Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

pawel13

Użytkownicy
  • Postów

    124
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez pawel13

  1. ten wiersz wywołał burzliwą dyskusje na nieszufladzie :)
  2. strażnicy dogadali się i sprzedają niedźwiedzia. futro wynosi się ponad, bo to cyrkowe. a niedźwiedź idzie wolno, z nogi w kałużę, z kałuży na nogę. milkną: trzymaliśmy go pod mostem. w półmroku czuł się jak giętka ryba – nie miał miejsca ani czasu. był potulny jak baranek, którego zjadł na obiad – podobno wcale nie smakował. i lubił dzieci. od nowego właściciela uciekł po trzynastu dniach, chociaż dostaliśmy przyzwoitą cenę, zapukał do domu zapłakany, żona zaczęła go obgłaskiwać. mówił, że odbył poufne rozmowy z kałużą krwi, którą odbił na plecach potulny właściciel baranka i rybek. był nad wyraz – nad wyrazami tli się chichranie dzieci.
  3. Wiem, gdzie jest Troja, co więcej - byłam i widziałam. Kiedyś leżała bliżej morza (a właściwie ujścia rzeki Skamander do morza), teraz delta rzeki "nadbudowała się" i brzeg jest dalej. Nigdy nie leżała nad samym brzegiem morza - nawet Homer pisał o pagórku, dzielącym wzgórze Hisarlik (na którym leży Troja) a brzegiem morza.Troja była twierdzą na wzgórzu, choć najnowsze wykopaliska wskazują, że być morze otoczona była sporą osadą. - gratuluje że Pani była i widziała. w ostatnim zdaniu "ż". tak naprawdę , gdyby tak nie było to mogłaby to być licencia poetica. poza tym proszę per Ty, ponieważ mając 14 lat czuję się nieswojo na forum, gdy ktoś mówi przez "pan". Problem polega na tym, że w tekście brak wskazówek. Łamanie sobie głowy nad tym, co poeta miał na myśli, jest OK, jeśli jest jakakolwiek szansa na to, by się tego domyślić. Tu nie ma, ponieważ jest możliwa dowolna ilość interpretacji, i przede wszystkim z powodu błędów, w tym logicznych. - gdzie te błędy logiczne? ilość interpretacji jest duża, ale nieograniczona. pewnie to dziwnie zabrzmi, ale do tego zmierzałem. starałem się, aby czytelnik nie musiał się wysilać nad tym co chciał autor przekazać, tylko jak on (dany czytelnik) "wyobraża sobie" ten wiersz. Skoro muszla jest formą, to w takim razie dlaczego za chwilę mówi Pan, że muszla jest esencją? Czy w takim razie esencją miasta jest jego forma? - zależy jak rozumieć pojęcie formy. ja używam go dość luźno, "esencję" potraktowałem jako synonim (w niektórych wypadkach jedno z pojęć wydawało mi się trafniejsze od drugiego, w innych odwrotnie). mea culpa. - Poza tym - skąd się Panu nagle Persja wzięła??? Troja to było jedno z greckich państw-miast, leżała na terenie obecnej Turcji (dawnej Anatolii), jedna z późniejszych Troi była założona przez Rzymian, można uznać ją też za część Sparty, ale Persja?.. - To moja wina. Z tą prostopadłością też tak do końca w Troi nie było - zresztą dość ciężko upchnąć prostopadłe ulice w mieście o kształcie muszli (zbudowanym na wzgórzu, o murach w kształcie owalnym). Rzeczywiście starano się, by ulice były prostopadłe tam, gdzie się da, ale Nowy Jork to to nie jest. - jak najbardziej przemawia to za moją wizją. choćby tak: kultywowano prostopadłość, ale nie można jej było wprowadzić. A końcówka to już w ogóle mistrzostwo: muszla (czyli forma, będąca jednocześnie esencją) przybrała formę (sic!) muszli (czyli formy będącej jednocześnie esencją). Genialne!.. - 1) bez ironii, poproszę. 2) poza tym zagmatwała Pani. forma - tu: rozumiana potocznie. o esencji w wierszu nie wspominam chyba, nie? powtórzę więc: metafora staje się realną częścią świata przedstawionego, wszystko wraca do normalności. Powiem tak - cieszę się, że napisał Pan tekst z "wybitnie filozoficznym" wnioskiem - szkoda tylko, że nie dał Pan szansy, by do niego dotrzeć. Tekst jest po prostu nieudolnie napisany, niekonsekwentny, zaplątał się Pan we własnych pomysłach. - "wybitnie", niech Pani opatrzenie nie zrozumie, znaczyło - typowo. przepraszam jeśli to można było odczytać jako narcyzm. rzeczywiście w tłumaczeniu trochę poplątałem, ale wiersz nie pisze z jakąś myślą, tylko intuicyjnie - potem się zastanawiam (więc się nie mogłem zaplątać w coś czego jako tako nie miałem). moje tłumaczenie powinno być przejrzystszy. jeszcze raz podkreślam: rozumiem, że się Pani nie podoba. - nie czuję się genialny, nie będę winy zwalał na czytelnika.
  4. Pani J., szanuję i rozumiem to, że Pani się nie podoba. niemniej biegnę z wyjaśnieniami: 1) Pytie też swój urok miały 2) Ten wiersz odwołuje się do odkopania Troi. wypowiadają się w nim dwa podmioty: archeologiowie (przedostatnia zwrotka) i podmiot, któremu miasto z eposu Homera przypomina muszlę ("miasto przybierało kształt muszli"). zakładam przy tym, że miasta perskie miały ulice prostopadłe i kultywowano doskonałość i przejrzystość form (" w domach dwa kwadraty na cześć i na ścianie"). przez "rozcieńczenie" rozumiem tutaj pożar, formą jest ten układ miasta. (drugi podmiot rynek porównuje do małża) . po pożarze z muszli/miasta wyciągnięto esencję (istotę) tego miasta (czego dokonano chociażby w Iliadzie homeryckiej), "na brzeg morza'' (Troja leżała nie tak daleko od m. egejskiego). "mówiły, że rynek jest jeszcze bardziej idealny." - w esencji rynek jest doskonałością, tak jak w platońskiej metaforze - nie cieniem, ale ową ideą, tym co JEST. na koniec powracam do myśli przewodniej - ale już metafora staje się realną częścią świata przedstawionego, wszystko wraca do normalności. 3) jaki z tego wniosek - nie będę tłumaczył, ale zaznaczę , że wybitnie filozoficzny .być może jestem za skomplikowany, każdy sobie może to wyrażać jak chce, bo tekst jest bytem niezależnym od autora. Dziękuję Pani J. serdecznie
  5. puentę kupuję, ale bez "wtedy" - ok. pozostaje mi dodać, że ten wiersz lubię prywatnie. :)
  6. miasto przybierało kształt muszli. idealny rynek do samego małża, w domach dwa kwadraty na cześć i na ścianie a kiedy już formę rozcieńczono, muszlę wyciągnięto na prawy brzeg morza, obejmowało ją wciąż głębiej i dalej. a ona paliła się jeszcze mocniej zbieraliśmy dym idąc wydmami. z dymu wypływały małże kierujące się w stronę morza. mówiły, że rynek jest jeszcze bardziej idealny muszla przybrała wtedy formę muszli __________________________________________________________________________ nie chciałbym usuwać nic, ale jeszcze to przemyślę. to jest wersja, która usuwa te "cholernie drażniące kropki" ( w większości). dziękuję za odwiedziny,
  7. miasto przybierało kształt muszli. idealny rynek do samego małża, w domach dwa kwadraty na cześć i na ścianie. a kiedy już formę rozcieńczono, muszlę wyciągnięto na prawy brzeg morza, obejmowało ją wciąż głębiej i dalej. a ona paliła się jeszcze mocniej. zbieraliśmy dym idąc wydmami. z dymu wypływały małże kierujące się w stronę morza. mówiły, że rynek jest jeszcze bardziej idealny. muszla przybrała wtedy formę muszli.
  8. wprowadziłem poprawki w zw. z interpunkcją
  9. rzeczywiście, nie widziałem tych kropek. to może zmylić. przemyślę. a co do tych "a" to właściwie nie muszą być, ale zdaje mi się, że zachowują (sic!) utwór w pewnych ryzach. niemniej dziękuję za analizę. H.Lecter, Franka Zet - cieszę się bardzo
  10. w piątek około południa, zmarło się organiście, to nie nowość: umarł już wcześniej parę razy. ku przezorności zamknięto na kłódkę – lunatyk, a ksiądz ułożył trzy bukiety kwiatów i półtora oracji i zamroziło nam rzekę, pod taflą pływają ryby, tam doszedł jego cień, rozstaniec nieodłączny bo trzeba nam wiedzieć, organista ogłaszał parafialne i nienawiść pana albo mrówki. na chór przyszedł teraz jakiś nowy i ciął Mendelsona, a płaczki płakały, bo ponoć nie brał dużo. pod taflą zamarzają ryby, meteorolodzy przykuwają uszy do ściany – egzekwie rybackie. a zimna herbata – gorąca, od stóp do głów, herbatę poproszę, ktoś wrzucił organiście kostki lodu, chrypka.
  11. dziękuje za komentarze. cieszę się.
  12. też zaważyłem to podobieństwo. nie wykluczałbym, że wyrośnie z tego cykl. dziękuje za komentarz i przeczytanie.
  13. mieszkający w łóżku doskonale wiedzą, że jest zimno i muzyka. przecięta na struny i chór kameralny. każdą struną można wyżywić cały koncert. zamieszkaliśmy tutaj przez przesiedlenie, i tak ja oni. bo za dużo na naszym karku występów naszych i czapek, które w końcu i tak wyrzuciliśmy. zimno to etiuda, nauczają. tęskniąc za nią, kiedy pościel wietrzona, i wszystko. mama martwi się, że zacznie padać i właśnie wtedy zaczyna padać. w środku krople są cięższe, schodzą poniżej, najniżej, na dnie. i wtedy trzeba będzie znieść pościel. już ciepło. a krople zaraz wyklują pisklęta. na początku wszystko powraca na koniec.
  14. cieszę się, dziękuję za komentarze
  15. wybiegamy na scenę. rozdziera nas zapach błysku. suflerzy łapią go dopiero za kotarą, w następnym akcie. inne spokojne. a my - jezioro łabędzie. najpierw powoli. przebiegamy na drugi koniec sceny. wygięcie w lewo. i moment kulminacyjny - skłon. nabiera wody z jeziora. nasze ręce i twarze to drzewa. wystarczy uwierzyć. z wieży stóp. koda. wędkarze wyławiają nasze ciała.
  16. jak dla kogo
  17. pociąg rozbiera mgłę od góry i przedziały znaczone graffiti. konduktor - miły pan, ale blady, łysawy. bo stary pociąg już nie. wyciągnął skrable - w co układam planszę. obracam się po osi. nie ma takiego wyrazu. pociąg przyspiesza, ścina zakręt. zimno, cholernie zimno. nie ma takiego wyrazu. graffiti głaska szron na powiekach, układam planszę w płaty pukające do okna. gramy. wyrazy są podobne do chusteczek. przykładam usta do szyby, graffiti. ktoś kichnął i wyciera nos.
  18. trzecia na zasadzie licencia poetica. Kieri-Śmiałek: Gdzie będzie pycha, tam będzie i hańba - ależ pan pisze piękne autobiografie. (rozumiem, że się Panu nie podoba)
  19. ludzie wydłużający wyrazy, to w rzeczywistości wrażliwe osoby. przez każdą lukę w „O” obserwują inne światy: gdzie policja jeździ polonezem, a straż pożarna wpada po dwóch sekundach od zgłoszenia, lady są delikatne, witryny szczupłe i nie muszą się odchudzać, wzrusza reklama Coli i zakupy na allegro. polonez ma silnik 4.0. , telefony same wybierają numer i zaraz dzwoni u ciebie. wstajesz więc i idziesz, znowu zaczynasz oddychać.
  20. zmienione. jak?
  21. dzwoniły nierówno, ale bim-bom było miarowe. trzecią poprawię.
  22. na początku, to pamiętam, stałem na środku rynku. rynek był duży, wykładany czerwoną kostką, która na deszczu wykrwawiała się. witryny rozmywały obraz, jedna za drugą. potem zrobiłem krok i wszystko ożyło: lampy, ludzie, zwierzęta, w tej kolejności, zegary u zegarmistrza dzwoniły nierówno, woda spływała powoli. byk na pomniku (symbol) spłukany duchotą tego miasta bodzie. łańcuch rdzewieje.
  23. usunąłem to co zbędne i jeszcze "parę"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...