Będziesz w półżyciu mącił łyżeczką
Smak zmartwychwstania kofeinowy,
By pod słodyczą gięła się gorycz,
Przełyk zmiękczyła wyższa konieczność.
W szarościach znowu świat cię nie przyjmie.
Jak białą flagę "dzień dobry" wciągniesz
Na twarz, by z tłumem przegrywać wojnę
O grymas, który jesteś mu winien.
Ostatnie kłamstwo przed dnia odejściem
Wytańczysz w ciszy - biodro przy biodrze.
Gdy ona spyta, czy było dobrze,
Prawdę jej powiesz: nie mogło lepiej.