Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz Pietrzak

Użytkownicy
  • Postów

    298
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tomasz Pietrzak

  1. Jacku - mam nadziję, że zbytnio mi ten czas się nie będzie kruszył:) Ona Kot Lucyno dziękuję wam za wizytę i komentarze pozdrawiam.
  2. Wiedziemy Giverny. Nawet trzy obrazy po śmierci, twoja krynolina suszy się na słońcu jakby czekała na to ciepło. Lipiec czy sierpień, lato. Pyszczki peoni otwierają fiolety w zdumieniu, że Blanche dziennie ją prasuje, jakby się nic nie zmieniło - codzienność zaklęła się w niewykończony obraz. Japoński most i jego cień na jeziorze jak żałobne kiry okrywają to, co przepłynęło, tę całą chwilowość fali. Na brzegu kamień oczekuje i łączy światy, które stykają się pod wistarią. Dwie krawędzie; wyraźna, siedząca w hamaku, jeszcze żywa, ale ze ślepnącym umysłem i ta blednąca, gdzieś w pastelach pamięci, zataczająca wspólne kontury. To że byliśmy razem, to nie był przypadek lecz wprawna ręka artysty, dopełnienie, prosta linia łącząca brzegi, nad którymi wierzby jak zasłony, a za nimi wizje, wizje powrotu jaskrawej barwy życia.
  3. Najpierw był świt, brzęk butelek niesionych przez mleczarza. Sąsiadka, poznana ostatnio w kolejce, siedziała w hamaku z gazetą, przypominającą jej, który dziś dzień. Potem w cynowe morze spadało słońce i okna zaszkliły się deszczem. Wiatr, nieznany dotąd w tej okolicy zatrzymał się i zapytał przechodnia; Który dom opustoszeje wiosną? Spadł śnieg i stopił się z dymem. Kobieta, którą nazwałem ‘ ta w żółtym swetrze’, sadziła małe sekwoje przy chodniku. Pomiędzy domami znów pojawił się cień i liście oddychały ciszą. Następnego dnia przyjechał do niej syn, niewidziany od roku. Na werandzie pusty hamak odmierzał czas i ogród za płotem stał się bardziej wietrzny. Wiele pozostało niedokończone i nie zaczęte - pod płotem trzy spakowane sadzonki. Przez chwilę tak stałem w drzwiach, wspominając odchodzącą z wiatrem, po czym zamknąłem wiosnę za sobą, udając, że mnie to obeszło.
  4. Marcinie - przecinek usunięty Sanestis - frapująca? o to miłe:) Anno - ten - y zostały już usunięte, faktycznie wprowadzały niepotrzebny chaos adamie - zobaczy się, ale może na dłużej, na początek w minaturkach prozo - poetyckich (czy jakoś tam). dziękuję państwu za komentarze pozdrawiam.
  5. Panie Romanie, próbowałem walczyć z tymi uczuciami, ale postanowiłem zrobić z nich użytek i wrzucić je w wiersz, takie trochę pensjonarskie, wiktoriańskie, banalne. Co do ostatniego wersu, już go usunąłem, też wydaje mi się zbędny, za dużo dopowiada. pozdrawiam i dziękuję.
  6. Czasem ciało napełnia się zdaniem, zdawkową rozmową o pożyczonej jak druga skóra koszuli, o kobietach nie z nami w ciąży. A potem śpi pod powiekami, mieszka w tym samym domu przez rok (czy dłużej) – je razowiec i wie, wie instynktownie, że nie słodzisz więcej niż jedną. Można w tym zmieścić całe życie; w te rozmowy o kłótniach z ojcem, o kochankach zmieniających się z każdą porą roku. Można pomilczeć o życiu jak prześcieradło, na którym leży się bezsennie, które gryzie, wyrzuca przed dom w środku nocy, które pruje się i dusi za dnia. Wschód za wschodem można o tym wszystkim zapominać; znikanie to cześć porządku. Odliczanie zdań zapisywanych w dzienniku o sobie, o nim, o niej. To wchodzenie po schodach z naręczem prania, siwienie na ostatnim stopniu i patrzenie na fotografie - na siebie z wtedy, kiedy było się tak skorym do rozmowy, kiedy ten rozmówca tak bardzo nas słuchał.
  7. Czymkolwiek miałaby być dla mnie Ameryka, byłaby właśnie tą ulicą, liśćmi spadającymi po deszczu, psami śpiącymi ze strachu przed burzą, kobietą plewiącą ogródek. Kobietą, której imienia nie poznałem. Już nigdy nie poczuje takiego powietrza, czarnobiałego od białych fasad domów i czarnych, brukowanych chodników. Powietrza przesiąkniętego zapachem morskiej soli znad zatoki New Hempshire. Jest jeszcze wcześnie. Siedzę z herbatą (pomyślisz, że to banał), wybrałem schody zamiast miasta - to odludzie czasu, kiedy w oknach widzi się zjawy kobiet i mężczyzn - zjawy ojców kochających swoje dzieci. Klony, wejmutki i pochylone w wiecznej modlitwie wiązy, już zasnęły zmęczone byciem schronieniem, domem dla sikorek, motyli, pszczół i żuków. Za płotem parkuje samochód. Państwo Lauterbach mają hiacyntowy ogród, w którym czuć wschodni wiatr ze stronnic Parandowskiego, ale tu jestem bezpieczny; za tym płotem i zaklęciem Indianina Penobscot; zmień imię, a zmienisz los. Nazywają mnie tu Sam, Samuel Eckerby. Od miesięcy upycham minione daty do kieszeni, między cynamonowe gumy. Te dni pozostaną tam na długo. Tak jak zasuszone między Ulissesem kwiaty wiązu. Bo tam było zwyczajnie, twardo spałem, jadłem, byłem szczęśliwy i nie, ale były też te chwile pomiędzy, kiedy była ta ulica, cisza i przestrzeń tak wąska, że mieściłem się w niej tylko ja i ten cholerny kubek z herbatą.
  8. jest pośrodku działów i za to lubię te wiersze, są inne, są prozatorskie a jednocześnie liryczne, znów na tak. napisz coś złego w końcu :)) wesołych świąt!!
  9. Faktycznie fragmenty z "Godzin", a raczej z orginalnego listu pożegnalnego Woolf - niestety, będę się upierał, są nie do ruszenia, nawet za cenę pretensjonalności:)
  10. Adam, nie skomentowałem wcześniej bo nie mam czego, rewelacyjny ten wiersz, trzymaj się tego stylu i rozwijaj go!!! Bardzo na tak. wesołych!!
  11. Ja chcę być drzewem, jeśliś ty kwitnieniem Sandor Petofi Myśleć o kimś tak intensywnie, że traci się pamięć, oddech - wypuszcza się słowa z kieszeni. Szeptem rozrzuca na stół i je. Je łapczywie, każde nieskładne zdanie. Smakuje tego jednego. Przechadza się z nim przez swoje lustra, ramy, równoległe światy. Tu i tam, te same kolory dywanów, ciętych kwiatów, ale inne soczewki okien, wyostrzające inne myśli innych ludzi. Pory roku między nimi. Między nami minuty, i godziny, i lata. Wciąż lata i bezsenność, to nagłe ukłucie w gardle, niemożność przełknięcia herbaty, gdy bawi się samemu w kaligrafię nocy. Zastanawia się, czy aby kontur po prawej wyraźny i czy zgarnąć jego sen ramieniem? Wmyślać się w to życie, w tę pościel, te wyjścia i powroty. Zakleszczać się w tych chwilach, które wzbierają, przedmiotami: łóżko, stół, książki, prezenty przyjaciół. Przenikają się jak klisze, a później wywołują kolorem na wspólnym papierze lub drą i znikają w wilgoci poddasza. Masz to wszystko i w jednej sekundzie, puszczasz wolno całe życie. Twój statek odpływa korytem rzeki. Ołowiane tory światła przed tobą i czas oczekujący w nadziei, że powrócisz do szczęścia, że powiesz jeszcze raz; miedzy nami miłość, wciąż miłość, wciąż godziny. Nawet tam do wypełniania szczęściem.
  12. Dziękuję Państwu za komentarze. Pozdrawiam
  13. 1. W przyszłym tygodniu czas z przyczyn jedynie sobie znanych, przestanie sobie wystarczać. Wprowadzi się ktoś do szafki na lewo od moich koszul i rozłożą się na stole magazyny, prenumerowane kilka lat wprzód. Nauczę się codzienności: rogalik plus kawa o ósmej, urośnie do rangi Tego Poranka i wyjście wieczorem to też będzie Coś. Pojawią się nowe słowa, strącane drażniąco, niepokojąco, ochoczo, w zachwycie, pod stołem, do ucha w aucie, myjąc lodówkę. Nic nie będzie takie samo, bo coś się wydarzy, co wydarzyć się miało już dawno. Żyjemy, robimy to, co robimy, potem kładziemy się spać – to takie proste i takie zwyczajne. Stół nakryty jak należy. Dziś masz urodziny, do jutra jeszcze tu będziesz. 2. Witać gości u szczytu schodów, zastanawiając się czy zejść, czy spaść, mówiąc mu do ucha, że się wróciło po kilku dniach, latach, obiadach. Pocałować i zniknąć w gawiedzi przyjęcia, które się sobie samemu wyprawiło, jak śniadanie u Maneta, na którym nikt nie patrzy na siebie wprost. Czerwcowy dzień; to zgrzyt łamanych muszli na północ od dziś, ten chłód, kiedy zdajemy sobie sprawę, że żyje się pomiędzy zdaniami, kropkami, kapeluszami zdejmowanymi przed przywitaniem się w progu, między ostatnim schodem a emaliowaną podłogą na dole, na jeden krok. 3. Dziwnie tak jeść pieczeń przy oddzielnych stołach, wymieniając się książkami w każde Wielkie Wydarzenie. W niektórych domach stoły ustawiane są jak dwukropki, a za nimi nie ma nic ważnego – dwie osoby - przenikają się upychając czas w kieszenie z dnia na rok, z kieliszka do kieliszka. Za piątym nie ma już o czym rozmawiać, więc milczy się w pozach antycznych rzeźb. Za plecami jakiś wieczór, a fotele wciąż tak samo dalekie, na stoliku coś stygnie, ktoś za drzwiami, jakieś trzaski na podjeździe, gasną lampy na ulicy.
  14. jakich wiele we wczesnych próbach pisarskich, proszę go potraktować jako ćwiczenie, wprawiające w pisaniu, a nie jako produkt końcowy. bo jako taki nie zatrzymuje. pozdr.
  15. Ragina - tak, te objazdy są nadal, ale już, już wkrótce otwierają autostradę, więc skończy się to katowickie piekiełko. :) co do forum, postaram się przemyśleć to:) Jacek - naprawdę, bardzo miło jest słyszeć takie słowa, dziękuję bardzo. novak - proza? nie myślałem aby pchnąć to w stronę prozy, czy prozy poetyckiej, podoba mi się to co zrobiłeś z wierszem, wygląda t obiecująco. dziękuję jeszcze raz dziękuję zbiorczo za wizytę. pozdrawiam
  16. a takie małe problemy na privie z jednym z forumowiczów, nie warto było tego rozlewać. ciesze się, że poprawiam ci tą poezją humor:)))
  17. a taka mała 'ekstrawagancja' z tym motywem autobiograficznym:) czy sie będą w szkole uczyć, zobaczy się;)) Regino, bardzo dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam!
  18. Jak tylko obrócę się w twoją stronę, mogę powiedzieć (kiedy śpisz), to się dzieje. Ta bezsenność o czwartej, nagłe pytanie; czy będzie wschód i czy do zachodu będziemy dnieć równolegle, na przeciw tapczanu, w kuchni nad zupą, na parterze i ostatnim, na trasie Katowice – Gliwice? To jest jak rozmowa przez kubek i sznurek – rzecz umowna – na nie oddalenie się, ale na usłyszenie, zobaczenie, na znajomość dróg powrotnych nad ranem. Piąta. Ręka opadła na pierś jak łodyga. Sen coraz szybszy na twojej połowie; niespokojny, dopiero co zrozumiany. Czuwamy na zmianę, patrząc jak to kiełkuje, zakwita, wzrasta niczym młode drzewo za oknem; wysoko, solidnie obrastając korą sekunda po sekundzie i głębiej, rok po roku, ale zawsze liść przy liściu.
  19. Bardzo Państwy dziękuję za komentarze. pozdr.
  20. niedobry ten wiersz, taki 'blogaskowy' pozdr.
  21. śpieszmy się A., składać scrabble słowa póki jedna z trzech Parek nie zagląda przez okna, a płaszcze stykają się w przejściu. niektóre krainy, nie są na odległość minięcia się czy spotkania w wahadłowych, niedomkniętych, otwartych. na wyprawę do nich pakuje się wiele rzeczy; pawlacz koszul, najlepsze spodnie, marynarki, coś do czytania, ale jednocześnie sporo zostaje w dla pani Ś. ta obecność, kiedy jest już tylko pamięć, pierwsza linijka wiersza, nie zrobiony wpis w dzienniku, moment, który nie odłoży się kurzem, tłuszczem, ryzą papieru. czasem pozostają liście, które wyrastają z przycmentarnego drzewa. dla kogoś żywe po jesieni, ważne dla ptaków, jak to przekonanie, że wszystko ustępuje miejsca, i że w końcu jest początek, coś co uzupełni pozostawiony czas.
  22. straszna wieża, może trzeba rozważyć pisanie wierszy po chińsku, bo to chyba właściwy kierunek dla twojego zapisu. pozdr.
  23. niezwykle prosty i mądry wiersz, a przy tym przebogaty w treść. bardzo!!! pozdr.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...