
natalia
Użytkownicy-
Postów
2 503 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez natalia
-
tytuł! po co ta dopiska w nawiasie? wyciąć! po dwukropku też jakiś podtytuł wyszedł, będą inne części? 15.12 = godz.15.12. i wszystko jasne skoro czuje się z tym źle = czuję poziomie szczęśliwości ludzkiej = po co to ludzkiej? wiadomo że nie innej Podobno najważniejsze jest samoakceptacja = najważniejsza że nie wyglądam źle ba! = po źle jakiś przecinek lub kropka by się przydała “ kochanego ciała nigdy nie za wiele” = a nie "...nigdy za wiele"? przecinki! albo ich brak, albo brzydko wstawione... polecam poprawić ............. tyle uwag technicznych :) opowiadanko trąca trochę patrzeniem na świat oczami Brigit J. szczególnie zakończenie, ale nie jest to złe :) podobał mi się bardzo fragment ze sklepami, skąd ja to znam?! ech... a początek też niezły, z tym boczkiem :) no i styl całkiem podchodzący, lekki czekam na kolejne teksty pozdrawiam serdecznie Natalia
-
mi mi wycięte, znak zapytania i mnie drażnił ale z tym talerzem przekonana nie jestem... bo jak przesunę to będzoe obok ociekam a nie lubię jak wyrazy się zazębiają o.. o.. chyba gorzej to brzmi... dziękuję bardzo Alter Netku/o? :) teraz chyba lepiej?
-
Bezet, dzięki za uwagi, zaraz się wezmę za obróbkę wiersza no a przy moim wiaderku zawsze miejsce dla Was będzie :)
-
jak pomarańcza z wyszarpniętym kawałkiem rozkrojonym talerz obok ociekam wiotka skórka zmarszczyła brzeg sukienki wyrównaj nożem ostrożnie spuchnięte oko nie daje mi pełnego obrazu jesteś obok w filiżance? no tak francuska porcelana kiedy ja kisnę w plastiku chciałeś cząstki? goń się
-
[ limeryk konkursowy ] na dobry początek z lekką nutką pesymizmu
natalia odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Limeryki
a którego oka? bo chyba złe przymknęłam... -
[ limeryk konkursowy ] na dobry początek z lekką nutką pesymizmu
natalia odpowiedział(a) na Marek Hipnotyzer utwór w Limeryki
farciarz z tego Olgierda... ja też chcę! tylko nie bardzo limerycznie się potrafię wykazać :) ale posiedzę, poczytam, może coś z tego będzie... kiedyś... :) -
teraz jest pyszna :) wiem Leszku, że to nie złośliwe przezwisko, ale autokorekta wyszła Tobie bdb :)
-
ooo, urocze Leszku :) piękna bajka dla dzieci i jaki ma ładny morał! żeby nie zapominać o starych zabawkach. kilka literówek, ale nie podam, bo mnie znów od profesorek będziesz wyzywać ;P dzięki za miłe przywitanie dnia tą bajką, ona wcale nie musi być usypianką :)
-
może kolejność zamierzeń autorki była odwrotna, ale tak właśnie się stało, czyli na pewno nie dla dzieci, bo dla nich to się inne bajki pisze :)
-
no ja swoim dzieciom nie chciałabym opowiadać takich bajek :)
-
Wojtku to była jedna i ta sama gąska :)
-
Za sobą masz wiele (...), partnerzy sceniczni.= partnerów scenicznych :) wierze w Ciebie = wierzę .......... tekst zapowiadał się bardzo dobrze, a zakończenie? według mnie utonęło w ściekach, szkoda. Liczyłam, że coś z tego wymieniania będzie, że zaskoczysz ciekawą myślą, kukiełka powie coś szczególnego, albo dziennikarza ruszy intrygująca refleksja, a tu takie nico. Nie wiem, czy bynajmniej o to nie chodziło, ale mi w takim razie to się nie bardzo podoba.
-
fakt Bezet, czekam na mail
-
Asher, to ja Cię bardzo przepraszam :) muszę popracować nad czytaniem... jakiś elementarz poczytam, czy coś.. Bezet, ciesz się, że już Mariana nie ma :) ech zaraz poprawię, ja po prostu mylę te imiona... Wojtku, hmm no racja, to nie tyle westchnęła, co ...jęknęła? no nie wiem jak to określić, ale pomyślę, co do 126p to czekałam na zastrzeżenia :) nie pierwsze zresztą, że dopisek zbędny zamieściłam, ok, jeśli wydaje się zbędny to wywalam. a co w zakończeniu jest niejasne?
-
Zapiski z życia pantofelka (z cyklu "Miejskie historie")
natalia odpowiedział(a) na Wojciech_Waleśkiewicz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
z pewnością :) -
Zapiski z życia pantofelka (z cyklu "Miejskie historie")
natalia odpowiedział(a) na Wojciech_Waleśkiewicz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no wczoraj moje oczy nie były zdolne przeczytać nic więcej na monitorze :) więc dopiero dziś się zabrałam za Twe zapiski, no i tak... Jedyną osobą w tym domu, którą szanuję, a jednocześnie którą nienawidzę i pogardzam.= zastanawiam mnie "którą nienawidzę" nie powinno być "której nienawidzę"? iż szybko obumierają = no obumierać to moze sobie roślinka doniczkowa, a emocje giną, umieraja, znikają, tym bardziej, że ma się to dziać szybko, a obumieranie wręcz coś przeciwnego sugeruje. Śmierć pewnych zachowań = a czemu zachowań, skoro mowa była o uczuciach i emocjach? Nie dałeś przykładów zachowania bohatera w takich sytuacjach. do niewiadomo dokąd. = albo niewiadomo dokąd, albo do niewiadomo gdzie, bo tak to mi tu coś niepasi z tym do...do Inteligencja i kryjący się za nimi mózg= przepraszam a to "nimi" to o co chodzi? O dziwo dostrzegłem piękno tam, gdzie się tego nigdy nie spodziewałem. = myślę, że słówko "nigdy" jest tu niepotrzebnym wyolbrzymieniem zaczął się znacznie wcześniej. Znacznie wcześniej.= to pierwsze "znacznie" traci znaczenie poprzez powtórzenie, zrezygnowałabym z niego na rzecz " zaczął się wcześniej. Znacznie wcześniej" brzmi to bondowsko, ale lepiej moim zdaniem Jeszcze inni byli z innej dzielnicy = inni inni? może "Jeszcze inni nie byli z naszej dzielnicy.."? albo no nie wiem, ale trochę to kłuje. w ciąż na topie = wciąż :) Tacy ludzie jak mój brat = przecinek przed jak Istotę zjawiska przysłania mi mózg = wiesz, brzmi to dość drastycznie, może umysł? ........................................... hmm przyjemnie się czytało :) lubię takie toki myślowe, gdy pisane są z pewną lekkością, tutaj było trochę ciężej, ale przez to, że bohater bardzo się przejmował tym, co pisze, tym, że ktoś to przeczyta, i tym, że ucieknie mu jakaś myśl, przynajmniej ja tę nerwowość wyczuwam, chociażby w powtórzeniach gdzieniegdzie. Nie mówię tu oczywiście o autorze, ale o postaci, którą stworzył. Podoba mi się taka postac. Czy dane nam będzie poczytać o niej coś jeszcze? -
oj asher, napisałeś że gąski zaczęły gdakać - co robią kury - i główkuję gdzie błąd popełniłam?! wiem, że wczoraj to byki miałam piękne typu w trzech miejscach "pan Marian" miast Bogusław :) heh, jakoś dziwnie mi tam wchodził. No więc szukałam miejsca gdzie napisałam to niedorzeczne gdakanie. Na szczęście się zorientowałam, że to o ich rozmowach mowa, a bajki? pewnie że nie szkodzą, tę napisałam wczoraj po przeczytaniu Twojej :)
-
Dawno, dawno temu, trójka rodzeństwa wyprowadziła się od rodziców zostawiając ich samych na zrujnowanym gospodarstwie. Matka wówczas łzy roniła, ojciec zacięcie milczał, ale córki i syn wyjechali. Mówili, że w mieście będzie im lepiej. Ponoć tak też się stało. Nadeszła piękna wiosna, z którą to powracały radosne wspomnienia. Matka uwielbiała się zamyślać patrząc przed siebie, na podwórko, czy łąki. - Boguś, a pamiętasz, jak Kasia ganiała za gąskami? Oj, to dopiero była heca! – mówiła rozmarzona. Mąż jednak kiwał tylko głową i nie przerywał rąbania drewna. - A może kupimy sobie kilka gąsek?- próbowała zaciekawić czymś pana Bogdana. - A na co nam gęsi? – spytał lekko zasapany. - No, jak to na co? Na zimę będzie co do garnka włożyć. - A co to, kury Ci nie starczą? - Oj Bogdan Ty to jesteś. Nic nie myślisz, tylko byś ciągle to samo robił, od rana do wieczora, niezmiennie. – pani Maria się zdenerwowała na odpowiedź męża. – Nic nie masz w sobie polotu, chęci przeżycia jeszcze czegoś, urozmaicenia monotonności dni. - A idź Ty… - zasępił się pan Bogdan. Pani Marii zrobiło się nagle tak strasznie smutno. - No głupia baba! Przez te gęsi ryczysz? - Eeee… - rozedrganą brodą pani Maria nic więcej nie rzekła. Pan Bogdan odłożył w końcu siekierę i podszedł do żony. - No Maryś, nie płacz dziecino.- objął żonę i starał się ją uspokoić - Jak chcesz to jutro pojadę na targ i kupię Ci trzy gąski. Chcesz? - Oj tak! Boguś, trzy młode gąski. – rzekła, roziskrzonymi oczami wpatrując się w ukochanego. - Dobrze Maryś, jutro będziesz je mieć. – ucałował ją w mokry policzek i z powrotem odszedł rąbać drewno. Nazajutrz pan Bogdan ubrał się „na miastowo” i wyjechał „Maluszkiem” na targ do najbliższego miasta. Wrócił po blisko godzinie. - Boguś! No jesteś. Są gąski? – pani Maria ledwo dała wysiąść mężowi z samochodu. - Spokojnie Maryś, są. – otworzył tylne drzwiczki i wziął z fotela wiklinowy koszyk. – Proszę. – wręczył go żonie, która nie potrafiąc ukryć wzruszenia pogubiła parę łez. Wypuścili je na podwórko. Przestraszone, dwutygodniowe ptaszęta nie wiedząc, co ze sobą zrobić, rozglądały się wkoło i niespokojnie dreptały w miejscu. - Teraz brakuje już tylko Kasi… i Tomeczka… i Sylwuni… - pani Maria wciąż nie mogła pozbyć się wzruszenia. Oczami pełnymi radości wpatrywała się w maleństwa. - Taś, taś, taś, maluszki. Zaraz dam wam wody. - powiedziała ufnie do gąsek, jakoby miały rozumieć, co do nich mówi. Tak też mijały dni. Minęło lato. Nadeszły chłodniejsze dni. Pani Maria, co dzień z radością zajmowała się szczególnie gąskami. Uwielbiała poświęcać im czas, lub najzwyczajniej siadała na ganku i przyglądała się ich poczynaniom. Na zimę mieli je ubić, ale pani Maria uznała, że choć jedną chce sobie zachować, żeby w przyszłym roku mieć znów malutkie gąski. Pan Bogdan nie był początkowo przekonany, ale z drugiej strony widział ile życia tchnęły w jego żonę te gęsi. Uratowali „Perełkę”, która miała piękne, lśniące pióra i była ulubienicą pani Marii. Sroga zima ścięła ziemię tego roku. Postanowili wziąć gęś do domu, bo pani Maria panicznie się bała, że Perełka zamarznie w oborze. Tak mijały dni. Parę miesięcy później słońce znów przychylniej zaglądało na ziemię. Rozgrzewając wszystko dookoła zapowiadało wiosnę. Perełka była już zadomowiona, więc niechętnie wróciła do spania w oborze. Pani Maria kolejny raz wysłała męża na targ. Tym razem po gąsiora. Trochę trwało nim Perełka przekonała się do nowego mieszkańca podwórka. A jeszcze dłużej nim odkryła w sobie potrzebę macierzyństwa. Jednak jeszcze przed majem na świat przyszła piątka jaj gęsiej pary. Pani Maria nie posiadała się ze szczęścia. Troskliwa para świeżo upieczonych rodziców bardzo strzegła dostępu do swych maleństw. Paręnaście dni później skorupki zaczęły pękać… - Och, zobacz Boguś, jakie one wszystkie piękne! – przyklasnęła pani Maria oczarowana pisklętami, gdy tylko te wyschły na słońcu. – Puszyste kuleczki. - Ssssssssss – tatuś „kuleczek” bardzo przejął się swoją rolą. - Oo, jaki wojowniczy. – rzekł rozbawiony pan Bogdan. „Ciężko będzie ubić” - pomyślał – Chodź Maryś, zostaw je na trochę. - Taś, taś… - Maaryyś. - No przecież idę. ================================================================ - Mamo! - Co się tak drzesz łamago? Nasza mama nie ma czasu na takie głupoty, jak Ty. - A skąd Ty możesz wiedzieć, na co moja mama ma czas? – spytało butnie pisklę. - A stąd, że to też moja mama. - A wcale że nie! - A wcale że tak! - Nie! - Mamo! - Co tu się dzieje?! – syknął ostro ojciec. - To ona zaczęła. - Nie, bo on! Mówi, że mama nie ma dla mnie czasu. - Mama poszła na spacer, niedługo wróci. No, nie kłócić mi się więcej. Proszę się przeprosić. - Ja ją? Za co?! Tato! - Powiedziałem. - Przepraszam Cię siostro, za to, że jesteś głupia! - Eeeee!! – rozdarła się gąska. - A tu co? – spytała spokojnie Perełka. - Maa a mo, bo o on mówiił, że nie masz dla mnie czasu. - Kochanie, Twój braciszek żartował, oczywiście, że mam dla Was czas. Co się stało? Tak mniej więcej wyglądały pierwsze dni nowej rodziny Perełki. Nie długo jednak miała trwać ta sielanka. Pewnej nocy zaginał jej mąż. Mimo kilkudniowych poszukiwań nie odnalazła go. Natomiast w oczach swojej pani znajdowała jedynie smutek. Czuła, że coś się stało. Od tamtej pory musiała sobie sama radzić z małymi rozbójnikami a nie było lekko. Każdego z nich jednak kochała bardzo mocno. Milutką, Śmiałka, Śpioszka, Promyczka i Maleństwo. - Ej. – zawołała Maleństwo. - O, cześć Milutka. - Cześć, przejdziemy się na spacer? - Pewnie. - Pięknie dziś świeci słońce. - Aha. Małe gąski często wychodziły sobie na spacery. Różniły się troszkę wiekiem, ponieważ jedna wykluła się wcześniej, co w rodzeństwie gęsi miało bardzo duże znaczenie. Maleństwo jednak po jakimś czasie zaczęło wymawiać się jakimiś drobnymi zajęciami i unikało siostry. Milutkiej było z tego powodu smutno. Bardzo zależało jej na spacerach z Maleństwem, przecież tak wspaniale się bawiły! Gąski zaczęły dorastać. Zapomniały o wspólnych spacerkach, cieszyły się swoimi piórkami, miały je coraz ładniejsze. Milutka, dla wszystkich serdeczna i uprzejma zaczęła coraz częściej bywać sama, niejako oddzieliła się od rodzeństwa, choć nadal miała z nim dobry kontakt. „Dlaczego moje pióra wciąż są takie brzydkie?....Ech, dlaczego nie mogę mieć takich, jakie mają moi bracia i Maleństwo!? Jestem taka okropna...” - Co jest siostra? – zaskoczył nagle z tyłu Milutką Promyczek. - Och! A to Ty. Nie strasz mnie tak. – siląc się na uśmiech odwróciła się do brata. - Czemu tak tu siedzisz? Sama. - A tak sobie, pomyśleć tu przyszłam. - O? - Oj Promyczku, takie tam drobnostki. Spójrz jak pięknie wygląda niebo, zaraz słońce zajdzie. - Ty mi tu nie wykręcaj kota ogonem siostra, tylko mów, co i jak, bo takie bajki to Śmiałkowi możesz opowiadać. - Ależ to naprawdę nic Promyczku. – Milutka starała się, najlepiej jak umiała, uśmiechnąć się przekonująco do brata. - To dobrze. – odpowiedział po namyśle. - Chodźmy już do domu, zaraz będzie ciemno i mama będzie się niepokoić. Milutka jednak z dnia na dzień przygasała. Nie chciała nikogo z bliskich obarczać swoimi głupimi problemami. Obwiniała się za próżność, której co noc ulegała. Zalewała piórka łzami smutnie uświadamiając sobie, jak odstaje od rodzeństwa. Pewnego dnia wyszła nad staw i nie wróciła. Perełka nie mogła wyjść z szoku. Pozostałe gąski nic nie rozumiały. Promyczek był załamany. Maleństwo nic nie potrafiło powiedzieć. ================================================================= Pani Maria wstała wcześnie rano. Była to idealna pora na grzybobranie. Wzięła ze sobą koszyczek oraz laskę i ruszyła do lasu. Mijając staw zauważyła coś w wodzie. - A to co? – podeszła bliżej. - Oooch… - pani Marii zabrakło tchu. Przysiadła na trawie i ukryła twarz w dłoniach. - Moje kochanie, moja gąsko, dlaczego? - rozpaczliwie przeganiała ranną ciszę. - Najpiękniejsza gąska, jej błyszczące oczka, och nie, nie… Jak to się stało? Dlaczego? To było chyba wczoraj.
-
Rzecz o zmianie kwalifikacji zawodowych
natalia odpowiedział(a) na asher utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
bardzo dobre, to ja też bajkę :) -
łykać nie łykać? oto jest pytanie
natalia odpowiedział(a) na Anastazja.P utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
mam pyt. co to znaczy "wspinanie żywcem szczebel w stopień"? -
wszystko ładnie pięknie, tylko czemu na jej rachunek? ona niby taka bogata ciotka? lepiej by chyba brzmiało, jakby na swój...wydaje mi się...ale mogę się mylić :)
-
akuku? palenie szkodzi zdrowiu
-
a mi momentami bardzo podchodziły niektóre wersy, dużo ładnych pomysłów, ale nie wiem, czy na pewno najlepiej wykorzystanych... nie do końca całość się klei i buduje klimat, spoistości mu brakuje, duszy.
-
Zimowa telenowela
natalia odpowiedział(a) na Amras_Elensar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ta telenowela tytułowa wcale mnie nie zachęciła do przeczytania wiersza, ale sam wiersz piękny! obrazki cudne, choć parę szczególików, jak igiełki ubodło, są to drugie wersy w 3 pierwszych zwrotkach i ostatniej, jakoś one wydają mi się najlichże, ale to tylko moje odczucie :) -
Pokrewną duszę...
natalia odpowiedział(a) na gosia petrynska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tak tak, szlifów trzeba, chociażby w tym "z na pył" brr