draperia nieba mnie rozprasza
oszolomione slonce nisko sie chyli
przechodzi ostro w bordo ucieka
za skraj lasu ktory sczernial
tamta zaglowka przechyla maszt
promieniem na wprost a mewa
zlapana w sidla widnokregu zawieszona
pionowo nie widzi wody
zasnela w locie kierunek odbijaja skrzydla
dostrzegam wyscig
kazde z osobna szuka spoczynku
noc jest dusznym miejscem
- zamykam
(sorry, nie mam polskich liter )