Kapitan ludzkiego cienia. Niełatwe życie.
Raz bywało lepiej, raz gorzej, płynął. Nagle
Burzy się morze. Biją fale. Wiatr dmie w żagle,
Statek dryfuje. Pokład zalewa obficie.
Łupina pośród żywiołu złowrogo trzeszczy.
Śmierć w oczy zagląda. W dole groźne odmęty.
W kipiel spogląda rozbitek trwogą przejęty,
Ratunku szuka. Przeraża go huk złowieszczy.
Życiowe wichry targają sercem człowieka,
Rozpacz jak otchłań czarna czasami je chwyta.
Ratunku! Pomocy! – krzyczy strachem pobladła.
Modły do nieba błagalne zanosi. Czeka
Na zmiłowanie. Dlaczego tak groźne, pyta.
Wnet burza ucichła. Nadzieja nie zawiodła.