Z Niemiec do Riazania, Dziadek Mróz (o zgrozo!),
rwie, a z radia w saniach… Gigi Amoroso.
W skóry zaprzężone, rżąc, agentki stasi
(w skóry reniferów) mkną… śnieg z kopyt razi.
Dziad po bandzie poszedł, mnie poszły przewody,
bo kupiłem (w landzie?) płyn z domieszką... czegoś
padł spryskiwacz, zbiornik, w szybie Every body…
wycieraczki rzężą od lodu i śniegu.
Wpadłem przez granicę, a tam całkiem biało,
cicho, strzechy chałup przygięte do ziemi,
jakby nic empeo nigdy nie sprzątao
- Co jest? Kur… ka - myślę - Jesteś między swemi…
- rzekł kapitan eMO, co wyrósł ni z owąd
i z szyb zapyziałych zgarnąwszy zmarzlinę
post-komunistyczną zaciągając mową,
oraz, jak przystało na twardego glinę,
mandat już miał wlepić, lecz się żachnął - wicie,
wy tego mandatu płacić nie musicie...
Ja tutaj, z kolegą od samego rana...
- Rozumiem, rozumiem i z miną bałwana
dałem mu dwadzieścia - dolców, czekoladę
- szerokiej mi życzył, no, i znowu jadę.
Więcej nie spotkałem reniferów w skórach...
- passport, PASSPORT BYTE!!! - Sen?
To sen był... huraaa!
:))
Pozdrowienia Heniu, z nieodśnieżonych dróg.