nie pamiętam momentu zapalania świateł
deszcz zacinał po karoserii
kawiarniane okno zatrzymało przy szybie
w polu widzenia zajął miejsce tulipan
wygięty jak altowy saksofon
kelner w oparach serwował gorące espresso
na szklanym blacie widniały splecione dłonie
w uśmiechu mówione łagodnie słowa
utrwalone wytrawnym likierem
wypełniasz kratery wszechwiedzą
dopracowujesz zdystansowany styl
patrzenia w oczy
czy poznałeś granice wymagań
gdzie zawisła prawda
przylega do obecności
dobrze wgrana w początek
a tak niespójna z całością