Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Koval_ZNowin

Użytkownicy
  • Postów

    1 515
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Koval_ZNowin

  1. stworzyłaś mi piękny dom zapraszam cię tam gdzie sam bym nie trafił zamknąć oczu nie kazał czuć się jak u siebie drewna bym nie narąbał niczego nie zaparzył stół pusty wcale by go nie było nie prosiłbym nie biegać po co bez poddasza do kuchni bez kuchni w tym miejscu nic by nie stało zdjęcie nie przypominało tego co by się nie zdarzyło tam gdzie nie istnieje tylko wieczór by był lecz bym go nie odróżniał dobrze że nie gdyby
  2. przez czas przytyłem ulicą dowiedziałem się o zamianie newtonów na kilogramy dawny robotnik czarną czapkę rzuca do góry dziś zasłania jeszcze brodę mi przykro dziadku nie rozumiem co mówiłeś w stoczni skąd brałeś te słowa ja swoje usłyszałem pod sklepem czas je mówił wypinał język i uciekał przez czas jego brak
  3. byle tęcza nad głową nie zdradziła gdzie się stoi:) pozdrawiam
  4. "drugie życie" jesteś nowy cień nie da się jeszcze pogłaskać tylko pada z tęsknoty wychodzisz przed niego na wojnach czekają na znak pokoju sam siebie łapiesz za rękę przy próbie udowadniania człowieczeństwa od wczoraj wiesz kim jesteś stąpasz po górach z których spadają mniej pewnie w pierwszym dniu nowego życia opowiesz że wszystko po staremu tylko trochę częściej pozostań człowiekiem
  5. ciasno bez ciebie nikt nie rozszerza horyzontu spojrzeniem na świat gnieżdżę się w przestrzenia nie ograniczonej ramieniem to dorosłość zabrała mi dzieciństwo w wyobraźni przybyło kształtów przypominają płaszczyznę nigdzie mnie nie ma z trzech punktów nie powstanie planeta plutonu też nie uznają
  6. rozpoznali ją ustawili przodem do otchłani widzieli jak rozmawiała ze światem nawiedziona i nieuważna muszę uciekać też znałem go w młodości naciągam kaptur na czoło marszczone od jego zagadek obracam się na pięcie wbijając mu w płaszcz wokół spekulacje co mówiła może z nim spała czy będą dzieci nikt nie chce ludzkiego świata wczoraj rozgadana uśmiechała się do jego oceanu tu w milczeniu czeka aż ją połknie zdrajca
  7. nie rozdzielam na koszyki portretów wypełnionych jedną farbką przecież zmieniłaś włosy przypominały babie lato do dziś nie wiem kiedy zaczęło znikać z moich ubrań świadomość boli przyjdą chwile które żadne nie będzie pamiętać w jaki sposób się obnaża
  8. jestem za tłumem obco idących z kolanami za głową nie zginam karku wyglądam przy nich jak piracka flaga żywa tarcza wie jak skończy a końca nie widzi z przepaską na marzeniu ujrzenia na oczy załogi zbyt prostych pleców bez wad postawy umysłu
  9. podupadam w myślach w rynsztok kolana pozdzierane naprawdę z autowiną na sumieniu nie czuje czystości istot szarych cicho jak myszy zmieniamy orbitale gdyby była przyjaźń łatwo wrócić przestajemy znać ludzi których nie zapomnimy
  10. na niewielkich marginesach wspólnie wypisane notatki obok nie(wiary)godnie wielkiego wyboru koloru kwiatów masz coś w ręku wykrzywionym od ściskania pamiątek to światło przyświecasz w ciemności do czytania listów w którym życzą szczęśliwej podróży nie odpisuj wiedząc że powrotu nie będzie
  11. stoję jakby zwyczajnie na bezpiecznym znajomym pomoście takim bez którego trudno się stoi nagle z perony pierwszego odjeżdża pociąg ekspresowo pusty wsiadam bo muszę patrzę jak znajome miejsce perspektywicznie zwęża się ku górze żałuje że stałem na nim zamiast razem z nim zabrakło przyjaźni przejeżdżając samotnie obok drogi w którą już nie skręcam wiem pociąg wspomnień zawsze zatrzyma się na tej stacji
  12. otoczenie jest niebem nie wiele zakrywa odsłania sekrety okryci błogością czekamy na zmierzch by zmienić kolor z bladości w rumieńce tandemowym sposobem współpracy staram się pasować do sukienki starasz się o niej nie myśleć
  13. dziękuje, zwłaszcza że jakiekolwiek przejawy wrażliwości to już u mnie organ szczątkowy:)
  14. stoję jakby zwyczajnie na bezpiecznym znajomym pomoście takim bez którego trudno się stoi nagle z perony pierwszego odjeżdża pociąg ekspresowo pusty wsiadam bo muszę patrzę jak znajome miejsce perspektywicznie zwęża się ku górze żałuje że stałem na nim zamiast razem z nim zabrakło przyjaźni przejeżdżając samotnie obok drogi w którą już nie skręcam wiem pociąg wspomnień zawsze zatrzyma się na tej stacji
  15. wiemy wszystko przelaliśmy miarę ufania nieznajomym widzimy objawy każdej myśli eksperymentu z realiami sława nie wymawiane tracą samogłoski akcent pada za nimi odgłosy nie pachną dotykiem oddychania jesteśmy na miejscu
  16. znika powoli zjadany przez węża w raju był ogród żadno nie pamięta kradło tam czereśnie obecnie pod inną postacią chowamy buty chodzącym po szkłach rozbili nam pochodzenie świat jest wielkim bufetem w którym wielkie bufony zmiatają resztki pod kapelusze byle nie pomóc bosym
  17. jestem złamanym objadłem się owocem zakazanym choć nic nie mówiła sam wytoczyłem granice rozsądku nie bawiłem się w uchodzące uciekając od rzeczywistości zamieniającej imiona miejscami nie do zapamnie(ta)nia jestem upity zapomniałem że ludzie jeszcze nie wyginęli pochowałem szacunek
  18. pośpiech nam nie służy skraca życie wydłuża wieczność po zbyt długich dniach jesteś bardziej alergiczką ja bardziej uczulam przestrzegam nie mamy zasad wyczuwamy improwizacyjnie przerwy na papierosa tylko biernie potrafimy wszystko
  19. z narkozą w oczach ocieram ostatnią jestem przeznaczony do rozbiórki budzę się w chwili gdy codzienność zabiera najwięcej czasu zabiera i ukrywa w koncie spracowanym wymęczonym zepsuciem wątroby z brakiem dla kontowej i konciontek niedługo się zawali
  20. Zapis kwestią nawyku, ostatnio wyszedłem z prawy, naprawię. Pozdrawiam serdecznie:)
  21. Cóż żółte motyle rozprzestrzeniają się bardzo szybko:) pozdrawiam serdecznie
  22. żyje w cieniu żółtych motyli atakujących przestrzeń nie mających praw przebyły z wiatrem prawie cały świat darmowe kursy zapylania ja wciąż uczę się latać jeden w kształcie cytryny wije kokon w miejsce mojej głowy rodzą się skrzydlate myśli odstawić
  23. tylko na chwilę dojem co zostało poopalam biernych palaczy nie otwieraj drzwi sam zatrzasnąłem kazałem milczeć dlatego rozumiem głuchotę otoczenia kiedy dzwoniłem sąsiadce też obciąłem język
  24. Dawno do Ciebie nie zaglądałam, jestem miło zaskoczona. Dobry wiersz, wiersz jak skała, skała jak Piotr ;)) Z pozdrowieniami A. Od dłuższego czasu sam rzadko bywam. Dziękuje i pozdrawiam serdecznie:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...