
natalia
Użytkownicy-
Postów
2 503 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez natalia
-
tomik wyjdzie, to i czytelniczki się zbiegną :) dobrej nocy Coolcie Natalia
-
Na wyspy szczęśliwe - koralową szyją mnie wieź
natalia odpowiedział(a) na Gawroszek utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
ojej... tak tu niebezpiecznie, tyle czai się tu jakichś dziwnych tworów... malutko treści, masa opisów i porównań, niestety nie budujących klimatu a przygniatających, radzę odciążyć go choć trochę :) -
no ale gdzie tu polot, liryka, finezja... miało być prawdziwie, ale czy to oznacza zaraz bezwzględną dosłowność? co do tematu, to ... no cóż, bywa i tak pozdrawiam serdecznie Natalia
-
uśmiałam się Coolcie :) zgrabnie i prawdziwie o lekcjach języka polskiego i to w bardzo ciekawy sposób miło było pozdrawiam serdecznie Natalia
-
hmm, i nie zabrała? :) Łukaszu, ciężko się czyta ten tekst, powtórzeniami całkowicie zasłaniasz treść, wielokropkami odsuwasz od sensu, brak tu jakiejkolwiek rytmiki, płynności, liryki... Troszkę wypadałoby popracować nad tym "wierszem". Bo spójrz, jak mało treści rozwlokłeś na tyle linijek: Czekam na otwarcie oczu, została tylko nadzieja, zabierz mnie stąd, to pragnienie mnie boli, chcę poczuć głęboki oddech, prawdziwy uśmiech, zabierz mnie z więzienia w mojej głowie. Tak do końca nawet nie jestem pewna, czy dobrze odczytuję treść. Może następny? :) radzę sporo pracować nad formą i zwrotami, którymi chcesz objąć uczucia, ich opisy powinno się czytac z lekkością. I tego życzę, powodzenia :) Natalia
-
mnie się podobie :) naprawdę się uśmiałam ostatnia strofka najgorsza, ale i tak śmiesznie było :) pozdrawiam szyckich ata
-
świetny wiersz Coolcie dobrze się czyta i ma w sobie to "coś" zaczepnego zbudowany jest też z niesamowitych skojarzeń, metafor, bardzo ciekawy Serdecznie pozdrawiam Natalia
-
jasne Malwino, że nie musisz pisać pod dyktando czytelnika, ale w takim razie, po co upubliczniać te teksty? Skoro liczysz na krytykę, to chyba chcesz by dany tekst, w jakimś stopniu dotarł do czytelnika i został przez niego choćby w jakimś stopniu zrozumiany. Czy się mylę?
-
nie przejmuję się, powiedziałabym nawet, że to inspirujące :)
-
Oswajasz łąkę
natalia odpowiedział(a) na Witold Marek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
bardzo tu u Ciebie przyjemnie Marku, co do kontemplacji dmuchawca to może zwyczajnie "zamyślenia"? ale nie wiem, tu powinieneś wstawić coś swojego, a kontemplacja, jak słusznie zauważył Tadeusz troszkę od lekkiego klimatu wiersza odsuwa. "ciszy a ciszy" nie do końca chyba rozumiem ten wers, czy można go zinterpretować jako: Ciszy? A ciszy trzeba drzewu na pochylenie. ? poza tym świetnie ujęta czuła strona ziemi :) Serdecznie pozdrawiam Natalia -
to jest fragment wcześniej publikowanej, dość szerokiej całości :) chyba z 11 rozdział, ale nie miałam pewności, więc nie numerowałam tym razem. Reszta powinna być dostepna w archiwum, ale jeszcze chyba nei jest. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że moje dialogi uważasz za dobre :) dzieki za komentarz i, gdy tylko będą dostepne, zapraszam do zapoznania się z poprzednimi rozdziałami Serdecznie pozdrawiam Natalia
-
Podstawiony - opowieść socjopatyczna roz. I
natalia odpowiedział(a) na asher utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
tekst jest świetny, nie można oczu oderwać, nic też nie wybija z rytmu czytania, nic nie przeszkadza w formie. Dbałość o stronę wyglądu tekstu, czyli brak literówek, ortografów i wpadek interpunkcyjnych ( chyba tylko jedno "w" uciekło i kropka na końcu zdania :)) jest tu naprawdę bardzo mile widziana :) cieszę się, że to dopiero początek, czekam zatem na dalszy ciąg aha jeszcze może powiem, że początek bardzo dobry, sposób wprowadzenia w akcję, w życie bohatera przedstawiłeś naprawdę nieźle :) Serdecznie pozdrawiam Natalia -
no ja też niestety poległam... Malwino bardzo ciężko doszukać się tu czegoś więcej niż nieładu i bezsensownie postawionych znaków interpunkcyjnych, którymi skutecznie uniemozliwiasz odczytanie jakiejkolwiek treści, czy przesłania. Może następnym razem? Tylko proszę o rozsądniejszą formę, bardziej przyjazną czytelnikowi :) Serdecznie pozdrawiam Natalia
-
Astygmatyzm miłości, rozdział 11 Po matce widziałam, że płakała wiele godzin. Tata nie wiedział, co ze sobą zrobić, gdzie skupić wzrok, jaką postawę przyjąć, co powiedzieć. Wszyscy spoglądaliśmy na siebie trwając w przytłaczającym milczeniu. Nie mogłam dłużej. - Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że Was widzę... - Nie dawałaś znaku życia tyle miesięcy - matka wciąż nie mogła opanować drżenia, musiała być w szoku. W tym momencie weszła pielęgniarka. Omiotła nas wzrokiem. - Może jednak podać państwu coś na uspokojenie? Zaraz przyniosę, a Patrycja niech się nie podnosi z łóżka. - Poczułam się jak małe dziecko, o którym rozmawiano w jego obecności a nie z nim. - Jak pani uważa - ledwie słyszalnie szepnęła mama. Po chwili odważyłam się na pytanie. - Byliście u Dawida? Matka chyba niedosłyszała, natomiast ojciec zareagował gwałtownie. - Myślisz, że jeszcze będziemy odwiedzać smarkacza, który doprowadził do ucieczki naszej córki z domu?! Jego wybuch wbił mnie w pościel. Bezwiednie zamknęłam oczy. - Ale tatusiu ja... - Milcz! Jak tylko wrócimy do domu, to wszystko będziesz wyjaśniać. Ale i tak wiemy, że to jego wina, nawet nie próbuj go bronić. - Niee... wy nie rozumiecie - jąkałam przez łzy - to ja... - Nic nie mów już dziecko drogie. - Tym razem odezwała się matka. - Teraz jesteśmy już z Tobą, zajmiemy się wszystkim. Zaopiekujemy się maleństwem... - Wychowam dziecko razem z Dawidem. - Głupstwa pleciesz - matka chyba starała się mnie w ogóle nie słuchać - wszystko się ułoży, ociec kupi łóżeczko, wózek... prawda Romku? - spytała lekko nieprzytomna i otępiała matka. - Tak - Odrzekł głucho ojciec. Weszła pielęgniarka i rozdała wszystkim leki uspakajające. Zaproponowała jednocześnie rodzicom by wypoczęli w jakimś hotelu (w szpitalu nie mieli miejsca) i odwiedzili mnie za kilka godzin. Wszyscy wyszli bez słowa. Ojciec nawet na mnie nie spojrzał zamykając drzwi. Czułam się potwornie. Samotna. Opuszczona. Zagubiona. Musiałam porozmawiać z Dawidem. Koniecznie. Nie byłam jeszcze śpiąca, więc powoli wstałam, ubrałam szlafrok, który przywiozła mi mama. Rozejrzałam się, czy po korytarzu nie krąży jakaś pielęgniarka i udałam się na poszukiwania oddziału intensywnej terapii. Nie wiedziałam, czy Dawid nadal tam leży, ale może tam się dowiem, gdzie go ewentualnie przenieśli. - Przepraszam, szuka pani kogoś? - z tyłu zahaczyła mnie pielęgniarka. - Nie, nie...Tzn. Tak! Szukam. Dawida Szymkowskiego. Wie pani, gdzie on leży? - Hmm, czy to młody chłopak ze złamaną nogą? O tego pani chodzi? - Tak! - krzyknęłam uszczęśliwiona. - Zaraz go poszukamy. - I ruszyłyśmy na drugi oddział. Nie minęło parę chwil, jak uchylałam drzwi od sali, na której znajdował się między innymi Dawid. Nie spał. Spojrzał na mnie, jakby nie mogąc uwierzyć, że naprawdę stoję przed nim. Pielęgniarka zamknęła za mną drzwi. - Dawid... - wyszeptałam. - Pati, jak się tu znalazłaś? Nie musisz leżeć?! Siadaj tutaj. - wskazał mi krzesło obok swego łóżka. Usłuchałam. - Musiałam z Tobą porozmawiać... - Ja z Tobą też muszę... Muszę wszystko wyjaśnić... - Poczekaj, nie... moja sprawa jest ważniejsza... Dawid spojrzał na mnie nie wiedząc, czy ma się bać, czy cieszyć. Wzięłam głęboki oddech. Ech, jakie to trudne... - Są tu moi rodzice... - CO!? - Wczoraj zadzwoniłam do domu... Dawid, my teraz potrzebujemy pomocy, ja lada dzień mogę urodzić, nie wiem, czy sobie sama poradzę. Nie wiadomo, kiedy Ty wyjdziesz ze szpitala, co będzie dalej? Po prostu musiałam do nich zadzwonić. - skończyłam mówić ledwie słyszalnym głosem, niemal proszącym o wybaczenie. Cały czas jak mówiłam wpatrywałam się tępo w kołdrę, na której leżały jego ręce. Gdy skończyłam widziałam już tylko zaciśnięte pięści. Bardzo powoli podniosłam wzrok na jego twarz. Wściekłość. Gniew. Wzburzenie. Chyba strach... Tyle wyczytałam z roziskrzonych oczu, które wydawać by się mogło oczekują ode mnie jakiegoś wytłumaczenia. - Dawid nie miałam z Tobą kontaktu. Musiałam z kimś.. - I akurat musiałaś dzwonić po rodziców, tak?! - No, ale zrozum...- nie dawał mi dojść do słowa. - Nie, nie zrozumiem! Źle nam było?! Teraz Cię zabiorą i już mnie więcej nie zobaczysz! I ja Cię więcej nie zobaczę! A co z naszym dzieckiem? Pomyślałaś o nim!? - Dawid, proszę Cię nie krzycz... denerwujesz i mnie i niepotrzebnie dziecko. Oczywiście, że o nim pomyślałam i właśnie dlatego sprowadziłam tu na trochę rodziców. Potem, jak wydobrzejesz, sami się wszystkim zajmiemy. I będzie jak wcześniej. - Nic już nie będzie tak samo. Czy Ty nie rozumiesz, że jak oni teraz Cię odnaleźli to już nie wypuszczą z rąk? - Ależ skąd! Oni zrozumieją naszą decyzję, będą musieli ją uszanować. - Pati, czy Ty udajesz taką naiwną?! Miał rację... Wmawiałam sobie, że będzie dobrze, ale po rozmowie z rodzicami wiedziałam, że nie obędzie się bez problemów. Nie chciałam jednak, żeby o tym wiedział. Zastanawiałam się czy brnąć dalej w tę farsę... Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. - Będzie dobrze...Dawid musi się nam udać... - Pieprzenie. Zabiorą mi Was. - Nie! - rzuciłam mu się na szyję zmęczona całą sytuacją, musiałam się w końcu wypłakać - Dawid ja nie chcę żeby mnie zabierali. To jest nasze dziecko i ja wiem, że... że Ty je kochasz tak mocno, jak mnie i że będziesz doskonałym ojcem. Ja... ja im nie pozwolę się mieszać do naszych spraw. Ja tylko chciałam by tu przyjechali na moment, na tę ciężką chwilę. Ale oni zaraz pojadą. Naprawdę. Obiecuję Ci. Oni nie mogą... nie mogą nam.... - No spokojnie... już, będzie dobrze. Masz rację, jakoś się ułoży. Nie damy im się rozdzielić. No nie płacz już kochanie... Pewnie jak wydobrzeję i zobaczą, że już wszystko w porządku to sobie pojadą. Pokażemy im mieszkanie, na pewno im się spodoba. No Pati podnieś głowę... Spójrz na mnie... Pati?... Śpisz?... Byłam tak zmęczona, nie mogłam podnieść powiek... Tak senna. Dawid coś do mnie mówi? Dawid... - Pati no zbudź się, nie możesz tu spać. Musisz kochanie wrócić do siebie, bo tu Wam niewygodnie... Paatii... No wstawaj skarbie... Pati? Pat!?..... Siostro! Siostro!! - Co się dzieje? - Nie mogę jej dobudzić! Jeszcze przed chwilą rozmawialiśmy, myślałem, że zasnęła, ale ona nie reaguje, chyba straciła przytomność... c.d.n.
-
a panowie widzę przyzwyczajeni do czarownego słodzenia :) ech, no cóż, w takim razie i nad takim pomyślę, ale nie można tak ciągle, bo to grozi przesłodzeniem.. Serdecznie pozdrawiam Natalia
-
ha :) a to niebo w ostatnim momencie dodałam Bogdanie :) cieszę się, że chociaż ono tu przypadło Ci do gustu, reszta mówisz zgrzyta, to postaram żeby w kolejnym wszystko było naoliwione :) Weroniko jestem bardzo rada, że "pasuje" :) Serdecznie pozdrawiam Natalia
-
oj panie Piotrze nie popisał się pan, cóż to takiego? co to np. jest: Spojrzałem w kierunku fotela gdzie zwinięty w kłębek leżał mój najlepszy przyjaciel , myślałem że śpi jednak napotkałem jak zwykle żywe oczy wpatrzone we mnie. => to jest "zdanie"? multum literówek w tekście, brzydka, niedokładna interpunkcja środkowa część, najbardziej rozwinięta, nie służy chyba niczemu więcej poza zwiększeniem długości tekstu i oddaniu "nastroju", co jednak jest lekko utrudnione przez zalanie epitetami np "północnym skrawku niebiańskiego przestworu , przepiękny , ogromny , blady" no i jakoś tak nic nie poczułam, a powinnam nie wiem, co autor chciał wyrazić w tym fragmencie, rozumiem, że uchwycić obraz nocy? tylko jakoś tak mało zgrabnie wyszło, radzę popracować nad tym :) do następnego serdecznie pozdrawiam Natalia
-
Ballada o słodkiej Mariannie (kk)
natalia odpowiedział(a) na joaxii utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
świetnie się czytało :) plus za znakomicie oddaną scenerię :) Serdecznie pozdrawiam Natalia -
niebo upiegowione tłumi rozdarcia gdy echo bisuje pyszny śmiech Księżyca pobite szkło chodnikowe wrzyna się w oczy tnie marzenia na drobne sfermentowany wieczór wyje do sztywnych latarni krążysz przytępiony a śliskie szczęście tańczy tuż obok zuchwale bez pary
-
Trzy lata siebie
natalia odpowiedział(a) na Amras_Elensar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Idą tam gdzie => tylko ten fragment mnie razi, gdzie chyba lepiej wyrzucić chociażby do następnego wersu podoba mi się bardzo klimat wiersza, czytałam już go wczoraj, ale miałam problemy z napisaniem komentarza :) fragmentami świetnie dobrane słowa, jako całość dobrze się czyta Serdecznie pozdrawiam Natalia -
słów brak emocji tłum łzy w gardłe szok i ból jakby mnie kto kijem... ufff, ciężki kaliber, ale bardzo dobrze się czytało, choć psychiczny komfort rozchwiany Serdecznie pozdrawiam Natalia
-
do szpiku źrenic
natalia odpowiedział(a) na Emilia Zone utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
nie ma sprawy Emilo :) a z tym uspokojeniem to masz rację, płatek nieba lekko uspakaja i proszę na przyszłość bez paniowania :) Serdecznie pozdrawiam Natalia -
dom zamyślony wieczorami
natalia odpowiedział(a) na teraa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ja bym miała nie rozumieć? :) takiego wiersza? ha! jest czysty w przekazie dla mnie jak łza :) -
dom zamyślony wieczorami
natalia odpowiedział(a) na teraa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
heh, dzięki, teraz mi dużo lepiej :) nareszcie coś dla mnie, parę świetnych skojarzeniowych połączeń, ciekawie prowadzony wiersz, nie nudziłam się, może lekko przydługi drugi wers drugiej zwrotki. Serdecznie pozdrawiam Natalia -
mnóstwo powtórzeń, nie bardzo je lubię, również temat mało odkrywczy, ale przyznam, że nie jest najgorszy, ma jako taki rytm, łatwo i bezbólowo się czyta, szkoda tylko, że melodii brak :) Serdecznie pozdrawiam Natalia