Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek Hipnotyzer

Użytkownicy
  • Postów

    780
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marek Hipnotyzer

  1. wzięłaś się ze snu tam skamieniałaś w nieziemskim czasie teraz tlisz się pod powiekami jak wystraszona ćma dziennego światła stwardniałaś we śnie zmieniałaś w diament się, co tnie, co nie jest ideałem. I powoli zabij także
  2. nazywałem się podobno jakoś nikt od dawna nie używa mojego imienia zmieszany doszczętnie z gliną daleki od świeżego powietrza kąpie się woda zaś jest zmętniała od ruchów nóg o boże mój stopami zgarniam i rozgarniam żółty jak wosk muł czujny czujny nikt mnie nie podziwia łapię w płuca wodę powietrze staram się oddzielić od niej za to do ust wpadają mi grudki gliny gliny stwór- czej i kału kału tego świata wy- dzielina no już no zaraz no zabij jeśli w mocy twojej jest nadać mojemu cierpieniu sens ale proszę proszę nie nożem menela przy- padkiem spotka- nego nie z ha- słem "fikasz kolego" bo- że boże nie umieraj rozkładaj się umieraj rozkładaj się umieraj rozkładaj się wierszu zabij zabij się sam wierszu utop utop się sam zanim cię załatwię spotkam w ciemnej uliczcę wierszu wierszu zabij się sam nie nie nie nie wspólczuję Ci wcale tak długo to skrywałem nie kocham cię staram się być inny od- kształcony nieludzki jak odbiornik staram się stać się nieludzki niekomunikatywny byś był mi obcy nic co obce nic co obce nic co obce nic co obce KUUUUUUUUUUUUUURRRRRRRRRRRRRWAAAAAAAAA!!!! GIŃŃŃŃŃŃŃ!!!!!!
  3. w takim razie jest to mimetyczny sukces
  4. jeść własne mięso, wygryzać do kości ścięgna jak on się czuje jedzony, taki wielki nie-ja czy go boli, skoro umarł, czy coś myśli jeszcze, w tych grobowcach wy- strojonych odświętnie chłeptać swą krew znów brudząc kielich i ciecz odkruszkami razowca krakersów czekolady migdałów orzeszków ziemnych, naszczać do szkarłatnej cieczy, beczka wina plus łyżka pomyj, równa się
  5. zakładając kolejne maski wirtualnie sterylne mumifikując siebie samego pieszczotliwym strumieniem elektronów nie wie przecież czy realnie nie straci dziewictwa może być trochę dziewicą i w ciąży trochę a nawet jeśli całkiem w połogu to przecież wszyscy jesteśmy tutaj równi każdy może pisać fałszywe świadectwo obrzucić błotem sformatowanym odpowiednio rzucić pierwszy ciężkim jak kamień słowem
  6. Siła sprawiedliwości * * wspierana przez 230V
  7. w mojej ojczyźnie nikt nie upada naprawdę nisko zamiast dna jest granica powyżej której nie można już narzekać są oszczędności w banku lub debet na koncie wszystko czekające na tzw. czarną godzinę jak tutaj eufemistycznie nazywa się przyszłość w mojej ojczyźnie nikt nie traci wiary nikt nie powie: "nie wierzę w ciała zmartwychwstanie" codzienne grzechów odpuszczenie brzmi: "po pierwsze nie wiem jak można prostytutkę zgwałcić he he"
  8. każdego dnia widzimy się w autobusie codziennie nasze odciski palców spotykają się na klamkach może kiedyś przez przypadek wysłałem do Ciebie esemesa lub zadzwoniłem może mignęła mi kiedyś Twoja twarz gdy przeskakiwałem z kanału na kanał lub Tobie mignęła moja w kamerze ochrony hipermarketu kto wie może słyszeliśmy o sobie w radiu wszystko jedno ile razy się widzimy czujemy słyszymy dotykamy ile o sobie wiemy zawsze życzymy sobie nawzajem śmierci ona nas łączy
  9. kończy się świat i ja nie robię sobie z tego nic na twardym stalowym rusztowaniu obserwuje widowisko jak dziecko awanturę sąsiadów zwisając głową w dół na trzepaku kończy się świat i Ty jesteś mi obojętny jak starotestamentowy Bóg jednym ruchem ręki kończę i zaczynam nowy burdel gdzie kurwią się anioły kończy się świat i chuj
  10. nic mi się nie śni ( poważnie!) stracone moje fantazje jak lampka biurkowa halogenowa raz jeden i brutalnie zaświeciły mi w oczy i po nich przez jedno przesłuchanie niestety w kwestiach delikatnych nie pyta nikt o zdanie
  11. Gdy się ocknął z krótkiego snu śmierci, przed jego oczyma, stopniowo i zapamiętale zaczęły się kłębić nieostre postacie ludzkie.
  12. dalej, dalej, nie mogę się zamknąć w jednym zdaniu lapidarnej puencie felietonowym przymiotniku nie wystarczy że ze mnie wyrwiesz przecinki i kropki rymy rytm i metafory (jak chore zęby) to za mało za mało pomyślą żeś ty przez pustkę schwytany żem bezpłodna sztuczna z in vitro jak reklamowe slogany czy do szalonych chcesz waćpan dołączyć bezmózgich pijanych naćpanych intelektualnie wykastrowanych czy może chcesz miejsce ciepłe na forum dla...
  13. zabawa formą wokół pomysłu, który mi przyszedł do głowy nie atakuje personalnie, bo to miało być w ogóle gdzie indziej zamieszczone. jeśli pytania są niesympatyczne to tylko na zasadzie "uderz w stół...." itd.
  14. i dodam jeszcze: fraszka, gawęda, pierdola :P
  15. Wierszokleto, poeto, twórco – odpowiedz na jedno pytanie ( Nie to: „po co?”, bo wolno długo nie wiedzieć, „po co żyć?” „po co pisać?” i „w Boga wierzyć?”, Hamleta: „Spać czy śnić?”) Tylko: „Kto Cię matole, idioto zapytał w tych kwestiach o zdanie?"
  16. Acha.... o głupich blondynkach zapomniałem. W każdym razie jasiu zły ma racje. 80% idiotek, 3 % kujonek ( 7% w ogóle nie chodzi na zajęcia )... Maluje się taka cały ranek, marszczy spódniczke na pupci, a potem sie przyznaje, że nie wie co to imiesłów, albo pyta "kto to, kurwa, był Herbert?". zniewalające... jasiu zły, UŚ? ( ten kibel mnie może zmylił, ja spuszczam w kazdym razie :)
  17. Studia są do dupy. Nawet jeśli jesteś pasjonatem/pasjonatką niczego nie gwarantują, nawet gównianej, niepopłatnej pracy nauczyciela. Stajesz się pośmiewiskiem prymitywów z prywatnych uczelni. A ludzie z Polibudy patrzą na Ciebie jak na nieroba, co sobie czyta książeczki, zamiast sie uczyć. Popadniesz niewątpliwie w polonistyczną schizofremie, początkiem będzie egzamin z lit. staropolskiej... Potem dobiją Cię wykładowcy. Nawet jeśli są dobrzy, to z Tobą nie pogadają. Zapomnij o lekturach szkolnych i lekturach które lubisz. To jest jak religia, wyjmą Ci mózg i wstawią nowy. I tyle... Jeśli do tej pory Cię nie znechęciłem, to witaj nam, witaj, w klubie polonistów...
  18. Jesień nigdzie nie jest tak szara jak pośród blokowisk. „Mozaika” betonowych brył, niemal zawsze ustawionych prostopadle lub równolegle, tak skutecznie znieczula człowieka na bodźce zewnętrzne, że doprawdy brakuje już tylko napisu „Za chwilę dalszy ciąg życia” wywieszonego na smutnym, wilgotnym niebie. Siedziałem w ciszy, sam w domu, obserwując stado kruków, które obsiadły wielki dąb za oknem niczym grupa mężczyzn w czarnych frakach oczekujących pogrzebu kogoś bliskiego. Nigdy chyba bardziej nie brakowało mi słońca. „Może wyjdź na dwór, Kamilku, no, wystaw buzię do słońca” – mawiała matka, gdy miałem osiem lat. Jej głos zupełnie mnie roztkliwiał, bo nawet nie musiałem patrzeć w lustro, by wiedzieć jak blady i „mizerny” jestem. Umysł wypełniały mi jakieś strupy, pulsujące głosy kolegów, wołających „ryży, ryży”. To był czas, gdy jeszcze nawet nie próbowałem stać się mężczyzną. Ale choć zwlekałem z tym jak długo się tylko dało, świat dorosłych już czekał by zetrzeć moje dzieciństwo na miazgę. Nie pytał o wiek, podobnie jak sprzedający dzieciakom alkohol pan z monopolowego. To wszystko było już czającą się podstępnie potrzebą; pety, jabcoki i amfa. Nawet nie chciałem pytać siebie w duchu, jak długo jeszcze zdołam ryglować się przed tym w domu. A na koniec ksiądz; z początku dający nadzieje na „wspólny język”, potem odpowiadający na moje pytanie ex cathedra : „Grzech to każdy stosunek pozamałżeński”. I wtedy właśnie, jak brzytwa przecinająca tę paskudną fakturę zdarzeń, przyszła miłość. Nie znałem jej imienia, nie wiedziałem gdzie mieszka. Przemykała korytarzami mojej szkoły w wyraźnie wytyczonym kierunku. Lata mijały, a ja jej nie przeszkadzałem; piękniej było obserwować, piękniej było się modlić. Mojego Boga Marta zabrała wtedy ze sobą, zabrała w nieznane dla mnie miejsca, więc spanikowany, szalony, zacząłem go szukać, wypytując znajomych i obcych. W końcu ją spotkałem, gdy obydwoje wyrośliśmy z podstawówki jak z dziecinnych ubranek. Spotkałem ją w zimie na nieswoim przystanku. Na przystanku – przypadku, zesłanym mi z nieba wraz z zaspą śnieżną dwa dni przed Świętem Zakochanych - stała Marta. Potem było szybkie i bezlitosne miłości wyznanie, grzechów odpuszczenie i… wiary utrata. Amen. Miałem 16 lat. Czekałem na telefon od niej, jednak aparat obojętnie milczał. To co działo się ze mną potem można przyrównać tylko do spadania we wszystkich kierunkach naraz. Coraz głębiej i głębiej, wyżej i wyżej, rozpychałem się łokciami w moim zamkniętym szczelnie świecie. Jesień nigdzie nie jest tak szara jak pośród blokowisk. „Mozaika” betonowych brył, niemal zawsze ustawionych prostopadle lub równolegle, tak skutecznie znieczula człowieka na bodźce zewnętrzne, że doprawdy brakuje już tylko napisu „Za chwilę dalszy ciąg życia” wywieszonego na smutnym, wilgotnym niebie. Siedziałem w ciszy, sam w domu, obserwując stado kruków, które obsiadły wielki dąb za oknem niczym grupa mężczyzn w czarnych frakach oczekujących pogrzebu kogoś bliskiego. Nigdy chyba bardziej nie brakowało mi słońca.
  19. Carlu Gustawie czasem na jawie trzecie szerok-o- twieram se oko
  20. posypuję głowę przeterminowanym popiołem odwracam ją od świata w kierunku piersi lepiej milczę niż m... nowość wiem że pomyliłem pojęcia brałem wrażliwość za objaw nie- winności bzdura *** każdy powinien pisać mową łamaną bardziej niż ry- mową wyrażać swoje myśli jakby miał za sobą siedemdziesiąt lat życia i przeżyte dwie wojny gdybyście zamyślonego przechodnia wysłuchali jak autorytetu z pierwszej strony antologii świat byłby bardziej komunikatywny ***
  21. Może to jest jak w tym programie "Warto rozmawiać"? Można dyskutować pod warunkiem, że ma się takie same poglądy jak prowadzący dyskusję lub bardzo chce się takie mieć. Może spowiednicy powinni mieć wykształcenie psychiatryczne jednak?
  22. Wyraziłbym jakąś teologiczną refleksje, ale właśnie zesrałem się ze strachu w spodnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...