
kall
Użytkownicy-
Postów
1 337 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez kall
-
Poszukiwana-poszukiwany . Tytuł nie nowy, lim. konkursowy.
kall odpowiedział(a) na Franek Klimek utwór w Limeryki
Choć bzikowskiej historii końca nie poznamy posłuchać możemy jednak famy która rzekła teściowa uciekła a za nią jej zięć wspaniały :) -
Świetne!! Kiedy następna część??... :> Pozdrawiam Kalina
-
O dziwo, Meo, z podziałem na wersy. I opublikowali tylko dwa ( z kilkunastu conajmniej). :) Dobrze Milenko... To będzie już druga taka proza - przeróbka własnego wiersza :) Pozdrawiam Kalina
-
- Nie poddam się – powiedziała cichutkim głosem do Anioła. - Wiem o tym. Walka jest twoim atutem. - Chcę zasnąć... - to powiedziawszy, zmrużyła swoje piękne zielone oczy. - Miłej wędrówki snów, Księżniczko – rzekł Anioł, po czym zanurzył się w lekturę lokalnego dziennika. ………………………………………………………………………………………………….. - W naszym mieście nigdy nic się nie dzieje. By przeżyć coś niesamowitego, musiałabym jechać chyba do Warszawy. Nie ma to jak zacofana mieścina… - narzekając, ubrudziła czekoladowym lodem bluzkę z wizerunkiem Marilyn Monroe. - Nie przejmuj się, Pam. Jeszcze tylko chwila, a opuścimy to miejsce na zawsze. A tak w ogóle, gdzie zamierzasz studiować? – zapytał przyjaciel, Bernard, podając przy okazji chusteczkę higieniczną. - Sama nie wiem. Może Poznań? Albo Toruń. Prawie w każdym mieście akademickim można wybrać architekturę. - No, ale gdzie twoi starzy woleliby, byś poszła? - Nie liczę się z ich opinią… Nie mam pięciu lat. Jestem już końcu dorosła! W ogóle, co cię to obchodzi? Nie masz swoich zmartwień? Lepiej kup mi wodę mineralną, bo samą chusteczką tej plamy nie usunę. Nie zaskoczył Bernarda wybuchowy charakter odpowiedzi Pam. Zresztą gdyby on miał takich rodziców… Z nimi nie dało się normalnie żyć. Za każdym razem pragnęli ingerować w sprawy swojej jedynaczki. On wiedział to najlepiej – znał Pam od dzieciństwa. Zawsze Pamellyna (jak to uwielbiała mawiać jej mama) była oczkiem w głowie rodziców. Wiadomo – matka stomatolog, ojciec prawnik – pragnęli zapewnić jej wspaniałe bytowanie. Już w czasach piaskownicy Pam charakteryzowała niesamowita pewność siebie i poczucie własnej wartości. Była typowym przywódcą – nieustępliwa, z magiczną siłą perswazji. Do tego zawsze nosiła najmodniejsze ubrania, jej zabawki były urzeczywistnieniem marzeń niejednego dziecka. I ona… Cała Pam. Piękne kasztanowe włosy, opadające na twarzyczkę z delikatnymi, wzorcowymi wręcz rysami. Wspaniałe, zielone oczy, kryjące w sobie nieogarniętą głębie. Nic dziwnego, że od dzieciństwa miała powodzenie wśród chłopców. Ona była jednak wybredna. Może inaczej – miała swoje zasady. Dlatego długo była sama. Wszystkie koleżanki zakochane po uszy w swoich amantach, dziwiły się Pam. A ona czekała. I doczekała się. Szatyn. Nie Polak. Francuz. Wiadomo – Pam zawsze była oryginalna. Chodzili na romantyczne spacery, wyglądali rzeczywiście na zakochanych. Mówiła do niego Avenir, gdyż wierzyła, iż zawsze będą razem – teraz i później. Nie udało się. Powrócił do swego kraju, nie pisał. Ale Pam nie poddała się bez walki. Zawsze taka była. Gdy na czymś jej bardzo zależało, potrafiła zrobić wszystko. Namówiła rodziców na wyjazd do Paryża. Stamtąd zadzwoniła do swojego ukochanego. Zaproponowała spotkanie. Chciała dowiedzieć się, dlaczego nie pisze, nie chce podtrzymywać z nią kontaktu. Wyznał prawdę. Już kogoś ma. Pam poczuła gorzki smak przegranej. W jej oczach były łzy. Ale… wybaczyła. Nie przegrała. Wciąż była w grze. Przyjaciółka. Często do siebie pisali, odwiedzali się. Wielka miłość – wielka przyjaźń. Jak w bajkach… To było 2 lata temu. Teraz Pam nie była już podlotkiem. Była kobietą. Właśnie stawała przed możliwością wyboru drogi życiowej. A rodzice? Jak zwykle nie dawali jej szans na własną przyszłość. Tak naprawdę, to oni dokładnie zaplanowali każdy dzień swojego dziecka. Zostanie ekonomistą. Studia – najlepiej w Bostonie. Albo w Melbourne. Matka słyszała, że ta tamtejszych Uniwersytetach wykładają najlepsi specjaliści. Przecież ich córka musi mieć to, co najlepsze. Będzie przez wszystkich szanowana, ludzie będą ją podziwiać, zachwalać – tak, jak teraz. Jednakże Pam miała inne marzenia. Chciała studiować architekturę. I w Polsce – tak jak wszyscy. Denerwowały ją myśli matki, która tak bardzo chciała zrobić z niej, Nad-Człowieka. Kiedy ona chciałaby zostać kimś normalnym. Po prostu Pamelą. W głowie miała natłok myśli. Tak – Bernard miał rację. Dlaczego na niego nakrzyczała? Powinna zważać na słowa. Szczególnie w jego przypadku – przecież to taki wspaniały człowiek. I świetny przyjaciel. „Trzeba mu to jakoś zrekompensować” pomyślała, i – po paru minutach ciszy, jak gdyby nigdy nic, stwierdziła: - Mam ochotę na mrożoną kawę. Ale taką prawdziwie mrożoną, którą podają tylko w tej kawiarni koło dworca. Przyjmujesz zaproszenie? - Hmm… Dobrze, ale pod jednym warunkiem. Zachowasz się jak dobra, poczciwa Pam i wysłuchasz wątpliwości związanych z wyborem szkoły, późniejszą pracą, klasówką z biologii… -Masz to jak w banku, Berni! – przerwała mu przyjaciółka i, w radosnych humorach podążyli w stronę „Kawiarni pod Sceną”. Było to specyficzne miejsce. Stoliki rozstawione po całej sali, z wyjątkiem stojącej po środku małej sceny. Tutaj mistrzowie kuchni tworzyli naleśniki – specjalność kuchni. Reprodukcje największych potęg malarskich były ozdobą pomieszczenia. Co by nie mówić – wszystko miało swój klimat, który przyjaciołom bardzo odpowiadał. Pam odnajdywała tutaj spokój i miejsce do głębokich rozmyślań. Nie raz, wpatrując się w obrazy czuła, jak rozwiązania problemów przychodzą same. Tym razem jednak nie nadeszły, a rozmowa z rodzicami była wręcz koniecznością. Tylko co ona im powie, jak wytłumaczy swoją decyzję… - … i długo myślałem, którą odpowiedź zaznaczyć. W końcu sama rozumiesz, ssaki są organizmami bardzo złożonymi. Zdecydowałem się jednak na podpunkt C, chociaż nadal uważam… Pam, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytał Berni z niekrytym zawodem. Tak naprawdę wcale nie słuchała. I nie chciała słuchać. - yyy… Tak. Oczywiście kochanie. To jest nie. Nie słyszałam nawet słowa. Nie mogę się skupić. Chodźmy już stąd. Pójdźmy do parku. Proszę… - Ależ Ty niezdecydowana. Wiadomo – kobieta. Poczekaj, tylko zapłacę. Pam energicznie podniosła się z miejsca. Miała wrażenie, iż szybsze opuszczenie tego miesca pobudzi jej wyobraźnię i ujrzy więcej pozytywnych atutów tej sytuacji. W pośpiechu nie zauważyła stojącego naprzeciw mężczyzny i z impetem na niego wpadła. - Oj, przepraszam, najmocniej przepraszam… - odrzekła w pośpiechu. - Nic nie jest przypadkowe. To przeznaczenie – usłyszała ciepły, męski głos. Pam uniosła wzrok. Ujrzała wysokiego mężczyznę z falującymi blond włosami i niezwykle pięknymi niebieskimi oczyma. I w dodatku wyczuwała niesamowitą… właśnie, co? Niesamowitą fascynacje, która ją przyciągała. - Nie znany się, – rzekł blondyn – ale może właśnie tak miało być. Może właśnie teraz powinniśmy się poznać…? Jestem Michał, chociaż wszyscy mówią na mnie Anioł. Pam nie wiedziała, co będzie dalej. Zapomniała o czekającym Bernardzie, o rozmowie z rodzicami, o studiach, o maturze. Głębia niebieskich oczu – tylko o tym chciała pamiętać. Tylko to widzieć.
-
widocznie jestem niezorientowana - czy pozycją rymową jest tylko ostatnie miejsce w pierwszym wersie? zmiana wspaniała, jednakże chyba nie wypada mi podjąć już tego limeryku. Czułabym się niezręcznie wobec Pana e-m-e-m. Pozdrawiam Kalina
-
był opublikowany grono laureatów :) pozdrawiam Kalina
-
Z dala słyszę moc radosnych okrzyków - to nowoprzyjezdnych gości wita Bzików. Choć wielce zajęci, specjalni agenci, kombajnem pojadą po następnych vip-ów.
-
choć słyszałam sama parę razy że sąsiedzi bliscy są jak skazy nowin szukają w zwyczaju mają opowiadać później różne bochomazy
-
całość na wielki plus. Pierwsza zwrotka jest GENIALNA. Rymy Świetnie - naprawde bardzo bardzo pozytywnie :) Zabieram oczywiście pierwszą strofę Pozdrawiam Kalina
-
nie każdy wiersz składa się z trzech wyrazów w wersie. niektóre mają ich trochę więcej ;) Pozdrawiam Kalina
-
wiele tutaj prozy - wiem... jednakże zamysł był poetycki ;) Pozdrawiam Kalina
-
Pewien majętny kawaler z Bzikowa, by poszukać żony, wyjechał do Krakowa. Lecz zamiast kobietę przywiózł cegieł przyczepę, żeby swój dom odremonotwać.
-
witam :)) Wierszyka zbytnio nie czuje. Nie wiem, widocznie matematyka nie jest moim hobby ;) Jednakże zlikwidowałabym kropki. Skoro decydujesz się na nieużywanie interpunkcji - bądź konsekwentna w postanowieniu ;) Pozdrawiam Kalina
-
Cóż... wiersz ten nie jest nowy. Napisałam go dwa lata temu, brał nawet udział w jakimś konkursie chyba. Z czasem schowałam do szuflady. Jak inne małe utworki. I dzisiaj, robiąc małe porządki, natrafiłam na swoje 'dziecko' i postanowiłam je tutaj wszystkim przedstawić. Wiem, jest on mało poetyczny - cóż, było to dosyć dawno, moje poczucie poetyckie pogłębiło się, nabrałam doświadczenia. Mimo wszystko postanawiłam poddać go waszej ocenie. Czekam na opinie :) Pozdrawiam Kalina
-
Pełen bólu i rozpaczy, smutku i zmartwienia - mały żebrak... Cały jakby z problemów i łez, żyjący w strachu, pozbawiony jakiejkolwiek radości... Jego świat to puste obietnice i marzenia - zawsze tylko chciałbym, marzę, śnię... brak realizmu. Bo jaki jest Jego realny świat? Zmartwienia, z którymi nie daje sobie rady. Brak radości, miłości, dobroci... Brak wiary... Ale czy On taki jest? Nie, to nie prawda. On jest inny. Zaradny. I wcale nie żebrak. Kto wogóle powiedział, że On jest żebrakiem? Przecież On wcale nie prosi o jałmużnę, nie żebrze pieniędzy, nie woła "daj"... Łachmany, dzban z wodą, jabłka, resztki nędznego posiłku - to wszystko, co posiada. Niby niewiele, w porównaniu z tym, co jest naszą własnością... I wcale nie jest taki smutny - może tylko troszeczke, minimalnie... Prócz bólu i zmartwienia na Jego twarzy. Chłopcze, podejdź, ja Ci coś odstąpię. Już nie mogę dłużej patrzeć jak cierpisz... Czego pragniesz? Ubrania, jedzenia, zabawki? -Ja... - odpowie - ja chcę tylko jednego. Tylko domu... Domu i miłości. --------------------------------------------------------------------------------------- Inspiracją do napisania wiersza była reprodukcja B. Murillo "Mały żebrak"
-
kot czyli potrzeba naśladowania
kall odpowiedział(a) na Michał Ziemiak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ostatnio istna moda na koty :)) nie ma to jak poczciwy piesek... albo rybka :p Pozdrawiam Kalina -
Masz 51fu rację. Wyrzuciłam swój No i te kropki Pozdrawiam Kalina
-
dziękuje bardzo Natalio :) literówka poprawiona... Pozdrawiam Kalina
-
hej ;) mam co do wiersza bardzo mieszane uczucia. Temat koci jest ostatnio bardzo oklepany... ale tak mnie jakoś naszło (na lekcji polskiego :) i nabazgrałam coś takiego... Proszę o pomoc, poprawki, rady. Z góry dziękuję Pozdrawiam Kalina
-
Dziękuję Natalio za wizytę i komentarz. Może i masz rację... Jednakże niechciałabym, by w moich utworkach krył się banał ;) Pozdrawiam Kalina
-
cóż... moim zdaniem wiersz jest bardzo bardzo sympatyczny i taki mój. Wogóle - moje zdanie znasz na temat twojego pisania ;) Jedyne co bym tu zmieniła to wers z kocimi oczyma... Ostatnio temat kotów jest zbytnio używany (sama również podjęłam go w swoim utwórku warsztatowym...). Zamiast epitetu kocie użyłabym czyjeś... dodałoby to tragizmu :) Ale i tak plus plus plus ;) Pozdrawiam Kalina
-
Witam :) I dziękuję wszystkim za odwiedziny Michale : hmm... w Toruniu jest również moja czątska, sentyment do tego miasta ;) Racja, wielokropek nie jest potrzebny... zaraz ulegnie zniszczeniu ;) Moniko : Trudno wyrazić mi było myśl innymi słowami. Jeśli mocno razi - postaram się to zmienić. Miały tutaj powstać rozmyślenia nad Wisłą - a raczej ich finisz.... Podmiot liryczny na pewno nie jest załamany ;) Joanno : dziękuję pięknie za miłe słowa ;) Mea Liberta - wiersz na konkurs. Szczerze mówiąc, pisząc go, zapomniałam o Agacie ;) Ale cóż, przecież pisałyśmy zupełnie o czymś innym. Agata bulwary opisuje, ja je tylko wykorzystuje jako miejsce przemyśleń. Nie bój się, drugi będzie charakteryzował się inną tematyką ;) Łabędź górnolotny? hmm... Miał podkreślić, hiperbolizować myśli... skoro jest górnolotny, więc misja została spełniona. Anno : i za twój komentarz dziękuję... Mogłabyś wskazać te banalne momenty - może umiałabym to poprawić. Pozdrawiam Kalina
-
Ładnie napisane ;) Pozdrawiam Kalina
-
Leniwie podnoszę wzrok jak kot pazurem zdrapuje myśli z zaspanego umysłu i chyba nie warto małym motylom szafarzom marzeń poświęcić chwili sufler podpowiada dalszy sen poddaję się cichutko, cieplutko z lekkim mruczeniem
-
Myśli ogarnę bez problemu sama potrafię biec pod prąd naprzeciw wielkim słowom i ciszy przez Fabryczną Bechiego na Bulwary spokoju umiem dojść razem z łabędziem wspaniałości ........................................ Rzeczywiście w Wiśle jest wiele miejsca na przemyślenia