Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kinga Modest

Użytkownicy
  • Postów

    120
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Kinga Modest

  1. jeśli as to coś naj... naj... jeśli rażenie to porażenie paraliż to świadomość tego głęboko schowaj - nie wyrzucaj bo stracisz poczucie bezpieczeństwa przerażenie w obliczu nieuniknionego jak u konia nad przepaścią powoduje rżenie rzucenie sie w życie czy w toń jakiegoś hobby mogłoby być wyjściem z tej sytuacji ? _chyba coś takiego mi tłukło siepo głowie gdy ponad 20 lat temu po katastrofie w czarnobylu napisałam tę miniaturkę _jak do dziś nie straciła dawnej wymowy a jest na warsztacie bo gdzieś chciałam o nim pogadać bo jest podobno niezrozumiały...
  2. Galopem asa a rażenie tu Wiadomo lecz to za pas, bo nie dom. Oczy w orbitach rżenie toń wyjściem
  3. Na skrzydłach wiatru unoszę w dal okruchy chleba i słońca żar. W szlafroku gwiazd wędruje ćma podnosi pył z szarości dnia. Sól obok chleba wiatr za oknem ćma przy lampie a pył- w mojej ręce.
  4. Kinga Modest

    drzewoja

    poprawiłam zapis w sposób dla mnie optymalny- czy łatwiej się czyta? przegadane- całkiem możliwe, ale gdzieś trzeba się wygadać, może poezja to nie koniecznie miejsce na to ale tak czułam ten temat i tak go ujęłam "młodego goju" to był błąd - nie wiem jak do niego doszło, już jest poprawione łaciaty fuks - to może być niezrozumiałe, ale jeśli się doczyta do końca "tam złapie za ogon uśmiech losu co kiedyś był cudzym nieszczęściem" może można zrozumieć czym jest dla autora łaciaty fuks
  5. kiedy mówisz jesień widzę kolejny siwy włos ciagle go mylę z babim latem kiedy mówisz jesień wrzosy wtulone w skarpy boru szal oplatający opustoszałe ramiona kiedy mówisz jesień wylatują bociany z rozklekotaniem puste gniazdo na strzesze wyczekuje wiosny nasza już od dawna nie wraca...
  6. Kinga Modest

    drzewoja

    pośród pól w samotności niebosiężna brzoza w żalu zrywa resztki snu wygłodniałe ramiona podaje niebu w rozdygotanie listowia łapie chmury zwiewnych kompanów nie zaznawszy wspólnego szumu wtulenia i zaplątania jak jej siostry wędrowców przydrożne orszaki ni siły zwartych szeregów młodego gaju zazdrości krzywym pniom towarzystwa klonów przygięte za młodu też na koniec prosto ku niebu wznoszą dumne korony a w kołysce pnia przysiądzie ich radującym szczebiotem i młodość wybije z korzeni siostrzana i łaciaty fuks znajdzie spokojną przystań tam majtek który rusza w pierwszy rejs w jej cieniu skosztuje łajby bujania tam złapie za ogon uśmiech losu co kiedyś był cudzym nieszczęściem
  7. i jeszcze dodatek cały urok kryje się chyba w tytule "klatwa epikura" a on nie wyswieta się w trakcie dodawania komentarzy- niemniej jednak... co napisałam wcześniej nadal jest aktualne (tu wniosek dla mnie- tytul nie świadczy o wartości wiersza - czasami ułatwia czasami utrudnia jego zrozumienie...) Pozdrawiam
  8. no nic... no bo... co niby... - sama tu prawda prosta nie ubrana w metafory jeśli nie można wiele i daleko to chociaż trechę i kawałek dalej zawsze to lepsze od stania w miejscu wiersz poprawny w każdym calu dopowiedziany do końca ujmujący sprawy zdajae się mi iż egzystencjalizmu i minimalizmu silącego siebyć kamfornizmem... albo odwrotnie... filozofia bytu...
  9. widziałam ale tu chodziło mi o to że nie raz to co już ugłodzone próbujemy jeszcze raz choć jeden dotknąc w tym samym celu jakby dla potwierdzenia że to nie tylko marzeń zasługa
  10. bo i poświęcony bardzo "Patetycznym chwilom" a może ja mam taką manierę i trzeba nad nią popracować!
  11. poprzez nienamacalną odległość oceanów dożeglowałeś do mojej przystani spojrzałeś na redy rozpruwane wspomnieniem nawałnicy wyszeptałeś siebie swój wstyd jednego rogu swoje pragnienie wiedzy że port jest jak był otwarty poprzez nienamacalną odległość oceanów łączymy się w kantyku porozumienia anioł którego unikałeś szedł za tobą szelest jego skrzydeł jak pomruk fali rozdzieranej o burty jak szum wzdętych żagli za kwintylion skurczów dasz pogładzić wygładzony marzeniem grzbiet
  12. to co sugerujesz odrzucić- teraz widzę- nie miało większego znaczenie dla wiersza teraz wygląda znacznie lepiej czy czytałaś pierwszy "Pogoń za jednorożcem"? pozdrawiam
  13. poprzez nienamacalną odległość oceanów dożeglowałeś do mojej przystani spojrzałeś na redy rozpruwane wspomnieniem nawałnicy wyszeptałeś siebie swój wstyd jednego rogu swoje pragnienie wiedzy że port jest jak był otwarty swoje podanie o miłość rozpatrzone pozytywnie przed sformułowaniem poprzez nienamacalną odległość oceanów łączymy się w kantyku porozumienia anioł którego unikałeś szedł za tobą znów słyszysz szelest jego skrzydeł jak fali pomruk rozdzieranej o burty jak wiatru szum i żagli jego pełnych wzdęte połacie za kwintylion skurczów dasz pogładzić wygładzony marzeniem grzbiet
  14. Kinga Modest

    Nie i tak

    tylko Katarzynie dałam pozwolenie na zjadliwe dopiekanie tobie Heniu nie przyzwalam bez pytania też przywalasz ty to może i nie złościwy chłop ale (oj to chyba plotka)- Houq
  15. Kinga Modest

    Bezdomny

    gdy nas kaczki kaczym chodem zamiast nad staw wiodą w pole my patrzymy jak te kury z kogo piórka zdrą do skóry... (ciąg dalszy niech kto dopisze bo mnie złapała jedna z zadyszek gdy patrzę na to i na siebie z boku mówię- co się pieklisz daj babo spokój tyle zmienisz co kąt widzenia resztę prokurator i dochodzenia)
  16. Kinga Modest

    V Żeczpospolita

    żeś mnie źle zrozumiał lub odczytał pochopnie wracam więc skruszona -czuję sie okropnie boś tu komu chciał przypiec mocno a żywemu a skręciłeś pregież do karku wszystkiemu gdyś tak pisał z zamysłem że kulturą błyśniem rzekłeś MY- więc i o sobie i mnie że bolało nie lada -to zmysiło gadać nie lezę na podest ale czyszczę ratki bom ja kinga modest córka mojej matki i ja czasem lubię gwarą se zagadać ale pisać poecie bez byków wypada i nie tyś jest baran czy byk czy pospólstwo co lubi beczenie -muczenie -gadulstwo ale jako satyryk (li stańczyk, li weteryniarz) tylko jako czysty z brudu się nabijaj
  17. Kinga Modest

    Nie i tak

    słowa- każdy je czuje inaczej ja szukam ich róznych znaczeń niestety i u mnie tez szwankuje piszę białe- czarne kto inny odczytuje
  18. Kinga Modest

    kot anki ot

    pies w łóżko nie nasika, nie nasika i kot jeśli mu wskarzesz gdzie jego kuweta, kąt! i nie złość się ni na psa ni na kota bo wszystko twoja wina i robota i myśl mi wbiega tu jak wariactwo gdyby do łóżka wpuścić ptactwo rozsiadzie sie na węzgłowiu i nie ma co sie dziwić drobiu narobia pod siebie, a fekalie nie ominą ni mnie nie ciebie...
  19. Kinga Modest

    Nie i tak

    zgadzam sie z tobą w każdym detalu lecz jednostronny to obraz realu - by zadać dziegciu tu drobinę- poprzekomarzam się ociupinę: oczy obmyj dziewcze ranną rosą przebiegnij po trawie radośnie i boso łzy zostaw na smutki lub szcześcia minutki słowa jak oręż w obronie i w ataku czasami puste -często bez smaku wolność oznacza swobodny wybór a słowo najmniejszy twór który o nią prowadzi zabiegi nie to co z kajdan zbiegi bo co mi po tym że mówię Nie lub Tak gdy bez efektu jest to tylko znak a tak na koniec o limeryki upomne się poeta lichy gdzie humor dowcip figlarne zakończenie u ciebie w wierszu metafor zatrzesienie a najcudniej brzmią słowa gdy gorycz słodycz pogłębić gotowa i na koniec też możesz mi dopiec
  20. Kinga Modest

    V Żeczpospolita

    ryba psuje sie od głowy to argument nader rzeczowy za to barany twardogłowe cierpią często na zapalenie - racicowe! i ogromna tu rola weterynarza co tępiąc bakterie sam ich nie pomnaża taką też widzę funkcję poety hayq- inaczej ją czuje- niestety!
  21. Kinga Modest

    Satyryk i byk

    Na skraju gaju, tu w naszej gminie szalony żył miłośnik pacynek choć mógł bajek przedstawiać tysiące wolał obśmiewać sprawy bieżące. Lecz źle wyszedł na tym zajęciu naraził bowiem raz bydlęciu I Byk na co dzień nie nazbyt srogi porwał lalkarza z furią na rogi. Taki to bywa los satyryka kiedy dokucza temu co bryka
  22. Kinga Modest

    nie pomny

    i znów tu się przejawia nasza cecha narodowa miast problemy rozwiązywać za butelką się je chowa
  23. Kinga Modest

    kleszczyk

    oj chłopcy chybaście wodze puścili boście ode mnie mocno skręcili i czasby może na nowy limeryk pod tytułem żebrak choleryk?!
  24. by owoc dojrzał nie mógł się doczekać zielonego się najadł na ból brzucha narzekał gdy inni zbierali owocu plon obfity głowa go bolała pojął- stracił profity z braku cierpliwości na siebie samego brały go złości i coś nawet większego... do błędu nie umiał się przyznać własną winę we świat chciał wygnać skarg i żalów zebrał całą kupę wrzasnął - pocałujcie mnie w dupę ...i schował się przed światem i stał się wariatem... ...bo gdy się na jednym głupstwie nie przestanie można w bezpieczeństwa skończyć kaftanie...
  25. i? na co oczekujesz tu w warsztacie? wiersz wszak zdaje się być gotowy- haiku? czy tak?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...