Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek Hipnotyzer

Użytkownicy
  • Postów

    780
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marek Hipnotyzer

  1. Jaka górna podstawówka? Dolna szkoła średnia. No dobra, nie wiem kiedy sam zacząłem pić kawę. Obiecuje, że w następnym opowiadaniu nastoletniego bohatera rozboli wątroba od nadmiaru kofeiny. Dziękuje za uwagi i za uwagę.
  2. nie ma kobiet - są lolitki nie ma na czym oka zawiesić więc cały świat postanowił się zbiesić więc nie ma wojny - jest Biesłan
  3. Dzięki za konstruktywne uwagi. I za pochwały też ;) pozdrawiam.
  4. Fajnie, że to początek serii. Postaram się nie przegapić dalszych części.
  5. Teraz trudno jest mi o tym w ten sposób myśleć, ale to był dzień jak każdy inny. Siedziałem przy stole w dużym pokoju i powoli sączyłem kawę, przygotowując się psychicznie do kolejnego traumatycznego dnia w szkole. Byłem przestraszonym gówniarzem, tak niepewnym siebie, że ciężko to byłoby wyrazić nawet jakąś ordynarna agresją. Powoli, mechanicznie zbierałem się do wyjścia na przystanek, gdzieś na dnie kubka z kawą zostawiając myśl, że nie jestem pełną osobą, że przecież kolejny dzień po prostu minie bez sensu. Na przystanku przywitałem się z Maćkiem : - Cześć - Cześć Karol, też Ci marznie dupa? – odpowiedział. Był zawsze tak pociesznie wulgarny. Jednak jego „kurwy” i inne takie, rzucone między zębami w drodze do szkoły, były zawsze czymś więcej niż przekleństwem, były wyrazem jego niezależności od czystego języka. Maciek nie był po prostu wulgarny. Prawie szczękałem zębami z zimna. Otaczał nas zewsząd biały puch, a droga po której miał przyjechać autobus była po prostu taflą lodu. Mijały minuty. Mogła być 7.18. Na pewno był 12 lutego 1999 roku. Po kilku minutach zrezygnowaliśmy z czekania. Musieliśmy teraz przemierzyć pól naszego osiedla w drodze do następnego przystanku. Ruszyliśmy więc wśród przekleństw i narzekań. W domu przecież byli rodzice, którym nie można było powiedzieć „Dzisiaj nie idę do szkoły” W szkole zaś czekał na nas pan M. Pan magister M. Siedemdziesięcioletni sadysta, były członek Szarych Szeregów, który miał głęboko w swoim starczym poważaniu cały świat. Interesowało go tylko, czy znamy na pamięć kierunki polaryzacji w tranzystorze bipolarnym. Minęliśmy kościół, potem las i doszliśmy do przystanku przy drodze szybkiego ruchu. Stała tam. Przystanek był pełen ludzi, ale ona stała akurat pod rozkładem jazdy. Maciek i ja szybko przelecieliśmy wzrokiem po godzinach przyjazdów.. - Jedziemy tym 657 o 7.32 – powiedziałem i głos mi zadrżał. Uświadomiłem sobie boleśnie, że to chyba pierwsze słowa, które przy niej wypowiadam. Zdawało mi się, że kocham Martę. Wiem, ona przemykała tylko korytarzami mojej podstawówki i nigdy mi się nawet nie przyjrzała, ale głupio, szczeniacko uparłem się, że kocham tę dziewczynę. Nie wiedziała o żadnym głupstwie, które w życiu zrobiłem. Nie wiedziała jaki potrafię być głupi i wulgarny. Ja za to wiedziałem o niej wszystko, wiedziałem, że muszą ją tulić i kochać jak kogoś, kto tylko na to czeka. Wiedziałem też, chyba od dwóch miesięcy, że Marta ma na imię Marta. Przyjechał autobus. Bóg był w niebie, a wola Jego przy mnie, bo ona też wsiadała do tego autobusu. Staliśmy w tłoku przy wejściu, ona stała nieopodal. Nie chciałem rozmawiać. Zacisnąłem mocno zęby, próbując skupić się na błyskających za oknem domach. Minęło kilka minut i pochyliłem się do ucha Maćka. Zaskakująco zdecydowanym głosem zapytałem go: - Widzisz tę dziewczynę?... Skinął nieuważnie głową. - Wysiądziemy pewnie na tym samym przystanku co ona. Jeśli nie odezwę się do niej wtedy słowem, to chcę żebyś mi skopał dupę…- dokończyłem. - Hehe…- to był przyjazny śmiech. Gdy wysiedliśmy, podszedłem powoli lecz zdecydowanie do Marty. - Cześć – zacząłem – Masz na imię Marta, prawda? - Tak. - Nie znasz mnie, wiem, ale …..- zawahałem się – Mam na imię Karol. - Miło mi… - Chciałem Ci powiedzieć, że strasznie mi się podobasz… Zaczerwieniła się i zachichotała cicho. Wtedy właśnie poczułem, że postawiłem ją w głupiej sytuacji. Nie wiem, co robił Maciek za moimi plecami. Dla mnie była to śmiertelnie poważna chwila. Idąc dalej, opowiedziałem jej skąd znam jej imię i nazwisko. Pamiętała Marcina jeszcze z przedszkola. Mnie widziała pierwszy raz i nie zapominała o tym. - Nie mam telefonu, ale daj mi twój … - 25……. , na pewno zapamiętasz? - Tak, muszę iść. Szedłem do szkoły dumny jak paw. Byłem królem tego dnia. Byłem także królem następnego tygodnia, w trakcie którego nie zadzwoniła. Byłem królem następnego roku. Dzieciństwo się skończyło i trzeba było abdykować. Nikt tego nie widział, prócz Maćka. Nikt tego nie pamięta, prócz mnie. KONIEC Uwaga! Chamskie wtrącenie (Czy to naprawdę nie ma dla nikogo znaczenia?) ………………………. (Chyba nie.)
  6. symetria tego pokoju zimnych ścian swym lodowatym echem szepcze mi na ucho : "wybacz, że zabiłam Twoje sny że teraz liście jesienne grają requiem raj ten jednak nie był dla ciebie raj tem jest już nieczynny" ciężar płuc palacza mylił mi się z moim sumieniem ołowianym i za tą śmiercię dalej coś było...
  7. na moim poletku będą rosły kwiaty doskonałe, radosne i dumne z taty nie będą się bały nie będą płakały same wybiorą kogo będą kochały czerwone, niebieskie lecz nigdy zółte deszcz ich nie zatopi, wiatr nie urwie będą dorastały będą rozkwitały kim są naprawdę zawsze będą wiedziały zasadzę je dłońmi, zasadzę je dłońmi a podlewać będę własnymi słowami gdy umrę, już stary nie umrę już cały one napiszą brakujące rozdziały "twoje poletko naprawdę nie istnieje" mówią tak ludzie chcący zabić nadzieje o wy sk.......ny! o wy sk.......ny! takie myślenie to marsz prosto w maliny! zamykam uszy bo to głupia uwaga i wciąż powtarzam z uporem maniaka na moim poletku będą rosły kwiaty doskonałe, radosne i dumne z taty....itd.
  8. Komentarz Wurena traktuje jak komplement, bo nigdy naprawdę nie czytałem "Według łotra"- prawdę mówiąc: pierwszy raz o tym dzisiaj usłyszałem. To wszystko dlatego, że to są "proste słowa" - bywają wieloznaczne, może czasami przypadkowo...;)
  9. odwracam twarz jesteś stygnącym wyrzutem sumienia trudno jest mówić bez obawy wszystko kiedy się szło po nitce do raju egoistów moje proste słowa mogą rozedrzeć cię na pół w złym momencie - są jak postrzał w brzuch sam chodzę piekielnie głodny od lat a to jest zimno, które znam i tak bardzo boję się krwi byłem tutaj już - samotny ciągle ja i nagle teraz my? nigdy nie może być tak całkiem dobrze ale wierzymy, kochamy i modlimy się do Siebie
  10. ten komentarz miał być zabawny, mądry czy może konstruktywny? na szczęście to piaskownica.
  11. kiedy na wysokości oczu Twoich plakat już stary zaklei nowy gdy tępy zboczek ze swej ambony powie, że Bóg coś błogosławi gdy nie znające ucisku wredne baby zaczną pieprzyć Ci o wolnej woli wiedz, że to chamska ściema zwykła choć przebrana za głodnego świętego że im gdzieś forsa bez pracy sikła i będę pili do ostatniego złotego
  12. tak trudno wycisnąć z siebie jakieś wspomnienia wiecie, że ludzie są różnie, różnie skonstruowani jedni chowają gdzieś głęboko ból i mogą wydobyć z niego wspomnienie jedynie poprzez posklejane metafory ....często na alkoholowym haju inni inaczej Spotkałem pewną przyjaciółkę około dwóch lat temu. Zawsze była wrażliwą i ładną dziewczyną. Pamiętam dobrze z podstawówki jej przypalane ( lub raczej sine) oczy. Och! była jak kobieca delikatność we własnej osobie. Ze wzrokiem dziwnie wpatrzonym w próżnie opowiadała mi o swoim chłopaku. Miała wtedy 19 lat, a Karol miał chyba 20. Postaram się to zacytować: "...dwa lata byliśmy razem. Pieprzył jeszcze na końcu, że te dwa lata dla niego coś znaczą. Zgadnij, co k... powiedział ( nie była zwykle wulgarna)...Powiedział, że boi się deklaracji... > ...powiedział, że dla niego daklaracją byłyby kolejne dwa lata ze mną...swędziła go dusza, że on nie zdradza, a inni mogą...swędziłaby go, co jest z tym światem?.." Miała wtedy 19 lat, teraz ma 22 i ma już niewiele dni przed sobą.... czy jeśli napiszę wiersz lub jakiś rodzaj prozy o tym, że świat jest beznadziejnie poplątany, że ludzie się ranią, to czy będzie to banał? to moja niepewność. acha! i jeszcze dlaczego warto żyć....
  13. cześć autorko natalio! W sumie nic twojego nie czytałem wcześniej. Chciałbym tylko powiedzieć, że jeśli to wspomnienie, to świetnie opisane. Jeśli jednak to wymyśliłaś, to świetnie.
  14. cześć
  15. głupie jakieś....
  16. w sumie podmiot liryczny zdołowany jest... ale spokojnie, już z tego wychodzi...
  17. tyle tego tyle a nic z tego nie jest moje moje bycie wyjście zejście oddychające moje nieistnienie wszystko co mogę wszystko czego chcę wszystko co mówię i piszę nocnymi jeźdźcami przez charmonogram ganiani uczuciami ( zaledwie) denerwujące pytania stawiane przeze mnie lub przez ciebie ucieczka od nich jest prosta ale nie w bezsennej nocy huraganie nie na klopie przed pytaniami o pochodzenie i przeznaczenie w świat wrzuceni jak w pralkę tak bezpańscy jak ślepe kundle więc uciekamy na wakacje i... parafrazujemy wszystko co możemy wszystko czego chcemy wszystko co mówimy i piszemy parafrazujemy
  18. W naszym teatrzyku panuje ciepło choć nie każdy z nas bombarduje Cię miłością Nie jesteś pierwszym, samotnym aktorem te bajki są już dawno nieaktualne i nikt nie będzie grzebał przy Twoich żebrach Wśród suflerów i mistrzów jesteś tylko lub aż adeptem Możesz zmienić skórę przedstawienia i sprawić, że widownia będzie pełna Oszalała z dumy krew w Twoich żyłach stara się obudzić w Tobie półboga I wtedy wierzysz w miłość I wtedy żywą jest sprawiedliwość Do momentu aż zorientujesz się że aktorstwo to tylko zawód Wtedy kompromisy przestają być zgniłe I przestajesz wierzyć w półboga w lustrze Może nawet znajdujesz sobie jakiegoś innego do wierzenia Tylko czasem, gdy jest naprawdę źle ponownie żywy i nieśmiertelny staje się teatrzyk
  19. idea zapisu z wcięciem jest prosta - wklejam z notatnika na szybko
  20. kości,mięso,tłuszcz i skóra wszystko w trójwymiarze antycypując wszelkie widma wszystko to, co złe jak prawdziwie wredny człowiek zabijam dziś wieczór szukając słów dla straconych lat metafor dla trumien erupcji stracone dzieciństwo sklejane z łez jak lata sklejane z momentów westchnień nieprawdopodobne widma napotykane jak kamienie tak twarde zdają się słowa wyrzygane jak obiady niestrawne miną cel bo trzeba dojrzeć do tego co blisko bliżej niż nerwowe źródło łez by stale docierać do tego
  21. to wcale nie o religii albo jest to o matce naturze, albo jest to bujda na resorach
  22. w sumie wiem, że "znów" razi nie wiem , przemyślę co mogłoby zastąpić słowo "kanał" ale z zasady nic prócz błedów ortograficznych w umieszczonych wierszach nie zmieniam. wymienić "kanał" na "dół" byłoby banalnie. ale chodzi o odpowiednik angielskiego "bottom", czyli chyba "depresyjne dno". nie wiem.
  23. Zgubiłem się i zmęczyłem nie potrafię znów znaleźć siebie gubiąc drogę depczę swe ślady niezdolny by tak swobodnie zejść ja sam poddaję się grawitacji i nieznanemu złap mnie ulecz mnie bym na słońce spojrzał znów bo upadłem znów tak jak dziecko niezdolne by samo stać gubiąc drogę depczę swe ślady niezdolny by zgubić je i ja sam poddaję się grawitacji i nieznanemu złap mnie ulecz mnie bym na słońce spojrzał znów więc pomóż mi przeżyć ten kanał i uspokój moje dłonie nim zażyją lekką śmierć nim same sobie wbiją kolejny twardy gwóźdź proszę... wyzwól mnie...!
  24. szczerze mówiąc; forma jest dobra, ale treść żałosna, tzn. użalający się nad sobą podmiot liryczny. Może nie jest to jakieś infantylne użalania się nad sobą, ale zawsze... delektowanie się własną przemijalnością i wątłością ... można przecież to robić lepiej, zostać Jimem na przykład- "przebić się na drugą stronę itd." łajz nikt nie pamięta, a czytają w ogóle nieliczni...
  25. znaleźć metaforę na te brakujące momenty ciągnące się w lata by uwierzyć że to, co złe to już nieistniejąca poświata w końcu przebić się przez błonę niesłyszanych słów moich, ważnych i własnych i tak dalej jak łosoś w górę rzeki rozbijając łeb o kamienie wspomnień ale do przyszłości wśród krzywych spojrzeń urojonych zniewag moich, banalnych i własnych potykając się o słowa skamieniałe i zgniłe rymy wyskakujące nie w porę jak reklamy w internecie by powiedzieć proste, jasne słowa przyjaznemu mężczyźnie bądź kobiecie i by słowa te były metaforą dla tej chwili jedynej na świecie której brakowało
×
×
  • Dodaj nową pozycję...