Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ela Adamiec

Użytkownicy
  • Postów

    359
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ela Adamiec

  1. podoba mi się, fajny tekst:)
  2. Gdy pisałam o Żuławach, nieoczekiwanie zadzwonił telefon , to była Wiesia - Wiesz? Córka traci pracę, nie potrzebują młodych historyków. Rozmawiałyśmy długo o niepowodzeniu zawodowym córki Wiesi i wielu innych sprawach. Zanim ochłonęłam po telefonicznej pogawędce, przypomniałam sobie Stutthof, obóz koncentracyjny, który pierwszych 150 więźniów przyjął już 2 września 1939 roku, w drugim dniu wojny. Wielokrotnie zwiedzałam ten obóz , wiem, brzmi to tragicznie, nieodpowiednie słowo. Nie można bezdusznie „zwiedzać” miejsc kaźni. Tam gdzie palono ciała ofiar stoi pomnik, kamień z tablicą informującą o śmierci i spopieleniu. Kolejny raz zadrżała mi ręka, bo nie o tym miejscu chciałam napisać. W mojej pamięci bardzo mocno tkwi inne miejsce. Obóz miał wydzieloną część, żydowską. Obecnie na skraju tej części stoi pomnik z tablicą upamiętniającą śmierć 28 tys kobiet żydowskich. To miejsce po raz pierwszy unaoczniło mi los kobiet. One i ich dzieci praktycznie z góry były skazane na zagładę, nie mogły pracować tak wydajnie jak mężczyźni, z racji pochodzenia nie można było ich kochać, ani zakochiwać się w nich. Dzieciom nie można było pozwolić na dorośnięcie, rasa nie do kochania, rasa nie do dorośnięcia rasa, której nie wolno przetrwać. W tym miejscu po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z ułomności płci, mam na myśli kobiety, wszystkie kobiety: Polki, Rosjanki, Cyganki, Żydówki, Francuski, Holenderki. Kobiety i piekło wojny, właściwie wszystko co na ten temat się napisze może napotkać na zarzuty: ckliwość, egzaltacja. A jednak zaryzykuję i napiszę, mężczyzna idzie na wojnę, mężczyzna żegna się z rodziną, odchodzi, patrzy na śmierć towarzyszy, ginie, mężczyzna odchodzi na wojnę, bo tak ma zapisane: walczyć, dbać o spokój, opiekować się. Kobiety wojna zaskakuje, one nie muszą, ale chcą dbać o rannych, wspierać swoich walczących mężczyzn, zastępować ich podczas nieobecności. Kobiety nie muszą więc zaskakuje je okrucieństwo mężczyzn, a także kobiet, bo ci bez zmrużenia oka wysyłają je i dzieci na śmierć. Nie pozwalają kobietom zadbać o to by mężczyźni mieli do kogo wracać. Tutaj w Sztutowie po raz pierwszy pomyślałam – kobiety i wojna, one i obóz, kobiety i rozstanie z dziećmi. Moje życie na Żuławach skończyło się, rozpoczęłam nowy etap. Ponownie kilkanaście kilometrów od mojego miejsca zamieszkania spotkałam się z obozem koncentracyjnym, tym razem to jest Oświęcim. Powróciły kobiety, moje wyobrażenie, mizerne, ich myśli i odczuć i jeden fakt. Wiadomo, że w obozach istniał opór, organizacje, które pomagały przetrwać owo piekło na ziemi i pomagały umierać. Opór oporowi nierówny, był on możliwy wyłącznie wśród więźniów, ale wśród tych, których kierowano bezpośrednio do komór gazowych? Kobiety i opowieść przewodnika: 23 lub 24 października 1943 roku jedna z kobiet przywiezionych transportem z Bergen-Belsen w rozbieralni krematorium II wyrwała pistolet esesmanowi Josefowi Schillingerowi i oddała do niego kilka strzałów, raniąc go śmiertelnie. Ciężko postrzeliła również innego esesmana, Wilhelma Emmericha. Pozostałe kobiety rzuciły się na strażników - wszystkie zostały zamordowane. To wydarzyło się w Oświęcimiu. W Sztutowie nie potrzebują do pracy młodych historyków, córka Wiesi nie będzie mogła przyglądać się życiu kobiet w ekstremalnych warunkach, czytając książki, wertując dokumenty i wywiady na pewno opowie o kobietach, które przeżyły i wspomni o tych, którym się nie udało... Szkoda, teraz gdy nie potrafimy wyjść poza swoje własne interesy, gdy rasa człowieka, jego wiara stają się ponownie zalążkiem wojen, nie ma miejsca dla młodych historyków... Aż ciśnie się na usta – Generałowie zawsze dążą do wojen.
  3. dziękuję:)
  4. ten tekst jest świetny:) Wracam do chaotyczności - inaczej odbieram Ow chaos - tojest tak jak się w "ciekawych " czasach żyje, jest mnóstwo do opowiedzenia, ale jak? najlepiej szybko, zawsze do tekstu można wrócić poprawić, tutaj nic nie trzeba poprawiać. Jestem gdańszczanką, taką przeniesioną, a właściwie to gorzej jak gdańszczanką, bo żuławianką:) płynęłabym pierwsza:):):). pozdrawiam.
  5. dziękuję za rymowankę:) współczesne koty skaczą z radości:):) przetrwają w wyliczankach, rymowankach, wierszach:):):) pozdrawiam serdecznie:)
  6. Twoje refleksje o ważnych sprawach i tych wydawałoby się mniej ważnych przypominająmi Cohena, AllenaGinsberga i Jacka Kerouaca . Dają chwilęna zastanowienie się,porównanie poglądów. Ten kawałek jest świetny! gratuluję:)
  7. dobry wiersz,podoba mi się treść...świat się zmienia tylko czy dłonie mają wyrzuty sumienia? :)
  8. koty,plus za jesienne kocice:)
  9. najprościej jest napisać, to wszystko wiemy... nasuwa się dręcząca myśl: gatunku jakim jest homo sapiens - wbrew nazwie - nic nie nauczy. Siła i wola, armie, pieniądze interesy znudzonych generałów, ich zadziwiająca siła przekonywania...tych co wiedzą niby wszystko najlepiej siła i armia i władza - bożek, afrodyzjak ubożejącego homo sapiens. Refleksje.. dziwnymi zdają się słowa - wszystko już było...ale po co je wypowiadać skoro jest tak jakby ciągle wszystko było od początku! Tak, refleksyjny mądry tekst.
  10. Marek Edelman wie, ale są sprawy,których wyjaśnići tak się nie da, opowiedzieć również. Koty wiedzą wszystko, na niedomówienia, albo niewyjaśnione sprawy przemilczają, albo raczej przemiałkują. Smutny, dobry tekst, bez zbędnych słów, wyważony. pozdrawiam:)
  11. nie:) i myślę, że moja jest daleka od szeroko pojętej współczesności:):) dziękuję za plus komentarz:)
  12. panie Adamie, jestem w trakcie czytania pańskich tekstów, o komentarz pokuszę się pod każdym z nich. Mam krótką refleksję o obozach, wkleję ją gdy czas i limit na to pozwolą:) pozdrawiam:)
  13. Miło mi przeczytać takie słowa. Dziękuję bardzo i p[ozdrawiam:)
  14. Ewo:) mając ich tyle sama Wiesz jak potrafią się wmrukiwać:):):) Głaski dla całej 12:) a Tobie dziękuję za przeczytanie i pozdrowienia kocie:)
  15. dzie_wuszko:) dziękuję za komentarz. To wmrukiwanie niżej zmieniłam na wmrukiwanie się w zdania:) Pointa, patrząc na kota taka chyba zostanie:):) pozdrawiam serdecznie i dziękuję:)
  16. :):) co do zmiany zdania ulżyło mi:) :) teraz próbka zmian, ze znakiem czasu:) list a w nim dobre słowa o tym co piszę prośba o jeszcze a najlepiej dużo a to jest tak że kot siedzi na klawiaturze podaje litery pod palce i wmrukuje je w zdania łapą przewija filmy z bycia szkoda że Has ani Kurosawa nie przykładali do nich ręki (twórcy niezależni omijają zwykłe życiowe przypadki) wypadek i nie potrafi wskoczyć na biurko komputera teraz musimy nauczyć się jak łaszeniem do stóp przekazywać słowa by stały się ptakami których już nie upoluje połamany kot ? pozdrawiam pogodnie:)
  17. Śmieję się serdecznie:):) weszłam w wiersz, aby zlikwiadować owy "komputer":):) teraz zostaje i za żadne skarby nie wyrzucę tego słowa skoro ono czyni wiersz lepszym, lub chociaż takim, któremu można dać plusa, od wiersza "Rżnij mnie":):):) Dziękuję za zaglądnięcie, przeczytanie i komentarz:):) pozdrawiam uśmiechnięta:)
  18. Nie potrafię znaleźć słów, które mówiłyby o uroku i czarze Żuław. To inny świat, odmienny rytm życia i inni ludzie. Zapewne dlatego tak myślę, bo to kraj dzieciństwa, moje korzenie, myśli i ucieczka w marzenia. Nowy Dwór Gdański, Malbork, Krynica Morska, Mikoszewo, Jantar, Sztutowo, cała Mierzeja Wiślana. Nie wiem czy, dzisiaj , to dobry dzień na przypominanie sobie tych miejsc, na wspomnienia ludzi, powrót do siebie. Tęsknota, sentyment spowodowały, że dla mnie nawet nazwy miejscowości są przyjazne. Mikoszewo, jest wioską rybacką , krótka legenda, a może i prawda? Bardzo bogaty człowiek o imieniu, Niklas, przed bitwą pod Grunwaldem gościł w swoim domostwie mistrza Zakonu Krzyżackiego, Ulrika von Jungingena, podczas uczty czcigodni goście nie zasiadali na krzesłach, ów oszczędny do granic, Niklas, posadził ich na beczkach wypełnionych złotem. Nie wiem, czy dostrzegał urok miejsca, w którym mieszkał, czasami odnoszę wrażenie, że to obok chaty legendarnego Niklasa znajduje się rezerwat wodnego ptactwa, prześliczne, głośne, wesołe miejsce, lornetka to zbyteczny przyrząd , by owe ptaki obserwować, ufają. Właśnie teraz próbuję przypomnieć sobie jak wyglądały rozmowy (niektóre) z moją mamą, to ona opowiedziała mi legendę i próbowałyśmy wyobrazić sobie spotkanie Wielkiego Mistrza Zakonu z bogatym i nieokrzesanym Niklasem. Ulryk von Jungingen lubił otaczać się zbytkiem, Malbork dorównywał stolicom państw europejskich, piękne kobiety, grajkowie, linoskoczkowie, wystawne uczty i rycerze walczący w turniejach. Orkiestra grała do końca- to zdanie, mówiące o tragedii Titanica, kojarzy mi się z tym co opowiedziała mi mama. Ulryk von Jungingen zdobywając zamek w Złotoryji kazał u stóp obleganej twierdzy postawić suto zastawiony stół, rycerze szturmowali a Wielki Mistrz bawił się w towarzystwie 12 rycerzy krzyżackich i dziewic sprowadzonych z Torunia. Wino płynęło strumieniami, towarzystwo zakonne świetnie się bawiło, orkiestra grała a knechci... dobijali obrońców zamku. Titanic i jego tragedia nie jest jedynym skojarzeniem orkiestry i śmierci, kilka wieków później orkiestra grała na placu, gdzie wiodła tablica powitalna „Arbeit macht frei” Więc jak wyglądało spotkanie Mistrza i Niklasa? Mam wrażenie, że to była podróż pokutna Ulryka przed wielką bitwą, po której świetność zakonu zbladła. Ostatnie spojrzenie na morze, zerknięcie na lasy, wsłuchanie się w ciszę i śpiew ptaków przed bitwą, w której tylko szczęk oręża i krzyki rannych. Zapewne z pogardą spoglądał na gospodarza, wiedział przecież o jego bogactwie, którego nie potrafił wydrzeć, zdobyć, był tylko gościem siedzącym na złocie i jedzącym ze wspólnej misy. Teraz spoczywa w kaplicy św. Anny wśród innych mistrzów zakonu, a nigdy się nie dowiemy czy Niklas istniał, czy jego bogactwo jest mitem? No tak, ale to inne czasy, wtedy potrzebny był rezerwat dla złota, ptaki były wolne i niezagrożone. Jantar, wioska ta leży na trasie "bursztynowego szlaku" , późną jesienią nie ma problemu ze znalezieniem bursztynu, on sobie tam jest, pewnie, że to nie są duże bryłki, ale drobny kruszec wyrzucany przez morze, które nie zapomina, że to przecież jantar jest jednym z jego bogactw. Kiedyś, gdy jeszcze byli, moi rodzice zajmowali się obróbką tego kruszcu, robili korale, pierścionki, broszki, różańce , pomagałam trochę. Do najpiękniejszych wspomnień należy to jak na biały obrus mama wysypywała oszlifowane i wypolerowane koraliki o nieregularnych kształtach. Zapominałam wtedy o pyle bursztynowym i poparzonych palcach( każdy koralik szlifowany był w dłoniach), do tej pory mam w szufladzie na grudkach bursztynu odciski palców moich rodziców. Bursztyn zadziwia...to jest zjawisko, nie można powiedzieć, że jest piękny, oszlifowany rozłożony na białym materiale zapiera dech, kolory od prawie czarnego, poprzez wiśniowy, niebieski, biały matowy , żółty matowy po taki całkiem przezroczysty znany wszystkim. Kolory bursztynu to jego tajemnica. Ciemniejsze odcienie, tego kruszcu , są wypłukiwane z ziemi i można je powiązać z ziemią litewską. Z kolei te, całkiem czarne mają w sobie zabrudzenia i niekoniecznie są to muszki i motylki, zawierają w sobie brud epok. Bursztyn pokryty korą leczy, pył bursztynowy, zalany spirytusem leczy, jantar to - dobro. Wracając do plaż, Jantar, Stegna , Mikoszewo, Kąty Rybackie, mają drobniutki piach- taki co piszczy pod stopami i parzy je. Lubiłam biegać po gorącym piasku, leżeć twarzą zwróconą w kierunku wody i słuchać szumu. To miejsce, w które kolejką wąskotorową udawaliśmy się na wagary. Idąc plażą z Jantaru do Stegny można odnieść wrażenie, że zmierza się ku wyspie, bezludnej? Tajemniczej? Pogodnej na pewno. Ten spacer pamiętam jako szczególnie ważny, pożegnanie szkoły średniej, w sukniach balowych, jeszcze piękne a chłopcy eleganccy jak nigdy, wędrowaliśmy plażą marząc, tak, wtedy marzyliśmy o swojej przyszłości. Wydawała nam się piękna, groźna, dobrze znana, śmieszne prawda? Dobrze znana – gdy się nie zna, gdy się jest młodym i pełnym nadziei. A jednak, spacerujemy dalej ze sobą, spotykamy się, dzwonimy. Nie lata studiów i przyjaźnie zawarte, ale właśnie grono ludzi kończących bal maturalny spacerem z Jantaru do Stegny i ranek w kolejce wąskotorowej. Wiemy jacy jesteśmy – tak powiedział wtedy Marian, nie potrafimy się zaskoczyć, ale jak zboczymy to wiemy jacy byliśmy i to jest nasze bycie. Tak wtedy mówił Marian, jeden z uczestników naszego pożegnania ze szkołą, ale nie ze sobą. Gdy zmęczy widok wód zatoki, mnie nigdy!! Można odpocząć w lesie, aby posłuchać szumu morza, wśród drzew jest wyobrażenie morza, a mowa wody jest zupełnie inna niż na plaży. Mam ochotę powiedzieć – tam to są dopiero lasy. Wśród dębów, brzóz i osik jakich nigdzie nie ma, można karmić siebie jodem, szumem, spokojem. Krynica Morska, przymykam oczy, by zobaczyć wydmy , te tuż przy plaży, najmłodsze takie prawie białe, idąc w stronę miasta wydmy zmieniają kolor, śmieszne, ale wiek wydm to czyni. Wydmy , ruchome piaski , są osady otoczone wydmami, można je spotkać w okolicach Przebrna i Piasków. Przemieszczające się wydmy... Z kolei kraj kormoranów to Kąty Rybackie, pamiętam jak Wiesia i Andrzej fotografowali ostoję aparatem marki „Druch”. Uśmiecham się, ale to było wyzwanie! Ostoja to starodrzew sosnowy na wierzchołkach drzew ptaki budują gniazda, białe odchody powodują obumieranie sosen, kormorany przenoszą się dalej, pozostaje po nich księżycowy krajobraz, właśnie on stanowił wyzwanie dla aparatu Andrzeja i Wiesi. Moje miasto, Nowy Dwór Gdański, stolica Żuław, przyjeżdżający do mnie znajomi mówili – tu jest tak plaskato, że aż wklęsło. Mimo wszystko byli pod wrażeniem wierzb niskich znaczących rowy melioracyjne, i horyzontu, jedynego i niepowtarzalnego, wiem jeżeli jedyny to i niepowtarzalny, ale tak bardzo chcę podkreślić znaczenie HORYZONTU. Ciekawostką są zwodzone mosty, nadal czynne, z radością wspominam gdy trzeba było oczekiwać aby przepłynęły statki by móc iść dalej. To powodowało, że czas płynął inaczej, spokojniej, nie było pośpioechu, bo - ją - jego- sprawy zatrzymał most. Mennonici, pozostały po nich płyty nagrobne stelle niejednokrotnie osiągające 2 metry, cmentarz nad rzeką Tugą. Pracowici żuławscy amisze, tutaj mogli spokojnie żyć, budowali swoje zagrody na sztucznie usypanych wzniesieniach (terpy), tworzyli swoją Holandię na moich Żuławach, uśmiecham się, bo oni tam byli, pozostawili cmentarze, zagrody z pięknymi domami podcieniowymi, mnie tam nie ma, ja tylko tam bywam. Teraz Żuławy tworzą Marian, Wiesia, Andrzej, Jurek, Bogusia, Teresa . Wiesia kochała Andrzeja i Niemena, stałyśmy w oknie patrząc na deszcz i nuciłyśmy –„Stoję w oknie, długo w noc, całą noc tak samo jak Ty”, dziełem naszym była popisana flamastrem pościel, kwiatki, serduszka mówiły, że zostaniemy przyjaciółkami na zawsze. Tak jest, jesteśmy przyjaciółkami. Jurek kochał Bogusię, ona jego tylko trochę, teraz są szczęśliwym małżeństwem. Utrzymujemy ze sobą stały kontakt. Teresa urodziła Anię, odważna była, teraz jest żoną znanego matematyka. Oni również są moimi przyjaciółmi. Marian, on wie co znaczy urodzajna gleba, czym są wspomnienia, wie co jest ważne w życiu, tworzy Żuławy i zawsze znajduje czas na rozmowy z ludźmi, o których mówił – Wiemy jacy jesteśmy. Przewiozłam do mojego „Tutaj” pamiątki, książki, wspomnienia, zdjęcia, w moim Tam pozostawiłam rodziców. Do nich powrócę, dzisiaj tylko wspomniałam o ludziach i miejscach. Przebiegłam przez kraj mojego dzieciństwa, sentymentalnie , ckliwie, zrobiłam mały wstęp do wspomnień, jestem miejscem, w którym byłam.
  19. klimat, klimat, samotność, tęsknota... niemal niemożliwa recepta na pragnienia:). Wiersz bardzo na plus.
  20. list a w nim dobre słowa o tym co piszę prośba o jeszcze a najlepiej dużo a to jest tak że kot siedzi na klawiaturze podaje litery pod palce i wmrukuje je w duszę łapą przewija filmy z bycia szkoda że Has ani Kurosawa nie przykładali do nich ręki (twórcy niezależni omijają zwykłe życiowe przypadki) kot się połamał wypadek mimo to ma wiele do powiedzenia nie potrafi wskoczyć na biurko komputera musimy nauczyć się jak łaszeniem do stóp przekazywać słowa by stały się ptakami których już nie upoluje połamany kot
  21. Ewo, dziękuję:) pozdrawiam słonecznie:)
  22. Nataszo:) Twój komentarz był emocjonaly i ja naprawdę zrozumiałam co miałas na myśli. Dodam tylko, że to był wspaniały człowiek, o wielu talentach, tylko... to są tak trudne, często tragiczne sprawy, słabość ludzka, jednak każdy jest inny, każdy inaczej mierzy się ze swoim życiem:) Dziękuję bardzo:) ale upał:) dobrze, że jest lato:) pozdrawiam serdecznie:)
  23. Macte:) to są sprawy, o których psychologowie , terapeuci, ludzie, którzy się z nimi mierzą mają swoje, często odmienne zdania. Trudno jest powiedzieć, ze bohaterka postąpiła dobrze lub źle. Na taki temat mam swoje zdanie, nie potrafię zostawić człowiieka, odciąć się od niego dlatego, że jego życie, delikatnie mówiąc, poplątało się. Jednak, co ciągle podkreślam, to są ludzkie wybory, zagubienia, próby prostowania...gdy nie pomaga nic, wtedy jest trwanie przy - przyjacielu czy kimś innym bliskim. pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję:)
  24. Tak, dobrze:) powtórzenie jest celowe. Bardzo miło czytać, że tekst się podoba:):) dziękuję i pozdrawiam:)
  25. Panie Bartoszu:) oddzieliłam i jest miejsce na oddech gęboki:). Dziękuję bardzo, oj i częstuję piwem zimnym Olenę i Pana:).pozdrawiam:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...