-
Postów
68 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez yfgfd123
-
wyzerowałem się już jakimś cudem, z jakieś głębi wydobyłem krztę jestestwa mierną, rzadką i pustą spływa dusza mi po dłoni, biała niewinnością dziecka pozostałem tylko formą to jest umrzeć - żyć dla życia tylko, sama jasność wszystkich zmysłów mnie nakręca marzę dotyk, marzę dźwięki, twarze nędza, nędzność, wszystek nędza przeminęły czasy marzeń leżę kruchy, jak wydmuszka, moje serce chce mnie złamać gdzie ta moja estetyka? drżę w konwulsjach, w stare chucie wpływa marazm, zaraz wszystko ze mnie spłynie, wstanę wytrę poty - o to tak się starać? blamaż, piękno moich rąk się nie chce chwytać moich brudnych dłoni, zejdzie ze mnie ma zwierzęca pycha zdejmij ze mnie urodzaju klęskę, daj mi Boże człowieczeństwo
-
Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.
-
purpurowa krew się lejąc po niebie wsiąka w horyzont, już roszą się wzgórza czyste szkarłaty w dal niosą strumienie zakwita jednej nocy królowa - róża Hel! u twoich kosteczek ołtarze składamy dziś w słowie, w galenie i w spiżu chciałbym móc ucałować obydwie twe twarze czuć metal na ustach i kości w negliżu jużci posoka w etery uleciała z globu kłębić się w zodiaku rudych mgławicach formy przedmiotów rozmyły się w mroku i chuć nam wypływa na rumiane lica więc prowadź mnie w górę rozkoszy Anielo! (przedstawię wam szybko moją femme fatale) fałszywe ma imię i zwodniczy wygląd niby cherub z tryptyku się wyrwał na bal drogę nam wskażą żarzone pochodnie taneczne poświaty jak widma Brockenu mienią się w łunie towary, że głodnie wypatruję chwili powinszować złemu och, lecimy w noc, w górę, Aniela nade mną pełna entuzjazmu zatacza wciąż pętle trwonimy się razem w noc ciężką i piękną wiatr szumi mi w uszach, ja słabnę, ja legnę! widzę już światła bijące zza koron Aniela mnie łapie pewnie za przedramię ja mdleję, świat traci swe kształty i kolor ląduję na plecach gdzieś w wysokiej trawie członki mi drżą nadal, leżę w ekstazie czuję każde ze źdźbeł, słyszę każdy ich szelest Aniela już wstała, chyba z kimś już rozmawia - “Wie Pan czy będzie tu dziś Mefistofeles?
-
zabić gospodarza! zabić gospodarza! to echo? to powtarzać muszą pudła ludzkich piersi d dur, a mol, fis i świst wam kule szyją nićmi świat rubiny dla odmiany niech błękitna krew wypełni i marsz, bieg, goń, w taneczny szał złap wieczór w talii, zrywaj kwiaty dojrzewania, z prawej, z lewej łów sąsiadów swych na trał nie będzie wiecznie wieczór trwał i nas rozpuszczą cztery wiatry bo kończy chłopska się przyśpiewka a rozpoczyna mrok poranny mgłą spowity, popielaty popiołem splamią wasze czoła i was przekona maść truflowa to opium dla obżartej masy ach, uciekajcie, w kapitały w gnuśne foyer srebrnych banków gdzie bogu złota i finansów będą grzecznie się kłaniały dolary
-
@Jacek_Suchowicz które wyrazy nic nie wnoszą?
-
krążę wciąż wokół jednej myśli dychotomii (albo dwoistości?) z jednej strony artysta (poeta!) z drugiej nic nad worek na kości prowadzę tę walkę (za mocno? za duże to słowo? potyczkę?) i nie wiem czy słuchać własnego sumienia czy to już będzie patetyczne? tak głowę wychylę za okno i nie wiem samemu co mówić co czuję - po burzy duch ziemi się budzi czy zapach niedomytych ulic więc głowę chowając pokornie już nie wiem jak witać dzień nowy czy śmiać się i pisać - o słońce! czy może - reaktor jądrowy? myślę - czy Monet by nie mógł malować refleksów na moich kałużach? czy wielki artysta potrafi być mały a mała sztuka potrafi być duża? czym chcę być w przyszłości? spikerem? dziwakiem, gadułą, rzeźbiarzem? czy ludziom zawsze muszę patrzać w serce, czy lepiej im patrzeć na twarze?
-
pręty, stalowe pręty, kody kreskowe rzeczywistości, cena istnienia - niewola dziś sztuczny śnieg - jutro szara woda ten sam jutro upał i nowy przechodzień szkło, śmiejące się w twarz szkło niby atrapa przeszkody, moja wina i niemoc dziś nowa miłość - jutro stara przemoc ta sama wciąż trasa, tylko słabnący krok krew, rozsadza mnie krew, wciąż nie może znaleźć ze mnie wyjścia, wciąż błądzi po ciele i nowy znów śnieg, i skażone biele każą mi ciągle przebywać w pokorze deszcz, niech zmyje mnie deszcz, niech wyniesie mnie w tło dla wszechświata, w czystość, w nirwanę, niech echo straconych żyć mi przyniesie ciszę dla szumu, aloes na rany nie! śmierć? to pokarm dla biednych, opium dla nędznych dusz, nijakich i mętnych niech świat wam stoi, taki jaki stał jak pół grama somy, bajeczny i piękny o jaki świat walczysz, taki będziesz miał jak pół grama somy, bajeczny i piękny...
-
Karol Nawrocki Prezydentem Polski!!!
yfgfd123 odpowiedział(a) na Kamil Olszówka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wiersz śmieszny, lepszej satyry nie napisano na tej stronie. @Alicja_Wysocka "Każdy z nas, ma prawo do własnych poglądów, każdy z nas ma własne sumienie i nie ma potrzeby trąbić o tym. Po co rozbierać się do naga przed wszystkimi?" Zaprzecza to podstawowemu sensu poezji. Jeżeli chcemy sztuki, w której autor nie próbuje się wyrażać, ani nic przekazać, to można zamknąć stronę i przejść na ChatGPT. -
chyba że wszystko już co myślę, co piszę składam w anagramy twojego imienia że piękna w odczycie to de gren golada wyrzuty własnego sumienia i nieład że wiosenny puch dzisiaj to strzępki ze wspomnień w gorącym uścisku majowego deszczu że wszystko to jedna jest dal- por no grafia alibi do intymnych grzeszków na miejscu że wszystkiemu tu trzeba stare cechy wrócić opisać takimi jak były, są, będą przeprowadzić w sztucę tej wielką eks hu mację nazwać wiosnę tobą, a kochanka - gębą
-
2
-
„Jedynie ostatnia miłość kobiety może nasycić pierwszą miłość mężczyzny” Balzac pijany swą własną młodością, strącam nektar z przebrzmiałych kwiatów jestem drogą i źródłem, powrotem na jawę, jestem życiem i impertynentem miesiącem miodowym, kwiatami polnymi, miłością prawdziwą i butną rzuć łoże małżeńskie, poezję znad światów, ja będę tu czekał (och będę!) nie myśl że zdołasz przeczekać, dopić się dna po jednym kieliszku przedrzeć się z palącym gardłem, przez rozpacz tak słodką jak gorzką choć powiem nie stroniąc sobie egzaltacji, patosu chłopięcego wieku że móc dla ciebie serce wyjałowić - tak, byłaby dla mnie to rozkosz
-
2
-
Dziewczyna w słuchawkach
yfgfd123 odpowiedział(a) na nazwać_to_ograniczyć utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
w muzyce mówi się że debiutanckie albumy często bywają najlepsze - bo na pierwszy album artysta ma całe życie, na drugi ma rok, dlatego pierwsze albumy są najbardziej autentyczne. W poezji może i bywa podobnie, ale nie myśl że ten wiersz jest dobry, jest autentyczny. Przydałoby się chaos włożyć w dyscyplinę, a może i autentyczne myśli zamienić na bardziej "poetyckie", spostrzegawcze, dojrzałe. Teraz mamy wszystkie motywy nastoletniego życia wyrzucone na kartkę. Zachęcam do dalszej pracy. -
*** (...gdzie z ogniem zażartym i czczą polityką)
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
gdzie z ogniem zażartym i czczą polityką mi źródła potrzeba, w nim wody z kryształu nimfy lub dwóch i starego satyra brzozy z huśtawką na skraju ruczaju dzisiaj w Elizjum zagramy Hamleta księżyc-Ofelia zatonie w strumieniu ja ducha mam zagrać, gorączkowo biały na naszym tym skromnym, leśnym przedstawieniu tańczymy dziś razem jak przyjezdna trupa odegrać morderstwo pośród lekkiej nocy by zakpić móc w twarz okrutnego króla króla miejskiej cieśni, co krwią się dziś zbroczył uciekać musiałem od dna codzienności w wodach zapomnienia powitać dzień nowy przełknąć obole jak antybiotyki krew swą rozpuścić w wannie gorącej wody -
"dochy zrywało, ino te trąby słyszałem gdy wiater po oknach mi świstoł" wstał sołtys od ławy, aż guzik mu strzelił dwóch klechów na stole gra w wista "tak być to nie może że Polak da wszystkim co chcą, w swoją kaszę dmuchać! bo to Niemcy! - to oni sterują pogodą stąd to cała zawierucha" - i usiadł ten wcześniej żalący się - Bogusz (przepraszam że go nie przedstawiłem) podniósł znad piwa głowę by spytać "jak to jest wszystko możliwe?" "jak - to bardzo nie chłopskie pytanie wasza to kwestia jest orać i młócić nie rządzić się tutaj ważnymi sprawami dla co po bogatszych, dla uczonych ludzi" pomijając trochę, już tuż po wieczorze Bogusz do chaty wracając pijany krzyczy do żony od samego progu że to co zniszczone - to zniszczyły szwaby
-
2
-
====================== ONIRYZM pada deszcz w dzisiejszych czasach to tylko by padało skrót myślowy dzisiejsze czasy - teraz dawne czasy - dzieciństwo nie mówię konkretnie o latach dwudziestych dwudziestego pierwszego wieku tylko o latach mojej dorosłości mógłbym urodzić się tuż po wojnie i też bym tęsknił za ruinami znaczy - za dzieciństwem za bardzo odbiegam oniryzm takie fajne słowo sobie przypomniałem poetyckie z jakiegoś powodu mi się kojarzy z onanizmem ========================= BAŻANT w chwilach słabości chodząc chodnikami ulicując ulicami? patrzę się ludziom w okna ot, tak parę osób mi wypominało że jestem wścibski może rodzice mi umarli kocham wiosnę ale nie mogę wychodzić na zewnątrz jestem chory jestem chory jestem chory bażant ====================== POETYCKOŚĆ irlandzkie wyjście skok bez spadochronu to by była akcja! specjalnie bym się pokłócił w samolocie żeby móc wyjść głównymi drzwiami bez patrzenia wstecz czy to by nie było piękne podobno wlecenie w chmurę deszczową strasznie boli podobno kryształki wody bolą na skórze CZYŻ TO NIE POETYCKIE?! nie wiem nie wiem co czyni rzeczy poetyckimi chyba tylko opisujący czy JA jestem poetycki? nie mi oceniać datebayo ====================== ******* kusz musz rusz się wpro wkro wzle idź mi ma mo do re mi dryń dryń dzień
-
3
-
późniejsze strofy zdecydowanie lepsze od pierwszych.
-
puszysz się dumnie hołdując prostactwu mój ty pawiu w ptaszarni, papugo narodów (wiele się chyba od wieków nie zmienia?) każde jedno napęczniałe oczko w ogonie gbur i antyintelektualista spuchnięty poczuciem własnego znaczenia dziesiątki, tysiące i miliony edków przetaczają się niby cyniczna szarańcza obżerać się lecą zanim legną trupem szczerze, przytłacza mnie ogrom tej masy miliony przede mną i miliony po mnie samotna w nich wyspa i jeden wyrzutek boję się mojej tu bezcelowości błądzić i chodzić wciąż w kółko na marne grzebany w ciepłym piasku sztuki atoli na wyspy szczęśliwe odlecieć się marzy gdzie czeka już na mnie prawdziwy orzełek i kochać tam wszystkich - naprawdę! do woli!
-
Czy ludzie naprawdę czytają prawdziwą poezję?
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ludzie naprawdę to kupują? obraz z białym krajobrazem ukradziony z klatki schodowej taka, ot, historia bez pościgów, wycia i rozbijania szkła bez rwania mięsa życia do kości ale z kradzieżą! choć nie mam pewności czy ktoś go nie wystawił na klatkę właśnie żebym go wziął czyż to nie jest życie wielkie nieporozumienie w teorii mógłbym zapukać, zapytać ale nie wiedziałbym gdzie i błądziłbym po mieszkaniach ja to na takiej klatce bym nic nie zostawiał zamek nie działał nie wiem w ogóle czemu ktoś chciałby wyrzucać taki łady obrazek stary, rosyjski jeszcze z leningradu eklektyczny w sensie nie że obraz chciałem się pochwalić słowem eklektyczny dobre, nie? polecę nawet dalej eklektyczna poświata koszernych chodników przeglądam się mrawo w kałużach rozbija się szmaragdem haniebny dżdż nic nie rymuje się z dżdż dziwią mnie wszyscy krytycy i ja wiem że jestem nieudolny że rym bywa częstochowski i że forma mną włada ale w porównaniu do "prawdziwej poezji" czuję się jak jakiś kaleka jakbym stracił jeden z 6 zmysłów jakbym czegoś nie widział czegoś nie słyszał czegoś nie rozumiał przepraszam "prawdziwą poezję" ale z braku laku zacząłbym chyba czytać paragony na parkingu i to by była historia życia! do wydedukowania po nawykach żywieniowych może ktoś ma dziecko? może ktoś ma dietę? to jest niesamowite a nie wasze zasrane tkanki i eklektyczne obrazy przepraszam -
*** (...ciała krągłe, kobiety o szerokich biodrach)
yfgfd123 opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ciała krągłe, kobiety o szerokich biodrach obeznane z Freudem, z Pawlikowskiej duchem nie podchodzi do takich się z sercem na ręce bo serce to strasznie jest brzydkie i kruche kochanków Rimbauda - takich nie całować (nie mówię z autopsji - tak mi powiedziano) unikaj dziś takich z "duszą staroświecką" i takich co pragną (lub twierdzą że marzą) nie dawaj żyć żądzy żarzącej się w oku to bardzo stoickie - chuć złożyć w łańcuchy opanuj jagody i strój się w żałoby pilnuj co mówisz i zważaj na ruchy ..... .... ...... ... -
mrowie lat przed Witkiewiczem, każdej nocy odżywały pstre polany, w blaskach tańczyć czystej formy grał chochołom poloneza srebrny księżyc, tkały małe słodkie pajęczyce ranną rosę tośmy szli w kamienne ścieżki, rozpruwali horyzonty aż na dobre się wykrwawią współbawiliśmy się formą jak zabawką pod piekielnie poskręcanym ciałem morwy odsupływałem twoje w noc porwane włosy z okularów ci błyskały dwa miesiące nie kochałem się już w tobie - w twojej formie czystej, niby krew wylana łące
-
2
-
@Mitylene haha, świetnie opisane bo "kwiaty zła" leżały mi koło klawiatury, chociaż nie starałem się pisać pastiszu.
-
wiatr bezcelowy po chmurnym hula twym czole grad perlisty wisi ci na rzęsach, czarne wdowy jedwabiu naręcza snują w czarownym mozole biegną w twe usta pasaty, fletnie eolskie dźwięczą ci w głosie rapsody, żałośnie wychodzi ci krew na jagody jak zorze zachodnie wylewa w nie słońce femfatalskim absyntem płaczesz niby łzami erato łapiesz za rąbek u szaty, szczujesz ją na mnie niby wściekłego psa widzę jak żółć skłębiona skórę ci plami zdradną toń świtezi mącisz i trujesz jakże jesteś piękna, niechaj trwa chwila, trwa!
-
tremolo-lo-lo alkohol i blues vibrato-to-to to to to to już wybiła dziesiąta dogorywa dziś już wszystko nieważne a najbardziej bis pomętniała wódka posmutniał les-paul jak stacatto krótkie przedwiośnie w a-moll durna zabawa (musiał jakiś cynik powiedzieć że durne jest szczęście) Pan trochę zsiwiały za logiem Yamaha nie chce przygrywać już reszcie stoliki powoli odchodzą by moknąć w marcowy zagasły piątek w krzywo leżących garniakach z rękami na taliach eskortek
-
ile żyć kosztuje życie? może po to jest liryka by ją paznokciami wryć w wewnętrzne komór ściany "jeśli Bóg istnieje, będzie..." może po to jest piosenka by ktoś słuchał co śpiewamy "...musiał błagać mnie o przebaczenie" może po to jest tu słowo by ktoś wiedział jak to było jest i będzie, nigdy nie śpi człowiek zaszyty w człowieku jak bez życia się nam żyło?
-
piszę w duchu kapfantasy świst w powietrzu, jak się błyszczy! srebrna dziejów mknie podkowa grzecznie już antycypuję jak mnie gruchnie w potylicę bez patosu, ni frasunku, ani słowa w świcie trzecie tysiąclecie wam serwuje w złotych szklankach świeży korpo neo-bauhaus! nim zabijcie swoją zgagę nim przepijcie xanax, alprox generacjo marazm-sarkazm nikt nie kocha już Duchampa zszokowanych chcieć zszokować zatrwożonych nic nie lęka powrót nam do estetyki wróżę znam to: "Piękno zbawi świat" kto to mówił? nie pamiętam
-
huśtawka ławka kawka strzykawka i bęc! i tyle by z tego już było? ja czytałem "ostrożność" - bardzo mnie bawiła bardzo kochałem kiedyś Gałczyńskiego może i meta-foryczna (fizyczna?) lecz z bliska ta cała kapusta napełnia mnie trwogą, że to sprawa jest wielce wielce bezludzka i prosta po zarządzeniu nikogo uśmiercić człowieka nie plątać w to moralności założyć podobną do krwi pelerynę sceptr wykładany kośćmi że każdy z nas się rodzi ofiarą a los gwałtem przemieni cię w kata że bozia na chwilę może przymknąć oczko a aniołki ci staną na czatach