Stopy zmęczone
pielgrzymką przez życie,
serce zgubiło
radosną beztroskę.
Myśli swawolne
wędrują wciąż skrycie,
marzenia w głowie,
niczym włosy rosną.
Upalny sierpień
żar sieje wokoło,
szum wody w muszli
brzmi jeszcze wieczorem.
Echo grzybiarzy
woła hen za lasem,
nic się nie zdarzy
innego... tymczasem.
Tylko ogonków
rybich plusk do wody,
cienie na piasku
mocno wydłużone.
Jeszcze te chwile,
kiedy duchem młodzi,
zanim zapadnie
w pamięci minione.
Czerwone słońce
znika na dobranoc,
za horyzontem
noc barwy pochłania.
W zamian księżyca
poświata wieczorem,
na niebie gwiazdy
spadające... naraz.