Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krzysztof Adam Meler

Użytkownicy
  • Postów

    883
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Krzysztof Adam Meler

  1. Anno, nie podoba ci się mój wierszyk:( Pozdrawiam i, jeśli się wepchałem w twoje liryczne pole ze wą wizją, przepraszam.
  2. Osobiście myślę, że ten wcześniejszy jest lepszy. "O ostatnin prawym" to cholernie patetyczny wiersz, co jest zresztą uzasadniane ambicją tytułu. Ale niestety zbyt ciężko i ostro wyszły tutaj te rymy. Bez urazy, ale: "strofa winna być taktem, nie wędzidłem". Są to zapewne twoje początki, dlatego ostatecznie się przełamię i zdradzę, że wierzę w błyskotliwy rozwój. A za krytykę, mam nadzieję, nie gniewasz się? To tylko moje subiektywne spojrzenie. Pozdrawiam i proszę o ocenę moich wierszy. Evvive l' arte!:)
  3. Nie podoba mi się najbardziej: rym "drwali", bo jest kolosem częstochowskim. Zarymuj tu subtelniej. Ale poza tym ciekawy temat i rozsądna interpretacja. Pozdrawiam i proszę o ocenę moich wierszy.
  4. Fałszem jest słowo, co mówisz złośliwie, lęki swe tając i tając uczucie nie sprawiedliwie wciąż więżąc w przeczucie i tak: ab ovo Pozdrawiam i proszę o ocenę mojego wiersza.
  5. Raczej miałem na myśli, że to każda wieść [wers wyżej] tak mija. Ale z twoim pomysłem nie zmienie sensu, a będzie prościej. Dziękuję i pozdrawiam.
  6. Jesienią szepty w całym lesie słychać, Krąży legenda straszna jak te drzewa, Której nie zmaże niepamięci zwyczaj, I nie zakryje nawet kryształ nieba. Wieści w tym mroku mijają powoli: Każda nikczemna jak szyszki złośliwie Żadnej ludzkości wcale się nie boi, Snując swe baśnie ponuro i tkliwie. Nieszczęść rzucone żółte liście plotą Pasy szkarłatne, niczym tęcza szara. Patrzysz i myśl twą paletą oplotą, Która zapomnieć się, zwyczajem, stara. Nagle w tym lesie odzywa się cisza, Której podpowiedź płynie z drzew milczenia: Wtedy, rok temu, wczoraj rankiem, dzisiaj, Płoną gdzieś znicze wolności pragnienia. Cisza: łzę wolność za chwilę uroni. Cisza, bo echo nie chce szeptać głośniej… Wystrzał tak głośny jak z pradziadka broni? Wiatr to- nieznośny! Głosy umarłych gdzieś w krzakach ból niesie, Stronią od ludzi po dziś dzień zhańbione- Tak, to tu właśnie w tym zielonym lesie Prochy złożone… Nikt z nas nie widział łzy skromnie rojonej, Nikt nie zobaczył początku i kresu- Każdy jest wdzięczny Ofierze złożonej, Którą las przesiąkł. Krzewy i drzewa, i niebo nad lasem Niosą tę wdzięczną ciszy epopeję, Która wygrała z tym surowym czasem I czasem wieje… Wiatr płynie szeptem, czasem burzy krzykiem, Niesie opowieść o losach Nieznanych… Płynie od września, nucąc kul muzykę, Gniewnie - oddanych… Ponad szkarłatem, kałużą straconą, Niesie się echo gehenny gdzieś w lesie. Czasem napotka wiązankę złożoną, Co je poniesie. Kiedy przekwitnie- echo ucieka, Wraca zapewne w te lata minione, W usta hańbione tamtego człowieka Gdzieś tu złożone…
  7. Jesienią szepty w całym lesie słychać, Krąży legenda straszna jak te drzewa, Której nie zmaże niepamięci zwyczaj, I nie zakryje nawet kryształ nieba. Wieści w tym mroku mijają powoli- Każda nikczemna jak szyszki złośliwe, Żadnej ludzkości wcale się nie boi, Snując swe baśnie ponuro i tkliwie. Nieszczęść rzucone żółte liście plotą Pasy szkarłatne, niczym tęcza szara. Patrzysz i myśl twą paletą oplotą, Która zapomnieć się, zwyczajem, stara. Nagle w tym lesie odzywa się cisza, Której podpowiedź płynie z drzew milczenia: Wtedy, rok temu, wczoraj rankiem, dzisiaj, Płoną gdzieś znicze wolności pragnienia. Cisza: łzę wolność za chwilę uroni. Cisza, bo echo nie chce szeptać głośniej… Wystrzał tak głośny jak z pradziadka broni? Wiatr to- nieznośny! Głosy umarłych gdzieś w krzakach ból niesie, Stronią od ludzi po dziś dzień zhańbione- Tak, to tu właśnie w tym zielonym lesie Prochy złożone… Nikt z nas nie widział łzy skromnie rojonej, Nikt nie zobaczył początku i kresu- Każdy jest wdzięczny Ofierze złożonej, Którą las przesiąkł. Krzewy i drzewa, i niebo nad lasem Niosą tę wdzięczną ciszy epopeję, Która wygrała z tym surowym czasem I czasem wieje… Wiatr płynie szeptem, czasem burzy krzykiem, Niesie opowieść o losach Nieznanych… Płynie od września, nucąc kul muzykę Gniewnie - oddanych… Ponad szkarłatem, kałużą straconą, Niesie się echo gehenny gdzieś w lesie. Czasem napotka wiązankę złożoną, Co je poniesie. Kiedy przekwitnie- echo ucieka, Wraca zapewne w te lata minione, W usta hańbione tamtego człowieka Gdzieś tu złożone…
  8. I każde słowo proste w korowód słów umyka tak piękne i tak proste jak sen schizofrenika...:) Pozdrawiam.
  9. Piękna metafora odnośnie, jak mniemam, problemu niezrozumienia i nie-akceptacji, egoizmu innych ludzi. Trafne skojarzenia i inspirujące budowanie quasiakcji (gra w domino). Gra trwa przez całe życie i ja Ci gwarantuję, że znajdzie się taki, co przestanie nie widzieć, a...zobaczy:) Pozdrawiam i proszę o ocenę "Monologu Norwida".
  10. Podobają mi się zastosowane imiesłowy. Ktoś Ci może powie, że to utrudnia przekaz, ale ja doceniam wielobarwność przekazu. Pozdrawiam i proszę o ocenę "Monologu Norwida".
  11. Ojejq. Nie bądźmy zbyt samokrytyczni. Lubię Twój styl, bo jest codzienny i zrozumiały. Potrafisz wyrazić krótko to, co ja opisuję w wielu strofach. Pozdrawiam i proszę o ocenę "Monologu Norwida".
  12. Tytuł to oczywiście zwieńczenie dzieła, jego reprezentant par excellence, ale treść jest także ważna i ona już nie jest: "troszkę nie taka". Przemyślana i prosta, wiadomo o co chodzi, dlatego mi się podoba. Pozdrawiam i proszę o ocene moich wierszy. PS Tytuł może również prosty: "Wesołe miasteczko"/ "W wesołym miasteczku"? :)
  13. Uniosłem dobro, by poznać ofiarę złożoną wiecznie pod zburzonym carem i dobro trwa. Choć los zaciera historii kryształem wolności ludu i szlochania małe, to wciąż ból znam. Nim minie zwyczaj uniesienia trwogi nad klęską wiary w nieskończone bogi Coś ludziom dam. Głęboko w sercu nadzieja skrywana na przyjście wtóre niechcianego Pana, co sam jest Znak. Nadzieja wieczna jak jądro ciemności zrodzone w ogniu jaskrawej miłości i prawdy szlak. A wszyscy winni jak mroków żołnierze szemrzący rychłe drugiego pacierze, bo kusi BRAK… Uniosłem ciężar, by doznać uczucia, co niegdyś było, a dzisiaj głaz wzrusza stopiony śnieg- nadziei jasnej i wiecznej płynności ogniwa serca i żywej boskości, co u stóp legł- by zrodzić prawdy pęknięte kryształy i stać się smutku orężem dojrzałym i nadal biec. Wiwatem serca dosięgnąć przebrania i zerwać maskę czułego mijania jak Bunt moc dał. Nie będąc światem, a ludźmi zostając istoty własnej skrytą nicość tając tęczami dnia. Kolorów wstęgi widziane oczyma tyranią czarną jeden ślimak trzyma, co Prawdę skradł. By sobą zostać i widzieć oczami czystego serca za uczucia łzami, co broni nas- Przed światem świata cierpiących ucieka bo nadal tego lepszego czeka, nie widząc gwiazd. A gwiazdy święcą w własnej ludzi głowie tętniącym sterem w skromności ozdobie… A sterem- Wiatr…
  14. Uniosłem dobro, by poznać ofiarę złożoną wiecznie pod zburzonym carem i dobro trwa. Choć los zaciera historii kryształem wolności ludu i szlochania małe, to wciąż ból znam. Nim minie zwyczaj uniesienia trwogi nad klęską wiary w nieskończone bogi Coś ludziom dam. Głęboko w sercu nadzieja skrywana na przyjście wtóre niechcianego Pana, co sam jest Znak. Nadzieja wieczna jak jądro ciemności zrodzone w ogniu jaskrawej miłości i prawdy szlak. A wszyscy winni jak mroków żołnierze szemrzący rychłe drugiego pacierze, bo kusi BRAK… Uniosłem ciężar, by doznać uczucia, co niegdyś było, a dzisiaj głaz wzrusza stopiony śnieg- nadziei jasnej i wiecznej płynności ogniwa serca i żywej boskości, co u stóp legł- by zrodzić prawdy pęknięte kryształy i stać się smutku orężem dojrzałym i nadal biec. Wiwatem serca dosięgnąć przebrania i zerwać maskę czułego mijania jak Bunt moc dał. Nie będąc światem, a ludźmi zostając istoty własnej skrytą nicość tając tęczami dnia. Kolorów wstęgi widziane oczyma tyranią czarną jeden ślimak trzyma, co Prawdę skradł. By sobą zostać i widzieć oczami czystego serca za uczucia łzami, co broni nas- Przed światem świata cierpiących ucieka bo nadal tego lepszego czeka, nie widząc gwiazd. A gwiazdy święcą w własnej ludzi głowie tętniącym sterem w skromności ozdobie… A sterem- Wiatr…
  15. "O szyby desz bije deszcz bije jesienny":) Twój jest równie melancholijny, choć może nie tak magiczny jak dzieło L. Staffa. Najbardziej spodobało mi się "Nie", które jest odpowiedzią na pytanie o miłość lub o rzecz codzienną. Naprawdę dobrze pomyślane. Pozdrawiam i proszę o komentarsz do "Wykrzykników ".
  16. "Wiersz" jest bardziej anegdotą. Grafika ma być elementem innowacji czy chodzi o coś innego? Pozdrawiam.
  17. O jak teraz sprawdzam w "Słowniku wyrazów kłopotliwych", okazuje się, że jest wręcz zwrotem właściwszym. Ponadto "poprawna polszczyzna" wskazuje na silniejszy rdzeń literacki obiektu mej gafy. No i wypada powiedzieć przepraszam raz jeszcze. PS A więc chyba pod względem językowym najlepszy będzie oryginał:)
  18. UPS Jak zwykle się zagapiłem. Myślałem o innym poscie na forum Myblog.com Zmuszony jestem Cię przeprosić za to niewydarzone faux pa. Pozostaje mi mieć nadzieję, że wybaczysz feralną gafę. Pozdrawiam i przepraszam raz jeszcze.
  19. Nie przewiduje takiej frazy "Słownik frazeologiczny", co oznacza, że jest leksykalnym nadużyciem. Spiro zapewne chodziło o aspekt poprawności, ale warto byś wiedział, że poezja to kuźnia neologizmów, w tym znaczeniowych. Pozdrawiam i proszę o ocenę moich wierszy.
  20. Osoba mówiąca jest bardzo przekonująca. Choć głośno o tym nie krzyczy, jest na rozdrożu, co mi się bardzo podoba. Pozdrawiam i proszę o ocenę moich wierszy.
  21. Ładnie mówisz o milczeniu... Pozdrawiam i proszę o ocenę moich wierszy.
  22. Nie pamiętam czym jest wiara I co ewangelia znaczy, Jaki wymiar ma ofiara, Kiedy grzechy Bóg przebaczy. Nie rozumiem słów znaczenia, Jeśli tylko wiele niosą. Myśl ma prosta jak cierpienia, Trwalsza niźli spiżu posąg. Nie pamiętam, nie posiadam Złotej tiary czy gromnicy, Lecz miłością szczerą władam I na Ojca mogę liczyć. Nie znam, nie chcę, nie pojmuję Wiary świętej tajemnicy. Cudem siebie w niej znajduję W złotym blasku tej gromnicy. Lecz pamiętam, co oznacza Proste imię i sarkofag, Który ogrom uczuć skraca, Głosem świata stojąc – kocha. Byle jedno wciąż znaczyło, To co w książce nic nie znaczy, Byle sobą ciągle było W morzu cierpień i rozpaczy. Niechaj Świętu Duch zstępuje Na oblicze ziemi własnej, Którą każdy dziś rujnuje, Bo granice ma zbyt ciasne. Niechaj zstąpi i zobaczy Święty pokój na ekranie, Potem ujrzy świat bogaczy, Potem Prawda mu się stanie. Zobacz wszystko, nie margines, Który, tworząc, tylko dzieli. Każdy inny chce być synem, Każda matka – przy nadziei. Bądź sokołem, bądź prorokiem, Którzy widzi ponad oczy, Ponad marnych chmur widokiem, Ponad światem, którym kroczy. Bądź czymś więcej niźli dusza, Bądź czymś dużo ponad ciało, Bądź – po prostu, gdy ktoś zmusza, Bo wydajesz się – zbyt mało. Bądź jak każdy, co przemija, Bo co więcej masz niż życie? Bądź jak płytka czasu chwila Usrebrzona swym księżycem. Bądź tak wielki jak potrzeba, Umiar czyniąc swym geniuszem. Bądź wciąż bliżej swego nieba, Bądź jak człowiek pod przymusem… Bądź choć wyższy o pół słowa Nad nizinę swego ciała. Bądź i zostań jak Osoba, Która wszystkim życie dała. Bądź czymś więcej niż nazwisko, Znacz coś ponad imię własne. Bądź daleko, a wciąż blisko, Bądź, gdy magia rymu zgaśnie…
  23. Nie pamiętam czym jest wiara I co ewangelia znaczy, Jaki wymiar ma ofiara, Kiedy grzechy Bóg przebaczy. Nie rozumiem słów znaczenia, Jeśli tylko wiele niosą. Myśl ma prosta jak cierpienia, Trwalsza niźli spiżu posąg. Nie pamiętam, nie posiadam Złotej tiary czy gromnicy, Lecz miłością szczerą władam I na Ojca mogę liczyć. Nie znam, nie chcę, nie pojmuję Wiary świętej tajemnicy. Cudem siebie w niej znajduję W złotym blasku tej gromnicy. Lecz pamiętam, co oznacza Proste imię i sarkofag, Który ogrom uczuć skraca, Głosem świata stojąc – kocha. Byle jedno wciąż znaczyło, To co w książce nic nie znaczy, Byle sobą ciągle było W morzu cierpień i rozpaczy. Niechaj Świętu Duch zstępuje Na oblicze ziemi własnej, Którą każdy dziś rujnuje, Bo granice ma zbyt ciasne. Niechaj zstąpi i zobaczy Święty pokój na ekranie, Potem ujrzy świat bogaczy, Potem Prawda mu się stanie. Zobacz wszystko, nie margines, Który, tworząc, tylko dzieli. Każdy inny chce być synem, Każda matka – przy nadziei. Bądź sokołem, bądź prorokiem, Którzy widzi ponad oczy, Ponad marnych chmur widokiem, Ponad światem, którym kroczy. Bądź czymś więcej niźli dusza, Bądź czymś dużo ponad ciało, Bądź – po prostu, gdy ktoś zmusza, Bo wydajesz się – zbyt mało. Bądź jak każdy, co przemija, Bo co więcej masz niż życie? Bądź jak płytka czasu chwila Usrebrzona swym księżycem. Bądź tak wielki jak potrzeba, Umiar czyniąc swym geniuszem. Bądź wciąż bliżej swego nieba, Bądź jak człowiek pod przymusem… Bądź choć wyższy o pół słowa Nad nizinę swego ciała. Bądź i zostań jak Osoba, Która wszystkim życie dała. Bądź czymś więcej niż nazwisko, Znacz coś ponad imię własne. Bądź daleko, a wciąż blisko, Bądź, gdy magia rymu zgaśnie…
  24. Ja jeszcze teraz słyszę "dźwięk dzwoneczków":) Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...