Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tali Maciej

Użytkownicy
  • Postów

    5 134
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tali Maciej

  1. hej szlachcice i szlachcianki wać panienki i panowie w prozatorskie staję szranki z oplecionym rymem w słowie dziś baśniować z wami będę i historię wam opowiem więc zasiądźcie w pierwszym rzędzie i podążcie za mym słowem my tu gadu i gadamy czas najwyższy –zaczynamy! pewna M. damka szlachetna była smutna gdyż bezdzietna męża miała dziwacznego w fizjonomii pokracznego lecz był królem nad królami trzymał berło nad państwami i zawładnoł głową panny wielką górą złotej manny i tak żyła nasza damka ni to żona ni kochanka lecz król skrywał tajemnice i na schadzki się umawiał pierwszą lepszą to pannice w swych pokojach ów zabawiał i gdy kładł się przy wieczorze obok ślicznej swojej żony nie był jurny o tej porze niczym dętka wymęczony i tak żyła nasza damka ni to żona ni kochanka mija wiosna mija zima a ich dziecka ciągle ni ma lecz się sprawy pokręciły gdyż się damka dowiedziała uszy w ścianach jej zdradziły wnet się heca rozpętała... król raz zdradził ją z królową która była w odwiedzinach strojną panną salonową na królewskich imieninach miała państwo całkiem znośne w ciepłych krajach za morzami lecz obycie bardzo sprośne flirtowała z tuzinami nasza Damka była wściekła i do boju ją wyzwała wiosną latem ogień z piekła wielką wojnę rozpętała... i tak stoją na dwóch wzgórzach wielkie armie naprzeciwko wiatr kołyszę gwiżdże w uszach damka krzyczy –giń ty dziewko król w te sprawy się nie mieszał i w namiocie cichcem siedział z kuchareczką się pocieszał najgorszego nie przewidział damka spisek zgotowała i tak bitwę prowadziła że specjalnie przegrywała w duchu z tego się cieszyła pierwej laufry poświęciła później pionki i koniki tak dwie wieże uzbroiła rozniecając szał paniki i gdy klęska bliska była straże króla odwołała szarża w namiot tak ruszyła wieża bitwę zmatowała damka z wojny wyszła cało gdyż podstępnie czmychła w las no i teraz nadszedł czas gdyż sumienie ją wołało wnet do księdza się udała w imię ojca- pochwalony lecz się strasznie tego bała gdyż ten spisek był szalony ksiądz wysłuchał ją w milczeniu ciągle głaszcząc się po nosie i w duchowym swym skupieniu rzekł spokojnym tonem w głosie tu się wkrada ów cenzura gdyż był Rydzyk księdzem tym i głoszona w słowach bzdura lepiej zmilknę bo będzie dym "to historia niesłychana pani zabiła pana" więc puenta jest takowa aby bacznie ważyć słowa i nie zdradzać swoich żon gdyż ci grozi rychły zgon
  2. Tali Maciej

    O rymiarzu

    wać imprezki urządacie a rymiarza zapraszacie???
  3. chej szlachcice i szlachcianki wać panienki i panowie w prozatorskie staję szranki z oplecionym rymem w słowie my tu gadu i gadamy czas najwyższy zaczynamy pewna M. szlachetna dama poślubiła Króla chamachej szlachcice i szlachcianki wać panienki i panowie w prozatorskie staję szranki z oplecionym rymem w słowie dziś baśniować z wami będę i historie wnet opowiem więc zasiądźcie w pierwszym rzędzie podąrzajcie za mym słowem chej szlachcice i szlachcianki wać panienki i panowie w prozatorskie staję szranki z oplecionym rymem w słowie dziś baśniować z wami będę i historie wnet opowiem więc zasiądźcie w pierwszym rzędzie podąrzajcie za mym słowem my tu gadu i gadamy czas najwyższy zaczynamy pewna M. Damka szlachetna była smutna gdyż bezdzietna męrza miała dziwacznego w fizjonomi pokracznego lecz był królem nad królami trzymał berło nad państwami i zawładną głową panny wielką górą złotej manny i tak żyła nasza damka ni to żona ni kochanka
  4. jakie to niewinne, aż widać nieśmiałą dziwczynkę na scenie brawo pobudziłeś moją wyobraźnię a to się rzadko zdarza pozdrawiam
  5. (-: miło że się podoba
  6. ja już się do wiersza uśmiechałem w szkicowniku więc powtórzę że misię(-: pozdrawiam
  7. jak pisałem wcześniej, wiersz pisany z autopsji, po rozstaniu, więc nie może byćoptymizmu, jak osoba którą się kocha Cię rzuci )-:
  8. to fakt ,że tekst był już pod tytułem jaki podałeś, ale przeszedł bez echa, ja poprostu zawsze chciałem pisać prozę i nie wiem czy kierować się w kierunku liry czy w tym więc co jaikś czas podrzucam fragmenty mojej twórczośći, jak nie nowe to choćby starsze prace co by zobaczyć czy to co piszę warto czytać???? moim spełnieniem było zawsze pisanie dobrej prozy liryka jest jak młodość kiedyś przechodzi
  9. i widzisz czasem tak jest że jak komus zależy aż nadto to ta druga osoba nie umie tego poczuć pozdrawiam
  10. a zwłaszcz autor tego postu (-:
  11. hie hie obyś od tego wszystkiego nie zbzikował
  12. promienie słońca wiosenne rozbudzenie na błękicie klucz
  13. i jak Ci poszło, bo nie miałem okazji słuchać, trema zrzerała??
  14. Myślałam, że przynajmniej w serwisie POETYCKIM ludzie zachowują jakiś poziom kultury. Widać głupia jestem. to nie chodzi o poziom kultury, z jednej strony rozumiem twoją prośbę, szukasz pomocy tutaj i jest to zrozumiałe, a z drugiej strony można powiedzieć że idziesz na łatwiznę, bo przecież są takie instytucje jak biblioteki, jest internet, są uczelnie, na których nie jeden dr bądź prof z chęcią by z tobą porozmawiał na takie tematy ja poczęści rozumiem Yasia bo co jakiś czas pojawiają się osoby które w ten sam sposób podchodzą do tematu, proszę pomóżcie mi bo mam egz, bądź zaliczenie i wtedy nasuwa sie pytanie- co się robiło jak jeszcze był na to czas?? pozdrawiam p.s nie pomogę bo niestety nie zaczytuję się w wierszach Szymborskiej
  15. Tali Maciej

    O rymiarzu

    jestem rymiarzem rodem z częstochowy mam se tupecik i rytm wyborowy piszę limeryk od limeryka tak melodyjny jak śpiew słowika jestem skoromny i ponoć zdrowy
  16. forma przypominająca formę bajek, czyli kierunek w prostocie rymów i słownicstwo tak aby ONA mogła bez trudu zrozumieć, nawed dosadnie mówiąc aby mogła poprostu przetrawić pozdrawiam
  17. całość jest taką bajeczką dla dzieci z ładną końcóweczką z morałem ale ogólnie powiem że czytałem ziewając, te anioły to już straciły zęby ze starości, nic nowego, zero zaskoczenia dla czytelnika, i ten spokój głównej bohaterki, brak zaskoczenia ze spotkania z aniołem wydaje się być dziwny a nawet śmieszny "Kiedyś ktoś powiedział że oczy są oknami wnętrza człowieka" ten ktoś to zapewne PETRARKA w swoich sonetach do Laury pisał "O! piękne oczy czyste okna duszy można przez nie..." i tak dalej i tak dalej o wnętrzu i takie tam jak piszesz "pracocholiczką"- to "pracuś" już zbędny tylko powielasz i zapychasz wolną przestrzeń takie moje odczucia po opowiadanku pozdrawiam
  18. forma prawie jak potok podświadomości tekst skłania ku refleksji nad własnymi wyborami w życiu lepsze to niż napisy na sloganach, które często zamiast odstraszać tylko zachęcają choć z drugiej strony, czytelnik może się u ciebie pogubić ale ogólnie mi się czytało dobrze pozdrawiam
  19. . PROLOG na deskach akt nikczemny bezwstydne słowotoki scena modern i styczna w kole łamany kręg o słup emocjonalny zbity z tropu widz nie widzi słysz też nie do uwierzenia ekshibicjonistycznym tangiem nierządnosći krzyk wylew żółci na stopy brzuchy głowy opada kurtyna jak rzęsiste powieki statystki z końca sali dobiegają pretensje wulgarystycznie skażone moje zmysły hurtem opuszczają przez szparę w ścianie pod nosem nonsensem przeklinając krytycy aktorzy widzowie mojej sztuki jeszcze nie napisanej Wydarzyło się to w drugiej połowie listopada w okresie który często nazywa się polską złotą jesienią. Kiedy drzewa stroją się w niezliczoną ilość barw jak ludzie podczas karnawału w Rio De Janeiro. Kiedy smutek, przygnębienie i melancholia gęstnieje i unosi się w powietrzu jak poranna mgła kiedy kropelki wieczornego deszczu wystukują na parapetach szarych domów pieśni żałobne. Wydarzyło się to, niespodziewanie, jak przebudzenie z pięknego snu jak dzwonek kończący lekcję wf na której mecz piłki nożnej przemienia się w bitwę klasową. Dowiedziałem się o tym z wielkim hukiem z radia, z telewizji, z plakatów z języków plotkujących kokietek. Przedstawienie teatralne o którym mowa, miało być jedną jedyną premierą w kraju,wydarzenie to miało być czymś niepowtarzalnym. Czymś nieosiągalnym dla śmiertelników. Czymś ponadczasowym.Sztuka mistyczna, zapierająca dech w piersiach,na deskach mojego ukochanego teatru. To było jak piękny sen,jak romans z modelką lub sławną artystką, jak pierwsza niezapomniana miłość. Obsada sztuki była tajemniczą zagadką , aktorzy pochodzili z wszystkich stron świata. Nazwiska egzotyczne, nieznane, międzynarodowe.Oprócz jednego Aktora który był jak biały kruk.Legenda sztuk teatralnych, sława filmów Hoolywoodskich,wielokrotnie nagradzany, Oskarami, Złotymi Globami itd... Aktor który był już na emeryturze, który nie chciał już grać nawet za gaże przekraczające kilkanaście milionów $. W wywiadach pytany o przyczynę powrót na deski. Odpowiedział....... -jak pani przeczyta scenariusz, to pani zrozumie. Kupiłem bilet z wyprzedzeniem prawie że kwartalnym chowając go głęboko w sejfie, jakby był wart tyle co diament wielkości orzecha włoskiego. Czas do premiery rozciągał się w nieskończoność. Poranek, dzień i noc były jak pory roku.Godziny upływały jak lata, a minuty przeciągały się w wieczność. I w końcu nadszedł. Dzień który miał zmienić moje życie .Dzień o którym miałem nie zapomnieć do końca świata .Na godzinę przed sztuką nad niebo, nadciągnęły gęste ciemnogranatowe chmury, zrobiło się zimno i zaczął padać straszny deszcz. Lał się strugami tworząc rzeki na ulicach i chodnikach. Tramwaje przestały kursować, Autobusy nie mogły się zatrzymywać na przystankach, ponieważ, studzienki kanalizacyjne wybuchały jak gejzery. Taksówkarze wzięli wolne, sklepikarze zamknęli sklepy, robotnicy wyszli z fabryk, bezrobotni wyszli z domów, umarli wyszli z grobów, wszyscy jak jeden mąż udali się pod teatr. brak komunikacji długi spacer brak parasola wilgoć na ciele Marsz, chód ,bieg.Im bardziej przyśpieszałem kroku,tym bardziej padało. Jakby deszcz był złośliwy,tak jak w bajkach. Miałem swoją własną chmurkę nad głową która równo dotrzymywała mi towarzystwa. Dobiegłem, przemoczony na wskroś,sam już nie wiem czy jest możliwe mieć, 240 uderzeń serca na minutę i czy było to wywołane biegiem czy rosnącym podekscytowaniem. Wyciągnąłem przemoczony bilet i zacząłem się przeciskać przez tłum. Tłum ludzi oczekujących przy kasie, łudzili się ,że uda im się jeszcze wejść. Gdy bileter wpuścił mnie do środka,pomachałem im zza szklanych drzwi biletem tak jak to zwykle robią panienki, machając zapłakanymi chusteczkami podczas odjazdu pociągu z ukochanym w drugorzędnym filmie wojennym....Wszedłem na salę, moje ubranie błyszczało od wilgoci, jak głowa dziecka namaszczana olejkiem podczas chrztu. Zająłem swoje miejsce, 3 rząd w samym środku gong pierwszy krzątanina ludzi, słów, zajmowanie miejsc po nim drugi gaśnie pierwszy rząd świateł, szelest ciał i trzeci ciemność cisza Akt 1 Kurtyna podnosi się i... Cisza i podekscytowanie rośnie do rozmiarów kulminacyjnych jak balon który zaraz pęknie. W półmroku na scenę wchodzi on. Legenda, biały kruk. Rozpoczyna monolog wprowadzający. Mówi płynnie, wyraźnie, przejrzyście, jego słowa unoszą się ponad głowami widzów nagle scena się rozjaśnia i pojawiają się kolejni aktorzy. Siedzą w fotelach jakby nigdy nic, jak podczas niedzielnych beznamiętnych Angielskich herbatek popołudniowych. Zaczynają się dialogi...Gra słów, świateł, gestykulacji.Akcja przewrotna, nieprzewidywalna, napięcie naprzemiennie osiąga apogeum, aby w chwilę później zamienić się w spokój przed burzą. Kurtyna opada, włączane światła przerwa. Ludzie wychodzą z opadniętymi szczękami zaczynają się żywe konwersacje,wymiany zdań, bitwy interpretacyjne .Brak jakiejkolwiek obojętności na grę, na słowa, na sens. Krytyk który na plakacie napisał, iż sztuka jest dobra. Musiał być dobrze nawalony. Dobra to może być zupa z bobra.Sztuka jest wręcz rewelacyjna. Aktorzy i aktorki grają z taką realnością, jakby odgrywali własne życiorysy, wielo państwowość na scenie, tworzy charakterystyczną tęczę inscenizacyjną. Akt 2 Kurtyna unosi się i biały dym, rozpływa się po scenie. Aktorzy chodzą w gęstej mgle chaotycznie szturchając się bark w bark, widać ich tylko od pasa w górę. Bez dialogów, żywe nieżywe trupy, słychać tylko szelest kroków. Całą treść zaczyna teraz opowiadać muzyka spokojna, cicha, kołysząca do trupiego snu. Utwór rozwijający się nabierający dynamitu dźwięków jak „Bolero” Ravela, lub „In the Hall of the mountain King” Griega. Melodia nabiera wigoru, zbliża się kulminacja. Demoniczny taniec, spontaniczny ruch ciał. Wybuch, pisk, aktorzy niczym domki z kart, rozpadają się znikając w gęstej mgle cisza. Dymy jak po bitwie opadają, aktorzy zbudzeni niby ze snu wstają zrzucając z ciał podarte ubrania.Zaczynają się pierwsze dialogi,wypowiadane półszeptem, przestraszone słowa,przepełnione goryczą. Później wszystko się odmienia ,ze sceny ciepłymi falami emanuje radość….. Aktorzy mają pole do popisu,zaczynają długie melodyjne monologi.Każdy z osobna zaskakuje widzą. Czymś innym, ukrytym asem w rękawie, dźwięcznością głosu gestykulacją, śpiewem, tańcem, mądrością wypowiadanych słów, ponętnością ciała. Aktorzy i aktorki znikają ze sceny zostaje samotnie biały kruk, na początku milczy co zwiększa skupienie widza. Podekscytowanie wzrasta dotykając sklepienia dachu,zaczyna mowę końcową, odsłaniając ukryte wątki, rozdrabniając na czynniki pierwsze przesłanie sztuki i gdy dochodzi do kulminacji do momentu który jest tak podniosły jak zwycięstwo w bitwie jak odzyskanie niepodległości. Do momentu który jest tak radosny jak narodziny dziecka jak sakramentalne „Tak” podczas ceremoni ślubu coś w nim pęka, opada na krzesło, twarz chowa w dłoniach i zaczyna płakać. Lecz nie jest to płacz szczęścia, tylko skowyt Prometeusza gdy sęp wyżera mu wątrobę,,strumienie łez spływają ze sceny jak z wodospadu,nagle opada kurtyna gilotyna zabijając. Odcinając widza od rzeczywistości.Ludzie wychodzą z teatru w milczeniu, z opuszczonymi głowami nikt nie próbuje interpretować ostatniej sceny obraz zostaje stłamszony w sercach i umysłach. przed 2 aktem przed wejściem na scenę dowiedział się o śmierci samobójczej śmierci córki w liście pożegnalnym napisała -byłeś dla mnie wszystkim, choć cię nie było miałam dzięki tobie prestiż życia ,pieniądze, sławę brakowało mi tylko odrobinę ciebie
  20. taaa dobre, choć ja nie chodzę już od dawna do księdza to jednak się podoba pozdrawiam
  21. a właśnie miałem poprawić ten angielski (pluję sobie w brodę) a w sumie nie skojarzyłem tego z piosenką, może dlatego we wcześniejszych komentarzach sugerowali mi aby zrobić to z podkładem muzycznym, też skojarzyli z dżemem dzięki za odwiedzinki to chyba pierwszy mój taki wiersz gdzie tyle komentów jest na tak ale był ,minął, teraz trzeba się jeszcze bardziej wziąść do roboty co by w następnym nie było spadku formy pozdrawiam
  22. forma tej bajki jest na miarę wierszy najgorżych, ale jakoś chciałem żeby to było właśnie takie prościutkie
  23. były raz kiedyś - kiedyś raz były dwie małe pszczółki co się lubiły lecz jedna nazbyt trwała w zachwycie gdyż tak na zabój kochała ją skrycie ta druga czując powiewy czułości nie potrafiła sprostać miłości ich wspólne harce wnet się skończyły - i ona mówi - zrozum mój miły magnetyzm ciał stracił działanie nic nie poradzę, lepiej się stanie jak zakończymy nasze stosunki i odlecimy we własne kierunki tak też się stało jak stać się miało teraz opowiem w krótkiej relacji jaki był przebieg tej sytuacji było wiosennie fruwały hormony i nasz bohater niczym szalony skakał od kwiatka na inny kwiat tęczą kolorów zakwitał świat wtedy powstały JĘZORY POTWORY krótkie historie przelotne amory siódmy epizod nagle czar prysł i w mgnieniu oka zawładnął umysł PRÓBOWAŁEM CIĘ UBRAĆ W SŁOWA tym owładnięta była pszczółki głowa czerwcowy wieczór noc pełna wrażeń pierwszy pocałunek, początek marzeń później wakacje i czas rozłąki wróciły pszczółki na rodzime łąki wtedy zrodziła się SAMOTNA ŁZA i wiersz O TOBIE - i tęsknota we wrześniu wrócili z wakacji do Krakowa na parapetówce- namiętność od nowa i tak zaczęły się ich wspólne dni o których każdy romantyk śni było to dla nich jak pełen kwiat nektaru szalona czułość mistyczność czarów jak dla „Małego Księcia” spełnienie w duszy tak w listopadzie powstał wiersz o RÓŻY również w tym czasie nastąpiła CHOROBA w szacie lingwistycznej niczym ozdoba i kulminacyjne POWIEWY NAMIĘTNOŚCI niezapomniane chwile fizycznej miłości było pięknie KOŚCI ZOSTAŁY RZUCONE wszystko z bliskości wespół stwożone później sylwester ILORAZ ZIMOWY gdyby podpowiedział im rozsądek zdrowy bo była w tym wierszu forma topniejąca tak jak w ich uczuciu- zmierzała ku końcu lecz pszczółki trwały w ciągłym dystansie - ona nie chciała - a on był w transie i ciągle walczył by trwało spełnienie gdyż takie było jego marzenie by stworzyć razem coś wspaniałego lecz dla niej było to tylko coś złego pszczółka do pszczółki LISTY pisała podczas pisania - rzęsy skraplała historia pszczółek na tym się kończy gdy serce nie kocha to nie połączy dwóch młodych ludzi co próbowali i przez chwil kilka ze sobą trwali takie jest przeznaczenie i dalej trzeba żyć byle by na zawsze przyjaciółmi być (-: (historia opowiedziana w bajce wydarzyła się naprawdę, jest pisana z autopsji, a wyrazy z dużych liter przewijające się przez bajkę są wierszami pisanymi w danych okresach związku) bardzo ekshibicjonistyczne z mojej strony, ale jakoś czuję że pokazując to wszystkim uwalniam się od tego a właśnie teraz potrzebuje tego najbardziej
  24. no może macie racje, przemyślę to jeszcze pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...