-
Postów
49 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez yfgfd123
-
Czy ludzie naprawdę czytają prawdziwą poezję?
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ludzie naprawdę to kupują? obraz z białym krajobrazem ukradziony z klatki schodowej taka, ot, historia bez pościgów, wycia i rozbijania szkła bez rwania mięsa życia do kości ale z kradzieżą! choć nie mam pewności czy ktoś go nie wystawił na klatkę właśnie żebym go wziął czyż to nie jest życie wielkie nieporozumienie w teorii mógłbym zapukać, zapytać ale nie wiedziałbym gdzie i błądziłbym po mieszkaniach ja to na takiej klatce bym nic nie zostawiał zamek nie działał nie wiem w ogóle czemu ktoś chciałby wyrzucać taki łady obrazek stary, rosyjski jeszcze z leningradu eklektyczny w sensie nie że obraz chciałem się pochwalić słowem eklektyczny dobre, nie? polecę nawet dalej eklektyczna poświata koszernych chodników przeglądam się mrawo w kałużach rozbija się szmaragdem haniebny dżdż nic nie rymuje się z dżdż dziwią mnie wszyscy krytycy i ja wiem że jestem nieudolny że rym bywa częstochowski i że forma mną włada ale w porównaniu do "prawdziwej poezji" czuję się jak jakiś kaleka jakbym stracił jeden z 6 zmysłów jakbym czegoś nie widział czegoś nie słyszał czegoś nie rozumiał przepraszam "prawdziwą poezję" ale z braku laku zacząłbym chyba czytać paragony na parkingu i to by była historia życia! do wydedukowania po nawykach żywieniowych może ktoś ma dziecko? może ktoś ma dietę? to jest niesamowite a nie wasze zasrane tkanki i eklektyczne obrazy przepraszam-
1
-
*** (...ciała krągłe, kobiety o szerokich biodrach)
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ciała krągłe, kobiety o szerokich biodrach obeznane z Freudem, z Pawlikowskiej duchem nie podchodzi do takich się z sercem na ręce bo serce to strasznie jest brzydkie i kruche kochanków Rimbauda - takich nie całować (nie mówię z autopsji - tak mi powiedziano) unikaj dziś takich z "duszą staroświecką" i takich co pragną (lub twierdzą że marzą) nie dawaj żyć żądzy żarzącej się w oku to bardzo stoickie - chuć złożyć w łańcuchy opanuj jagody i strój się w żałoby pilnuj co mówisz i zważaj na ruchy ..... .... ...... ... -
mrowie lat przed Witkiewiczem, każdej nocy odżywały pstre polany, w blaskach tańczyć czystej formy grał chochołom poloneza srebrny księżyc, tkały małe słodkie pajęczyce ranną rosę tośmy szli w kamienne ścieżki, rozpruwali horyzonty aż na dobre się wykrwawią współbawiliśmy się formą jak zabawką pod piekielnie poskręcanym ciałem morwy odsupływałem twoje w noc porwane włosy z okularów ci błyskały dwa miesiące nie kochałem się już w tobie - w twojej formie czystej, niby krew wylana łące
-
2
-
@Mitylene haha, świetnie opisane bo "kwiaty zła" leżały mi koło klawiatury, chociaż nie starałem się pisać pastiszu.
-
wiatr bezcelowy po chmurnym hula twym czole grad perlisty wisi ci na rzęsach, czarne wdowy jedwabiu naręcza snują w czarownym mozole biegną w twe usta pasaty, fletnie eolskie dźwięczą ci w głosie rapsody, żałośnie wychodzi ci krew na jagody jak zorze zachodnie wylewa w nie słońce femfatalskim absyntem płaczesz niby łzami erato łapiesz za rąbek u szaty, szczujesz ją na mnie niby wściekłego psa widzę jak żółć skłębiona skórę ci plami zdradną toń świtezi mącisz i trujesz jakże jesteś piękna, niechaj trwa chwila, trwa!
-
tremolo-lo-lo alkohol i blues vibrato-to-to to to to to już wybiła dziesiąta dogorywa dziś już wszystko nieważne a najbardziej bis pomętniała wódka posmutniał les-paul jak stacatto krótkie przedwiośnie w a-moll durna zabawa (musiał jakiś cynik powiedzieć że durne jest szczęście) Pan trochę zsiwiały za logiem Yamaha nie chce przygrywać już reszcie stoliki powoli odchodzą by moknąć w marcowy zagasły piątek w krzywo leżących garniakach z rękami na taliach eskortek
-
ile żyć kosztuje życie? może po to jest liryka by ją paznokciami wryć w wewnętrzne komór ściany "jeśli Bóg istnieje, będzie..." może po to jest piosenka by ktoś słuchał co śpiewamy "...musiał błagać mnie o przebaczenie" może po to jest tu słowo by ktoś wiedział jak to było jest i będzie, nigdy nie śpi człowiek zaszyty w człowieku jak bez życia się nam żyło?
-
piszę w duchu kapfantasy świst w powietrzu, jak się błyszczy! srebrna dziejów mknie podkowa grzecznie już antycypuję jak mnie gruchnie w potylicę bez patosu, ni frasunku, ani słowa w świcie trzecie tysiąclecie wam serwuje w złotych szklankach świeży korpo neo-bauhaus! nim zabijcie swoją zgagę nim przepijcie xanax, alprox generacjo marazm-sarkazm nikt nie kocha już Duchampa zszokowanych chcieć zszokować zatrwożonych nic nie lęka powrót nam do estetyki wróżę znam to: "Piękno zbawi świat" kto to mówił? nie pamiętam
-
huśtawka ławka kawka strzykawka i bęc! i tyle by z tego już było? ja czytałem "ostrożność" - bardzo mnie bawiła bardzo kochałem kiedyś Gałczyńskiego może i meta-foryczna (fizyczna?) lecz z bliska ta cała kapusta napełnia mnie trwogą, że to sprawa jest wielce wielce bezludzka i prosta po zarządzeniu nikogo uśmiercić człowieka nie plątać w to moralności założyć podobną do krwi pelerynę sceptr wykładany kośćmi że każdy z nas się rodzi ofiarą a los gwałtem przemieni cię w kata że bozia na chwilę może przymknąć oczko a aniołki ci staną na czatach
-
"jeśli tematem sztuki będzie dzbanek rozbity mała rozbita dusza z wielkim żalem nad sobą to co po nas zostanie będzie jak płacz kochanków w małym brudnym hotelu kiedy świtają tapety" Z. Herbert niestety powymierali kamienie rzucane w bruk ulic trupy trzymają kurczowo aktówki szarych popiołów dzięki ci boże składam za sadzę na gówno-ceglanym kominie za rodzinę zaczadzoną w złoty ranek za złamania z przemieszczeniem za otwarte rany za czekanie całej nocy gdzieś na sorze za ludzi co po psach nie sprzątają za koła mielące śnieg w pluchę za małpki w szeregu przy oknie za szambo na młyny turpizmu za dupę za dźwięki niezgrane za życie pokorne w chruszczowce za łupinki po słoneczniku za pióro - pióro i pieniądze niestety powymierali kamienie rzucane w bruk ulic trupy trzymają kurczowo aktówki szarych popiołów
-
@aff whoops
-
w przedjesienny dzień upalny na przedmieścia Karagandy mknie tramwaju cień na talerzu pełnym soli sunie sennie duch gondoli echo nadaralskich brzmień centralnym Semipałatyńskiem niesie przerażeniu bliskie atomowe lufty zrywka żaden Kazach ci nie powie stojąc w swoim własnym grobie że jego ziemia-matka to jest dziwka
-
*** (Wargi gorejące smakują metalem...)
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wargi gorejące smakują metalem wargi - metalem, wargi - metalem oczy się skrzą jak gwiazdozbiorów harem gwiazdozbiorów harem, gwiazdozbiorów harem język się plącze, potyka i błądzi potyka i błądzi, potyka i błądzi jesteś mi dzisiaj szarlatańskim darem szarlatańskim darem, szarlatańskim darem jesteś mi dzisiaj sitowie i mięta sitowie i mięta, sitowie i mięta utkany mi z marzeń snutych przez dziewczęta snutych przez dziewczęta, snutych przez dziewczęta niech splecie nas dzisiaj siateczka jedwabna siateczka jedwabna, siateczka jedwabna letnia, przejrzysta, cienka i namiętna i złączy nas w jedną zapomnianą marę -
w noce marcowe drży listowie drży Pascala trzcina szumi zmurszały świerk świszczy myśląca bylina w słocie, na pustym peronie wybrzmiewa ostatni pisk i pustką wybrzmiewa katharsis i zniknął ostatni błysk odjechał ostatni z pociągów jadących w szczęśliwe kraje jedziesz, w bagażu masz serce w luster weneckich przedziale ja trzymam w plastikowej siatce kwiaty, chociaż plastikowe wszystko co kochałaś kiedyś świece, choć umarł w nich ogień pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce ja i nasze chryzantemy a kiedy deszcz na czoło mi spadnie będę się mokrzyć w nadziei że to łzy twoje nadal nachalnie ciągnie ku łomżyńskiej ziemi złapany nagłym letnim deszczem nie będę już szukał ratunku by ostatni raz jeszcze w ciepłym trwać z tobą pocałunku uścisnę kościstą dłoń wiatru gdy grudniowy porywa puch na niebie w zerwanym mi śniegu ducha objawi nasz ból pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce ja i nasze chryzantemy ================================= w noce marcowe drży listowie, drży Pascala trzcina szumi zmurszały świerk, świszczy myśląca bylina w słocie, na pustym peronie wybrzmiewa ostatni pisk i pustką wybrzmiewa katharsis, i zniknął ostatni błysk odjechał ostatni z pociągów jadących w szczęśliwe kraje jedziesz, w bagażu masz serce, w luster weneckich przedziale ja trzymam w plastikowej siatce - kwiaty, chociaż plastikowe wszystko co kochałaś kiedyś - świece, choć umarł w nich ogień pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce - ja i nasze chryzantemy a kiedy deszcz na czoło mi spadnie, będę się mokrzyć w nadziei że to łzy twoje nadal nachalnie ciągnie ku łomżyńskiej ziemi złapany nagłym letnim deszczem nie będę już szukał ratunku by ostatni raz jeszcze w ciepłym trwać z tobą pocałunku uścisnę kościstą dłoń wiatru, gdy grudniowy porywa puch na niebie w zerwanym mi śniegu, ducha objawi nasz ból pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce - ja i nasze chryzantemy ================ który zapis przyjemniej się czyta?
-
w noce marcowe drży listowie drży Pascala trzcina szumi zmurszały świerk szumi myśląca bylina w słocie, na pustym peronie wybrzmiewa ostatni pisk i pustką wybrzmiewa katharsis i zniknął ostatni błysk odjechał ostatni z pociągów jadących w szczęśliwe kraje teraz tam trzymasz me serce w luster weneckich przedziale ja trzymam w plastikowej siatce kwiaty, choć plastikowe wszystko co kochałaś kiedyś świece, choć umarł w nich ogień pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny stoimy, zgaszone ostańce ja i nasze chryzantemy
-
*** (Gdzieś pośrodku 2-giej w nocy...)
yfgfd123 odpowiedział(a) na yfgfd123 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Domysły Monika ^^ -
*** (Gdzieś pośrodku 2-giej w nocy...)
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
gdzieś pośrodku 2-giej w nocy księżyc-dama słucha Bacha kołdra-dama chowa się przed biało-purpurowym mrozem - "dzisiaj już mi coś napiszesz?" pytaj nie mnie - pytaj świata czy spadnie bielą łydek śnieg i horyzonty się zrumienią czy wiatr mi będzie czesał włosy lodowatą, miękką dłonią czy marcem wstanie ruń na nowo pytaj nie mnie, a alkohol zaskoczony letnim deszczem spięty w ciepłym pocałunku obiecuję - coś napiszę nie ma dla mnie już ratunku choć wolałbym miłować ciszę całą miłość zebrać w kółku kropki, gwiazdy neutronowej i wysłać ci ją samą w liście. -
Jak być dobrym polskim artystą?
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
nie myśl pisać polskich rymów żołądkową na mankietach (ani winem na serwetkach) nie myśl malować jak polak trzymać pędzla jak krakowiak nie pisz nut jak pisał kiedyś wiatr w listowiu podbeskidzia bo tak polska cię wychłosta w swojską kieszeń ciebie schowa w ogóle Polski nie tykaj wyjmij z myśli wielkie "P" polska tylko może być tym czym my będziemy w niej -
"Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy, Jak jakiś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy." Witkacy w puste wagony wtłaczają się ludzie szron wyrasta na szybach puste ulice, bruk i przechodzień ciała zakuwane w dybach wawrzyn umarłych gałązek oblega sczerniałe, upodlone herby słoneczne wzgórze pod śniegiem umiera i wszystko mi działa na nerwy dziury po kulach w starych kamienicach gra gdzieś wiolonczela w dal może starego Chopina starego Chopina dziś żal...
-
kochaj samosiejki, polne kwiaty nad bukiety nawet te z kwiaciarni, która chce się zwać atelier kochaj dziki chaber ponad denny ziew kamelii pijane swą młodością będą kwitły w poniżeniu pokochać je to czar, zerwać to odpowiedzialność niezadbane, wiotkie zwiędną tobie w samym ręku skarane za swą miłość zmętnią wodę w wazoniku wyblakły błękit z płatków będzie krążyć ci po żyłach a chabrów w polskich łąkach nadal będziesz mieć bez liku lecz wyblakły błękit z płatków będzie krążyć ci po żyłach...
-
Ostatni tydzień leżałem chory w łóżku. Tymczasowo pozbawiony jakiejkolwiek wartości, (którą wyznacza produktywność) mogłem tylko podpierając się na parapecie, śledzić świat zza okna. Za każdym razem kiedy jestem chory, lub doświadczam w życiu innego nieszczęścia na nowo zadziwia mnie ta sama realizacja, że świat się nie zatrzymał. Świat nie czeka na mnie, nie trwa w żałobie, nawet gorzej, jakby specjalnie pięknieje, może aby ze mnie szydzić, może aby dać mi otuchy, i tak z mojego wdowiego transu wyrywa mnie dawno niesłyszany śpiew ptaka lub nadzwyczaj pełny błękit nieba. Niezależnie od motywu natury, jest to nadal uczucie gorzko-słodkie, świadomość że przyroda nie tylko nie przeżywa rozłąki ze mną, ale że beze mnie rozkwita, że nie byliśmy nigdy dobraną parą. Taka alienacja na chwilę obnaża samotność, którą na co dzień mogę przykrywać masą parasocjalnych relacji, lub "brakiem czasu". Ostatnimi dniami zacząłem zaglądać do lokatorów z bloku naprzeciwko. Nie uważam się za wścibskiego, zresztą i tak najczęściej mogę ich oceniać tylko po żaluzjach. Ciemne, jasne, dzień-noc, wiecznie zakryte lub otwierające się na słońce z rana, z nich próbuję odczytać ich właścicieli. W nocy zamieniają się w teatr cieni, w nerwowo chodzącą sylwetkę, w gotującą starszą Panią lub po prostu w czystą żółć. Stwierdziłem, że wygląda to wszystko jak jedna wielka tabelka, z rzędami i kolumnami, pouzupełniana życiem przypadkowych ludzi. Potem przyszła mgła. Szczerze mówiąc, ucieszyła mnie bardzo. Nie tylko estetycznie, albowiem od zawsze mgłę lubiłem, ale również duchowo - była ona tym sennym welonem, woalką, której oczekiwałem od świata (albo chociaż od mojego miasta) w reakcji na mój brak. Zawsze przed pójściem spać, kiedy jeszcze nie mogę zasnąć, lubię roztrząsać różne kwestie, a dzisiejszy dzień był jednym wielkim przedsnem, stępionym i paradoksalnie - stworzonym do tego aby człowieka męczyć. Z racji mojego wieku, a może po prostu naszych czasów, zadałem sobie pytanie - "Co mi dzisiaj nie odpowiada?" Jest to sprawa o istocie ciężkiej i kanciastej, którą trudno z jakiejkolwiek strony złapać. Próbowałem gryźć ją z różnych stron w poezji, lecz zawsze czułem, że albo zadowolę się ochłapami, albo wezmę więcej niż jestem w stanie przełknąć. Z braku idealnego słowa (które może czeka gdzieś na mnie - we francuskim? niemieckim?, mówi się że język kontroluje jak myślimy), uznaję dzisiejsze czasy za puste. tępe? niewyraziste? Każda rzecz, każdy aspekt ludzkiego życia jest jedynie parodią tego czym był kiedyś. Każda miłość, afekcja, pasja, ideologia, myśl, religia, zostały uznane za słabość człowieka, za stronę od której można go podejść, aby włożyć mu rękę do portfela. Po skapitalizowaniu wszystkiego, aby nie zatrzymać tendencji rosnącej w zyskach, zaczęto ciąć koszty, i tak skończyliśmy z tanimi plastikowymi wersjami, którymi się dzisiaj otaczamy. Relacje są plastikowe, miłość jest plastikowa, pasje, ideologie, religie, są plastikowe. Wszystko wokół straciło swoje ostre krawędzie. Wydaje mi się że podświadomie, ludzie również zdają sobie sprawę z tego, że to co kochają to ich słaby punkt, a więc powstrzymują się od wyższych uczuć. Może dlatego tak popularny jest dziś stoicyzm?
-
1
-
nie czas żałować róż gdy płoną lasy matczynym gestem przegub złap wsadź mi w dłoń mizerykordię dźgnij mnie w serce (coup de grâce) lub ruchem mniej zdecydowanym pchnij mi w kieszeń "fin de partie" opustoszałym daj mi odejść w najkrótszą noc - dwudziesty czwarty bym szedł przez życie w prąd miłości po latach studiów i nauki jak Faust zapragnął namiętności w miejsce jak najtańszej ruhli
-
w czasach kryzysu, gdy zabrakło jajek jemy wydmuszki by trzymać tradycję ludzie się snują ulicami głodni w strachu by trzymać starą aparycję malarze malują na martwej naturze te same jajka, nie widać że puste i słowo "jajko" brzmi w wierszu tak samo choć wszyscy już myślą o samej wydmuszce próżne skorupki malują w purpury we wzory ludowe, taka jest dziś moda utylitarnie może to i lepiej bo pustego jajka rozbić nie jest szkoda
-
*** (Chciałbym wrócić na ziemię...)
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
chciałbym wrócić na ziemię przysypiać na glebie snem ranionego ptaka chciałbym by mogła opisać mnie szata i wyższość nad sobą wyczuwać na niebie chciałbym żyć w Lanckoronie złożyć głowę na łonie myśleć o smalcu i chlebie a w spokojne myśli i w złożone zwoje mógłbym włożyć tam ciebie między pieski i kotki rachunki, ulotki między niedzielne kazania może i utopia to głupia i tania pierwsze obrazki nierozłożone lotki -
skóraparnociężkoblisko oddechskóraszumitrawa idzieburzaskórałydki włosykropledeszczulawa ustaustaoczyskóra wiatrzebranytargawłosy blondtakblondasłońcaniema słońcaniemaisąoczy potkwiatbzuiprądwpowietrzu zporówdymiprądwpowietrzu skórałydkiłezkirosy