Do ucha
Płoną policzki - wytrzeszcz oczu,
drżą ręce, nogi - bo - uwaga!
- za oknem - ludzie! na ulicy
jesień rozbiera się do naga.
Ach - moja Barbie złotowłosa
- przy malowaniu swych paznokci
spędziła całe swoje życie
a dzisiaj wszystkie liście złoci.
Skąd jej się wzięło na rozrzutność?
Dlaczego szasta kruszców skarbem?
A ona słodko mi do ucha
- bo jestem twoim złotko garbem.
II
Wierszyk jesienny przetykany złotą nicią porozumienia
Leje z góry. W butach mokro.
Jesień daje w kość. I w gaz.
Jak paskudnie. Jak okro
pnie. Ranyboskie! Pass.
Jadę jutro na Saharę
choć tam nie ma nawet chwastów.
Choć tam czyha Ali Baba
i czterdziestu pederastów.
Lub się kurde - zaloguję
na portalu org. poetką,
transwestytą się poczuję -
nick urodzi mnie kobietką.
Gdy już rozdam pocałunki
wszystkim asom sztuki wiersza,
nie zwlekając, bez ratunku
oddam się jurorom pierwsza!