Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

natalia

Użytkownicy
  • Postów

    2 503
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez natalia

  1. z pewnością jakaś okazja to jest życzę szczęścia :)
  2. dołączany do przesyłek? Jako ozdóbka? :) Nie, dziękuję. Jeśli mogę, to mam dwa słowa do zainteresowanych, czy naprawdę chciecie aby Wasze wiersze trafiały do ludzi przypadkowo, taką właśnie drogą? Jako dodatek? Są chyba inne sposoby na promocje własnej twórczości... :)
  3. http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=4919 komentarz piąty o ile dobrze liczę - pierwszy mój przy tym wierszu było to całe wieki temu, ale sądzę, że na nadinterpretację nadaje się całkiem nieźle :) chyba że tylko świeżo tworzone komentarze mogą być. ciepłych i radosnych świąt Natalia
  4. natalia

    brunatnie

    ...rdzawe nacieki niby złoto wdzięcznie odmierzają kres... Chłód. Orzechowe oczy miśka już nie grzeją, czas na gorące kąpiele, herbaty i skarpetki. Choć liście martwo stoją w butelce pamiętam co mówiłeś o życiu, o krzywdzie. To był ciepły październikowy dzień. Nie sądziłam, że troska jest zaraźliwa tym bardziej jak silnie potrafi uderzyć. Nadal mnie palą policzki.
  5. Telewizyjne wiadomości wieczorne = Wieczorne wiadomosci telewizyjne, lepiej brzmi kilku mężczyzn Przeszukali = kropka:) Spływamy. Mężczyźni opuścili dom = myślnik Kiedy ambulans zabrała kobietę = bez a reszta wyłapana przez pozystałych :) no, Leszku, niestety nie idzie to w kierunku jaki by mnie kusił, ale też nie miałam pojęcia, że to melodramat, muszę zmienić nastawienie do całości i wtedy być może kupię to w takiej postaci i z takimi obrotami sprawy jak szybkie zakochanie, ślub, czy wybaczanie na miarę świętej. Póki co stanę z boku i popatrzę, co dalej (choć mam już scenariusz zakończenia :) melodramaty mają to do siebie, że są z grubsza przewidywalne, ale nic nie stoi na przeszkodzie bym się miło rozczarowała :)
  6. już siadać na łóżku. Opatrunek z jej głowy już= już już oOo Kilkanaście dni później = a co to są te kółeczka? Będziemy mogli się pobrać. = ?! hym, że co? po kilkunastu dniach? To wspaniale. Dziękuję panu, kolego. = hm, sztywniak jakiś z tego faceta, nagle dowiaduje się, że udało się coś niesamiwitego, nad czym pracowali pewnie prez lata, a ten ze stoickim spokojem, wspaniale, dziękuję? głosie Wernera słychać był lekkie zdziwienie. = w głosie i było słychać, głodnyś? :) Jego twarz wyglądał jednak, = wyglądała – Tak, rozumiem, jak go rozpoznam? – W czasie lunchu? = jeżeli wcześniej wstawiałeś pomiędzy wypowiedziami " - ... " to trzeba sie tego trzymać i natychmiast go puścił i = ii pincety= chyba pęsety? ......................... nie wiem właściwie co o całości myśleć, może ocenię przy ostatniej części, bo w niektórych momentach mam mieszane uczucia, ale ogólnie pomysł bardzo mi się podoba :)
  7. spotkał się z szefem. siedli na = tak, no ale po kropce to zaczynamy z wielkiej i tyle ode mnie :) bardzo żwawo tym razem, więć lecę dalej :)
  8. Tino i Toni = a niech Cię... ciągle się mylę, który jest który –Gdzie teraz –szeptem zapytał Toni. = skoro pyta to ? aha, póki pamiętam, dużo lepiej wyglądają dialogi, gdy przy myślnikach stawia się spacje :) Obaj wyciągnęli z kieszeni jeszcze kilka niewielkich pakiecików i wepchnęli je do drugiej= no ale co drugiej, kieszeni? chyba torby i wypadałoby o tym napoknąć Poszli więc w kierunku schodów, którymi schodzili = be, właściwie całe zdanie jakieś takie, nie można krócej lub mniej powtarzalnie? kawałkiem przylepca przykleił przewód = przszszszsz... kawałkiem taśmy może chociaż, żeby tak nie szumiało :) w kącie utworzonym pomiędzy płaszczyzną drzwi, a framugą = :) Leszku! a co to jest? sztuka majsterkowania z Tonim? no dajże spokój takim opisom... :) naprawdę one spowalniają akcję i zaczyna się nużenie przez tak drobiazgowy opis. –Odchodzi! –Toni odetchnął z ulgą. = z ulgą ale chyba tego nie wykrzyczał? po czym spólnie przystąpili do = wspólnie –Antena –wyjaśnił Toni. = komu? chyba Tino też wiedział, co to wszystko jest nie no jak dla mnie czternastka jest przeciążona zdecydowanie ochroniarz odezwał się ze współczuciem = a on niby kiedy pracuje, że innym współczuje?! ...... no, chociaż piętnastką zaciekawiasz co dalej, idę więc :)
  9. porozstawianych po ścianami kanapach i tapczanach = ciekawe zjawisko... a może pod ścianami? jaki właściwie sens ma ta nasza robota? Przecież cierpią niewinni ludzie...= oj Leszku, no nie rób z zabijaków chłopców! może spytać o sens, ale bez podtekstów, że krzywdzą niewinnych... hmm, nie kupuję tego fragmentu o samarytaninie, niech swoje myśli przewódca przedstawia ludziom, ale bez prowokacji, normalnie by przecież takich ludzi nie przyjął, którzy się wahają, czy się mylę? Szef z Mariem brudną i odrapaną klatką schodową zeszli na parter = Szef z Mariem zeszli na parter i wtedy brudy, bo inaczej jest brzydko... Taak... miałem ochotę... dobry sobie. = chyba dobre No dobrze –zgodził się Alberto. Może was = myślnik przed może –Nie z tego aparatu ćwoku... –Tino szybko włożył szorty = a tu bałagan przez enter Toni, i Gruby = zbędny przecinek zdziwiony, i nagle sczerwieniał z gniewu. = przed i się nei stawia przecinków i chyba poczerwieniał brzmi lepiej ............................................. hmm, nadal nie jestem przekonana do tego otwartego zdania "cierpią niewinni ludzie", może niech się domyślają (szef itp), że chce ich sypnąć, ale bez takiego wykładania, co? Bo to się trochę sztuczne robi, tzn odbiera trochę życia i rumieńców sprawie, bo wszystko baaaaardzo jasno z siebie wynika, a tak, byłoby ciekawiej, bo nagle by go załatwili i dopiero potem wyszedłby wątek, że to dlatego, iż znudziło mu się bycie w tej grupie. Ale rzecz jasna to tylko moje zdanie w tym temacie :) lecę dalej
  10. Frascatti wszedł do lokalu, w którym Tino z kolegami oblewał egzamin. = ja cały czas czekałam aż on ich zobaczy, w czasie sesji kilka egzaminów i dzień po dniu się zdarza, więc mogli oblewać kolejny, zaznacz, że chodzi o lokal w którym pili, ale zeszłej nocy :) ok? nieprawdopodobnie przepełnione tysiącami samochodów = uuu, i co jeszcze? te tysiące są chyba zbędne, skoro i przepełnione nimi i aż nieprawdopodobnie Kilka dni później, w takim właśnie miejscu = aby lepiej przejsć od opisów tego popołudnia do tego co się ma wydarzyć proponuję zmienić szyk i najpierw "W takim właśnie miejscu, kilka dni później.. itd" wybuch ładunku wybuchowego = :) może eksplozja? W wyniku eksplozji ładunku wybuchowego = ooo, to w telewizji już wiedzą, że tak lepiej? ok, to może być jeszcze detonacja, żeby się nie powtarzało ale jak informuje nas jego rzecznik prasowy, ich życiu = a nie za dużo tu zaimków? Amarantowe Legiony = jeej, jaka ładna nazwa... a naprawdę funkcjonuje taka organizacja, czy sam ją wymyśliłeś? .......................... hmm, no to idę dalej :)
  11. swoich - tak bardzo przezeń nielubianych czynności administracyjnych - odwiesił do szafy = a czemu ciągniesz wypowiedź myślnikową aż za czynnościach, skoro na nich wypadałoby skończyć? wcięcie jest odnośnie nielubienia jak sądzę, więc i tam wstawiłabym kreskę przekraczając jego próg nieodmiennie odczuwał = a może wystarczy czuł? wyglądało jak wnętrze jakiejś stacji kosmicznej z przyszłości: liczne komputery, mikroskopy elektronowe, skomplikowane zestawy aparatury chemicznej, oraz mnóstwo innych, nierozpoznawalnych dla osób postronnych urządzeń wypełniało stojące wzdłuż ścian pomieszczenia stoły laboratoryjne. = nie nie, za dużo na raz, wyglądało wypełniało, coś tu trzeba zmienić wprowadzając z klawiatury jakieś dane = no ja oga komputerowa jestem, ale chyba prze klawiaturę można coś wprowadzać a nie z niej? na drzwiach, którego = ponieważ przecinek jest wcześniej sądzę, ze tu jest zbędny W jego głowie zaczęły się kotłować różne myśli. = a to chyba niepotrzebnie kursywą? Kiedy, chciał ponownie = a po co ten przecinek? ......................... tyle na początek i lecę dalej :)
  12. Było fantastycznie :) Cieszę się bardzo, że uczestniczyłam w tym nastrojowym wieczorze utrzymanym w ciepłej, właściwie świątecznej atmosferze. Mirka czarowała swoją twórczością na wszystkie możliwe strony swojej wielobarwnej osobowości. Czuło się płynące z niej piękno. Za oknem wietrznie i dżdżysto a my, wśród darów złotej jesieni oraz blasku świec mogliśmy posłuchać lirycznych opowieści w najlepszym wykonaniu. Serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy tego doświadczyli :)
  13. dzięki Jay :) wielokropek już tłumaczyłam, urojenia to widać ja mam, wiadomość = hmm, a wiesz, nie jestem pewna jak jest poprawnie, akurat nad tym się zastanawiałam i przed wklejeniem zmieniłam na tą, jeszcze pomyślę, odwieźć... dobre :) dzięki! cieszę się bardzo, że płynnie i że kręcę słusznie, a gdzie to wszystko płynie? nie wiem, sternik śpi :)
  14. Pomyślę nad tymi kropkami, bo to dość istotne :) Co do rzetelności to zaraz znajdę odpowiedniejsze słowo, dzięki. Leszku, co Ty mi tu o narzucaniu, przecież ja doskonale wiem, że nie i że to opinia własna :) Kubicki dokumentnie poznawał Helenę. tak jest teraz
  15. cieszę się niezmiernie! dziękuję za unaocznianie błędów :) bardzo.
  16. tak... no błędy są, ale wiesz, bez nich głupio tak jakoś :) dziekuję bardzo za wychwycenie ich, mam nadzieję, że moje odpowiedzi są satysfakcjonujące. Jeśli nie, to słucham, może gdzieś się mylę :)
  17. - To nie może być prawda. – Beata patrzyła na lekarza jak na kretyna. - Ale jest. - Co mi tu pan będzie! – uniosła się – Ja miałam miesiąc temu okres, to wykluczone! - To się zdarza w pierwszym trymestrze. Proszę się uspokoić. - Ile? - Co ile? - Ile płód ma dni. - Trzydzieści dwa dni, jest pani w szóstym, prawie siódmym tygodniu ciąży. - To nie może być prawda... – lekarz postanowił dać chwilę pacjentce na przyjęcie tej nowiny. Beata zmierzyła go od czubka głowy po kolana (resztę skrywało biurko) – Będzie pan o nas dbał? – zapytała drżącym głosem. - Naturalnie. - Bo wie pan... – Beacie zaczął się łamać głos. - Wiem pani Beato, mam to zapisane w karcie. Tym razem wszystko wygląda w porządku. Będziemy robić częściej badania. Nie dopuścimy do jakiejkolwiek krzywdy pani dziecka. – Beata uśmiechnęła się do nowego lekarza, poleconego przez koleżankę. Faktycznie wydawał się być bardzo uprzejmy i wyrozumiały. - Dobrze... dobrze... urodzę je. Teraz jestem gotowa – tym razem lekarz się rozpromienił. - Bardzo cieszy mnie takie podejście. Zatem umawiamy się na za dwa tygodnie? - Tak. - Proszę się zatem zarejestrować na siedemnastego. Beata dowiedziawszy się o niesionym w sobie życiu poczuła się tak, jakby dostała od życia drugą szansę. Jakby przychodziło zadośćuczynienie wszelkich poprzednich dramatów w jej życiu. Najpierw Robert - tragicznie zmarły ukochany brat, później Filip – jak nazwała swoje zmarłe dziecko będąc pewna, że był to chłopiec, następnie Mateusz, który nie istniał już dla niej. A teraz wszystko się miało odmienić. Wstąpiła w nią wielka siła nadziei i wiary, była pewna, że bez trudu przekona rodziców, że ta ciąża jest czymś wspaniałym. - Co Ty mówisz córciu... – matka zbladła słysząc te wieści. - Czy to nie wspaniałe?! - Ale... jak Ty chcesz je wychować, bez ojca? - Będę je kochać za dwoje! - matka zafrasowała się tym stwierdzeniem. - A co z... - Z czym? - No, z pieniędzmi. Przecież nie zarabiasz. Czy Ty wiesz kochanie, ile kosztuje utrzymanie dziecka? - To jest nieważne mamo, jeśli nie chcecie mnie tu w chwilę się wyprowadzam i zamieszkuję w Domu Samotnej Matki, tam w Matemblewie. Przyjmą mnie. Mam się już umawiać? - Nie wygaduj bzdur! - Mamo, ja tylko chcę szczęścia dla mojego dziecka – odparła Beata. Była tak rozanielona, iż Joli przez chwilę przyszło na myśl, że córka zażyła jakieś tabletki i teraz ma urojenia. - Dobrze się czujesz skarbie? - spytała by się upewnić. - Tak mamo, wspaniale – rzekła z uśmiechem. - Ja powiem tacie a co z Mateuszem? Wie już? – Beata poczuła, jakby dostała pięścią w żołądek – Chyba masz zamiar mu o tym powiedzieć? Ma prawo wiedzieć, poza tym będzie musiał płacić Ci alimenty, nie wywinie się tak łatwo. - Nie chcę go znać. - On ma pieniądze! A one są potrzebne do szczęścia Twojemu dziecku, rozumiesz? - Nie chcę... - To ja do niego zadzwonię. - Nie! - No już, córciu, uspokój się. Usiądź sobie. Jola długo musiała namawiać córkę, by ta w końcu zrozumiała, że powiadomienie Kubickiego o dziecku to jednak słuszna decyzja. Po kilku dniach namysłu postanowiła się z nim umówić. - Tak, słucham? – Mateusz był zajęty pracą i nie zauważył nawet jaki numer mu się wyświetlił na telefonie. - Cześć. - Beata? Cześć! Co u Ciebie? Chcesz się spotkać? Musimy porozmawiać. - Tak, musimy porozmawiać. - To świetnie, kiedy masz czas? - Teraz? - Poczekaj teraz mam..., za godzinę, w naszej kawiarni? - Dobrze. - Tak się cieszę kochanie. - Pogadamy na miejscu, cześć. - Pa! Mateusz przez cały czas od rozstania starał się nie myśleć o Beacie, ale nie był w stanie. Inne kobiety, owszem, cieszyły oko, ale co z tego? Która z nich potrafiła jednym uśmiechem zmusić go do czegoś, czego nie chciał? Która jedną miną rozbawiała go do łez? Która zaszyła się w jego wnętrzu tak głęboko, że nie można było o niej zapomnieć? Nie znał drugiej takiej. Jeszcze nie czuł, że jest w stanie zmienić swoje życia całkowicie, dla Beaty, ale chciał spróbować. Teraz, gdy jak się spodziewał, chciała dać mu szansę nie mógł jej zawieść. Wszedł do kawiarni i od razu ją wypatrzył. Siedziała spokojnie i wyniośle, ze wzrokiem utkwionym w czymś nieistotnym. Odgarnęła kosmyk włosów z czoła i poprawiła się na krześle – ujrzała go kątem oka. Uśmiechnął się do niej. - Cześć, pięknie wyglądasz. - Hej. Siadaj. – Mateusz z trudem przyswajał jej surowy wyraz twarzy. Dopiero z bliska spostrzegł w niej coś chłodnego skierowanego w jego stronę. - Jak się czujesz? - Dobrze, że pytasz. O tym właśnie musimy porozmawiać. - Coś się stało? - Tak – Beata spuściła oczy na filiżankę kawy, którą jej właśnie podano – pijesz coś? – odsuwała temat, bo nie miała pojęcia jak zareaguje na tą wiadomość. - Poproszę to samo – rzucił do kelnerki – co się stało? – wpatrywał się w Beatę i próbował z jej twarzy odczytać cokolwiek, co by umożliwiło mu rozeznanie się w sytuacji. Jednak ona nie potrafiła od razu mu tego wyjaśnić. Mieszała kawę i zastanawiała się, czy na pewno dobrze robi. Może matka się myli? Może da sobie radę sama, po co mu mówić, niszczyć życie? Kontrolnie spojrzała na niego, jakby badając, czy jest gotowy na udźwignięcie ciężaru, jakim jest ojcostwo. Jest przecież dorosły – myślała – powinien sobie z tym poradzić, ma chyba w sobie tyle odpowiedzialności. - Powiesz mi? – niecierpliwił się Mateusz. Kelnerka zdążyła podać mu jego kawę. – Proszę Cię, powiedz mi, coś się stało? - Jestem w ciąży. – Mateusz zatrzymał filiżankę w połowie drogi do ust i mało nie rozlał kawy. Pospiesznie ją odstawił i nerwowo poprawił krawat. Po chwili, gdy ta informacja w pełni doszła do wszystkich części jego mózgu uderzył ręką w stolik (przewracając bukiecik z suszków). - To wspaniale! – krzyknął – Będziemy mieli dziecko! – swoim wybuchem radości skierował na siebie uwagę niemal wszystkich w kawiarni. - Ciszej – upomniała go Beata. - Ale to cudowne! Tak się cieszę skarbie, będziemy teraz razem... - Nie. - Co nie? - Powiedziałam, że ja jestem w ciąży, nie Ty. Sama wychowam dziecko – takiej wiadomości się nie spodziewał. Sądził, że to tylko wzmocni więź między nimi i przeszłość pójdzie w niepamięć. - Ale to też moje dziecko. Nie możesz mi zabronić... - Będziesz je mógł odwiedzać. - Tylko tyle?! - Będziesz je współutrzymywał. - Ale - Żadne ale Mateusz, nie udawaj mi teraz wiernego, zakochanego męża. Nie potrafisz być wierny i my Cię nie chcemy. Nie jesteś gotowy na trwały związek a tym bardziej na bycie odpowiedzialnym ojcem – Mateusz poczuł się dotknięty tymi słowami. Sugerowała, że jest nieodpowiedzialny jak jakiś dzieciak?! – pytał siebie. - Chcesz powiedzieć, że - Że nie wracam do Ciebie. Chciałam tylko żebyś wiedział. Jeśli chcesz to nie ukrywam, że z radością przyjmę od Ciebie pieniądze na dziecko. Wydam je oczywiście tylko i wyłącznie na nie. Nie potrzebuję Twoich pieniędzy dla siebie. - Zmienię się... - Nie Mateusz, nie potrafisz. A ja nie chcę żyć z kimś takim. Siedzieli przez dłuższą chwilę w kompletnej ciszy. Co chwilę upijali z filiżanek swoje kawy i starali się unikać swojego wzroku. - Możesz pić kawę? Nie szkodzisz naszemu dziecku? – spytał nieoczekiwanie. Beata zrobiła wielkie oczy, ale potem spokojnie odpowiedziała. - Nie, piję żeby podnieść sobie ciśnienie. Lekarz powiedział, że od czasu do czasu mogę. Dbam o siebie i o dziecko, nie bój się. Nie pozwolę, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda. Będzie nam dobrze u moich rodziców. - Przecież tam prawie nie masz dla siebie miejsca a co dopiero na dziecko!? - Jakoś damy sobie radę. Najważniejsze, że będzie kochane. - Nie Beata, najważniejsze jest, żeby moje dziecko miało w życiu wygodnie. - Czyli będziesz na nie łożył? - Oczywiście! Za kogo Ty mnie miałaś? - Dobrze. To jeszcze kiedyś porozmawiamy a teraz muszę już iść. - Czekaj, kiedy idziesz do lekarza? Chcę wiedzieć co z dzieckiem. - Jak chcesz... – Beata chwilę zastanawiała się, czy to dobry pomysł, ale ujrzała czułość w jego oczach – będę Cię na bieżąco informować o stanie dziecka. Teraz jest jeszcze maleńkie, ma dopiero dwa miesiące – odpowiedziała z uśmiechem. – Do zobaczenia – wstała i ruszyła do wyjścia. - Mogę Cię odwieźć do domu!? – krzyknął jeszcze za nią w pośpiechu odliczając pieniądze za rachunek. Odwróciła się wciąż nie będąc pewna, czy to dobry pomysł. - Możesz. c.d.n.
  18. dziękuję wszystkim za komentarze :) w najbliższym czasie wezmę się za poprawki
  19. Pedro... ująłeś mnie tym sęsem :) ale wiem, pewnie jakiś papierek na to masz, co do meritum, no to widzisz, rostają się, owszem, ale czy to znów takie istotne by dłużej się nad tym rozwodzić? sądzę, że będą tu inne wątki, które rozwlekę odpowiednio, ale może nie :) właściwie to jedyne co tu mocno ciachnęłam, to te miesiące, gdy było gł. boh. sielankowo-średnio i sądzę, że tak powinno być, przynajmniej w tej chwili :) Basiu :) bardzo się cieszę, że Tobie akurat odpowiada wszystko :* Jay, hmm, zastanowiłeś mnie nad tym ostatnim zdaniem, właściwie spokojnie mogę wywalić, ale chyba chciałam żeby narrator chwilę sobie porządził :) może to zły pomysł... dziękuję za wskazówki dotyczące dialogów, przydadzą się, bardzo :) pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
  20. No właśnie, dwa razy (chyba) urywam wypowiedź Mateusza bez żadnych znaków przystankowych, bo ona wchodzi mu w słowo, a trzykropek sugeruje pauzę, chciałam zdynamoziwać tym sposobem, ale moża masz, rację, lepiej z trzykropkiem... pomyślę, dzięki bystrooka Kocico :) aha, co do przyspieszania - spowolniania, całe opowiadanie jest jeszcze w stanie płynnym :) wszystkie komentarze biorę pod uwagę i całkiem możliwe, że gdy zbiorę potem wszystko w całość będę dalej szlifować i wtedy coś się powycina, coś dopisze, póki co cząstkowo na nie patrzę. Dzięki za sugestie :)
  21. to dobrze, że nie uśpić zupełnie, Jay :) mam nadzieję Gosiu, że uda mi się poztywnie czytelnika zaskoczyć :) imię Jolanty podałam wcześniej, poprzednie uwagi przemyślę, dzięki :) Kocico, bardzo mi miło, że czytasz :)
  22. świetnie Basiu :) właśnie nadrabiam z czytaniem, interesujaco tu u Ciebie badzo :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...