Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tali Maciej

Użytkownicy
  • Postów

    5 134
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tali Maciej

  1. jest pomysł cała otoczka, światła i tym podobne, ale główny wątek rozmaślania jest mało strawny, trzymaj się tego i kombinuj a na pewą jakąś sztuką mnie zadziwisz, bo jak na razie to ciekawe były didaskalia nic pozatym nisko się kłaniami pozdrawiam
  2. rewelka zwłaszcza poczatek gdzie jest nagromadzenie, "ilż liż bar bal" świetnie się to czyta taki smaczny kąsek na początek, a później jest już refleksyjnie, też na pluss całościowo bardzo misię nisko się kłaniam i pozdrawiam
  3. a ja już Ci to radziłem w warsztacie, abyś bacznie spoglądał na rytm i na technikę rymowania, słuchaj czasem rad innych bo to naprawdę nie jest złośliwość nisko się kłaniam i pozdrawiam
  4. przez trzymanie się ściśle formy , psujesz przekaz bo "Boję się zgasić nadzieji płomyka" fraza zrobina na siłę zwłaszcza te " płomyka: niefortunne płomyka jest tylko po to aby się rymowało ja jestem na nie, może przez ten patos, może przez słaby niedopracowany rym, a może poprostu czytając na forum wiersze rymowane o miłości nic w nich nie odnajduję, brak tej głębi i mistyki jaka powinna towarzyszyć podjętej tematyce nisko się kłaniam i pozdrawiam
  5. słabo, bez uczucia, jakbyś opowiadał chistoryjkę młodszemu bratu malo wzruszające, jestem na nie nisko sie kłaniam i pozdrawiam
  6. dobre z pomysłem, wykonanie też na plus nisko się kłaniam i pozdrawiam
  7. chyba chodzi głównie o brak spójności pomiędzy strofami, przez co jednorazowe czytanie jest mało zrozumiałe, po kilkukrotnym nasuwają się wątki refleksyjne mi się całość podobała nisko się kłaniami pozdrawiam
  8. po przeczytaniu byłem miło zaskoczony puentą, ale wracając ponownie, całość już nie zaskakiwała, taki wiersz na jeden raz, nie więcej ale zawsze liczy się pierwsze wrażenie więc stawiam plusa nisko się kłaniam i pozdrawiam
  9. spokój przed burzą jaskółki nad głowami przygasa ogień
  10. więc dzięki za zdanie każde słowo pod wierszem cieszy
  11. wiem co to takiego, ale ja w poście umieściłem zarzut głównie do rytmu, bo to w twoich wierszach najbardziej kuleje, to się poprostu ciężko czyta na głos, a wiersze rymowane powiny czytelnikowi sprawiać przyjemność no i oczywiście szata słów którą oplatasz treść bo "miłości- czułości uniesień -wzniesień wzmaga- wymaga" "występują rymy, ale nie mają regularnego wzoru powtarzania się" to przecież sam zacytowałeś tak czy inaczej operójesz starymi kliszami opisując najtrudniejszy wątek jakim jest miłość i robisz to w mało orginalny sposób, ale pamiętaj to są tylko uwagi od strony czytelnika a tak na marginesie pisanie wierszy rymowanych wymaga nie lada umiejętności warsztatowych, więc rzyczę owocnej pracy w kolejnych tworach nisko się kłaniami pozdrawiam
  12. czyli pełną gębą riposta, już dostatecznie dużo pisałem o rytmie i o rymowaniu końcówkami fleksyjnymi, że nie chcę się powtarzać, a wykładu ci nie wyłorzę bo nie jestem polonistom, ale poczytaj choćby Świszczące zaczątki świata lub HEN TAM Z DALEKA PŁYNIE RYMÓW RZEKA(moje rymowanki) może załapiez o co mi chodzi jeśli mówię o rytmie w wierszu rymowanym, ale to tak na marginesie, nisko się kłaniam i pozdrawiam
  13. dzięki za koment, szkoda ,że się nie spodobał bo tekst m kilka ukrytych obrazów za słowami, mam tylko nadzieję że nie napisałeś tego postu w ripoście za komentarze twoich wierszy niemniej dziękuję za szczerość nisko się kłanam i pozdrawiam
  14. poczytnie, refleksyjnie, aż miło coś takiego odnaleść nisko się kłaniami pozdrawiam
  15. Odrywam się od ziemi i latam w błękicie Pośród chmur i ptaków na nieba zenicie Czuję euforie wspaniałej radości I jak Ikar mam swą chwile wolności Pojedyncze promienie porannego wiosennego słońca, niczym malutkie szpileczki, delikatnie gilgały moje oczy. Słodkie ćwierkanie, które dało się usłyszeć przez uchylone okno, ocierało się pomiędzy małżowiną młoteczkiem a kowadełkiem. Tak czasem człowiek budzi się i czuję, że posiada niespożyty zapas energii, chęci, kreatywności, radości. Że wszystko sprzyja, że otaczający nas świat jest piękny, wspaniały niepowtarzalny. Tak właśnie czułem się tego dnia, gdzie czyściutkie błękitne niebo, nad którym gdzieniegdzie tylko pojawiały się malutkie obłoczki. Takie bialutkie aniołki, które z powodu braku nawet najmniejszego podmuchu wiatru, stały w miejscu nie przeszkadzając wielkiemu słońcu, które swym żarem oblewało całą okolice. Wstałem z łóżka lewą nogą a z powodu tego, iż jestem leworęczny i lewonorzny był to kolejny powód do radości, do poszerzenia i tak już bardzo szerokiego uśmiechu na twarzy. Zacząłem się przeciągać, zmrużyłem oczy, słuchając koncertu żyjącej przyrody. Po moim ciele błądziły delikatne cieplutkie rączki bogini, która zwana jest wiatrem. W takie dni rzesze ludzi, całe społeczności zjeżdżają się nad kamieniołom. Który od wielu lat zalewany jest przez rzekę, która gdzieś w głębinach tego zaczarowanego miejsca ma swoje ujście. Dzięki skałom wapiennym woda staje się tam tak przezroczysta tak czyściutka. Że gdy ujrzałem całość po raz pierwszy od razu pomyślałem o błękitnej lagunie, o raju. -Mathatjah! Mathatjah!!! Gdy wyjrzałem przez okno zauważyłem Dawida, który stał na chodniku w kąpielówkach, z ręcznikiem na ramieniu, na twarzy miał okularki słoneczne ala „Men in Black” -Idziesz się kąpać -Ty chyba czytasz w moich myślach , poczekaj już się zbieram Dawid zawsze potrafi pojawić się w najbardziej lub najmniej oczekiwanym momencie, tym razem trafił w dziesiątkę. Droga do kamieniołomu wiedzie przez park. „W tym miejscu las staje się tak szczelny, że wydaje się-nie ma miejsca na nic tylko na las. Jego kora staje się naszą skórą. Tymczasem nie mogę się oprzeć obrazą”* O czym ja w ogóle myślę? -Ty marzyciel słuchasz mnie odezwał się Dawid zbulwersowany moją nieobecnością -Tak tak mów dalej, kontynuuj, ja cię słucham z wielką uwagą-przytaknąłem -I kolejny już ostatni etap 6, to etap końcowy tzw. Zdobycie ofiary -Uważasz że to poskutkuje- w wypowiadanych przeze mnie słowach dało się usłyszeć nutkę ironii Dawid zagotował wewnętrznie, w jego oczach pojawiły się płomienie, nozdrza drżały mu jak u rozwścieczonego byka wypuszczonego wprost na torreadora.- i ty nędzna poczwarko śmiesz wątpić w moje nadprzyrodzone umiejętności, przekonasz się już dziś wieczorem zademonstruje ci tą teorię w praktyce.- Po tych argumentach obronnych Dawid zamilkł, przyśpieszył kroku i z obrażoną miną podążał z przodu wąską leśną ścieżyną. Cóż ,właśnie przed chwileczką, dosłownie przed momencikiem Dawid wyłożył mi swoją jak podkreśla, nową nigdzie nie opatentowaną metodę podrywania dziewczyn w tańcu. Opierał się na 3 pierwszych etapach spojrzeń z którymi jak mówił spotkał się na psychologii. Ta jego niezawodna metoda ma być szalenie skuteczna. No cóż, nie mogę zaprzeczyć, poczekam do wieczornej imprezki i wtedy wyrażę swoją opinie na ten temat. Ale wydaje mi się, że nie ma złotego środka aby móc poderwać kilka dziewczyn w ten sam sposób. Ludzie różnią się charakterami, spostrzeżeniami, sposobem zachowania, potrzebami i zachciankami. Trudno za pomocą jednego zabiegu sprostać tym wszystkim oczekiwaniom . Raz słyszałem też o takiej niezawodnej metodzie. Opowiadał o niej jeden gość z mojej klasy. Nazywał ją „Bezpośredniego pobudzania zmysłów” albo „Kawa na ławę”. Koleś miał taki dar krasomówstwa, że gdy zaczynał swoje historyjki na temat podbojów. To zawsze zbierała się przy nim grupka słuchaczy. A gdy było ich tak wielu, że tworzyli zamknięty krąg wokół niego, on rósł w siłę. Unosił czoło ponad chmury dodając cały czas nonszalancki dowcipki i w ogóle robił z siebie Maczo jakich mało. Ale wracając do sprawy to wyglądało to w ten sposób[postaram się przytoczyć w przybliżeniu jego słowa] -Gdy tańczę z kociaczkiem hm... Nie zwracam uwagi ani na muzykę ani na to co się dzieje na parkiecie. Pomalutku powolutku, ale do skutku zmniejszam odległość pomiędzy naszymi ciałami, oczywiście nie duszę dziewczyny w swoich ramionach. Tylko przybliżam ją do siebie, aby poczuć jej ciepło. Gdy czuje jej piersi na mym ciele. To zaczynam się delikatnie ruszać, pocierać, aby odczuć jak jej twardną sutki. Gdy wypowiada słowo sutki czy piersi przelatuje spojrzeniem po twarzach gapiów i dalej podkręca napięcie swojej opowieści. -I teraz! Narrator opowiadania unosi palec wskazujący w niebiosa-i teraz nastaje chwila prawdy. Oczy wszystkich gapiów skupiają się na tym oto wzniesionym w niebiosa palcu wskazującym -kładę całą dłoń na pośladku kociaczka. Na twarzach zgromadzonych pojawia się rozpromienienie -Ale to nie wszystko, najważniejsze jest aby głęboko jej patrzyć w oczy. I gdy widzę grymas niezadowolenia na twarzy, który jest równy z odmową, ściągam rękę z tego oto pośladka. I znów narrator opowiadania unosi palec wskazujący w górę ściągając za nim wszystkie spojrzenia- tańczę jak dżentelmen do końca utworu i nie dzieje się nic. Lecz! Gdy kociaczek się nie sprzeciwia to....I w tym momencie atmosfera tak wzrasta, że zgromadzeni zaczynają się domagać kontynuacji......- to wiem że jest moja, połyka haczyk mogę z nią zrobić co mi się żywnie podoba. Na twarzach wszystkich zgromadzonych widać zadowolenie tak jak by każdy z nich dotykał swą ręką pośladka swej wymarzonej. Narrator opowiadania zaczyna dalej się przechwalać i opowiadać o tym co się dzieje w nocy gdy kociak zaczyna ukazywać pazurki. Ale tego już nie opowiem, wspomnę tylko jeden fakt. Gdy byliśmy kiedyś w „Mecie”** z Dawidem. To Ten nasz narrator próbował chyba z czterema laskami i każda walnęła go w mordę, gdy on próbował tym swoim palcem wskazującym dotykać ich pośladeczków Rozpalony żar Promieni słońca Pośród chmur Pośród błękitu nieba Gorąc duchota Jesteśmy tuż tuż Już prawie widać Już prawie czuć Chłodny powiew Ożeżwiającej wody Która swą przezroczystością Ukazuje straszną głębinę Oczekiwanie pragnień Staje się rzeczywistością Gdy dotarliśmy na skałki natychmiast założyliśmy okularki słoneczne, by nasze noktowizory mogły w spokoju wypatrywać ponętnej golizny oszałamiających ciał. Chodziliśmy, kręciliśmy się w kółko, aż znaleźliśmy odpowiednie miejsce. Nie chodziło nam oczywiście o kąt padania promieni słonecznych czy odległość od wody. Lecz było to miejsce pomiędzy [z tyłu liceum z przodu muzeum] a [delikatną niewinnością w której jest tyle bezbronności]. Dzień zapowiadał się wyśmienicie rozpalone ciała, słońce, orzeźwiająca woda i ta cała rzesza wylegujących się dziewczyn. Po prostu raj na ziemi, albo niech to zabrzmi bardziej wykwintnie raj w raju. A my jako dwaj bogowie pośród afrodyt i nimf. W pewnym momencie podeszła do nas Ona Wymarzona Monika Bez stanika [ Oj... muszę powstrzymać swoje pióro przed nie pohamowaną rządzą] Oczywiście miała stanik, ale w kolorze błękitu który zlewał się z błękitem nieba i dlatego moje pierwsze wrażenie było takie oszałamiające. Oraz te cieniutkie bialutkie majteczki wyglądały jakby ona zamiast tych stringów miała malutką chmurkę przepasaną na biodrach. O tak!! boska piękność ubrana w szaty niebios -Poznaj mojego kolegę- Dawid spojrzał na mnie i skierował rękę w kierunku Moniki -Mathatjah- Monika- ona zrobiła krok w moja stronę i..... Byłem tak oszołomiony, że kompletnie zatraciłem się w rzeczywistości. Chwyciła moja dłoń, Gdy ją puściła wtedy się dopiero ocknąłem, ale było już za późno. Dawid z Moniką skręcali się ze śmiechu. Monika była jedną z najseksownijszych dziewczyn w naszej szkole. Chodziła do starszej klasy. Dawid poznał ją na ostatniej imprezie w „Mecie”* -Może chłopaki dosiądziecie się do nas- i Monika skierowała palcem w kierunku gdzie siedziały kolejne cztery aniołki. -Tak zrobimy to z chęcią, ale właśnie szliśmy sobie poskakać ze skałek. Dawid niezauważalnie kopną mnie w kostkę abym przytaknął, tak też zrobiłem - Idziecie skakać ze skał, a właśnie mam pytanie do was bo pewnie się lepiej orientujecie niż ja. Czy ktoś kiedykolwiek skakał z Goliata. Anka mówi, że widziała kiedyś jednego śmiałka, ale reszta dziewczyn w to nie chce uwierzyć, są nawet zdolne założyć się o to[ powiedziały że dla śmiałka który pokona Goliata mogą zatańczyć, oczywiście będzie to taniec bardzo ponętny]. Dawid spojrzał na Monikę i dodał z nonszalancją- wiesz, Anka musiała widzieć wtedy mnie bo właśnie idziemy z stamtąd skakać -Rzeczywiście- Monice opadła szczęka -to powiem koleżanką, żeby otworzyły szeroko oczy i przygotowały się na Goliat tak tutaj wszyscy nazywają najwyższą skałę ma ponad dwadzieścia metrów wysokości i jest jak „Pałac kultury” wznoszący się ponad wszystkie inne drapacze chmur. -Dawid czyś ty oszalał, przecież wiesz, że to jest w zasadzie nie wykonalne -A co jej miałem odpowiedzieć, przecież ty nie musisz skakać, ale potraktuj to jako wyzwanie, jako kolejny pojedynek. Myk myk myk i po wszystkim, a później wyobraź sobie podziw wszystkich lasek, Monika zmięknie dla mnie Gdy tak Dawid opowiadał o tym wszystkim ja wyobrażałem sobie namiętnie tańczące dziewczyny powtarzające po cichutku moje imię Zbliżając się do goliata z każdym krokiem czułem jak ta skała powiększa się, rośnie w mych oczach dotykając chmur. Zdenerwowanie i podekscytowanie wzrastało wprost proporcjonalnie do rosnącej skały. Sama myśl o skoku przyprawiała mnie o tą przyjemną gęsią skórkę. Ale racjonalne myślenie co jakiś czas odzywało się i pukało mnie po główce wprowadzając w stan niepewności. -ale czy to na pewno jest dobry pomysł, zagadnąłem . Dawid spojrzał na mnie z pod byka i odezwał się z drwiną -Jak się cykasz to się jeszcze możesz wycofać, pamiętaj z góry nie będzie już odwrotu Wspinaczka na górę okazała się niewiarygodnie prosta i razem bez większych problemów pokonaliśmy ten 20 metrowy kawałek pionowej ściany w niecały kwadrans. Cały czas się asekurując. Z góry widzieliśmy wszystko jak z lotu ptaka, ludzie stali się nagle tacy malutcy-Spójrz jaki stąd jest piękny widok Rzeczywiście przed nami rozpościerał się niesamowity obraz Miasta, wystającej ponad wszystko wieży Kościoła, dalej, szarość blokowisk, a na końcu w oddali horyzont łączący majestatycznie błękitne niebo z zielenią lasów . -Dobra ostatni podeścik- jedynym miejscem z którego można było wykonać skok. Była wystająca wąska pułka skalna długa zaledwie na trzy kroki. Położyłem się na niej i spojrzałem w dół- Dawid nie ma szans, spójrz tam w dole, ten uskok za bardzo wystaje, nie da rady go przeskoczyć -Pokaż ja to ocenię okiem zawodowca. Zamieniliśmy się miejscami -No trochę za bardzo wystaje, no wiesz, zawsze w połowie lotu będziesz się mógł jeszcze rozmyślić, lub jak się zmęczysz to na tej wystającej półce skalnej sobie odpoczniesz -Tak i rozpłaszczę się na niej jak ser na zapiekance -Ale Mathatjah weź pod uwagę, sprzyjający wiatr, kąt spadania, uskrzydlające spojrzenia dziewczyn, dodając do tego odrobinę farta, myślę że jest to wykonalne -Dobra skacz pierwszy- ze stoickim spokojem skierowałem rękę w kierunku miejsca skoku. -Jak to skacz pierwszy. odparł Dawid zbulwersowany- Jak chyba dobrze pamiętam to wyścig na rowerach wygrałem, więc moja godność, moja duma nie pozwalają mi tak ciebie poniżać. Muszę ci dać szansę wykazania się. A później to pokaże ci jak szybują myśliwce. I jakby nigdy nic Dawid wyłożył się na szczycie skałki wspierając się na łokciach. Po chwili jeszcze dodał- Jak cię znam to już pewnie masz duszę na ramieniu i zanim oddasz skok to ja się pewnie nieźle opalę, tutaj na górze słońce jakoś tak mocniej praży. Po tych słowach Dawid zamknął oczy i zamieniając się w posąg zamarł w bezruchu poddając się terapii brązującej Kolejny raz spojrzałem w dół –Dawid to będzie trzeba skakać z rozbiegu -hm...... Dawid skręcił lekko głowę spojrzał na mnie zmrużonymi oczkami, po czym westchną nie wzruszony i znów ułożył się wygodnie Jeden długi krok, drugi skrócony, na trzy odbicie lewa prawa, zamach rękami do wysokości czoła, lekkie wychylenie barków klatki piersiowej wraz z głową do przodu i ....... Przymiarka którą powtórzyłem chyba z dziesięć razy opanowana.-dobra skacze. Klepnąłem się dłońmi po policzkach -Ssskaczesz- czar prysł Dawid ukazał prawdziwą twarz, był strasznie podenerwowany. Już nie opierał się wygodnie na łokciach, lecz gdy ja robiłem przymiarki, on raz za razem. Patrzył to na mnie, to w dół, oceniał, wyliczał ,kalkulował. W jego oczach był strach taki jak u małego dziecka, które boi się powiedzieć Tacie o negatywnej ocenie z klasówki i wie, że skończy to się laniem paskiem po tyłku. Stałem i patrzyłem przed siebie, kolana mi drgały, serce łomotało tak głośno, że pewnie Dawid też to słyszał. Zacząłem sobie odliczać 3....2......1.......i....... Pamiętam gdy pierwszy raz skakałem na gumowej linie[bungy] z 55m z dźwigu. Identycznie wyglądała ceremonia skoku, tylko wtedy miałem jakąś tam pewność, że jestem bezpieczny, [przymocowany klamrami do liny] i jeszcze ta pomocna dłoń pana instruktora który położył mi ją na plecach i powiedział -Spokojnie chłopcze, nie patrz w dół. Ja teraz odliczę od trzech jak usłyszysz i...skaczesz, ja ciebie pokieruję. Pamiętam gdy usłyszałem 3.....[nie ma szans nie skacze to jest za wysoko] 2......[pan chyba zwariował, jak się panu wydaje że skoczę] 1.....[Musiał by mnie pan popchnąć, ponieważ moje racjonalne myślenie wygrało, i już jestem przekonany o słuszności wycofania się]Gdy usłyszałem i.... leciałem, to było wspaniałe. Ludzie byli tacy malutcy, a po sekundzie mogłem im strącać czapki z głów. Siejąc spustoszenie, tak samo jak to robi mrówkojad, który za pomocą swojej długiej nazwijmy to trąby atakuje mrowisko z góry. Dobra dobra dobra koniec z owijaniem w bawełnę 3 2 1 i... szybkie trzy kroki, odbicie c.d.n
  16. coś jest w tym tekście nie tak, tylko czytając go na gorąco nie mogę dostrzec co? jakbyście mieli jakieś propozycje to jestem otwarty z góry dzięki nisko się kłaniam i pozdrawiam
  17. na deskach akt nikczemny bezwstydne słowotoki scena modern i styczna w kole łamany kręg o słup emocjonalny zbity z tropu widz nie widzi słysz też nie do uwierzenia ekshibicjonistycznym tangiem nieżądnosći krzyk wylew żółci na stopy brzuchy głowy opada kurtyna jak rzęsiste powieki statystki z końca sali dobiegają pretensje wulgarystycznie skażone moje zmysły hurtem opuszczają przez szparę w ścianie pod nosem nonsensem przeklinając krytycy aktorzy widzowie mojej sztuki jeszcze nie napisanej
  18. na prozę było za krótkie więc umieściłem tutaj, dzięki za odwiedzinki, sytej uczty i spokoju rzyczę nisko się kłaniam i pozdrawiam
  19. nie pasuje mi trzeci wers jest za mało zaskakujący, jakb powielenie dwóch pierwszych nisko się kłaniami pozdrawiam
  20. rewelka ,własnie tego się spodziewam po haiku odemnie tylko brawa
  21. tematyka dobra, ale wiersz nie od przyjęcia, wątek liścia przeciera się przez cały tekst, tytuł pierwsza fraza i puenta odnoszą się do jednego, wiersz sprawia wrażenie jakby się w nim nic nie działo, jakby był o czymś martwym (bezruch matrii) nuda!!!!!!
  22. ty rymujesz końcówkami fleksyjnymi a nie wersami, nawet nie słowami, wiesz co to takiego jak rytm, bo u ciebue go się nie da znaleść, nie rymuj albo ćwicz, bo jest strasznie
  23. przepraszam za swą (pozdro dla Jaya) "swoją" dys i leń w dziedzinie ort... nisko się kłaniami pozdrawiam
  24. tekst był pisany chwilę po przeprowadzeniu zajęć, takie zapiski do pamiętnika , chciałem się tym podzielić, z czytelnikiem, nie podoba się no cóż, ja to wsominam jak miłą chwilę nisko się kłaniam i pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...