
asher
Użytkownicy-
Postów
2 273 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez asher
-
Twórców współczesnych dialog z przeszłością
asher odpowiedział(a) na Sceptic utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Poleciłbym Bezeta, ale on jakiś mało współczesny jest :))) Wydał chyba z 5. -
Pytałem, bo wiesz, teraz mam taki zawał pracy, że ledwie zipie, że o pisaniu nie wspomnę. Udało mi się jedynie sklecić artykuł do Praci i Nauki Za Granicą. Będzie 17-go. Jak dam rady, może stałą współpracę nawiążę. Ale kurka literatura mi puka do głowy zawsze koło północy - tłamszę ją, wysyłam w kosmos... Życzę Ci wytrwałości :)))
-
Jestem za! Tylko czy dasz radę pociągnąć dalej tę historię? Chciałbym bardzo.
-
Brzmi jak kiepski wiersz, tylko wersyfikacja kłamie. Gratuluję nowego uczucia, ale może nie warto go opisywać?
-
No pięknie. Spróbuj zmieścić to w dwóch zdaniach.
-
Tytuł jednak lepszy, choć nie ma się do czego właściwie przyczepić/. No może interpunkcja.
-
Plany powinny się objawić wkrótce. Filozoficznie daleko nie sięgam, chce się tylko dobrze bawić. Dzięki.
-
Trochę mnie nie było na prozie, ale odnoszę wrażenie, że panuje tam wolnoamerykanka. Wokół Jej Mości Poezji stale kłótnie, przeprowadzki, szlabany i biby, a do prozy ktoś wrzuca wiersze, jacyś amatorzy miniatur udają weteranów itp. Może raz na miesiąć jakaś wizytacja, co?
-
Kurczę, tekst pięknie płynie i hipnotyzuje, a potem jakby brak kompetentnej puenty. Ja bym skończył na oebrwaniu okiennicą.
-
Ładne, choć tradycyjne. Temat rzeka, która płynie od tysięcy lat. Też usłyszałem 15 lat temu taki zarzut, gdy opisałem rozstanie. Dziś trudno to zrobić w oryginalny sposób.
-
interpretacja wiersza ...pomoc....!
asher odpowiedział(a) na Panna Cogito utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Proponuję zacząć od zmiany nicka. -
Dziecię drogie, koniec żartów. Uprzejmie proszę o wrzucanie do Początkujących. To nic nie kosztuje.
-
Coś nie teges? (próba felietonu)
asher odpowiedział(a) na Vegga utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Próbować jednak trzeba :) Język jak najbardziej felietonowy, choć może kapkę dowcipu lub pazura by się zdało. -
trochę pokory to tak
asher odpowiedział(a) na smutnomi sassaki utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ale właściwie o co biega? :))) -
Laska wypadła mi z dłoni - brzmi lepiej. Interesująca interpretacja głodu.
-
butelki - niepotrzebne w 2 zdaniu. i paluszki oczywiście, bo paluszki do piwa najlepsze są - co to za składnia i styl? Cóż, zawisłeś gdzieś między swoimi, obecnymi już wcześniej motywami, a Krzyśkiem Rutkowskim. Nie umiem w tej chwili powiedzieć, czy to dobrze, czy nie.
-
Krótko, bo piszę sobie epizodami.. Piotrze, doskonale wiem, do czego to zmierza, ale musisz dać mi szansę tego dowieść. Kop będzie już niebawem. Interakcje-rewelacje są planowane :0 Dialogi fatalne sobie wypraszam, mimo wsio. NIe zamierzam filozofować między bohaterami przez całą powieść. Dość się nasłuchałem, że dialogi nadęte, że za mało życia itp. Twoje zdanie jest w tym przypadku odosobnione. Czarna, piwko jest prawdziwe, ale sikacz straszny. Pijesz 15 i ledwie czujesz. Całe wyłazi przez skórę. Lechu, pewnie, że dobrze. Myślisz, że to się odbija na formie? Obczymy za czas jakiś :)
-
* Kuba uchylił powieki. Znowu obudziło go skrzypienie łóżka, pojękiwanie Edyty i sapanie Krystiana. To był piąty raz tej doby. Po chwili zasnął, a gdy się obudził, sytuacja nie zmieniła się ani o jotę – tyle tylko, że na skraju nieba wstawał nowy dzień. Śniadanie wydawano do 10.00. Nie zeszli. Kuba samotnie delektował się przysmakami, którymi obłożono długą ladę. Wypił dwie kawy i poszedł do ogrodów. Oaza turystyczna zbudowana tuż przy plaży w sąsiedztwie luksusowych hoteli wyglądała, jakby zaprojektował ją osobisty ogrodnik Pana Boga. Różnorodność palm, kwiatów i innych roślin przytłaczała ogromem, a przy tym wprost tryskała zdrowiem. Kuba jednak najbardziej polubił trawę z klombów między kretymi alejkami. Była szorstka, gruba, a jednocześnie niesamowicie miękka, przez co sprawiała stopom niezwykłą przyjemność. Zrzucił klapki i jak wczoraj, zaczął spacerować, pozwalając jej się masować. Afryka pachniała specyficznie. Trochę jak powietrze po burzy, trochę jak bazar warzywny na koniec upalnego dnia albo stara kotłownia. Kiedy wczoraj wyszedł z samolotu, chmura gorącej pary zaparła mu dech. Z trudem uczył się oddychać w tropiku. Autokar jechał wśród pustych pól i pagórków z rzadka porośniętych karłowatymi drzewkami. W mocno klimatyzowanym wnętrzu oddychało się swobodnie, ale bardzo szybko skórę ludzi pokryła gęsia skórka. Kuba ze strachem myślał, że niedługo znów trzeba będzie wysiąść wprost pod lupę rozżarzonego słońca. Trafił im się najniższy z okolicznych hoteli, choć on dla odmiany był imponująco długi. W bogato wyposażonym apartamencie mieli do dyspozycji wielki łoże i pojedyncze łóżko jako dostawkę. - Jak śpimy? – zapytała rzeczowo Edyta. - Będziemy improwizować – zaśmiał się Krystian. Kuba wzruszył ramionami i zerknął na termometr za oknem, który wskazywał 45 stopni. - Zawsze byłem cienki z geometrii – burknął przerażony. Oni pierwsze kroki skierowali do hotelowego baru, on założył kapielówki i poszedł na basen. Woda była ciepława i ostro chlorowana, ale była to jedyna forma ochłody, poza siedzeniem w klimatyzowanym pokoju. Miał nieodparte wrażenie, że wszystko wokół się topi. Wyjazd do Afryki kojarzył mu się w tej chwili z wchodzeniem do rozgrzanego pieca. Wieczorem najedli się do syta przy szwedzkim stole z arabskimi potrawami i poszli na plażę. Wtedy Kuba odkrył właściwości ogrodowych traw. Został chwilę dłużej, a gdy dotarł na brzeg morza, Edyta leżała już naga na piasku. - Nawet nie parzy – chichotała. Ten jej śmieszek, zwłaszcza po paru drinkach, coraz częściej działał mu na nerwy. Prawie nie było fal. Tafla morza przypominała połyskujący blat gigantycznego stołu. Wszedł do ciepłej wody i poczuł, że jest gęsta od soli. Popływał trochę, nie oddalając się zbytnio od brzegu, potem wyłożył się na piasku tuż przy linii wody. Krystian i Edyta zaczęli kochać się bez jakiejkolwiek żenady. Przez moment myślał, że wygłupiają się, ale wkrótce zrozumiał, że to nie gra. Poczuł się jeszcze bardziej samotny. Wstał i ukradkiem wrócił do pokoju. Obudzili go, zachęcając do wspólnej zabawy, lecz mruknął, że nie ma ochoty i przewrócił się na drugi bok. Od tej pory co jakiś czas budził go pożar zmysłów, jaki wzniecali. Spacer po ogrodach i masaż stóp pozwoliły mu nieco ochłonąć. Teraz myślał o Agacie. Mimo upływu czasu, wciąż brakowało mu jej obecności. Położył się na trawie w cieniu jakiejś palmy i spojrzał w niebo. Idealnie czysta, błękitna tafla tchnęła trochę otuchy w jego duszę. Uśmiechnął się ironicznie do słońca i zamknął oczy. Znalazł się na łące, Agata leżała na kocu obok niego. Słońce nie paliło tak bardzo, powietrze było mniej wilgotne, a wokół rozciągały się pasma Beskidu Niskiego. Trzymał dłoń na jej piersi i wdychał zapach jej włosów. Czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Dwa dni później odbyli przez telefon pamiętną rozmowę: - Odchodzę? - Co? Dlaczego? - Po prostu. Zostawiam pana. Bez ostrzeżenia. Bez znieczulenia. Bez sensu. Chyba planowała to od dawna, ale bała się zrobić mu krzywdę. Udawała znakomicie. Otworzył oczy. Między palmami pojawił się Krystian z dwoma butelkami piwa w ręce. Nazywało cię Celtia, było wodniste i słabe. Idealne do picia hektolitrami w dusznej, spragnionej wody Afryce. - Co jest, brachu? – rzekł Krystian, podając mu butelkę i siadając obok – Nie jesteś szczęśliwy? - Na takie wypady nie powinno się wybierać samemu. - Przecież jest nas troje. Masz darmowe dymanie, kiedy tylko chcesz i moje towarzystwo. - Ja wiem, ale czuję się... obco. Krystian przyjrzał mu się bacznie. Kuba odwrócił wzrok. - Chodzi o Młodą, tak? Proszę Cię, nie bądź głupi, nie niszcz sobie życia. To już było i na pewno nie wróci. Kuba zacisnął szczęki, aż coś chrupnęło. Nie miał ochoty ciągnąć tej rozmowy. Pokazał palcem smukłą dziewczynę idącą w kierunku plaży. Na płynnie poruszających się biodrach miała ręcznik, jej piersi okrywał skąpy stanik. - Śliczna, nie? - No. - Kogoś mi przypomina. - Kogo? - Kobietę, z którą nigdy nie będę. Krystian westchnął ciężko, jakby na dnie jego brzucha spoczęła kula ołowiu. - Jezu, Młody. Przywal mi młotkiem, tylko już przestań. Jednym łykiem opróżnił butelkę i wstał. - Wczoraj rozmawiałem z rezydentem. Za dwa dni jedziemy na Saharę. A dziś wieczór mamy zaproszenie na specjalny pokaz i zabawę. Już ja cię rozruszam. Kuba smętnie pokiwał głową. Nie chciał być rozruszany, sam nie wiedział czego właściwie chce. - Zbieraj się. Jedziemy do mediny. - Co to? - Starówka. Bazar, meczet i te sprawy. Podniósł się wolno i ruszył za Krystianem.
-
Życie bywa przewrotne, co? Ale chyba wolałbym, żeby napisał to Krzysiej Rutkowski. Trochę za delikatnie.
-
Wdzięczny będę. Choć wiesz, przeżycia na emigracji nie muszą być interesujące. TYMON to zabaweczka kreacyjna :)
-
Bo to najgorszy fragment, wymęczony z konieczności. Pozdrawiam
-
Nie zgadzam się. Niech pisze długie. Już wczoraj miałem komentować, ale przysnąłem. Jesli to ma być np powieść to akapity są strasznie krótkie. Takie porwane fragmenty muszą być naprawdę dobre i wyraziste, żeby się czytelnik nie pogubił. Ale ogólne wrażenie ok.
-
Ja wiem. Ale jako długodystansowiec protestuję z założenia :)
-
Porażająca miniatura, ale jednak tylko miniatura.