Płynął jak zwykle wartko,
był światkiem wszystkiego,
ale nie wiedział
czym jest pustka, brak, nicość.
Przypomniał sobie o Tkaczu,
poczuł się głodny, nie lubił tego.
Energia stanowiła jego napęd
a Tkacz się nie rozliczył.
Dziwiło go to zachowanie,
wszyscy wiedzieli, że przed nim
nie ma ucieczki, schronienia,
w końcu dopada każdego.
Drewniana chata stała w
centrum, gdzie nawet szelest nie
śmiał się odezwać, Czas natomiast
huczał grając na strunach powieszonych
w oknach chaty, powoli wygrywał
niepokojącą melodię...
W końcu zebrał się na odwagę
pukając energicznie o drzwi.
Raz, dwa, trzy Czas patrzy.
Drzwi się otworzyły, w nich Tkacz,
bez chwili zastanowienia
oddał lata, Czas nakarmił głód,
jednak nie był syty.
Oboje zdawali sobie sprawę, że to nie jest
ich ostatnie spotkanie, Czas odpłynął.
Tkacz natomiast przeczesał dłonią
swoje włosy, lecz nie były już czarne
jak dawniej, stały się białe.
autor wiersza: Atypowa Pani
Trochę zmieniłam.