Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Liryczny_Łobuz

Użytkownicy
  • Postów

    1 470
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Liryczny_Łobuz

  1. Oj! Pani Kasiu - nie z "beczki" ale z "bajeczki"! Czy nie zna Pani tego : Za siedmioma błękitnymi lasami. Za siedmioma błękitnymi górami. Na małej błękitnej polance - stała błękitna chatka, na błękitnej kurzej nóżce. A pod tą chatką, siedział sobie mały, CZERWONY Krasnoludek, i mruczał do siebie: - Ja k..., chyba nie jestem z tej Bajeczki ! No więc większość ludzi NIE jest z naszych Bajeczek - ale mam nadzieję, że Pani - właśnie jest! Pozdrawiam - Marek
  2. Zachęcony pozytywnymi recenzjami na "Warsztatach" - umieszczam tu jeden (pierwszy?) fragment z mojej książki - zapraszam: * * * Tego ranka Gosia zbudziła się tuż przed budzikiem. Nie chciała jeszcze otwierać oczu. Nie teraz. Wyłączyła budzik i poszukała dłonią Zenka. Jak zwykle ostatnio, spał przytulony do jej nóg. Znowu nie zauważyła jak tu wszedł. I pewno znowu zniknie , kiedy ona już wyjdzie. Siadła na łóżku. Wzięła kota na kolana i wtuliła się w jego buro-pręgowane futerko. Od kiedy tu była, to tylko do niego mogła bezpiecznie się przytulić. Aniela nigdy nie podała jej nawet ręki. Pomimo dywanu, a właściwie dywanika, od piwnicznej podłogi ciągnęło chłodem. Poczuła potrzebę pójścia do łazienki. Wsunęła klapki i po omacku podeszła do drzwi. Przekręciła kontakt. Rozproszone światło słabej żarówki wydobywało z mroku zarysy łóżka, krzesła i stołu. Na zakurzonych ścianach , spoza nielicznych już płatów szarego tynku, przebijała brudna czerwień, sczerniałych cegieł. Jedyne tu okienko – zamurowali jej rok temu, zostawiając tylko mały otwór, dla świeżego powietrza. Nieliczne stare łachy zwisały kupą z ramy żelaznego łóżka. A Zenek właśnie wyciągnął się na cała swoją długość, po czym wygiął grzbiet w piękny koci łuk. Podszedł i zaczął ocierać się o jej gołe nogi. Ale ona już musiała wyjść. Pociągnęła za sznurek dzwonka. Za jakąś minutę usłyszała człapanie Anieli. Zazgrzytał klucz i w oczy uderzyło światło latarki. - Chodź – usłyszała. Poszła posłusznie za tą kobietą, wcześniej zamykając dokładnie drzwi. Nie chciała, żeby ktoś zobaczył jej kota - Na pewno rzucili by go tym strasznym psom, których szczekanie, znowu niosło się po całej okolicy – pomyślała. Po kamiennych schodach wyszły obie do małego korytarzyka. Skręciła do łazienki. Właśnie wychodził z niej Kaziu. Na jej widok, jego zarośniętą, tłustą twarz rozjaśnił obleśny uśmiech... - Hej Mała, kopsnij szpary ! – zawołał - Spadaj Grawer – odpowiedziała i przecisnęła się obok niego do otwartych drzwi. Nie ominęło jej jednak mocne klepnięcie w pośladek. - Ale dobrze się umyj, bo ja nie lubię brudnych panienek... ha...ha...ha... Tylko westchnęła i weszła do środka. Oczywiście nie spuścił do końca wody i zasikał podłogę. Małgosia, już chciała to wszystko umyć, ale najpierw postanowiła zadbać o siebie. Jeszcze raz spuściła wodę, zrzuciła koszulę i kucnęła nad muszlą. Kiedy już się umyła pod zimną wodą lecącą do metalowego zlewu, związała w kok swoje włosy i stanęła przed lustrem. To właśnie była jedna z tarcz, chroniących ją przed ... tym jej nowym światem. Nadal widziała w lustrze niewysoką, ale ładną i zgrabną dziewczynę o czarnych, długich włosach i posępnym spojrzeniu spod ... wysokiej, typowo męskiej łysiny. To jakieś trzy miesiące temu, podczas kolejnej, nieudolnej próby ucieczki – Szeryf osobiście ogolił jej włosy, od czoła aż do czubka głowy. Wyglądała teraz jak ... rozczochrany samuraj. Teraz co tydzień musiała sobie golić głowę - .. chociaż już nie bardzo wiedziała po co?! Chyba, żeby wstyd przeszkodził jej w ucieczce. Ale czy ma jeszcze dokąd uciec? - / - / - - Małaaa ! – przenikliwy głos starej, uderzył w jej uszy. Zaczęła się spieszyć. Ubrała wiszące na haku robocze, szaro- bure łachy a na nogi naciągnęła rozlatujące się już kapcie. Wyszła z łazienki i przez ten sam korytarz poszła do kuchni. Dobrze wiedziała co ma robić – papier, drewno, trochę węgla i już pod kuchnią pojawił się płomień. Jak co dzień ostatnio, pojawiła się też myśl o ... Kopciuszku... Teraz jednak był czas na przygotowanie jedzenia. Najpierw, jak zwykle dla psów. Wczoraj przygotowaną kaszę, zalała garnkiem rosołu w którym pływały kawałki kury, chleba i resztki klusek. Cały gar takiego jedzenia postawiła na ogniu. Teraz wzięła się za krojenie chleba. Włączyła też czajnik wody na kawę. Kawę jednak robiła dla wszystkich Aniela. Jej nigdy nie poczęstowała. A przecież kiedyś, w „poprzednim życiu”, nie wyobrażała sobie dnia bez kawy. Gosia zamieszała w garze i zaczęła kroić boczek, cebulę i pomidory na wielką jajecznicę. Aniela otworzyła drzwi do pokoju. - Za chwilę jajecznicaaa! – zawołała w głąb mieszkania - Poczekaj jeszcze z tymi jajami – rzuciła dziewczynie. Jedzenie dla psów było już ciepłe. Małgosia odstawiła garnek na róg kuchni i chochlą nabrała do drewnianej miski jedną porcję. Teraz umyła ręce i sięgnęła po talerze. - Ile dzisiaj będzie osób? – spytała - Niech policzę – Aniela zaczęła liczyć na palcach –Raz, dwa, trzy ... , będzie nasza piątka. Reszta przyjedzie później. - Aha – Gosia kładzie na tacy pięć talerzy, pięć widelców i koszyk z chlebem. Chleb pachnie bosko. Aniela sama wypieka co sobotę kilkanaście bochenków, które potem , zawinięte w lniane chusty leżą w spiżarni, a smakują jak świeże przez cały tydzień. Małgosia może zawsze liczyć na piętkę z takiego bochenka. Wchodzi do pokoju. Jest to raczej duża, ale niska, typowa wiejska izba, prawie w całości zajęta przez stojący na środku, wielki dębowy stół, dookoła którego stoi osiem prostych krzeseł z wysokimi oparciami. Stół jest przykryty białym, haftowanym na rogach, obrusem. Dziewczyna stawia tacę na jednym z krzeseł. Z małej szafki wyjmuje plastikowe podkładki pod talerze, ozdobione zdjęciami kotków, piesków i dzieci. Na szczycie stołu, naprzeciw wejścia do kuchni stawia podkładkę, talerz i widelec dla Szeryfa. Obok dla Anieli potem dla Grubego Skurwysyna – jak w myślach nazywa Grawera. Naprzeciw nich siądą Viki i Zetka.To dwie mieszkające tu czasem, na pięterku, dziewczyny. Niestety Szeryfowi znowu wymówiono mieszkanie dla tych panienek – więc chwilowo przechowuje je tutaj. Zresztą Viki (czyli Anna) jest jego kuzynką z jakiejś pomorskiej wsi, a Zetka(Zosia), jej koleżanką z podstawówki. Obie bardzo ładne blondyneczki, marzyły zawsze o Wielkim Świecie – no i go teraz mają. W Agencji na co dzień!! Małgosia sprawnie rozkłada naczynia, na środku stawia chleb i wraca do kuchni. Kątem oka widzi wchodzącego do pokoju Grubego. Przyspiesza kroku. W kuchni Stara sypie kawę do wielkich kubków. - Podaj mleko – rzuca w stronę dziewczyny – I weź się wreszcie za tę jajecznicę! - Dobrze – Małgorzata podaje jej z lodówki mleko i wyjmuje z koszyka do fartucha, piętnaście jaj. Wchodzi Gruby i bez słowa bierze gar żarcia dla psów. Zaczyna smażyć jajecznicę. Jej zapach , jak zwykle drażni w nos i powoduje gwałtowny głód. Stara podaje jej wielką miskę, a sama zaczyna rozlewać kawę. Z pokoju dochodzą już odgłosy szurania krzesłami i pierwszych, porannych rozmów. Aniela unosi tacę z kawą i wychodzi z kuchni. Słychać jak wita się ze wszystkimi w pokoju. Gosia nakłada pachnącą jajecznice do miski, wkłada tam dużą łychę i zanosi wszystko do pokoju. Viki i Zetka, jak zwykle już żłopią kawę, ale reszta, kuszona smakowitymi zapachami, z niecierpliwością czeka na główne danie. Stawia miskę na stole. Szeryf sięga po łyżkę, i nagle jego błękitne oczy zwężają się niepokojąco. - A gdzie szczypiorek? – mówi cichym głosem. Gosię oblewa zimny pot. - Już lecę! – zawraca w miejscu i biegnie do kuchni. Szybko myje, kroi cebulkę i zanosi , na deseczce do pokoju. Zsypuje wszystko na jajecznicę, patrzy przez chwilę wyczekująco i wraca szybko do kuchni. Tu dolewa trochę wrzątku do zimnej już miski z psim żarciem. Siada i zaczyna jeść. . Jak zwykle w takiej chwili, różne dziwne myśli przebiegają jej przez głowę ... co teraz robi Teresa, jak jej się układa w małżeństwie, co z tatą i mamą - czy czasem ją jeszcze wspominają, no i Robert. Taaak, Robert – Czy ją szukał, a potem się zniechęcił, posmutniał – i na pewno jakaś dziwka bardzo chciała go pocieszyć! Na pewno! – zacisnęła bezsilnie pięści, ale łzy nie napłynęły jej do oczu. Nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś będzie potrafiła płakać. Po tym wszystkim co przeszła – jej serce zaskorupiło się w twardym pancerzu ... no może teraz Zenek, umiał ją jeszcze rozczulić. - Mała! – usłyszała głos Szeryfa. Zerwała się na równe nogi. Wbiegła do pokoju. - Słuchaj – kontynuował – dzisiaj niczego nie będziesz prała – tym zajmie się Anka. Wy tylko przygotujecie wspólnie z Zetką dobry obiad. Grawer zaraz zabije ze trzy kaczki i da ci do oskubania. Potem ugotujesz ziemniaki a Zeta przygotuje sałatkę – ale to już po powrocie mamy. Zaraz pojedziemy do Marketu i kupimy wszystko co potrzeba. - No! Zbieraj naczynia i weź się do roboty! – fuknęła na nią Alina. Gosia zaczęła zbierać talerze. Wszyscy wstali od stołu. Dziewczyny wróciły, przebrać się na górę, Szeryf poszedł wyprowadzić swojego podrasowanego Passata, Aniela weszła do sypialni, a Gruby zebrał na tacę szklanki i poszedł do kuchni. Małgosia, chcąc – nie chcąc, poszła z talerzami za nim. Jak się domyślała, czaił się za drzwiami. Poczekał aż położy talerze na stole i chwycił ją od tyłu za piersi. Zabolało. Zacisnęła oczy i usta. Czuła, jak jedną rękę wsadza jej teraz pod bluzkę , a drugą pospiesznie rozpina rozporek. Wypnij się – wyszeptał jej do ucha. Czując wciąż smród jego oddechu, chwyciła się mocniej blatu stołu. Spódnica opadła jej na plecy, a między udami poczuła jego dłoń. - Szerzej – wycharczał. Posłusznie rozstawiła nogi. Ale kiedy miał już wsunąć w nią swojego małego, ale zawsze gotowego fiutka – otworzyły się drzwi. Do kuchni weszła Alina. - Grawer, do jasnej cholery! – wrzasnęła piskliwie – Czy musisz już od rana się pieprzyć?! A ty też jesteś dobra – masz przecież robotę! Odskoczyli od siebie. Gruby, zmieszany coś wybełkotał, pospiesznie zdjął z haczyka tasak i wybiegł z kuchni. Gosia poprawiła ubranie i zaniosła talerze do zlewu. Za oknem dało się słyszeć głośne kwakanie.
  3. Witam Autora - z Wrocławia. Ja także mieszkałem w Trójkącie (Łukasińskiego) - i wyszedłem "na ludzi" Tak,że nie zawsze jest "syf". Pozdrawiam - Marek PS Ale w kieszeni, zamiast nadziei, nosiłem nóż:-P
  4. No i tak trzymać, dziewczyny! Ja tu sobie mędrkuję - a moje 2 powieści leżą i płaczą za "tatusiem" :) - jeszcze dzisiaj muszę do nich zajrzeć - na razie więc Pa! Marek
  5. Dopisałem Ci to i owo do Twoich "Wierszy współczesnych" - i mam nadzieje na Twoje recenzje - bo jest mi ... fajniej na tym Świecie - kiedy spotykam kogoś, "ze swojej bajeczki" :)) Pozdrawiam - Marek
  6. Pamiętaj, Kasiu - żaden facet nie ogołoci Cię z tych "słabości' do końca - zawsze czegos nie zauważy - dlatego nie miej wyrzutów sumienia. kiedy - "...Głaskałam jej cudowne ciemne włosy…byłam w niebie z którego sam Bóg nie miał prawa mnie wyrzucić." - Sam znam kilka dziewczyn, które - chociaż już dzieciate - nie zapominają o swoich koleżankach z liceum :-) Czasami ... ale nie!nie! To już napiszę (?) po 23-ciej :-D Pozdrawiam - Marek
  7. Kasiu :) - żaden z recenzentów chyba nie odgadł o co tu chodzi. Moim zdaniem bohaterka "wyje" prost o to, żeby jej Wielopalczasty Kochanek - także poza łóżkiem pamiętał o tym,że ona jest Kobietą, a codzienny Erotyzm - nie ma nic wspólnego z Seksem ... no może czasami :-P Pozdrawiam i czekam na więcej - M.
  8. Nie będę się czepiał interpunkcji - bo tu najważniejszy jest nastrój - który oddałeś w 110% ! Znam ten stan zawieszenia w czasie i przestrzeni - kiedy od świata oddziela Cię "Pole siłowe Miłości" - no w końcu sam zaznaczyłeś, że żyjemy w nowoczesnych czasach ... ale, na szczęście, nasze Serca jeszcze się o tym nie dowiedziały :-) Pozdrawiam - pisz dalej koniecznie! Marek
  9. Oj Aniu - nie chciałem Cię przecież wpędzić w konfuzję !!! Pisz - Pisz - Pisz - !!! Postaraj się - a będzie Ci dane - Jak mówi Pismo. Śmiałym szczęście sprzyja - ale "Spiesz się powoli - tak aby ta historia płynęła i spokojnie i gwałtownie - ale różnie u każdej z dziewczyn. Dlatego - każda z nich powinna najpierw mieć w Twojej głowie (i sercu) KONKRETNą, i spójną fizycznie i psychicznie postać. A te swoje cechy ma ujawniać kolejno, na skutek decyzji i konfliktów które przed nią postawi życie. Pamiętaj - im więcej wiesz o każdej z nich PRZED napisaniem książki - tym łatwiej potem odnaleźć jej reakcje i relacje ze światem. Zobaczysz - jak się do nich już przyzwyczaisz - to automatycznie znajdziesz dalszy wątek powieści - bohaterki same cię dalej poprowadzą. I nie pomijaj ich dzieciństwa - tam , na podwórku (bez Kaczorów:)) - kształtują sie pierwsze rysy charakterów. Tak więc - Do roboty! - jak śpiewali Przodownicy Pracy :-D Pozdrawiam Cię serdecznie - Marek PS Napisałaś : " Chyba muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć. Ale Twoje uwagi bardzo mi trafiły tam gdzie trzeba. " - jednak mam nadzieję, że nie masz ich teraz w ........... nosie ?!
  10. Oj Wstręciuchu - nie jestem, jakimś tam, Michałem Aniołem - żebym miał tworzyć na zamówienie! O!
  11. Witaj Aniu – miało być szczerze – to będzie ! ;-D Po pierwsze – temat. Myślę, że ta, zaraz powojenna , historia – leżała Ci gdzieś na sercu – bo tematy z tamtych czasów nie są dzisiaj zbyt modne – no może książki Grossa – ale przecież nie o to chodzi, prawda? Ale to dobrze – bo dobra książka musi być pisana “z pasją”!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dla mnie, tamten okres, to żywa historia mojej rodziny i wielu przyjaciół, którzy nie poszli na łatwiznę Czerwonej Legitymacji – i ich życie ... sama wiesz , bo dobrze to opisałaś w tym fragmencie – a teraz Historia , to im właśnie przyznała rację! Czuję, że chciała byś szybko dobrać się bezpośrednio do losów tych 3 sióstr i moim zdaniem trochę zbyt ... przyśpieszyłaś. Opis tamtych czasów jest bardzo dobry – ta nagonka na “prywaciarzy’ - to się działo naprawdę! Niestety to jest tylko narracja, a brakuje jednak, pogłębionych sylwetek Marii i Jana. Bo pamiętaj, że najlepiej charakter postaci oddaje się poprzez jej działanie – mogłaś na przykład wspomnieć jakiś incydent z ich wesela, gdzie bezkompromisowość Jana – ukazała by się w całym świetle. Tak samo Maria – NIC o niej nie wiemy, a przecież to JEJ wychowanie wyraźnie wpłynie na psychikę i późniejsze postawy życiowe jej córek – co można zgrabnie przypomnieć “po latach’. Teraz, jak rozumiem – pokażesz nam splecione, ze sobą losy tych dziewczyn – na tle trudnych powojennych lat – uważam, że to BARDZO trudne zadanie. Każda z nich powinna mówić, działać i myśleć – w podobnych sytuacjach – trochę inaczej, bo są to 3 różne osobowości – a jednocześnie powinny mieć jakiś wspólny, charakterystyczny jej rys – wywodzący się z ich dzieciństwa, właśnie u Marii i Jana. I trzeba tę różnorodność – utrzymać przez CAłą książkę. To bardzo trudne – ale tylko tak zbudujesz WIARYGODNĄ fabułę. A bardzo łatwo tu – o jakąś fałszywą nutkę, która może “położyć” wszystko – i stąd jest tak niewielu dobrych pisarzy “długodystansowych”. UFF! Mam WIELKĄ nadzieję, że nie zniechęciłem Cię do dalszego pisania –wszak ćwiczenie czyni mistrza, a mało kto umie pisać od razu “gotowca’ – mnie zawsze czekają poprawki i poprawki do poprawek i .... Cóż – nikt nie mówił, że literatura to lekki kawałek chleba, w powieści, nad każdym akapitem trzeba się pomęczyć – jak nad osobnym Haiku :-DDDD Ale jaki to miły nam trud – prawda? Życzę wytrwałości, a przede wszystkim PASJI – M.
  12. Masz już Uffetko, odpowiedź na "Jemiołuszkach" - Dobrejnocki - Marek
  13. Masz już Aniu, odpowiedź na "Jemiołuszkach" - Dobrejnocki - Marek
  14. Do Uffetki - oczywiście, że mamy rację - pod warunkiem, że jest to "coitus modo bestiarum" - w innych przypadkach spódnice są zawadą ... no może mini ... Nie, nie - więcej nic nie powiem!:-) Pozdrawiam - M.
  15. Do Ani - No wbiłaś mnie w dumę, dziewczyno! Teraz już nie chodzę a płynę nad ziemią jak tancerka z "Bieriozki" :-)) Ale wiesz, że mężczyźni - w swoim samouwielbieniu - biorą komplementy na poważnie? No i co teraz zrobię ze swoim rozdętym Ego - jak chciałem wyjść z psem - to mi się ono zaklinowało w drzwiach - i poszedłem bez niego - no i pies mną kierował, jak chciał! A moze to na tym polega spryt niewieści - przekłuć Ego-Balon facetowi (na przykład przy pomocy dziecka, lub tesciowej0 - i potem mozna go formować jak plastelinę! Ale po co komu taki "facet"??? Aha - jeszcze piszę toto dalej - temat jest trudny, bo umiejscowiłem go w konkretnych miejscach pod Warszawą - a to daleko ode mnie i czasem muszę posługiwać się mapą:-) - tak że jeszcze poczekasz, Jemiołuszko :-)- na całość. A może sama masz coś "na warsztacie" - to chętnie poczytam - pozdrawiam - Marek
  16. Uffetko - poszedłem za Twoja radą - niech i inni sie dosmucają! Muszę niestety kończyć - Pa! Marek PS A uniesiona w górę szeroka spódnica - po puszczeniu OPADA (Jej) na plecy - uwierz mi! :-)P
  17. "Jemiołuszki" - fragment wiekszej całosci. Tego ranka Gosia zbudziła się tuż przed budzikiem. Nie chciała jeszcze otwierać oczu. Nie teraz. Wyłączyła budzik i poszukała dłonią Zenka. Jak zwykle ostatnio, spał przytulony do jej nóg. Znowu nie zauważyła jak tu wszedł. I pewno znowu zniknie , kiedy ona już wyjdzie. Siadła na łóżku. Wzięła kota na kolana i wtuliła się w jego buro-pręgowane futerko. Od kiedy tu była, to tylko do niego mogła bezpiecznie się przytulić. Aniela nigdy nie podała jej nawet ręki. Pomimo dywanu, a właściwie dywanika, od piwnicznej podłogi ciągnęło chłodem. Poczuła potrzebę pójścia do łazienki. Wsunęła klapki i po omacku podeszła do drzwi. Przekręciła kontakt. Rozproszone światło słabej żarówki wydobywało z mroku zarysy łóżka, krzesła i stołu. Na zakurzonych ścianach , spoza nielicznych już płatów szarego tynku, przebijała brudna czerwień, sczerniałych cegieł. Jedyne tu okienko – zamurowali jej rok temu, zostawiając tylko mały otwór, dla świeżego powietrza. Nieliczne stare łachy zwisały kupą z ramy żelaznego łóżka. A Zenek właśnie wyciągnął się na cała swoją długość, po czym wygiął grzbiet w piękny koci łuk. Podszedł i zaczął ocierać się o jej gołe nogi. Ale ona już musiała wyjść. Pociągnęła za sznurek dzwonka. Za jakąś minutę usłyszała człapanie Anieli. Zazgrzytał klucz i w oczy uderzyło światło latarki. - Chodź – usłyszała. Poszła posłusznie za tą kobietą, wcześniej zamykając dokładnie drzwi. Nie chciała, żeby ktoś zobaczył jej kota - Na pewno rzucili by go tym strasznym psom, których szczekanie, znowu niosło się po całej okolicy – pomyślała. Po kamiennych schodach wyszły obie do małego korytarzyka. Skręciła do łazienki. Właśnie wychodził z niej Kaziu. Na jej widok, jego zarośniętą, tłustą twarz rozjaśnił obleśny uśmiech... - Hej Mała, kopsnij szpary ! – zawołał - Spadaj Grawer – odpowiedziała i przecisnęła się obok niego do otwartych drzwi. Nie ominęło jej jednak mocne klepnięcie w pośladek. - Ale dobrze się umyj, bo ja nie lubię brudnych panienek... ha...ha...ha... Tylko westchnęła i weszła do środka. Oczywiście nie spuścił do końca wody i zasikał podłogę. Małgosia, już chciała to wszystko umyć, ale najpierw postanowiła zadbać o siebie. Jeszcze raz spuściła wodę, zrzuciła koszulę i kucnęła nad muszlą. Kiedy już się umyła pod zimną wodą lecącą do metalowego zlewu, związała w kok swoje włosy i stanęła przed lustrem. To właśnie była jedna z tarcz, chroniących ją przed ... tym jej nowym światem. Nadal widziała w lustrze niewysoką, ale ładną i zgrabną dziewczynę o czarnych, długich włosach i posępnym spojrzeniu spod ... wysokiej, typowo męskiej łysiny. To jakieś trzy miesiące temu, podczas kolejnej, nieudolnej próby ucieczki – Szeryf osobiście ogolił jej włosy, od czoła aż do czubka głowy. Wyglądała teraz jak ... rozczochrany samuraj. Teraz co tydzień musiała sobie golić głowę - .. chociaż już nie bardzo wiedziała po co?! Chyba, żeby wstyd przeszkodził jej w ucieczce. Ale czy ma jeszcze dokąd uciec? - / - / - - Małaaa ! – przenikliwy głos starej, uderzył w jej uszy. Zaczęła się spieszyć. Ubrała wiszące na haku robocze, szaro- bure łachy a na nogi naciągnęła rozlatujące się już kapcie. Wyszła z łazienki i przez ten sam korytarz poszła do kuchni. Dobrze wiedziała co ma robić – papier, drewno, trochę węgla i już pod kuchnią pojawił się płomień. Jak co dzień ostatnio, pojawiła się też myśl o ... Kopciuszku... Teraz jednak był czas na przygotowanie jedzenia. Najpierw, jak zwykle dla psów. Wczoraj przygotowaną kaszę, zalała garnkiem rosołu w którym pływały kawałki kury, chleba i resztki klusek. Cały gar takiego jedzenia postawiła na ogniu. Teraz wzięła się za krojenie chleba. Włączyła też czajnik wody na kawę. Kawę jednak robiła dla wszystkich Aniela. Jej nigdy nie poczęstowała. A przecież kiedyś, w „poprzednim życiu”, nie wyobrażała sobie dnia bez kawy. Gosia zamieszała w garze i zaczęła kroić boczek, cebulę i pomidory na wielką jajecznicę. Aniela otworzyła drzwi do pokoju. - Za chwilę jajecznicaaa! – zawołała w głąb mieszkania - Poczekaj jeszcze z tymi jajami – rzuciła dziewczynie. Jedzenie dla psów było już ciepłe. Małgosia odstawiła garnek na róg kuchni i chochlą nabrała do drewnianej miski jedną porcję. Teraz umyła ręce i sięgnęła po talerze. - Ile dzisiaj będzie osób? – spytała - Niech policzę – Aniela zaczęła liczyć na palcach –Raz, dwa, trzy ... , będzie nasza piątka. Reszta przyjedzie później. - Aha – Gosia kładzie na tacy pięć talerzy, pięć widelców i koszyk z chlebem. Chleb pachnie bosko. Aniela sama wypieka co sobotę kilkanaście bochenków, które potem , zawinięte w lniane chusty leżą w spiżarni, a smakują jak świeże przez cały tydzień. Małgosia może zawsze liczyć na piętkę z takiego bochenka. Wchodzi do pokoju. Jest to raczej duża, ale niska, typowa wiejska izba, prawie w całości zajęta przez stojący na środku, wielki dębowy stół, dookoła którego stoi osiem prostych krzeseł z wysokimi oparciami. Stół jest przykryty białym, haftowanym na rogach, obrusem. Dziewczyna stawia tacę na jednym z krzeseł. Z małej szafki wyjmuje plastikowe podkładki pod talerze, ozdobione zdjęciami kotków, piesków i dzieci. Na szczycie stołu, naprzeciw wejścia do kuchni stawia podkładkę, talerz i widelec dla Szeryfa. Obok dla Anieli potem dla Grubego Skurwysyna – jak w myślach nazywa Grawera. Naprzeciw nich siądą Viki i Zetka.To dwie mieszkające tu czasem, na pięterku, dziewczyny. Niestety Szeryfowi znowu wymówiono mieszkanie dla tych panienek – więc chwilowo przechowuje je tutaj. Zresztą Viki (czyli Anna) jest jego kuzynką z jakiejś pomorskiej wsi, a Zetka(Zosia), jej koleżanką z podstawówki. Obie bardzo ładne blondyneczki, marzyły zawsze o Wielkim Świecie – no i go teraz mają. W Agencji na co dzień!! Małgosia sprawnie rozkłada naczynia, na środku stawia chleb i wraca do kuchni. Kątem oka widzi wchodzącego do pokoju Grubego. Przyspiesza kroku. W kuchni Stara sypie kawę do wielkich kubków. - Podaj mleko – rzuca w stronę dziewczyny – I weź się wreszcie za tę jajecznicę! - Dobrze – Małgorzata podaje jej z lodówki mleko i wyjmuje z koszyka do fartucha, piętnaście jaj. Wchodzi Gruby i bez słowa bierze gar żarcia dla psów. Zaczyna smażyć jajecznicę. Jej zapach , jak zwykle drażni w nos i powoduje gwałtowny głód. Stara podaje jej wielką miskę, a sama zaczyna rozlewać kawę. Z pokoju dochodzą już odgłosy szurania krzesłami i pierwszych, porannych rozmów. Aniela unosi tacę z kawą i wychodzi z kuchni. Słychać jak wita się ze wszystkimi w pokoju. Gosia nakłada pachnącą jajecznice do miski, wkłada tam dużą łychę i zanosi wszystko do pokoju. Viki i Zetka, jak zwykle już żłopią kawę, ale reszta, kuszona smakowitymi zapachami, z niecierpliwością czeka na główne danie. Stawia miskę na stole. Szeryf sięga po łyżkę, i nagle jego błękitne oczy zwężają się niepokojąco. - A gdzie szczypiorek? – mówi cichym głosem. Gosię oblewa zimny pot. - Już lecę! – zawraca w miejscu i biegnie do kuchni. Szybko myje, kroi cebulkę i zanosi , na deseczce do pokoju. Zsypuje wszystko na jajecznicę, patrzy przez chwilę wyczekująco i wraca szybko do kuchni. Tu dolewa trochę wrzątku do zimnej już miski z psim żarciem. Siada i zaczyna jeść. . Jak zwykle w takiej chwili, różne dziwne myśli przebiegają jej przez głowę ... co teraz robi Teresa, jak jej się układa w małżeństwie, co z tatą i mamą - czy czasem ją jeszcze wspominają, no i Robert. Taaak, Robert – Czy ją szukał, a potem się zniechęcił, posmutniał – i na pewno jakaś dziwka bardzo chciała go pocieszyć! Na pewno! – zacisnęła bezsilnie pięści, ale łzy nie napłynęły jej do oczu. Nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś będzie potrafiła płakać. Po tym wszystkim co przeszła – jej serce zaskorupiło się w twardym pancerzu ... no może teraz Zenek, umiał ją jeszcze rozczulić. - Mała! – usłyszała głos Szeryfa. Zerwała się na równe nogi. Wbiegła do pokoju. - Słuchaj – kontynuował – dzisiaj niczego nie będziesz prała – tym zajmie się Anka. Wy tylko przygotujecie wspólnie z Zetką dobry obiad. Grawer zaraz zabije ze trzy kaczki i da ci do oskubania. Potem ugotujesz ziemniaki a Zeta przygotuje sałatkę – ale to już po powrocie mamy. Zaraz pojedziemy do Marketu i kupimy wszystko co potrzeba. - No! Zbieraj naczynia i weź się do roboty! – fuknęła na nią Alina. Gosia zaczęła zbierać talerze. Wszyscy wstali od stołu. Dziewczyny wróciły, przebrać się na górę, Szeryf poszedł wyprowadzić swojego podrasowanego Passata, Aniela weszła do sypialni, a Gruby zebrał na tacę szklanki i poszedł do kuchni. Małgosia, chcąc – nie chcąc, poszła z talerzami za nim. Jak się domyślała, czaił się za drzwiami. Poczekał aż położy talerze na stole i chwycił ją od tyłu za piersi. Zabolało. Zacisnęła oczy i usta. Czuła, jak jedną rękę wsadza jej teraz pod bluzkę , a drugą pospiesznie rozpina rozporek. Wypnij się – wyszeptał jej do ucha. Czując wciąż smród jego oddechu, chwyciła się mocniej blatu stołu. Spódnica opadła jej na plecy, a między udami poczuła jego dłoń. - Szerzej – wycharczał. Posłusznie rozstawiła nogi. Ale kiedy miał już wsunąć w nią swojego małego, ale zawsze gotowego fiutka – otworzyły się drzwi. Do kuchni weszła Alina. - Grawer, do jasnej cholery! – wrzasnęła piskliwie – Czy musisz już od rana się pieprzyć?! A ty też jesteś dobra – masz przecież robotę! Odskoczyli od siebie. Gruby, zmieszany coś wybełkotał, pospiesznie zdjął z haczyka tasak i wybiegł z kuchni. Gosia poprawiła ubranie i zaniosła talerze do zlewu. Za oknem dało się słyszeć głośne kwakanie.
  18. Do myślątka - NAPRAWDę w swoich Zoned'ach(!) "myślądkujesz" po szekspirowsku - bardzo spodobała mi sie ich forma - może też cos takiego skrobnę - Pozdrawiam - Marek
  19. Na szczęście koty widza w ciemnościach!
  20. Aniu i Uffetko - zapraszam (z pewną dozą nieśmiałości:)) na Forum/Warsztat Marek
  21. Umieściłem, Aniu, na Forum/Warsztat, fragment swojej "powieści" - i chciałbym znać Twój osąd nad tym (po)tworem - Pozdrawiam - Marek
  22. Zapraszam Cię, Uffetko - na Forum/Warsztat - zamieściłem tam fragment jednej z pisanych teraz "powieści" - Marek
  23. Tego ranka Gosia zbudziła się tuż przed budzikiem. Nie chciała jeszcze otwierać oczu. Nie teraz. Wyłączyła budzik i poszukała dłonią Zenka. Jak zwykle ostatnio, spał przytulony do jej nóg. Znowu nie zauważyła jak tu wszedł. I pewno znowu zniknie , kiedy ona już wyjdzie. Siadła na łóżku. Wzięła kota na kolana i wtuliła się w jego buro-pręgowane futerko. Od kiedy tu była, to tylko do niego mogła bezpiecznie się przytulić. Aniela nigdy nie podała jej nawet ręki. Pomimo dywanu, a właściwie dywanika, od piwnicznej podłogi ciągnęło chłodem. Poczuła potrzebę pójścia do łazienki. Wsunęła klapki i po omacku podeszła do drzwi. Przekręciła kontakt. Rozproszone światło słabej żarówki wydobywało z mroku zarysy łóżka, krzesła i stołu. Na zakurzonych ścianach , spoza nielicznych już płatów szarego tynku, przebijała brudna czerwień, sczerniałych cegieł. Jedyne tu okienko – zamurowali jej rok temu, zostawiając tylko mały otwór, dla świeżego powietrza. Nieliczne stare łachy zwisały kupą z ramy żelaznego łóżka. A Zenek właśnie wyciągnął się na cała swoją długość, po czym wygiął grzbiet w piękny koci łuk. Podszedł i zaczął ocierać się o jej gołe nogi. Ale ona już musiała wyjść. Pociągnęła za sznurek dzwonka. Za jakąś minutę usłyszała człapanie Anieli. Zazgrzytał klucz i w oczy uderzyło światło latarki. - Chodź – usłyszała. Poszła posłusznie za tą kobietą, wcześniej zamykając dokładnie drzwi. Nie chciała, żeby ktoś zobaczył jej kota - Na pewno rzucili by go tym strasznym psom, których szczekanie, znowu niosło się po całej okolicy – pomyślała. Po kamiennych schodach wyszły obie do małego korytarzyka. Skręciła do łazienki. Właśnie wychodził z niej Kaziu. Na jej widok, jego zarośniętą, tłustą twarz rozjaśnił obleśny uśmiech... - Hej Mała, kopsnij szpary ! – zawołał - Spadaj Grawer – odpowiedziała i przecisnęła się obok niego do otwartych drzwi. Nie ominęło jej jednak mocne klepnięcie w pośladek. - Ale dobrze się umyj, bo ja nie lubię brudnych panienek... ha...ha...ha... Tylko westchnęła i weszła do środka. Oczywiście nie spuścił do końca wody i zasikał podłogę. Małgosia, już chciała to wszystko umyć, ale najpierw postanowiła zadbać o siebie. Jeszcze raz spuściła wodę, zrzuciła koszulę i kucnęła nad muszlą. Kiedy już się umyła pod zimną wodą lecącą do metalowego zlewu, związała w kok swoje włosy i stanęła przed lustrem. To właśnie była jedna z tarcz, chroniących ją przed ... tym jej nowym światem. Nadal widziała w lustrze niewysoką, ale ładną i zgrabną dziewczynę o czarnych, długich włosach i posępnym spojrzeniu spod ... wysokiej, typowo męskiej łysiny. To jakieś trzy miesiące temu, podczas kolejnej, nieudolnej próby ucieczki – Szeryf osobiście ogolił jej włosy, od czoła aż do czubka głowy. Wyglądała teraz jak ... rozczochrany samuraj. Teraz co tydzień musiała sobie golić głowę - .. chociaż już nie bardzo wiedziała po co?! Chyba, żeby wstyd przeszkodził jej w ucieczce. Ale czy ma jeszcze dokąd uciec? - / - / - - Małaaa ! – przenikliwy głos starej, uderzył w jej uszy. Zaczęła się spieszyć. Ubrała wiszące na haku robocze, szaro- bure łachy a na nogi naciągnęła rozlatujące się już kapcie. Wyszła z łazienki i przez ten sam korytarz poszła do kuchni. Dobrze wiedziała co ma robić – papier, drewno, trochę węgla i już pod kuchnią pojawił się płomień. Jak co dzień ostatnio, pojawiła się też myśl o ... Kopciuszku... Teraz jednak był czas na przygotowanie jedzenia. Najpierw, jak zwykle dla psów. Wczoraj przygotowaną kaszę, zalała garnkiem rosołu w którym pływały kawałki kury, chleba i resztki klusek. Cały gar takiego jedzenia postawiła na ogniu. Teraz wzięła się za krojenie chleba. Włączyła też czajnik wody na kawę. Kawę jednak robiła dla wszystkich Aniela. Jej nigdy nie poczęstowała. A przecież kiedyś, w „poprzednim życiu”, nie wyobrażała sobie dnia bez kawy. Gosia zamieszała w garze i zaczęła kroić boczek, cebulę i pomidory na wielką jajecznicę. Aniela otworzyła drzwi do pokoju. - Za chwilę jajecznicaaa! – zawołała w głąb mieszkania - Poczekaj jeszcze z tymi jajami – rzuciła dziewczynie. Jedzenie dla psów było już ciepłe. Małgosia odstawiła garnek na róg kuchni i chochlą nabrała do drewnianej miski jedną porcję. Teraz umyła ręce i sięgnęła po talerze. - Ile dzisiaj będzie osób? – spytała - Niech policzę – Aniela zaczęła liczyć na palcach –Raz, dwa, trzy ... , będzie nasza piątka. Reszta przyjedzie później. - Aha – Gosia kładzie na tacy pięć talerzy, pięć widelców i koszyk z chlebem. Chleb pachnie bosko. Aniela sama wypieka co sobotę kilkanaście bochenków, które potem , zawinięte w lniane chusty leżą w spiżarni, a smakują jak świeże przez cały tydzień. Małgosia może zawsze liczyć na piętkę z takiego bochenka. Wchodzi do pokoju. Jest to raczej duża, ale niska, typowa wiejska izba, prawie w całości zajęta przez stojący na środku, wielki dębowy stół, dookoła którego stoi osiem prostych krzeseł z wysokimi oparciami. Stół jest przykryty białym, haftowanym na rogach, obrusem. Dziewczyna stawia tacę na jednym z krzeseł. Z małej szafki wyjmuje plastikowe podkładki pod talerze, ozdobione zdjęciami kotków, piesków i dzieci. Na szczycie stołu, naprzeciw wejścia do kuchni stawia podkładkę, talerz i widelec dla Szeryfa. Obok dla Anieli potem dla Grubego Skurwysyna – jak w myślach nazywa Grawera. Naprzeciw nich siądą Viki i Zetka.To dwie mieszkające tu czasem, na pięterku, dziewczyny. Niestety Szeryfowi znowu wymówiono mieszkanie dla tych panienek – więc chwilowo przechowuje je tutaj. Zresztą Viki (czyli Anna) jest jego kuzynką z jakiejś pomorskiej wsi, a Zetka(Zosia), jej koleżanką z podstawówki. Obie bardzo ładne blondyneczki, marzyły zawsze o Wielkim Świecie – no i go teraz mają. W Agencji na co dzień!! Małgosia sprawnie rozkłada naczynia, na środku stawia chleb i wraca do kuchni. Kątem oka widzi wchodzącego do pokoju Grubego. Przyspiesza kroku. W kuchni Stara sypie kawę do wielkich kubków. - Podaj mleko – rzuca w stronę dziewczyny – I weź się wreszcie za tę jajecznicę! - Dobrze – Małgorzata podaje jej z lodówki mleko i wyjmuje z koszyka do fartucha, piętnaście jaj. Wchodzi Gruby i bez słowa bierze gar żarcia dla psów. Zaczyna smażyć jajecznicę. Jej zapach , jak zwykle drażni w nos i powoduje gwałtowny głód. Stara podaje jej wielką miskę, a sama zaczyna rozlewać kawę. Z pokoju dochodzą już odgłosy szurania krzesłami i pierwszych, porannych rozmów. Aniela unosi tacę z kawą i wychodzi z kuchni. Słychać jak wita się ze wszystkimi w pokoju. Gosia nakłada pachnącą jajecznice do miski, wkłada tam dużą łychę i zanosi wszystko do pokoju. Viki i Zetka, jak zwykle już żłopią kawę, ale reszta, kuszona smakowitymi zapachami, z niecierpliwością czeka na główne danie. Stawia miskę na stole. Szeryf sięga po łyżkę, i nagle jego błękitne oczy zwężają się niepokojąco. - A gdzie szczypiorek? – mówi cichym głosem. Gosię oblewa zimny pot. - Już lecę! – zawraca w miejscu i biegnie do kuchni. Szybko myje, kroi cebulkę i zanosi , na deseczce do pokoju. Zsypuje wszystko na jajecznicę, patrzy przez chwilę wyczekująco i wraca szybko do kuchni. Tu dolewa trochę wrzątku do zimnej już miski z psim żarciem. Siada i zaczyna jeść. . Jak zwykle w takiej chwili, różne dziwne myśli przebiegają jej przez głowę ... co teraz robi Teresa, jak jej się układa w małżeństwie, co z tatą i mamą - czy czasem ją jeszcze wspominają, no i Robert. Taaak, Robert – Czy ją szukał, a potem się zniechęcił, posmutniał – i na pewno jakaś dziwka bardzo chciała go pocieszyć! Na pewno! – zacisnęła bezsilnie pięści, ale łzy nie napłynęły jej do oczu. Nie wiedziała, czy jeszcze kiedyś będzie potrafiła płakać. Po tym wszystkim co przeszła – jej serce zaskorupiło się w twardym pancerzu ... no może teraz Zenek, umiał ją jeszcze rozczulić. - Mała! – usłyszała głos Szeryfa. Zerwała się na równe nogi. Wbiegła do pokoju. - Słuchaj – kontynuował – dzisiaj niczego nie będziesz prała – tym zajmie się Anka. Wy tylko przygotujecie wspólnie z Zetką dobry obiad. Grawer zaraz zabije ze trzy kaczki i da ci do oskubania. Potem ugotujesz ziemniaki a Zeta przygotuje sałatkę – ale to już po powrocie mamy. Zaraz pojedziemy do Marketu i kupimy wszystko co potrzeba. - No! Zbieraj naczynia i weź się do roboty! – fuknęła na nią Alina. Gosia zaczęła zbierać talerze. Wszyscy wstali od stołu. Dziewczyny wróciły, przebrać się na górę, Szeryf poszedł wyprowadzić swojego podrasowanego Passata, Aniela weszła do sypialni, a Gruby zebrał na tacę szklanki i poszedł do kuchni. Małgosia, chcąc – nie chcąc, poszła z talerzami za nim. Jak się domyślała, czaił się za drzwiami. Poczekał aż położy talerze na stole i chwycił ją od tyłu za piersi. Zabolało. Zacisnęła oczy i usta. Czuła, jak jedną rękę wsadza jej teraz pod bluzkę , a drugą pospiesznie rozpina rozporek. Wypnij się – wyszeptał jej do ucha. Czując wciąż smród jego oddechu, chwyciła się mocniej blatu stołu. Spódnica opadła jej na plecy, a między udami poczuła jego dłoń. - Szerzej – wycharczał. Posłusznie rozstawiła nogi. Ale kiedy miał już wsunąć w nią swojego małego, ale zawsze gotowego fiutka – otworzyły się drzwi. Do kuchni weszła Alina. - Grawer, do jasnej cholery! – wrzasnęła piskliwie – Czy musisz już od rana się pieprzyć?! A ty też jesteś dobra – masz przecież robotę! Odskoczyli od siebie. Gruby, zmieszany coś wybełkotał, pospiesznie zdjął z haczyka tasak i wybiegł z kuchni. Gosia poprawiła ubranie i zaniosła talerze do zlewu. Za oknem dało się słyszeć głośne kwakanie.
  24. Aniu i Uffetko - odpowiedziałem Wam na Waszych Forach - Pozdrawiam - M.
  25. No pięknie - zupełnie inny styl niż mój! Jesteś ... paraliżująco (dla faceta:-) EMOCJONALNA ! To coś, czego nie mogę się nauczyć , wyartykułować - choć dusza wyyyje czasem jak potępieniec. No może "Kobiety, pacyny..." i "Wysiadłam z zycia" , są bardziej ... chłodne. Ale czy zaraz musi być tak anty-męsko? JEST NAS JESZCZE KILKU FAJNYCH, WRAZLIWYCH FACETóW - i to nie koniecznie "zorientowanych inaczej". Ja także napisałem ...Paszkwil - Prowokacjeę, po której oberwało mi sie od kobiet nieźle, chociaż niektóre domyśliły sie że to żart. może umieszczę to-to tutaj? Aż się boję!:-))) Serdecznie Pozdrawiam - Marek
×
×
  • Dodaj nową pozycję...