Już prawie wszystko napisano o miłości,
uduchowionej, przysłoniętej rąbkiem,
woalem żądzy, spontanicznych pieszczot,
słownym potokiem, w które serca wierzą.
Wzeszły sonety, kiedy senność płoszył
korowód spazmów z nieprzespanych nocy,
coraz głośniejszy mimowolny pośpiech.
Pomimo tego, że trąci banałem,
że się nie zmienia od zarania dziejów,
miłość prowadzi do przedsionka marzeń,
wygładza zmarszczki i dodaje wdzięku.
Żyć bez niej trudno, a i z nią nielekko,
barwnych kolaży trwa niezmiennie przeplot.