Poezja na łeb na szyję
okradziona z przecinków
rytmiczna post-sentymentalnie
we łzach
jak w ulęgałkach przebiera
z białego papieru
wykrojone życia
na miarę
epizodycznej śmierci
Podoba mi się. Tak... klimatycznie, swojsko i domowo.
Może zastanowiłabym się jeszcze nad końcówką?
Potknięć nie wskazuję - nie czuję się dość "kompetentna" :P
I chyba nie lubię ingerować w cudze myśli...
Sancho Pansa to był mężczyzna
uwiedziony przez złego Don Kichota
feministycznie rzecz biorąc
obaj od dawna stanowią przeżytek
umarła w kącie Dulcynea
moja mała pulchna lalka
już nie płaczemy
nas mnie dwie
chude wojowniczki ze strachem
w lewym rogu przeciągam się artystycznie
przeplatam niemoralnie
włosy
zawsze czarne
to tylko gra świateł
każe krzyczeć i się nie zgadzać
popłynie krew lub amaretto
w prawym rogu mówiono cicho
pachnę słodko malinami
głaszcząc po głowie powietrze
nawet się nie zachwieję
pod krzywa ścianą
ułożyłam harmonijnie uśmiechy
proszę usiąść
tylko sufit narzeka na kręgosłup