Na tratwie życia płynę łez strumieniem
do morza smutku co w samotności oceanie
me ciało choć żywe jest martwym
jak pochodnia płonąca lodowatym ogniem
jestem ptakiem co skryty w piwnicznej pułapce
ginie z tęsknoty za słońca jasnością
jestem motylem co kwiatów słodyczy spragniony
rozbija się o szybę zamkniętego okna
szukam jednej róży co mi przeznaczoną
lecz wszędzie do koła spalone ogrody