Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pan_Biały

Użytkownicy
  • Postów

    5 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pan_Biały

  1. mhm, rzecz zawsze się toczy gustów dzięki za czas r
  2. coś jest w tej skorupce dzięki za czas r
  3. to bomba dzięki za czas r
  4. tu nie ma co rozwijać dzięki za czas r
  5. Dlaczego domena twórców? Czy tylko twórcy wyrażają swoje "ja" i swoje uczucia? Przecież każdy to robi! Natomiast nazywanie wyobraźni naukowej brakiem autentyczności i fantazją, bo to "nie poezja, nie rzeźba, nie malarstwo" - to jest po prostu nielogiczne. ta rozmowa kojarzy mi się z pogadanką pijaka i trzeźwego (nieważne kto jest kim), więc mała jest szansa na znalezienie wspólnego mianownika
  6. nie dobadamy się, niestety
  7. no, panie, kawał dobrej poezji nawet "oko w oko" mnie nie gryzie r
  8. w szkole podstawowej nauczyciele non-stop wzywali moją matkę po powrocie wołała mnie do kuchni dlaczego znów robisz miny te głupie miny działają wszystkim na nerwy i jeszcze ten uśmiech idioty o teraz też to robisz przestań słyszysz przestań i targała mnie za uszy aż robiły się purpurowe wykrzywiałem w grymasie twarz i tak rodziła się kolejna durna mina zostało mi to do dzisiaj
  9. Tak, na lektury szkolne wybiera się wiersze najlepsze i najbardziej wyraziste. Uważasz, że dla klas 4-6 wybiera się idiotyzmy czy infantylizmy? To znów poważny błąd! ja tego nie powiedziałem, że to są idiotyzmy, uważam że wiersze są super Owszem, jest to ich odczuwanie. Naturalnie, że tak. Cały czas o tym piszę: autor przedstawia w wierszu własne, autentyczne uczucia, związane ze zjawiskami, o których pisze. Co to jest "odczuwanie wyimaginowane"? Pierwsze słyszę i jakoś nie umiem uchwycić znaczenia tego dziwnego zlepku.to właśnie matrix Staff też opisuje dziecko, bo przecież też nim kiedyś był. Ale ani Staff nie był wiejską dziewczynką (gęsiarką), ani Wawiłow nie była zapewne niechcianym dzieckiem, ani bezdomnym kotem, ani usychającym drzewem. I na pewno nie była dzieckiem w momencie pisania wiersza. Całe jej współczucie dla wszelkich odrzuconych, nieszczęśliwych istot wynika z jej [u]dojrzałej[/u] uczuciowości, umiejętności współodczuwania właśnie, zdolności do empatii. i jest z całą pewnością autentyczne.Staff opisuje gęsiarkę ze swojej perspektywy, ze swojego "ja" i o tym mówię, że obnaża siebie tak jak i wspomniani przez ciebie poeci Przedstawianie swojego "ja" jest obnażaniem się? Ekshibicjonizmem? Dewiacją? No proszę! Czyli ktokolwiek umie mówić i wyrażać swoje poglądy, jest ekshibicjonistą! Ależ się nazbierało tych zboczeńców! tak przedstawianie swojego "ja" do publicznej oceny jest obnażaniem się, ekshibicjonizmem, ale nie dewiacją, to już jest zbyt słownikowe Jak własne "ja" może nie być przeżyte i/lub nie być autentyczne?? Sam przyznajesz, że wszystko, co piszą poeci, którzy nie piszą o sobie - jednak jest wyrazem [u]ich[/u] odczuwania (czy współodczuwania) - to są [u]ich[/u] własne przeżycia! Co z tego, że nie przeżyli tych zdarzeń albo nie byli i nie są tymi postaciami, o których piszą? to jest brak autentyzmu, przez co tylko wyobraźnia To naprawdę nie ma znaczenia. Ich uczucia związane z poruszanymi zjawiskami i postaciami są jak najbardziej [u]prawdziwe[/u]. Sam to przyznajesz. błędne koło, co pisałem już Adamowi, kompromis jest daleko
  10. nie przypominam sobie żebym napisał, że tylko ja jestem twórcą niezakłamanej poezji. może jestem arogancki, ale to nie o tym rozmawiamy. cały czas zmierzam do tego, że poezja i inne rodzaje, mniejszej bądź większej sztuki, zaczynają się od "ja" ("ja" w sensie twórca, a nie ja pan grabiec, żebyśmy się rozumieli, bo jak na razie ciężko nam idzie) a poprzez ekshibicjonizm (w formie obnażania się ze swoich emocji, swojego stanu ducha, sytuacji w jakiej się znaleźliśmy) tworzy się (np. wiersze) typowo odautorsko.i jeśli ktoś będzie miał podobne ale nigdy identyczne odczuwanie rodzi się uniwersalizm. a jeżeli z założenia tworzymy dla mas wychodzi z tego kicz. tylko odautorskie tworzenie (czyli takie które zaczyna się od "ja") niesie prawdę, a ekshibicjonizm to wrodzona wada twórców chcący mówić swoim"ja" autentycznie. a co do twojego "ja", to chodzi mi o to że walczysz z czymś co sam tworzysz, sam piszesz odautorskie (w twoim języku hermetyczne) wiersz, w "części piątej", która jest na tej stronie używasz imienia babci, twojej babci Adam, wiec nie wiem do czego dążysz w tej dyskusji. wypierasz się siebie albo ściemniasz, tylko zastanawiam się gdzie? w wierszu czy w dyskusji, bo jedno i drugie nie trzyma się kupy. widzisz moja babcia jest w tym wypadku "nośna" metaforycznie, dzięki niej mogłem powiedzieć dokładnie to, co chciałem o śmierci, czyli przeżyciu najbardziej osobistym z możliwych (a o tym jest ten cały cykl), stąd właśnie osobisty charakter wypowiedzi i taki peeel, natomiast to, czy moja babcia rzeczywiście taka jest, albo była, nie ma najmniejszego znaczenia, chociaż jest rzeczywiście taka, jednak to szczęśliwy przypadek. gdyby nie była, napisałbym ten wiersz w dokładnie ten sam sposób, bo stare kobiety nierozerwalnie łączą się ze śmiercią, nie dlatego, że stoją nad grobem, tylko dlatego, że wciąż z ową śmiercią obcują, z drugiej strony pielęgnując wnuki, czyli nowe życie. wiem to i wiedziałbym nawet jeśli nie miałbym babci (bo to wiedza jaką daje nam kultura - w sensie socjologicznym), dlatego też mój cykl nie jest hermetyczny ani ekshibicjonistyczny u zarania, (bo nie moje przeżycia były impulsem do jego napisania), jest tylko tak napisany (a raczej miał być, bo mogło się nie udać rzecz jasna), bo to moim zdaniem najlepszy sposób opisania tego tematu. i jeżeli odbierasz go jako taki (nie tylko Ty zresztą), to znaczy, że mi się udało - inna sprawa wykonawstwo (bo podobno przegadany, a to już warsztat który podobno masz gdzieś (sic!)). a co do tego o jakie "ja" tutaj chodzi, to zdaje się że teraz Ty ściemniasz, bo jeżeli coś trzeba najpierw przeżyć (jak wcześniej utrzymywałeś), to chyba trzeba to przeżyć jako Grabiec, nie jako autor - chyba że cierpisz na schizofrenię. teraz zaś nagle mówisz, że chodzi o obnażanie swoich emocji, ducha i sytuacji (akurat to ostatnie nie przystaje do dwóch poprzednich -sytuacje trzeba przeżyć, emocje i ducha można abstrahować, tylko dzieci do pewnego wieku tego nie potrafią, dlatego jesteśmy społeczni, potrafimy opiekować się, współczuć, pohamowywać zwierzęce instynkty i dlatego nie wyrżnęliśmy się jako gatunek na amen - wciąż mieszasz rzeczy, które nie powinny być łączone ze sobą, nie w tym kontekście, stąd pewnie ten cały galimatias), czyli powtarzasz, to o czym mówimy z Oxyvią od początku. to prawda, że odczuwanie jest źródłem tworzenia (to nawet warunek konieczny zapoczątkowania procesu twórczego), bo gdyby nie, to wtedy trzeba by być robotem, żeby napisać cokolwiek. twierdziłem że "ja" u zarania i "ja" w w skończonym dziele, "ja" w każdym kolejnym wierszu bez wyjątku, "ja" wszechobecne, "ja" ekshibicjonistyczne "sensu stricto" ( a nie sensu, który sobie wymyśliłeś, bo też nie możesz się zdecydować na czym ten ekshibicjonizm polega), czyli to samo "ja" które sięgnęło po pióro, to nuda, pójście na łatwiznę i dowód niedojrzałości, podkreślam, twórczej i przed tym uciekam jak najdalej się da. o megalomanii napisała już Oxyvia, więc nie będę powtarzał. błędne koło, nie dojdziemy do porozumienia, rozmawiamy o gustach poetyckich i zupełnie inaczej rozumiemy zagadnienia wokół których krążymy. ty i Oxywia będziecie klepać swoje a ja swoje. przedstawiacie swój punkt widzenia który ja widzę inaczej i mam do tego prawo, tak jak wy macie do swojego a to że się nie zgadzamy ze sobą to zupełnie inna sprawa.
  11. super wiersze zaciągnięte z podręczników szkolnych klasy 4-6 widzę, a właściwie czytam że rozmawiamy nie o poezji a guście poetyckim i nie dojdziemy do sedna w tej dyskusji. nie zgadzam się że autorzy tych wierszy nie mówią o sobie. to jest tylko i wyłącznie ich (autorów) widzenie świata, ich odczuwanie wyimaginowane. jedynie u Wawiłow możliwy jest autentyzm, gdzie najprawdopodobniej opisuje punkt widzenia dziecka, przecież kiedyś też nim była. nie uważam się za jedynego poetę, właśnie to jest twoje i Adama złe rozumowanie. Uważam od początku tej dyskusji, że każdy twórca ukazuje swoje "ja", czy tego chce czy nie jest ekshibicjonistą, bo to co siedzi w głowie każdego człowieka jest tylko jego własnością to tylko jego "ja", przedstawianie swoje "ja" światu jest obnażaniem się, a jeżeli jest to przeżyte jest autentyczne
  12. gratuluję dorosłości ja wciąż mam do tego daleko i dobrze mi z tym i wciąż mam do siebie dystans, a to co nazywacie żałosnym nie jest kłamstwem, bo ja nie czuję się kłamcą, to tylko wasze podejrzenia, a podejrzenia to nie wyrok. i będę bronił swojej tożsamości i nic mnie nie przekona, że moja droga jest ślepą uliczką, bo ja w nią wierzę. błądzisz Adam, bo raz mówisz, że jesteś ważny jako "ja, czyli "ty", a za chwilę się tego wypierasz, więc jak to jest? jesteś sobą czy tylko udajesz siebie, chcąc się nawrócić na coś czego nie do końca jesteś pewien przepraszam, a gdzie napisałem, że jestem ważny jako ja? przeczytaj sobie proszę uważniej moje wypowiedzi - tamta dotyczyła współczesnej poezji polskiej, nie mnie, i pisałem ją z przekąsem. zresztą do swojej "tfurczości" odnosiłem się tylko raz, i pisałem o swojej metodzie twórczej. większość moich postów, treściowo, dotyczy moich odczuć jako czytelnika. oczywiście w każdym moim wierszu jestem ja, ale niekoniecznie tam gdzie się wydaje i niekoniecznie jako podmiot liryczny, bo wolę tworzyć niż odtwarzać, do tego służą pamiętniki i wspomnienia, a jednocześnie jakimś cudem udało mi się nigdy nie skłamać w wierszu, ciekawe prawda? zresztą mało mnie interesuje czy autor rzeczywiście przeżył to o czym pisze, bo to zwyczajnie niesprawdzalne, interesuje mnie wynik ostateczny, czyli dzieło, które jeżeli jest wyjątkowe, to jest prawdziwe, albo chociażby prawdopodobne w wymowie, mam gdzieś to, czy zostałem okłamany, bo nie rozmyślam godzinami o autorze, rozmyślam o jego wierszu, jeżeli warto oczywiście, a pytanie skąd to się wzięło zostawiam ewentualnym biografom i fanatycznym fanom. natomiast idąc tropem Twoich tez, przyjąć należy, również tylko na wiarę (no chyba, że będziesz biegał do każdego czytelnika z "dowodami"), że jedynym twórcą prawdziwej, niezakłamanej poezji jesteś Ty sam, a to już arogancja i megalomania. co prawda nieraz twierdziłem, że uwielbiam megalomanów, ale wyłącznie tych genialnych, w pełnym tego słowa znaczeniu. a jaki jestem? jestem na przykład cholernie egoistyczny, a wciąż usiłuje taki nie być - to też zakłamanie? w sumie lepiej byłoby pójść na zupełny żywioł, to dosyć zdrowe podobno. a dystans do siebie to właśnie dorosłość, nie wiem czy go mam, to mogą jedynie ocenić inni, jednakże doświadczenie mi mówi (spore doświadczenie), że ci, którzy twierdzą, że go posiadają (ów dystans), są od tego zazwyczaj bardzo dalecy. zresztą mówiąc o wyrastaniu (nie dorastaniu) miałem na myśli, iż wyrosłem z czytania takich wynurzeń i zachwytów nad nimi, bo takie pisanie to pójście na łatwiznę. dlatego tyle gadam o wyjątkowości - ona odróżnia sztukę od profilu na facebooku. nie przypominam sobie żebym napisał, że tylko ja jestem twórcą niezakłamanej poezji. może jestem arogancki, ale to nie o tym rozmawiamy. cały czas zmierzam do tego, że poezja i inne rodzaje, mniejszej bądź większej sztuki, zaczynają się od "ja" ("ja" w sensie twórca, a nie ja pan grabiec, żebyśmy się rozumieli, bo jak na razie ciężko nam idzie) a poprzez ekshibicjonizm (w formie obnażania się ze swoich emocji, swojego stanu ducha, sytuacji w jakiej się znaleźliśmy) tworzy się (np. wiersze) typowo odautorsko.i jeśli ktoś będzie miał podobne ale nigdy identyczne odczuwanie rodzi się uniwersalizm. a jeżeli z założenia tworzymy dla mas wychodzi z tego kicz. tylko odautorskie tworzenie (czyli takie które zaczyna się od "ja") niesie prawdę, a ekshibicjonizm to wrodzona wada twórców chcący mówić swoim"ja" autentycznie. a co do twojego "ja", to chodzi mi o to że walczysz z czymś co sam tworzysz, sam piszesz odautorskie (w twoim języku hermetyczne) wiersz, w "części piątej", która jest na tej stronie używasz imienia babci, twojej babci Adam, wiec nie wiem do czego dążysz w tej dyskusji. wypierasz się siebie albo ściemniasz, tylko zastanawiam się gdzie? w wierszu czy w dyskusji, bo jedno i drugie nie trzyma się kupy.
  13. I tu się właśnie mylisz - mogę. Z całą wyrazistością mogę przezywać to, co sobie wyobrażę ze współczuciem dla innych istot.sorry, ale tego nie kupuję. to o czym mówisz jest tylko imaginacją, a nie przeżyciem. nigdy nie zrozumiesz, jeśli nie znajdziesz się w danej sytuacji i nigdy nie wejdziesz w czyjąś skórę, to niemożliwe Oczywiście, że każda istota przeżywa wszystko nieco inaczej. Ale to subtelne różnice. W gruncie rzeczy tak małe, że można śmiało powiedzieć, że każdy tak samo przeżywa vból, przerażenie, rozpacz, a także radość, szczęście, miłość. To dlatego mamy zdolność współodczuwania, współczucia, empatii i... tworzenia nie tylko o sobie. To dzięki temu właśnie w sztuce (każdej) jesteśmy zdolni wcielać się w innych, wczuwać się w nich, wyobrażać sobie siebie na ich miejscu i przeżywać top silnie oraz szczerze, i przy tym pozostawać sobą.przeżywanie czyichś emocji to nie twoje emocje. to samo zdarzenie, każdy przeżywa inaczej. masz rację że, możemy współodczuwać, ale to nie to samo jeśli zostaniesz dotknięty bólem, czy radością Odautorskie - nie zawsze znaczy: hermetyczne. Hermetyczny wiersz to taki, który jest niezrozumiały dla większości czytelników lub nawet dla żadnego z nich, ponieważ nie mówi o nich ani do nich - używa języka i rekwizytów zrozumiałych wyłącznie dla autora lub też małego kręgu jego znajomych.hermetyczny to wasze słowo, ja je tylko pożyczyłem do tej dyskusji i masz rację że to nie to samo, ja cały czas mówię o pisaniu odautorskim Z kolei ekshibicjonizm - to pewna dewiacja, to przemożna chęć bezpośredniego i wulgarnego (właśnie!) obnażania własnych uczuć i przeżyć, zwłaszcza takich, które większość ludzi uważa za intymne lub nawet wstydliwe. tylko obnażenie się może być prawdziwe, obnażenie w sensie zaprzedanie swoich poglądów, swojego "ja", a jeśli ta prawda nie rodzi się z własnych przeżyć to nie jest prawdą, tylko imaginacją, i chociaż marzyć jest pięknie (sam to często robię) to tworzą swoją odautorską poezję dążę do autentyczności przez wywalenie swojego wnętrza i nie robię tego by być uniwersalnym, piszę o swoim świeci, świecie jaki widzę i czuję, a jeżeli ktoś się z tym identyfikuje to dobrze, jeśli nie nie robię tragedii, bo tu dochodzi do głosu gust, a o nim się nie dyskutuje Przetwarzanie swoich doznań na sztukę, na mowę o wszystkich dla wszystkich - czyli odebranie im bezpośredniości i "golizny" na rzecz symboliki, metaforyczności i uniwersalizmu - nie jest już ekshibicjonizmem. Właśnie wyobraźnia sprawia, że jestem zdolna do odczuwania czyjejś straty. Dokładnie tak. Wyobraźnia to nie jest tylko fantastyka, Rafale. Wyobraźnia to także nauka i sztuka. Wyobraźnia - top zdolność docierania do najgłębszych zakamarków PRAWDY. Tym właśnie jest dojrzała wyobraźnia. wyobraźnia to fantazjowanie, w wyobraźni nie ma miejsca na autentyzm, i dlatego jest piękna A fantazja to tylko jej malutka, dziecięca cząstka. Nie. Szczerość i autentyczność rodzi się ze zdolności wyobrażania sobie cudzych przeżyć, ze zdolności współczucia.czyli żyjesz w matriksie, ja chodzę po ziemi Opisywanie wyłącznie tego, co się samemu przeżyło, to poważne ograniczenie emocjonalne. Tylko tyle. może ograniczenie, ale to jest autentyzm, rzeczywistość Wyobraźnia - to szczera prawda. Dojrzała wyobraźnia to zdolność autentycznego przeżywania tego, co czują inni, to umiejętność postawienia się w ich sytuacji. Nawet jeśli nie każdy może w tę zdolność uwierzyć. Z pozostałą częścią zdania zgadzam się bez zastrzeżeń. a ty dalej swoje, chyba się nie dogadamy;)
  14. i co w związku z tym? pisanie dla pisania, nic z tego nie wynika chyba, że miłość to iluzja r
  15. a jeśli jutra nie będzie to co wtedy? takie tam lanie wody nawet nie wiem czy czystej słabe toto t
  16. ewki to mają przejebane jednak;)) słuchaj babo, takich jaj to nie jeden chłop nie ma:)) wiersz egzystencjalny, myślę że maryjka by się zaczerwieniła, if you know what i mean;))) bez podlizu - dobre to jest r
  17. kosztować w łóżku goryczy żar słodki bukiet zniewolenia poranna ekstaza intymnej czułości język i podniebienie a ja to widzę tak, mimo, że nieporannie i z jeszcze bardziej wyciśniętym sokiem;) wolę obfitsze wiersze i chętnie znajdę czas na brulot r
  18. czyli co uciekasz przed sobą przed swoim ja, cholera to smutne no i co z tego??? to z tego, że innej drogi nie ma albo jesteś uczciwy ze sobą albo łżesz, a to już nie jest fajne (cokolwiek to słowo znaczy). jasne, że rzeczywistość jest nieogarnięta, ale to od siebie zaczynamy jej postrzeganie. a dążenie do to zaspokojenia ogółu to jakiś poetycki socjalizm. chcecie tworzyć sztukę dla ludzi? ok, cel jest szczytny, tylko powtarzam, postrzeganie świata zaczyna się od siebie, a jeżeli ktoś zaczyna odczuwać podobnie "historyjkę", wtedy rodzi się uniwersalizm. nie wierzę w to że tworząc myślimy o tym co ktoś powie, jak to co zrobiliśmy zrozumieją, poczują inni, bo takie tworzenie nie ma sensu jest tworem sztucznym i nieodautorskim a powielaniem jakiś stereotypów. uniwersalizm może ale nie musie się narodzić. i pnie wciskajcie mi kitu, że rozumiecie psa wystrzelonego w kosmos, odczuwanie jest zbyt osobistym stadium. ból, radość czy cokolwiek innego, każdy trawi inaczej i inaczej patrzy na pozornie te same sprawy i to jest piękne że widzimy świat inaczej. A co do ekshibicjonizmu to nieodłączna część tworzenia. przed sobą? w żadnym razie, bo to wciąż ja, moje odczucia, moje widzenie świata i moje jego przetwarzanie; co do kłamstwa, to uważam, że jest po części nieodłączną częścią poezji, bo literatura to prowadzenie gry z czytelnikiem, przyjmowanie różnych tożsamości - po to chociażby, żeby po prostu sprawdzić jak to jest i nikt mi nie powie, że to mniej wartościowe i mniej uprawnione niż żałosne wywlekanie swoich wnętrzności, nadto po raz pierwszy słyszę żeby to nazywano kłamstwem. zaś to o czym mówisz to po prostu egocentryzm, a w najsmutniejszej wersji niezdolność do spojrzenia na kogoś innego, na drugiego człowieka, sorry, ale "ja" nie jest najważniejsze, "ja" nie jest jedyną drogą, "ja" w pięćdziesiątym wierszu z rzędu to już tylko pusta skorupa, a nazywanie tego szczerością wobec kogoś, to tylko zmniejszanie dysonansu poznawczego, racjonalizowanie, poprawianie własnego samopoczucia, najgorszy rodzaj kłamstwa właśnie, bo kłamstwa wobec siebie. i tak zgadzam się, że cały proces poznawczy zaczyna się od poznania siebie samego (i jeżeli czytać poetów całościowo, od najwcześniejszych utworów, to zawsze tak się zaczyna) tylko, że najwyraźniej ja już z tego wyrosłem. gratuluję dorosłości ja wciąż mam do tego daleko i dobrze mi z tym i wciąż mam do siebie dystans, a to co nazywacie żałosnym nie jest kłamstwem, bo ja nie czuję się kłamcą, to tylko wasze podejrzenia, a podejrzenia to nie wyrok. i będę bronił swojej tożsamości i nic mnie nie przekona, że moja droga jest ślepą uliczką, bo ja w nią wierzę. błądzisz Adam, bo raz mówisz, że jesteś ważny jako "ja, czyli "ty", a za chwilę się tego wypierasz, więc jak to jest? jesteś sobą czy tylko udajesz siebie, chcąc się nawrócić na coś czego nie do końca jesteś pewien
  19. czyli co uciekasz przed sobą przed swoim ja, cholera to smutne no i co z tego??? to z tego, że innej drogi nie ma albo jesteś uczciwy ze sobą albo łżesz, a to już nie jest fajne (cokolwiek to słowo znaczy). jasne, że rzeczywistość jest nieogarnięta, ale to od siebie zaczynamy jej postrzeganie. a dążenie do to zaspokojenia ogółu to jakiś poetycki socjalizm. chcecie tworzyć sztukę dla ludzi? ok, cel jest szczytny, tylko powtarzam, postrzeganie świata zaczyna się od siebie, a jeżeli ktoś zaczyna odczuwać podobnie "historyjkę", wtedy rodzi się uniwersalizm. nie wierzę w to że tworząc myślimy o tym co ktoś powie, jak to co zrobiliśmy zrozumieją, poczują inni, bo takie tworzenie nie ma sensu jest tworem sztucznym i nieodautorskim a powielaniem jakiś stereotypów. uniwersalizm może ale nie musie się narodzić. i pnie wciskajcie mi kitu, że rozumiecie psa wystrzelonego w kosmos, odczuwanie jest zbyt osobistym stadium. ból, radość czy cokolwiek innego, każdy trawi inaczej i inaczej patrzy na pozornie te same sprawy i to jest piękne że widzimy świat inaczej. A co do ekshibicjonizmu to nieodłączna część tworzenia.
  20. przede wszystkim jestem uczciwy sam ze sobą a jeżeli trafia to do innych to znaczy że nie spaprałem roboty, ale przede wszystkim jestem oczyszczony i mogę spojrzeć na siebie bez wstydu dzięki
  21. piszesz, że potrafisz się w czuć w psa, matkę i żabę (wiem, że to tylko przykłady), ale tego nie możesz poczuć jeśli tego nie przeżyłaś (wierzę w reinkarnację). możesz opisać stan w jakim się oni/one znaleźli, ale to zawsze będzie odautorskie (hermetyczne jak to nazywacie z Adamem) i nigdy nie dowiesz się co czuł pies wystrzelony na orbitę, ani matka czekająca na dziecko, czy (oł, dżizys) żaba, to będzie tylko imaginacja, czyli wyobraźnia o której wspominasz. Nigdy nie dowiesz się co siedzi w drugim człowieku tak na 100%, a tym bardziej w zwierzęciu. Dlatego tworzenie poezji/obrazu/rzeźby itp zawsze zaczyna się od siebie, od czubka swojego nosa, od stanu ducha tworzącego, emocji a to czy trafisz i zrozumie cię więcej niż jedna osoba można nazwać uniwersalizmem, ale zawsze będzie zaczynało się to od twojego poglądu na daną sprawę, innej drogi nie ma chyba, że ściema i mydlenie oczu innym. Przedstawiając swój pogląd obnażasz swoje wnętrze a to już jest ekshibicjonizm i jeden przedstawia go wulgarnie a inny delikatnie co zależy od temperamentu tworzącego. natomiast jeśli przedstawiasz co czują żaby to jest to wyimaginowane, bo co można na ten temat wiedzieć. każdy, czy to człowiek czy zwierzę inaczej odbiera ból i inaczej odbiera radość. jeśli nie poczułeś czyjejś np. straty to co możesz o tym powiedzieć? itp itd. jasne że ktoś może być tym zafascynowany i nawet w to uwierzyć, al eto nigdy nie będzie twoje do czasu aż nie poczujesz tego na własnej skórze i wtedy napiszesz coś autentycznego, coś co będzie prawdą, bo poprzednie było wytworem jaźni, nieprawdziwe, nie twoje. szczerość i autentyczność rodzi się z ekshibicjonizmu i jest nierozerwalne jak matka i dziecko. tylko pokazanie siebie prawdziwego poprzez obnażenie się może być prawdziwe, reszta to wyobraźnia ale nie prawda
  22. autor ma się unosić na tekstem jako twórca i ten który przeżywa słowa i pluje, rzuca bądź wypłakuje je na papier, to on obcuje ze swoją weną, to ona go uwalnia (jeśli tworzy sam na sam z nią) bądź pęta (jeśli tworzy pod wpływem wspomagaczy tj. np. wódy i innych apetycznych rzeczy), a mielenie dla jednych jest aż mieleniem, gdy dla innych tylko mieleniem i tu się rodzą gusta, lepsze lub gorsze, ale to już inna bajka co do prawdy to owszem ma dwa końce (a może więcej, zależy od stron) ale to prawda przeżyta jest najistotniejsza, bo kto przeżył ten wie, a kto nie, ten może tylko gdybać, czyli imaginować - to wciąż odautorskie słowa (hermetyczne) Rafał, mylisz dwie rzeczy: szczerość i autentyczność poezji z ekshibicjonizmem. To ekshibicjonizm jest hermetyczny (na ogół) i niezrozumiały dla otoczenia, za to strasznie emocjonalny. Natomiast poezja - czy w ogóle sztuka - musi wyrażać nie tylko autora, ale coś znacznie większego niż on sam - inaczej jest nie dla ludzi po prostu, bo po co komu sztuka, która go nie dotyczy? Oczywiście, że sztuka musi być autentyczna, szczera. Ale to nie znaczy, że możemy pisać tylko o własnych o przygodach, o przeżyciach znanych nam wyłącznie z autopsji. Możemy doskonale rozumieć także uczucia innych ludzi i wyrażać je w wierszach, możemy jak najbardziej przeżywać to, co czują inni ludzie, a nawet inne istoty (to się nazywa empatia) i na tej podstawie tworzyć wielkie dzieła. Wielcy ludzie nie tylko o sobie piszą, wyrastają znacznie dalej poza koniec własnego nosa, i są zrozumiali dla innych, ponieważ sami innych rozumieją (a nawet ich przeżywają, że tak powiem). I jest to autentyzm w całej pełni. A mielenie tylko swoich przygódek - to bardzo malutkie podwórko. I szybko się kończy. Szczerość, autentyczność to wciąż ekshibicjonizm, rozdzielasz nierozerwalne. Autor tworząc swoje dzieła nie zastanawia się czy to co zrobił/namalował/napisał zaakceptują inni, ma to gdzieś, tworzy dla siebie (a przynajmniej od tego zaczyna) a to czy ona/sztuka zacznie kogoś dotykać zaczyna się później już w głowie odbiorcy i albo czuje więź z autorem albo szuka sobie innego guru. Dla mnie rozumieć uczucia to je przeżywać, jeśli czegoś nie poczułem na własnej skórze to jak mogę o tym opowiadać, a jeśli opowiadam o czymś czego nie zaznałem to nie jestem szczery i wtedy np. poezja czy cokolwiek innego jest fałszem. Nie mówię, że trzeba pisać tylko własne historyjki, ale historyjki, które przeżyliśmy, w którym mieliśmy udział, chociażby obserwując, ale przeżywając to i oddychając powietrzem w którym działy się te sytuacje.
  23. w sumie mogę przystać na propozycję tylko jakieś bliższe info bym prosił cobym miał wgląd do tego co się z wierszem dalej dzieje
  24. ale żeby stała się uniwersalna musi mieć jakieś podłoże, podłoże prawdy, a prawda musi być przeżyta przez co odautorska, inaczej jest wyimaginowana tak, musi, na tym w sumie polega poezja (nie bez powodu poezja ma najczęściej, od zarania zresztą, formę monologu refleksyjnego), oczywiście, że nie pisze się wierszy z założeniem: "a ten będzie uniwersalny", cały wic polega na tym, żeby na końcu mieć choćby minimalne wrażenie obcowania z czymś wyjątkowym (choćby pod względem formy, o płynących z tego przeżycia wnioskach nie wspominając), żeby nad tekstem nie unosił się bez przerwy autor we własnej osobie, w przeciwnym wypadku to całe wewnętrzne mielenie odbywa się na naszych oczach i tylko mieleniem pozostaje, jak dowcip bez puenty. edit: a teza, że jedyna prawda, to prawda przeżyta, jest moim zdaniem nie do obronienia, chociaż może w ten sposób zyskiwać na prawdopodobieństwie, ale i to jak zawsze wyłącznie kwestia wykonawstwa autor ma się unosić na tekstem jako twórca i ten który przeżywa słowa i pluje, rzuca bądź wypłakuje je na papier, to on obcuje ze swoją weną, to ona go uwalnia (jeśli tworzy sam na sam z nią) bądź pęta (jeśli tworzy pod wpływem wspomagaczy tj. np. wódy i innych apetycznych rzeczy), a mielenie dla jednych jest aż mieleniem, gdy dla innych tylko mieleniem i tu się rodzą gusta, lepsze lub gorsze, ale to już inna bajka co do prawdy to owszem ma dwa końce (a może więcej, zależy od stron) ale to prawda przeżyta jest najistotniejsza, bo kto przeżył ten wie, a kto nie, ten może tylko gdybać, czyli imaginować - to wciąż odautorskie słowa (hermetyczne)
  25. Nic bardziej błędnego. Poezja uniwersalna jest jak najbardziej autentyczna, a tylko dowodzi rozumienia i umiejętności wyrażania nie tylko siebie samego. No, ale to właśnie jest warsztat powyżej licealnego. ale żeby stała się uniwersalna musi mieć jakieś podłoże, podłoże prawdy, a prawda musi być przeżyta przez co odautorska, inaczej jest wyimaginowana
×
×
  • Dodaj nową pozycję...