nerwowe metrum talerzy
kontra basowe pomruki
gdzieś na pięcioliniach
ciche napięcie strun
tymczasowy kompromis
wycisza sprzężenia i zgrzyty
dziesięć minut później trąbka
najwyższymi tonami
wrzyna się w skórę
powoli wchodzi w obieg
znów padam na twarz
zdjęty improwizacją
Może puenta nie za bardzo do mnie trafia, ale od strony formalnej w zasadzie nie mam się do czego przyczepić. Utrzymany rytm, niecodzienne archaizmy, trochę słowotwórstwa. Czemu nie?