Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

jasna

Użytkownicy
  • Postów

    1 229
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jasna

  1. Niepotrzebne już nikomu? Prawda? Za każdym razem żal mi ściętych włosów. I liści też. Strasznie refleksyjne haiku. Pozdrawiam, jasna :-)
  2. skrzydła motyla na każdym pawie oczko otwarte w locie Tak mi się też "zmotyliło":))) Pozdrawiam serdecznie Ewo, świetne! Pięknie połączony 1 wers z trzecim. W ogóle wszyskie ze sobą są mocno związane i jeszcze niedopowiedzenie i forma 5-7-5! Jestem pod wrażeniem! :-)))
  3. Ale fajnie odczytujesz :-) Nie spodziewałam się takiej interpretacji. Unoszeniem i opuszczaniem powiek naśladowałam ruch skrzydeł motyla, czyli też fruwałam... prawie jak motyl ;-). A dalej, to zgadzam się z Tobą: to nie jest koniec możliwości :-))
  4. pal i pal ;-)))
  5. Dziękuję i rzęsami zakryte (...), jedno tę, drugie tę, pół na pół ;-) :-)) Dlaczego przestawiłabyś? Ależ jestem ciekawa! Pierwsza, najpierwsza wersja była właśnie taka, jak Twoja. Poważnie :-))
  6. He, dobre. Na trzy sposoby można namierzyć :) a to lubię. A, widzę też jakąś ciuteńką nad i może na... Ale niedowidzę chyba dobrze :) Pozdrawiam Ależ Ty masz oko Orstonie :-)) Ja podwójnie namierzam. cel- na muszcze mucha ;-))
  7. lot motyla unoszę powieki przymykam
  8. Ślicznie! I jak tu można się na Ciebie pąsać.. to znaczy dąsać? :) Motyl. Odpowiem w nowym haiku ;-) co za róża! dla jakiej zostawiasz ją Motylu (jul)
  9. Jak najbardziej! Szczególnie zimą podczas pełni widać wszystko jak na dłoni, co dopiero kiedy księżyc błyszczy na szybce fotografii. Latem często obserwowałem ćmy zwabione jego poświatą odbitą w szkle - nie potrzeba zaraz świecy. Co do wzroku - też podważę Twoją wątpliwość - otóż na starość ludzie lepiej widzą z daleka, muszą zakładać szkła do bliży żeby zniwelować skutki rozszerzenia się siatkówki oczu. Widocznie nie wszystkim pewne rzeczy wydają sie oczywiste, ale to nie znaczy, że ćmy nie lecą nocą do księżyca odbitego w szkle fotografii, albo że chorzy na cukrzycę, czy starsi ludzie (co często idzie w parze) zaczynają widzieć lepiej z daleka, niż za młodu (dobry temat na haiku ;)) [quote] Moim zdaniem we frazie powinna być zachowana i ciągłość i gramatyczna i logiczna nawet i choć minimalnie łączyć się z fragmentem i przenikać przez siebie. Moim zdaniem przenika się - księżyc w szybce fotografii zwabia ćmę, którą widać na białym tle - ktoś wie, że w tym miejscu jest welon panny młodej. Stąd moja wersja ze spóźnionymi gośćmi - księżycem i ćmą. [quote] Być może się mylę, ale ja właśnie tak czuję haiku i tak odbieram Twoje i przedstawiam Ci swoją interpretację. Dobrze jest, gdy interpretacja czytelnika pokrywa się z zamysłem autora. Ale Twoja rola się już skończyła. Haiku już jest "moje". Pewnie, że możesz ukierunkowywać moje myślenie, ale obraz już zapadł. Przykro mi. Nie umiem wytłumaczyć Ci tego tak, jak robią to fachowcy. Nie chcę sprawiać Ci przykrości, próbując przedstawić swoje odczucia, które Tobie nie odpowiadają więc nie miej mi za złe. Tak, ale taka interpretacja nie spełnia wszystkich kryteriów: na fotografii ćma i księżyc - zupełnie jakby to je ktoś sfotografował. Złote wesele jednoznacznie określa 50 lat, więc nie trzeba do tego obrazka dodawać: stare zdjęcie. Równie dobrze można pisać, że welon był oczywiście panny młodej, tej ze zdjęcia. Ostatni wers może być po prostu westchnieniem tego, który na to patrzy: zdjęcie nad łóżkiem księżyc i ćma w welonie złote wesele Czy nie widziałaś haiku, zaczynających się: co za noc! (złodziej przystaje, żeby śpiewać) lub tego rodzaju stwierdzeniami? Dlaczego na końcu nie może być podobnego? (złote wesele). Pozdrawiam. Mam wrażenie, że nie zrozumiałeś mojego komentarza. jasna :-( P.S. Sama napisałam takie haiku: co za róża! dlaczego od niej odfruwasz motylu Tylko nie wiem jak to się ma do Twego "złotego wesela", jako fragmentu. Ja tego nie zakwestionowałam. Taka budowa jest prawidłowa. To nie ja zastanawiałam się czy itd. itd. Szkoda. Dobranoc :-)
  10. na starym zdjęciu księżyc i ćma w welonie - złote wesele "Stare zdjęcie" jest dobrym uzasadnieniem welonu :-))) Poza tym kolor sepii (kurz, pajęczyna) dobrze konweniuje ze złotymi godami :-))) ((:D)) Dobrym? A 50 lat nie?! :) W ten sposób próbuję zniwelować przenośnię w L2. W Twoim utworze niewiadomo kim jest autor. Stąd wiele interpretacji. Równie dobrze może to być wnuczek ex-państwa młodych, oglądający w nocy ślubne zdjęcie dziadków, bo nie ma tu wątpliwości chyba czyje to zdjęcie. Jeżeli autorem jest 80-letni staruszek przykuty do łóżka, to gratuluję mu sokolego wzroku. (Dostrzega ćmę w świetle księżyca?) Moim zdaniem we frazie powinna być zachowana i ciągłość i gramatyczna i logiczna nawet i choć minimalnie łączyć się z fargmentem i przenikać przez siebie. Być może się mylę, ale ja właśnie tak czuję haiku i tak odbieram Twoje i przedstawiam Ci swoją interpretację. Dobrze jest, gdy interpretacja czytelnika pokrywa się z zamysłem autora. Ale Twoja rola się już skończyła. Haiku już jest "moje". Pewnie, że możesz ukierunkowywać moje myślenie, ale obraz już zapadł. Przykro mi. Nie umiem wytłumaczyć Ci tego tak, jak robią to fachowcy. Nie chcę sprawiać Ci przykrości, próbując przedstawić swoje odczucia, które Tobie nie odpowiadają więc nie miej mi za złe. Do następnego haiku :-)) Pozdrawiam, jasna :-))
  11. Dzięki Pietrek :-))
  12. na starym zdjęciu księżyc i ćma w welonie - złote wesele "Stare zdjęcie" jest dobrym uzasadnieniem welonu :-))) Poza tym kolor sepii (kurz, pajęczyna) dobrze konweniuje ze złotymi godami :-))) ((:D))
  13. Dobre! :-))
  14. Myślę, że do "mierzenia" poezji (nie tylko w haiku) ani Google, ani tabele, wykresy, obliczenia są niepotrzebne. To jest, moim zdaniem, ogromne nieporozumienie. Niestety, zwyczaj ten jest dość często stosowany. [quote]Przyznam się: mój pomysł polegał na tym, żeby sprawdzić jak brzmi "złote wesele" w kontekście ćmy "w welonie"? :) Na ile taki zapis jest czytelny? W haiku jest czytelny tylko w kontekście całości i tylko jeśli wyobraźnia czytelnika pozwoli zauważyć, że księżyc odbija się akurat w miejscu gdzie pan młody ma twarz, a ćma usiadła na twarzy panny młodej. Wtedy powstaje złudzenie, że księżyc i ćma są w welonie, ale tylko przy dobrej woli i zaangażowaniu czytelnika. [quote]zdjęcie nad łóżkiem księżyc i ćma w welonie w rocznicę ślubu Powyższe haiku jest prawidłowo zbudowane, tzn. zdania frazy są ze sobą połączone. Natomiast to, pod względem budowy, nie odpowiada kryteriom haiku. [quote]zdjęcie nad łóżkiem księżyc i ćma w welonie złote wesele To są trzy oddzielne zdania niczym ze sobą nie połączone dlatego pokusiłam się (zachowując Twoją ideę i formę 5-7-5) na małą przeróbkę: srebrne wesele ćma z księżycem zamknięta w ramach nad łóżkiem Myślę, że wytłumaczenie się z poprzedniego komentarza jest do przyjęcia. Z optymizmem pozdrawiam, jasna :-)))
  15. Dzięki HAYQ :-)) Wiesz co zobaczyłam w pierwszej chwili zamiast "domowego ogniska"? Otóż, puszczenie z dymem któregoś z domów. (Rożnie się kończą kłótnie;-)) Później dotarło do mnie ciepło rodzinne. Piromanka ze mnie wyszła ;-) Sorka duża :-)) Nie. Przez różnice temperamentów i poglądów. :-)) Sprostuję nieco. Skłócone są domy, czyli rodziny. Można tak powiedzieć i w takim sensie nie jest to przenośnią. Jestem bardzo uczulona na przenośnie i porównania w haiku dlatego nie używam ich. Dwuznaczność natomiast bardzo lubię :-)) Cieszę się, że obrazek przemawia do Ciebie. Dziękuję. Serdecznie pozdrawiam, jasna :-)) Zazdroszczę Ci niesamowitej wnikliwości. Odczytujesz tak, jak zamierzam, by było odczytane. Z daleka (z perspektywy czasu) "kłótnie" mogą wyglądać zupełnie inaczej, czasem paradoksalnie łączyć :-)) Dziękuję, jasna :-))
  16. Witaj :-) Szukając głębszej warstwy w Twoim haiku, powstał w mojej blondgłówce następujący obrazek. ON - księżyc, ONA - ćma (w blasku księżyca), czyli tylko w nocy. Dzięki temu (nocy i łóżku) doczekali złotych godów. :-)) Do takiej interpretacji pasuje haiku: srebrne wesele ćma z księżycem zamknięta w ramach nad łóżkiem "Srebrne" żeby pasowało do światła księżyca, chociaż ćmę bardziej przyciągałoby "złote" ;-) Pozdrawiam Cię, jasna :-)) P.S. Masz ciekawe pomysły, które zmuszają do myślenia.
  17. jasna

    ****

    Koncert to nie jest metafora. Z resztą się zgadzam. jasna :-))
  18. widok ze wzgórza jak blisko siebie dachy skłóconych domów
  19. jasna

    ****

    Dziękuję Ci :-)) Twoje komentarze miło czytać, nawet kiedy mocno przesadzasz ;-) Oprócz wielkiej przyjaźni (miłości) przede wszystkim chciałam pokazać to, co napisałeś, poszerzone jeszcze jednym zdaniem: Pies siada naprzeciwko mnie i (...) patrzy na mnie figlarnym wzrokiem, po czym zaczyna pokornie lizać wciąż wyciągniętą rękę. Ta myśl miała być od dawna wykorzystana w haiku. (Dlatego zakończenie jest takie krótkie ;-)) Nie umiem tego zapisać. Wykorzystałam ją więc w obiecanym Ci opowiadaniu. Jeszcze raz wielkie dzięki, bo miałam ogromnę tremę przed debiutem. Serdecznie pozdrawiam, jasna :-)) P.S. Któraś ze współczesnych poetek (teraz nie pamiętam nazwiska) w swoich aporemach m.in. napisała: "Wiem, że nic nie wiem. I od Sokrata głupcy pojęli, że są pępkiem świata."
  20. jasna

    ****

    Suuper! :-))) Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby ;-) pierwszy przymrozek w oczach gwiazdy świecą na śliskiej kałuży :-))
  21. jasna

    ****

    Azę dostałam w prezencie na urodziny. Po raz pierwszy spotkałyśmy się wczesnym rankiem na przystanku autobusowym, tzw. "na żądanie". Nikt, oprócz mnie nigdy nie wsiadał stąd do autobusu. Pierwszego września Aza, ujadając przeraźliwie zbliżała się do mnie, zataczając coraz to mniejsze koła. Była duża, dobrze zbudowana, jakaś krzyżówka wyżła z ogarem. Stałam sama w szczerym polu nieruchoma ze strachu. Starałam się jednak przemawiać do psa jak najłagodniejszym głosem. Z każdym rankiem szczekanie stawało się mniej zajadłe, aż któregoś dnia, pomrukując tylko, pies usiadł naprzeciwko mnie. Wtedy po raz pierwszy spojrzałyśmy sobie w oczy i w bezruchu patrzyłyśmy na siebie. Miała mądre, duże, brązowe i smutne oczy, jak u sarny. Wyjęłam z torby drugie śniadanie, które połknęła chyba w całości. Byłam pewna, że odtąd będziemy już razem jadać, nie tylko śniadania. W dniu moich urodzin wbiegła do domu i z radosnym tym razem szczekaniem rzuciła się do przywitania. „Prezent” powalił mnie na kanapę. Szybko uczyła się domowych zwyczajów i posłusznie wykonywała polecenia typu: „aport!”, „siad!”, „do nogi!”. Umiała się przymilać i być wdzięczna za czuły głos, za wspólną zabawę i spacer, za miskę krupniku. Nie sprawiała żadnych kłopotów. Takiego psa jeszcze nie miałam! Nadeszły wakacje. Teraz już, niemalże każdego dnia mogłyśmy wypuszczać się na całodzienne wyprawy. Przez łąki, na przełaj — do lasu! Biegnąc przodem, co jakiś czas oglądała się. — Jestem, jestem! — śmiałam się. — Nie pędź jak wiatr, to się nie zgubisz — żartowałam, a Aza zawracała i obiegając mnie dookoła, zatrzymywała. Pewnie po to, by otrzymać kolejną porcję pieszczot. Doskwierał nam upał, ale przyspieszyłyśmy kroku, by odpocząć na skraju cienistego lasu. Usiadłam pod drzewem, opierając plecy o pień. Przed nami rozciągało się bezkresne pole tak, że na niczym oka zaczepić. Przymknęłam powieki i wsłuchując się w szelest krzaków, w które raz po raz wpadała Aza, szukając przygód. Zdążyłam pomyśleć: „Jak dobrze, że mam ciebie” i przysnęłam na chwilkę. Ocknęłam się, gdy pies zaczął cichutko skomleć, tuląc się do mnie z całych sił. — O co chodzi? Co się stało piesku? Nie potrzebowałam odpowiedzi. Pierwsze krople i jeszcze dalekie grzmoty zapowiadały burzę. Ptaki ucichły. Po plecach przeciągnął chłód. Ściemniło się i zaczął wzmagać się wiatr. Zaczęły spadać coraz większe i większe krople, coraz to szybciej i mocniej uderzając w liście nad nami. Błyskawice cięły niebo i prawie jednocześnie waliły pioruny. Aza wtuliła pysk pod moja pachę i popiskując cichutko przyciskała mnie swoim ciężarem do drzewa. Tylko tylne łapy opierała o trawę, podkuliwszy ogon. — Nie bój się! Jestem, jestem. Dotknęłam jej sierści i poczułam, że drży. — No coś ty! Aza! Taki duży pies? Daj spokój, zaraz przejdzie. Piesku kochany... — uspakajałam ją drżącym głosem, czując jak łzy grzęzną mi w gardle. Pomogło, bo uspokoiła się i chyba nawet zasnęła. Zanurzyłam twarz w jej sierści i tuląc się tak nawzajem przeczekałyśmy burzę. Poprzez gałęzie znów zaczęło przeświecać słońce. Popatrzyłam przed siebie. — Ojej! — krzyknęłam zachwycona, podrywając się na równe nogi i zwalając z siebie psa. Zbudzona tak gwałtownie Aza, nie wiedząc jeszcze o co chodzi, warknęła byle jak. — Cii! Cicho bądź! — mówię do niej, przykładając palec do ust, jakby bojąc się spłoszyć tego, co zobaczyłam. Przed nami, nad polem pojawiła się podwójna tęcza. — Aza do nogi! Patrz, patrz! Tęcza! — już prawie krzyczę. Podbiegła posłusznie. — Widzisz? — zaglądam w jej mądre oczy. Widzisz?! — wyciągam rękę w stronę tęczy i jeszcze raz pokazuję. Pies siada naprzeciwko mnie i przekręcając raz po raz głową, patrzy na mnie figlarnym wzrokiem, po czym zaczyna pokornie lizać wciąż wyciągniętą rękę. — Aza, Azunia... Psinko kochana... Proszę cię, spójrz. Tylko jeden raz. Tęcza... Tam! Podwójna... Nic z tego. Dalej liże. Cofam rękę i w obie dłonie ujmuję jej łeb. — No! Patrz! Paatrz! Aza uznając pewnie, że to zachęta do zabawy, z całym impetem rzuca się na mnie, przewracając na trawę. Nie bronię się i pozwalam jej lizać moją mokrą twarz.
  22. Brawo! :-))
  23. Od kiedy forum jest tylko dla zalogowanych, prozę można było czytać bez logowania na http p r o z a (kropka) pl Można było też wybrać ten dział u góry strony. Teraz się zmieniło. Najczęściej też mam zalogowane dwie osoby. Rzadko jedną, ale widzę też czasem jeden nick. W sumie nie przeszkadza, ale dzielę się spostrzeżeniami. Pozdrawiam, jasna
  24. Haiku i myśli w nim zawarte są Twoje. Rozumiem, o czym mówisz, ale taki zapis i argumenty niestety nie przekonują mnie. Jeśli "znowu" dotyczy księżyca, to można byłoby umieścić go w pierwszym wersie. znów księżyc w pełni --->(księżyc znów w pełni) gdyby nie ona przemknąłby chyłkiem lub księżyc nad miastem znowu przemknąłby chyłkiem gdyby nie ona Taki zapis jest mniej karkołomny i tak czytam i interpretuję Twoje haiku. Lubię "sprzeczać" się z Tobą, bo podczas takiej rzeczowej dyskusji, w przyjaznej atmosferze wiele się uczę. Wyciągając wnioski i "czepiając" się innych, można starać się unikać błędów u siebie. Zatem wielkie dzięki. Życzę Ci miłego i pogodnego dnia, jasna :-))
  25. Cieszę się, że w sumie :-) W sumie, bo o pierwszym wersie nie pisałam, a miałam na myśli. [quote]Co do znowu, to umieszczenie go na końcu zaakcentowałoby ona. a chodzi o to, żeby nacisk padał na księżyc. a dopiero potem można było go połączyć z nią. Nie dam sobie wcisnąć, gdzie mam postawić akcent ;-) Właśnie dlatego wcześniej piszę o niedopowiedzeniu: kto tu jest ważniejszy? Księżyc, czy ONA z(nów)? Gdyby jej nie było, zerknąłbyś w okno (cześć łysy!), później w TV i w drodze do łóżka, jeszcze raz w okno. A księżyc tup, tup i już jest w połowie lewej szyby. Odwracasz się do niego tyłem, ale budząc się ciut świt... Kurde! Przemknął skubany! Chyłkiem! Można tak? Można :-)) Ale i można inaczej. Jest ONA (znów jesteś ze mną, ileż blasku w twych oczach, a włosy... ach włosy twe, jakże dziś połyskują! "bo nocy tej księżyc poszedł na przełaj przez srebrne wody Śródziemne (...) i słów nie było, i niepojęta tkliwość złączyła nam dłonie (...) i księżycem sen srebrny płynie"itede :-)) i podrywasz ją w blasku księżyca, jak pisał Orston chyba na 19 stronie. Wszystko bardzo mocno uprościłam oczywiście :-)) Kiedyś wspominałam, że nie jestem doświadczonym haijinem i na pewno długo nie będę. Mówię tylko, co czuję albo to, co wiem. Napisałam już co czuję. Teraz jeśli chodzi o teorię, to haiku posiada fragment (1 lub 3 wers) i frazę (u Ciebie: znowu gdyby nie ona przemknąłby chyłkiem. Moim zdaniem (podkreślam moim) nie może być tego rodzaju przerzutni w haiku więc "znowu" tyczy się drugiego wersu i umieszczone na początku zgrzyta. Brzmi niegramatycznie. Z taką budową haiku nie spotkałam się jeszcze, dlatego nazwałam ją "nietypową", a że zadziałało na mnie jak haiku i wydało się interesujące więc wyraziłam swoją opinię. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, jasna :-)))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...