Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ilionowski

Użytkownicy
  • Postów

    168
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ilionowski

  1. tylko hermeneutyczny "bót w bótonierce" jest w stanie dokonać nie tyle dekonstrukcji całości (bo to niemożliwe), i tez nie pierwszej strofy, ale tylko pierwszego - szatańskiego, chciałoby się powiedzieć - wersetu: "za zieloną kreską....". po kilkudziesięciu stronach A4, zapisanych drobnym maczkiem, rozważań na ten temat - z którymi piszący te słowa zapoznał się z obowiązku kronikarskiego - że wers ten nie ma - i tu zacytuję: "żadnego sensu". z obawy przed popadnięciem w ten rodzaj obłędu, w który popadł Retyk studiując rozważania mistrza Nicolausa na temat orbity Marsa na której szalały kolejne epicykle i deferensy, zaprzestałem lektury po tym druzgocącym conclusio. Anonymus
  2. Ilionowski

    arlekin

    średniowieczni mistycy opowiadali, że istnieje takie dno ontologiczne, na którym zamiast dna (co wydaje się być paradoksem) jest tylko muł. po lekturze tej rymowanki gotów jestem uwierzyć, że ów muł, to raczej dar boski, niż najczarniejsza z piekielnych czeluści, której się nawet diabły boją!
  3. Ilionowski

    Ból w krzyżu

    ja, gdy nie mam nic do roboty, to siedzę sobie wygodnie w swoim biedermeierowskim uszaku o sprężynowym siedzisku, siędzę i kontempluje intymną doskonałość paznokcia na dużym palcu prawej stopy (ten w lewej jest jakby zagrzybiony). Nic nie zakłóca błogostanu, który od czasu do czasu przerywam, koncentrując uwagę oraz wszystkie zmysły (włącznie z zmysłem smaku) na soczystym babolu, który w tzw. międzyczasie wydłubałem z nosa, a teraz kulam między opuszkami palców tak, by stał się lekko twardą kulką, która można wetrzeć w ponadstuletnią tapicerkę wielkiego fotela, na którym siędzę. Właśnie to robię i nic innego, a juz broń boże: nie piszę wierszy, gdy się nudzę! dlatego wybacz ten długi wpis, wziął się on ze zdziwienia, z niezrozumienia takiego modusu znudzonej psyche, która wiersz produkuje. z socjalistycznym pozdrowieniem Ilionowski
  4. Ilionowski

    Nad jeziorem

    "schylamy się w odruch" to apogeum bełkotu, z którym może się równać tylko: "myśl otarta"! co to niby ma znaczyć? czy naprawdę uważasz, że takie dziwolągi uczynią z tej sieczki wiersz?
  5. dżizys, dawno się tak nie uśmiałem. jeszcze w tej chwili tłuszcz mi się na brzuchu trzęsie od tej medytujacej lampy i skowytu ciemiężonych dłoni. trzeba doprawdy geniuszu, by wymyślać takie monstra, przy których Dżin będący na służbie u Alladyna, to postać równie realna jak mój owczarek niemiecki. Trzymaj tak dalej, a pobijesz Dukaja w działce s-f
  6. Ilionowski

    nurt

    nie, nie, takie migawki, pozostawione same sobie nie mają wiekszej wartości (o ile w ogóle można w tym przypadku stopniować). potrzebny jest tu kontekst najlepiej oparaomniczny, może dopiero wówczas, poprzez odniesienie byłoby ciekawie. póki co, po konfrontacji tego tekstu z moim umysłem, powstało coś, w porównaniu z czym pustynia Gobi jest oazą płodności i urodzaju wszelkiego. może to wina umysłu!? (do diaska! nigdy mi to nie przyszło do głowy!)
  7. Ilionowski

    złagodnienie

    ciiii, nie mów tego nikomu
  8. Ilionowski

    ****

    jedyny komentarz, który byłby adekwatny do tego tekstu musiałby wyglądać tak: "uaaahhhh, no i co z tego?" poezja ma do mnie mówić, a nie gadać, beblać, czy bełkotać. jest takie starosłowiańskie rozróżnienie na Gespraech - Gerede, warto się nad tym zastanowić.
  9. sporadycznymi, w zasadzie milenijnymi są takie kawałki prozy, które poszatkowane w wersy czynią wiersze. w tym konkretnie przypadku, nalezy anulować owo poszatkowanie, niech to będzie prozą, jak było.
  10. Ilionowski

    złagodnienie

    Okpieństwo! kiedyś schizofreniczny umysł P.K. Dicka wymyślił opowiadanie, w którym ludzie, dzięki właśnie takiemu pisarstwu jakie prezentujesz, nie są ludźmi, ale potworami! rozszerzając interpretację Dicka na twoj wierszyk, wychodz nam, że żyjemy w epoce preorfickiej, prepitagorejskiej (bo bajki orfikow czy spekulacjie pitagorejczyków o kosmosie, to szczyt racjonalizmu w porównaniu z twoimi wiatrami tulącymi coś tam) - że żyjemy w świecie, który jest bezmózgim wielorybem
  11. kapitalna konsekwencja - zaczynasz od naiwnego pascalowskiego egzystencjalnizmu, deklarujesz: A = A i basta. innymi słowy: nie dajesz cienia nawet złudzenia, że A może się równać B, a nie daj boże "~A" [cóż to byłaby za pornografia interpretacyjna!!]. - na koniec pojawia się równie naiwny znak zapytania (celowo pisze o znaku zapytania, bo wzdrygam się na myśl, że musiałbym tu pisać o "samotnych falach") zwróć uwagę poeto, że oprócz odwołania się do Pascala, tekst nie wyszedł poza pascalowski egzystencjalizm. nawet nie można uznać go za scholastyczny komentarz - i przez to pozostaje bez wartości na pewnym (scholastycznym) poziomie interpretacji.
  12. mi brakuje tu pieprzu. chciałbym przeczytac o miłości jako doganianiu/pogoni, a nie jako o perspektywie, która dostrzega się, gdy jest po wszystkim. przydałaby sie dynamika, coś z diabelskiej dialektyki ciała i ducha, w której to, co penisoidalne mierzy sie z tym, co waginalne
  13. Godzina za godziną wlókł się pociąg do Krakofa. Monotonię podróży urozmaicał starszy pan z „Warsa”, który toczył przed sobą wózek nieustannie dopytując się pasażerów w przedziałach, czy może skuszą się na herbatę serwowaną w plastykowym kubeczku po 28 pln za sztukę. W atrakcyjnej cenie oferował także słone paluszki (72 pln/paczka). Ani jednak Atomizer, ani Dżak nie skusili się na owe rarytasy. Byli odporni na owe iście szatańskie pokusy, niczym małe jezuski na pustyni. Tylko grubaska każdorazowo, gdy mijał ich przedział mobilny bufet zdradzała zainteresowanie. Historia rodzaju ludzkiego dowodzi, że gdyby nie kobiety, mężczyźni siedzieliby sobie teraz beztrosko w raju u samego stwórcy, popijając z nim wino, kontemplując wspólnie piękno stworzenia z bezpiecznej oddali. To przecież pierwsza na świecie istota z waginą uległa pokusie, zerwała jabłko i było już po sprawie. I także tym razem, to dziewczyna – trzeci pasażer przedziału – uległa pokusie, która miała fatalne skutki dla Dżaka i Adamskiego. Zagadnęła ona kelnera z „Warsa”: - Czy są kanapki? - Tak. Jakie sobie pani życzy? - A jakie macie? - Mamy pyszne kanapki z dżemem i czosnkiem, oraz ze słoniną i paprykarzem. Które podać? Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę. Następnie sięgając po portfel odpowiedziała: - Wezmę dwie ze słoniną. - Się robi, droga pani – odpowiedział kelner podając kanapki. – Należy się dokładnie dwieście złotych polskich. Przyjaciele do tej pory z obojętnością przyglądali się całej transakcji, powtarzając sobie w duchu: „Umysł ponad ciałem, umysł ponad ciałem”. Ale na widok tłustych kawałków słoniny, coś w nich wstąpiło. Jak opętani rzucili się na wózek z jedzeniem i nie zważając na protesty kelnera rozpoczęli ucztę. Po kilku minutach bufet był już pusty a dookoła walały się papierki po batonikach. Dżak, klepiąc się po brzuchu, powiedział do Atomizera: - Ale dobre, co nie? - No – odpowiedział Adamski, przeżuwając ostatnią porcję słoniny. Obu ogarnęło uczucie błogiej senności. I już mieli zasypiać, gdy ocucił ich głos kelnera: - Należy się panowie trzy tysiące dwieście dwadzieścia pięć złotych i osiemnaście groszy. Dżak sięgnął do kieszeni spodni, następnie zaczął szperać w czarnej kapocie. Wreszcie spojrzał na Adamskiego i powiedział: - Dzisiaj ty stawiasz. - Ty jak coś powiesz, to już powiesz – odpowiedział Atomizer, w przekonaniu, że jego przyjaciel żartuje. – Ja przecież nie mam ani grosza. - Panowie – wtrącił się kelner – jeżeli nie zapłacicie, to wezwę ochronę i zrobi się nieprzyjemnie. - Proszę mnie nie straszyć – odpowiedział stanowczo Dżak. – Jestem arystokratą i wypraszam sobie takie rzeczy. - No właśnie, on jest arystokratą i wyprasza sobie takie rzeczy – dodał Atomizer. – A ja jestem jego przyjacielem i też wypraszam sobie takie rzeczy. - W takim razie – powiedział kelner – sami się panowie o to prosiliście. Następnie przez radiotelefon wezwał ochronę. Po chwili zjawili się czterej panowie wagi superciężkiej, w mundurach i wojskowych butach. - Jakiś problem – zapytali kelnera. Ten im opowiedział całe zdarzenie, o tym jak to ogołocono z kanapek i słodyczy jego wózek i o tym, że sprawcy owego spustoszenia nie mają zamiaru zapłacić. Tym czasem w przejściu zrobiło się zbiegowisko. Ciekawscy pasażerowie innych przedziałów wyszli, by obserwować ciąg dalszy akcji. Chłopcy stali w drzwiach otoczeni z każdej strony przez ochronę i zaczęli się tłumaczyć. - Dosyć cackania, płacicie czy idziecie myć kible w całym wagonie? – zapytał ostatecznie najgrubszy z ochroniarzy. - Ale, ale... – jąkał się Dżak – ja protestuję! - My protestujemy – wtórował mu przyjaciel. I nagle z tłumy gapiów wyłoniła się postać. Był to pan o miłej aparycji, w dobrze skrojonym garniturze, za aktówką w ręku. Podszedł do chłopców osaczonych przez ochroniarzy, i wręczając im swoją wizytówkę powiedział: - Dzień dobry, nazywam się Prowident, Rysiek Prowident. Reprezentuję samego siebie. Ja – kontynuował – jako taki, udzielam tzw. pożyczki z uśmiechem, na dowolny cel. Nie wymagam zaświadczeń o dochodach, ani żyrantów. Gwarantuję, że każdy przy odrobinie szczęścia jest w stanie ją spłacić dzień przed śmiercią. Reflektujecie? – mówiąc to uśmiechnął się do chłopców, a na równiutkiej klawiaturze jego śnieżnobiałych zębów pojawił się błysk. Normalny człowiek kazałby się pocałować panu Ryśkowi w dupę i poszedł umyć kible. Jednak nie Dżak. On przecież był arystokratą, dżentelmenem. Podpisał szybko co trzeba i nawet nie przeczytał tych świstków. Dwustutrzydziestostronicowa umowa kredytowa napisana była tak drobnym drukiem, że przeczytanie jej wymagało nakładu pracy laboratorium NASA i zaangażowania do tego peryskopu Chabla. Kiedy Dżak oddał pióro, którym sekundę wcześniej składał zamaszysty podpis na ostatniej stronie umowy, pan Rysiek zapłacił za wszystko kelnerowi. Chłopcy odetchnęli z ulgą i zbiegowisko się rozeszło. Dżak nie zdawał sobie sprawy ile kosztował go ten podpis. Nie wiedział, że aby spłacić ową pożyczkę będzie wbrew własnym przekonaniom występować jako statysta w telewizyjnym tok-szoł pt. „Łasskoczcie gwiazdy”, że będzie przedmiotem drwin, że reżyser będzie kazał mu przebierać się za klałna i udawać szympansa, że jego dialogi zredukowane zostaną do uśmiechu, z którym to na twarzy będzie musiał siedzieć okrągłą godzinę. Dziś sprzedał swą duszę diabłu. Znowu tylko we trójkę podróżowali w jednym przedziale do Krakofa. Grubaska coś tam czytała, chłopcy beztrosko rozmawiali. Jednym słowem wszyscy udawali, że nic się nie wydarzyło. Po jakimś czasie w przedziale zrobiło się cicho i gdyby nie stukot kół pociągu, cisza ta byłaby absolutna. Jako, że z czasem robi się bardzo niezręcznie, gdy w towarzystwie pojawiają się takie przerwy milczenia, Adamski postanowił zagaić gadkę: - Ty, a jak ty masz na imię? – zwrócił się do grubaski. - Jestem Lusia – odpowiedziała – Lusia Szczurek. - A gdzie jedziesz? - Do Krakofa na konkurs. - Jaki konkurs? - Konkurs im. Kościotrupków Dżak gdy to usłyszał skamieniał. Dotarło wówczas do niego, że w cale nie musiał być jedynym, do którego Miłosz przemówił. Postanowił, że nie zdradzi się i wypyta najpierw dokładnie grubaskę, w której teraz widział konkurentkę.
  14. gdy lezy odłogiem, to sie sezonuje a nie prochnieje. chyba ze lezy jako pulapka na cedzynca, mistrzu ;)
  15. Ilionowski

    potępienie

    zdaje się, że po dwóch tekstach, które tu wkleiłeś, odkryłem tajemnicę twojego eliksiru na wiersz. bierzesz sobie tekst tomasza a kempis - de imitatio iesu (stąd bierzesz natchnienie, ton proroczy), dodajesz trochę z tatarkiewicza (tomy: I-III wybierasz raczej losowo), i sięgasz po dowolną książkę z historii idei, z której wybierasz to i owo, ale także losowo. póxniej sklejasz to, co powstaje po lekturze w umyśle, przepisujesz do WORD, "zapisujesz jako", póxniej znopwu: "kopiuj" wklejasz tutaj. poczytaj sobie Sosnowskiego, Pasewicza, Łukaszewicza, Przemka Łośkę. Porzuć tych średniowiecznych mistyków, na których się stylizujesz, chyba że stylizacja i ten naiwny irracjonalizm to twoja metoda na sukces.
  16. poeto! nie rapuj! jeżeli upubliczniasz swoje teksty w takim medium jakim jest internet, to ten rodzaj ułomności immunologicznej na krytykę, który prezentujesz jest raczej wadą.
  17. kiedyś podziękujesz mi za niniejszy komentarz, a brzmi on: łotdafakizdis?
  18. Ilionowski

    Pod literą O

    tekst jest tylko w jednym momencie i to na chwilke tylko klimatyczny. w tym wersie, o wchodzeniu na szafe. reszta jest drewniana, a zupełnie nieznośny jest ostatni wers.
  19. Ilionowski

    Pod literą O

    tekst jest tylko w jednym momencie i to na chwilke tylko klimatyczny. w tym wersie, o wchodzeniu na szafe. reszta jest drewniana, a zupełnie nieznośny jest ostatni wers.
  20. genialny tekst dla pewnej odmiany klosterpopu: wyślij Rubikowi, niech dopisze do tego muzykę i macie kolejne superoratorium. jak to szło: "niech mówią mi, to nie jest miłość...sialalla"- czy jakoś tak
  21. Ilionowski

    Córka Koryntu

    brrrr...okropieństwo
  22. Ilionowski

    Zachariasz

    gdybym sięgnął do Wata, to znalazłbym jakiegoś somatycznego praszczura, dla owego bękarta, bo synem w szczególności pierworodnym to coś na pewno nie jest.
  23. Ilionowski

    Mój kruk

    to nie jest żadna profanacja, to jest jeden z miliardów tekscideł, które opublikowano w internecie pod godłem: "poezja współczesna". jeżeli napiszesz tekst będący jednoczesnie profanacją i wierszem, to wówczas możesz liczyć na dyskusję z mojej strony. póki co, to nie mam ochoty nawet na jeden ziew.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...