A mi się widzi taki prezydent,
co go nie zjedzą dyplomatycznie,
że się upomni o to, co wieczność
nierozliczona brudzi w kołnierzyk,
bo mi się widzi taki, którego
głos słyszeć będą ci spolegliwi,
a tym, co tylko się przesiadają,
zrodzi się zazdrość do sprawczej siły
i choćby wiary ukradkiem było
tyle, co cienia w nas — jeszcze polskie —
nie tam, gdzie piękne śpiewają hymny.
Tam, gdzie rodzina, a nie sam obrzęd.