Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

jaś

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez jaś

  1. jaś

    Perfumy

    @violetta nie tylko wiosna.
  2. jaś

    Perfumy

    @violetta mówisz i masz.
  3. jaś

    Perfumy

    @violetta ja też jestem nastrojowy:) czasem nawet przestrojony.
  4. jaś

    Perfumy

    @jaś
  5. Papierochy i wanilia. EDP. Unisex. Czyli woda perfumowana dla mężczyzn i kobiet. Więcej nie powiem, żeby mnie nikt po sądach nie ciągał. Przyniósł je kurier. Odebrałem przesyłkę i wszedłem do domu. ONE weszły ze mną, jak do siebie. Otworzyłem pudełko. Zgrabna butelczyna, ciemna i ciężka. Solidna. Nie wiedziałem, że ON w niej siedzi. Zdjąłem kapsel i... wypadł przy pierwszym buchu. Normalny diabeł wcielony. Widzieć go jeszcze nie widziałem, ale czułem uderzenie czegoś nowego, mocarnego, porywającego. Ostatnio używałem Amouage Interlude – kilka flaszek. Wcześniej Black Afgano – też kilka buteleczek. Ale ten, co przyszedł za prawie dwa tysiące, był inny, bardziej mroczny, ciekawszy. Prysnąłem nim swój nadgarstek, sznurek bawełniany na drugiej ręce, bawełnianą bluzę Camel i przeciwpotną koszulkę bez nazwy. I wyszedłem do ogrodu poleżeć na leżaku. Koło mnie dwa wiejskie kundle: Miś i Migrena. Obwąchały mnie. Miś jakby z niesmakiem, zawiedziony, nieobecny. Migrena bezobjawowo. Zasnąłem. Obudził mnie zapach. Taki przenikliwy, agresywny, jakby się coś próbowało we mnie wwiercić. Machnąłem zdezorientowany rękami, jakbym chciał to coś odpędzić od siebie. Momentalnie podbiegł Miś i trzy razy kłapnął zębami w powietrzu, jakby coś chciał ugryźć. Powąchałem nadgarstek. Pachniało cukrem pudrem sypanym na ciepły jabłecznik. Powąchałem bawełniany sznurek na prawym nadgarstku. Pachniał... no właśnie, nie wiem czym. Nie jestem znawcą perfum. Nie rozróżniam paczuli od drzewa sandałowego ani fiołków od oregano. Jeżdżę koniem na oklep, gadam z wiejskimi kundlami o filozofii, nocami leżąc na leżaku wpatruję się w gwiazdy Drogi Mlecznej i myślę sobie tak: tam gdzieś daleko, do ciężkiej cholery, musi leżeć na leżaku jakaś istota, która marzy, że tam gdzieś na skraju Drogi Mlecznej siedzi facet, który sobie myśli... I przysięgam, że nie jeden raz, na jedno zamrożone, apokaliptyczne mgnienie oka, nasze oczy się spotkały. Tak, to jest dziewczyna. Piękna dziewczyna z okolic tego porąbanego czerwonego nadolbrzyma M coś tam, w katalogu Messiera. Już ją kocham. Więc nie potrafię tej całej paczuli czy innego drzewa na sandały rozebrać na fragmenty. Nie umiem z atomu wanili urwać elektronów i zostawić samo jądro, jakby całe gołe. Wstydzę się i nie mam do tego serca. Więc ten nowy zapach jakby zawisł w próżni. Niepokoiło mnie to, że Miś to coś z tego zapachu ugryzł. Zadał mu ból. Poszedłem do kuchni zrobić obiad. Okno otwarte szeroko, bo to przecież już lipiec. Ciacham cebulę na piórka, kroję ziemniaki na słupki i już mam to rzucić na patelnię, gdy pod nos podstawiam sobie przypadkiem rękę z bawełnianym sznurkiem. Ach, ten zapach! Aż mną szarpnęło. I wtedy ON, diabeł za te polskie dwa tysiące, złapał mnie za gardło. Mocno, brutalnie, obezwładniająco. Ale nie po to byłem kiedyś bokserem i grałem w tenisa, żeby ktoś mnie bezkarnie dusił. Lewą dłonią go odepchnąłem, a prawą, w której trzymałem patelnię, walnąłem go z siłą asa Igi Świątek. Dostał. Mocno. Czułem na patelni ten ciężar. I wyleciał przez okno jak tenisowa piłka. Szybko zatrzasnąłem okno, pod którym Miś i Migrena rozrywały coś, co jęczało i wierzgało. Po obiedzie poszliśmy połazić po lesie. Diabła w zapachu już nie było. Zostało coś innego. Nurtowało mnie to bardzo, aż zrozumiałem co to. Wróciliśmy. Psy zostały na podwórku, a ja wsiadłem na rowerek i pojechałem kilka kilometrów przez las, w miejsce, gdzie kiedyś były kamieniołomy. Za Gierka pociągnięto tam linię kolejową. Od dziesięcioleci nieczynna, ale tory na drewnianych, czarnych od impregnacji podkładach zostały. Klęknąłem. Ten sam zapach. Mieszanina ropy, jakiejś chemii i suchego, rozgrzanego słońcem drewna. Tak, tak. Papierochy i wanilia pachną rozgrzanymi lipcowym słońcem starymi podkładami kolejowymi. Odłamałem kawałek drewna i zawiozłem do domu. Dwa psiki i już to czułem: papierochy i... do potęgi entej. Moc paru diabłów, ale bez tej diabelskiej duszy. W obcowaniu z materią nieożywioną nie uznaję kompromisów. Więc wziąłem szpadel i w małej polodowcowej dolinie, we własnym lesie, wykopałem dołek na metr głęboki i wrzuciłem tam dopiero co kupiony EDP. Zasypałem, przyklepałem nogą i zamknąłem temat Papierochów versus podkłady kolejowe. Wieczorem leniłem się na leżaku. Już ptaszki odwalały swoje letnie trele. Było lipcowo i miło. A mnie do głowy przyszła taka myśl: jest już po pierwszej i drugiej wojnie atomowej. Świat wygląda jak dziewicza planeta. Wszystko, co było, zniknęło. Lasy, bagna, rzeki, gdzieś jakieś góry i morza. A tutaj, tuż obok mnie, tylko tysiące lat później, jakieś dwa stwory kopią przednimi łapami dół, aby schować się przed grasującymi po ziemi zmutowanymi promieniowaniem kleszczami. Te łachudry kleszcze mają po dwa metry w kłębie. Więc stwory kopią, aby zniknąć pod ziemią. Nagle ryk! To jeden ze stworów znalazł w ziemi jakieś cudo. Ciemne, kształtne, z napisem "Papierochy...". Zabierają znalezisko, by w swoim obozowisku razem z innymi stworami tańczyć wokół niego. Główny obozowy coś majstruje i nagle psik! Buchnęło w nich starymi podkładami kolejowymi. Mijają kolejne tysiące lat. "Papierochy..." są w muzeum ichniejszej archeologii i osobliwości. Nagle rozlega się alarm i wybucha zamieszanie. Doniesiono, że tuż obok spadło coś na ziemię. Z nieba. Biegną kustosze i uczeni. Pogięte blachy, na których złuszczona farba i napis USRR. W środku jakieś włochate stworzenie. Główny uczony pyta stwora: "Ty żyjesz?". A Łajka, trzęsącą się jeszcze w hibernetycznym zimnie, powoli otwiera oczy i mówi: "A co kurwa, nie wolno?". Wróciłem do Amouage 53. Złachmanionego przeróbkami i poprawkami idiotów. Ale to jednak Amouage w namiastce starego stylu. Moje ulubione. I bez diabła wewnątrz.
  6. @Alicja_Wysocka odchodzę więc niepocieszony :)
  7. @Alicja_Wysocka nie do ciebie to pisałem tylko do Domysły Monika. W odpowiedzi na jej post. Po cholerę się denerwujesz ? Jak jeszcze coś napiszę to zaczniesz rzucać kurwami, chujami, pizdami. Daj spokój. Napisałem wcześniej, że z tobą już skończyłem i po angielsku wypierdalam.
  8. @Domysły Monika @Domysły Monika "maki to maki". No nie. Piszesz o świecie wyidealizowanym w którym słowom przypisuje się znaczenie wyłącznie fonetyczne. Ale ten "mak" żeby wyrósł musi być zasiany (samosiejki jako mało istotne pomijam), przedtem ziemia przepracowana, zebrany, rozebrany na czynniki przemysłowe i wykorzystany. To jest kontekst. Ale mnie nie o to chodzi. Czy widziałaś kiedyś co "mak" potrafi zrobić z człowiekiem? Z jego najbliższymi? Nie? To nie masz w sobie obrazów nieszczęścia i śmierci. A "dno" w wierszu? Tutaj, na tym forum, w tym dziale panuje moda na wiersze metaforyczne. Trzeba je rozbierać na kawałki żeby go odszyfrować albo zderzyć się że ścianą. Nie mówię, że jest w tym coś złego. Ale jeżeli znasz poezję, przeczytałaś z rozmysłem tysiące wierszy różnych czasów to wiesz, że ich piękno to prostota. A w tej prostocie jest zaklęty artyzm słowa. Magia przeżywania. Piękno odczuć. Dadaiści tworzyli też wiersze. Dla wielu bezdennie głupie ale nie dla mnie. Wiersz bez sensu to też wiersz. Rozbierz te słowa na brzmienie, szukaj w nich ducha artysty. Ktoś tak wspaniały jak Andre Breton napisał kiedyś taki wiersz: "Poezję uprawia się w łóżku tak jak miłość Jej rozrzucona pościel jest jutrzenką rzeczy Poezję uprawia się w lasach Ona ma całą przestrzeń jakiej potrzebuje Nie zwyczajną lecz inną stwarzaną Oka kani Rosy na widełkach skrzypu Wspomnienia pewnej butelki traminera Oszronionej na srebrnej tacy Wysokiego pręta turmalinu na morzu Drogi przygody umysłu Która wspina się stromo Przystanek - i natychmiast zarasta Tego nie wykrzykuje się na dachach Nie uchodzi zostawiać drzwi na oścież Lub wzywać świadków Ławice ryb żywopłoty sikorek Szyny przy wjeździe na wielki dworzec Odbicia dwóch brzegów rzeki Bruzdy w miękiszu chleba Pęcherzyki na powierzchni strumienia Dni kalendarza Dziurawiec Aktu miłości i aktu poezji Nie da się pogodzić Z czytaniem na głos gazety Co znaczy promień słońca Niebieskie światło związujące błyski na siekierze drwala Nić latawca w kształcie serca lub niewodu Rytmiczne klaskanie ogona bobra Skwapliwość błyskawicy Sypnięcie cukierków z wysokości starych schodów Lawina Wylęgarnia uroków Nie panowie to nie jest Departament Ani wyziewy koszar w niedzielę wieczorem Przezroczyste figury taneczne ponad kałużami Oddzielenie ciała kobiety od ściany przy pomocy dźgnięcia sztyletem Jasne spirale dymu Twoje loki Wypukłość gąbki z okolic Filipin Zasznurowany wzorem koralowy wąż Bluszcz wstępujący w ruiny Ona ma cały czas przed sobą Zespolenie z poezją zespolenie ciał Dopóki trwa Broni wszelkiego wejrzenia w nędzę świata". Wkleiłem z sieci chociaż kiedyś znałem go na pamięć. Pisałaś wczoraj, że nie znasz Majakowskiego !? Dziewczyno ! To nie znasz poezji !!! Wiem - Mickiewicz, Słowacki, Puszkin, Szekspir. To nasze polskie podstawy, ale to mało. Świat poezji to magia słów. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Warto czytać i przeżywać. Domy bez książek to intelektualną pustynia. Dno. Naukowcy stwierdzili, że IQ przeciętnego europejczyka zmniejszyło w ostatnich latach się o 10 pkt. Wskazali, że winnym tego głupienia są......pestycydy. Dziwne. Ale ja wiem, że naukowcy też głupieją. A cała mądrość człowieka jest w SŁOWIE.
  9. @Alicja_Wysocka nie zrozumiałaś mnie. Pisałem o makach jako źródle tragedii które dzieją się każdego dnia w ludziach i ich związkach międzyludzkich. Niech będzie, że miłosnych. Może nic o tym nie wiesz, toś człowiek szczęśliwy. Konkludując ja o życiu a Ty o torach. Wiem irytujące jest to moje pisanie. Więc posłużę się pewną sceną że SPATIFU (knajpa dla pisarzy i artystów). Któregoś popołudnia wchodzi do niej pijany Himilsbach (aktor naturszczyk) i rozdziera japę na całą szerokość: - inteligencja wypierdalać ! Na to wstaje Holoubek (świetny aktor) i mówi tak:- nie wiem jak państwo ale ja wypierdalam ! I oto cała scena. Korzystam z niej i też wypierdalam.
  10. "deszcz czule całuje maki" - no piękne to jest. a dla wielu dziś to - deszcz płacze na trotuary. c'est la vie.
  11. @Kamil Olszówka @Kamil Olszówka ja jestem chrześcijaninem! Bóg dał człowiekowi duszę, ciało i życie. Dał też każdemu z nas wolną wolę. I dał nam syna bożego Jezusa Chrystusa który rozświetlił mroki ciemności w jakich pierwsi ludzie żyli. Rozbił ich wiarę w bożków, ziemskich władców, czy wystające zawadiacko z ziemi kamienie. To ci ludzie GO zamordowali. Zamordowali dziecię Boże. A dzisiaj mordują wiarę w Boga. W fundament, ostoję i nadzieję każdego człowieka rozumnego. Hańba za którą przyjdzie im zapłacić. Może nawet własną duszą. Ale niech pamiętają, że: "to co jest teraz już było a to co będzie kiedyś jest teraz", "cokolwiek by człowiek zrobił lub czegokolwiek by nie zrobił życie jego nie leży w jego rękach ".
  12. @kasiaponiatowska tak jest ! Z dnia na dzień stają się sobie obcy. A to taka wielka miłość była. Pstryk i lampka miłości zgasła.
  13. Tak mi się jakoś. Może jestem głupi, ale tak mi jakoś na myśl przyszedł Włodzimierz Majakowski z tym swoim konwulsyjnym szaleństwem wiwisekcji. U Ciebie szkielet - piszczele, żuchwy a u niego ciało - mięśnie, ścięgna, kreski brwi. Tu u Ciebie i tam u niego, jakaś pogoń materialna ale poza czasem. U Ciebie - "rozum?" U niego - "ja nie mężczyzna tylko obłok w spodniach". Niebanalny wiersz. Z pozoru lekki a jednak głęboki i soczysty. Ukłony.
  14. @Zawierucha7 czy wypada? Jak najbardziej:) Tylko czy zdążysz? Bo te dwie - my, Droga Mleczna i Andromeda są na kursie kolizyjnym. I kiedyś będzie wielkie bum. Może nie jutro....ale dla Cyborga czas może być inny. Jakby.
  15. @violetta bo wiersz esencjonalny w formie i smaczny w odbiorze. podoba się:):):)
  16. @violetta romantycznie i uwodzicielsko. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...