
Michail
Użytkownicy-
Postów
283 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Michail
-
Bajka o Kotku i Butach
Michail odpowiedział(a) na Dekaos Dondi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Dekaos Dondi Fajna "Bajka". ☺ Niedzielne pozdrowienia. -
Podoba mi się Twoje opowiadanie. ^(*_*)^ Ale błagam: zmień "fanów" na "wielbicieli". "Choć" może zostać, mimo - a może raczej dlatego - że jest formą wychodzącą z użycia. Sobotnio i serdecznie, M.
-
(Nie)ostatni raz, część 5
Michail odpowiedział(a) na Michail utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Milo mi, Gosławo. Niech zatem dobrze Ci się ją czyta. ^(*_*)^ Serdecznie i Sobotnio, M. -
- I co powiesz na ich propozycję? - zagadnął, gdy znaleźli się w przydzielonym im gościnnym apartamencie. Spojrzała na niego pełnymi niepokoju oczami. - Sama nie wiem... jeszcze nie wiem - poprawiła się. - Trudne to wszystko. I smutne - dodała po krótkiej chwili. Usiadła w fotelu, nagle czując się zrezygnowaną. Zamyśliła się. - Trudne to i smutne - powtórzyła po paru chwilach. Znając ją, nie przerywał ciszy. Czekał, aż zbierze myśli. Aż zdobędzie się na odwagę. Gdy milczenie przedłużało się, wstał z fotela i sięgnął po wyróżniający się pokaźnością tom. - Historia zakonu... - przeczytał półgłosem. - Ciekawe, jakiego - zainteresował się, odwracając okładkę i następującą po niej pustą kartkę. - ... Wojowników Jasnej Strony Mocy - dokończył zapominając, że jego niedoszły zabójczyni nie lubi, by przeszkadzać jej w namyśle. - Rzecz od chwili powstania aż do... A niech to! - przerwał, ostrzeżony syknięciem. - Przepraszam cię - odruchowo ściszył głos. Czytał i czytał zafascynowany, zapominając o niej prawie zupełnie. Wieczorna cisza przeszła powoli w nocną, gdy namyśliła się i podniosła głowę. - Mógłbyś mnie posłuchać? Hah! - rzuciła rozdrażniona w jednej chwili, zorientowawszy się, że on myślami jest daleko. - Skończyłam. Jestem tu i mówię! - wyemocjonowała z siebie słowa nie zważając, że zamknął księgę i patrzy na nią. - No, nareszcie mnie słuchasz - ucieszyła się. - A słucham i owszem, ale nie tylko ciebie. Także własnych myśli, jak zresztą zawsze - odpowiedział. Przypominając jej to, za czym niespecjalnie przepadała. Jako urodzona pod znakiem banthy kochała dominować w osobistym związku, również nad - czy też w - męskimi myślami. I skupiać całą uwagę. Chociaż bywały chwile, gdy lubiła być zdominowana. Bardzo i całkowicie. - Cóż zatem proponujesz? - uśmiechnął się do niej wbrew ostatnim wspomnieniom. - Skoro wszystko przemyślałaś... - zawiesił głos. - No, może nie wszystko - zaczęła pewnym tonem, chcąc pokonać wewnętrzny opór. - Ale sporo. I chciałabym... nie. Chcę, abyś mnie wysłuchał. Mam swoje racje. Nie możesz zaprzeczyć. Mam! Dobrze wiesz, że mam. - Walcząc z emocjami, mówiła szybciej i głośniej. - On jest winien! On! Te wszystkie lata! Wiesz, opowiedziałam ci. A twoja wina jest taka, że jesteś mężczyzną! Dobrym i uczciwym, wiem. I takiego potrzebuję! Ale to jest teraz, a potem mnie skrzywdzisz! - podniosła głos jeszcze bardziej, zerwawszy się z fotela. - Skrzywdzisz mnie jak on! Zranisz, nawet niechcący! Słowem, emocją, grymasem! A na to nie pozwolę już nikomu! Na żadną krzywdę, jakąkolwiek! Ani na pretensje! Już nigdy nie zasnę ani nie będę budziła się przy kimś, kto je do mnie żywi! Nigdy! - krzyknęła i tupnęła, zupełnie jak dziki bantha. - Uuu, ale ją wzięło - pomyślał, podnosząc się powoli. Podszedł i stanął tuż przed nią. Rozemocjonowaną, z burzą w umyśle i z iskrzącym w oczach niebem. - To było przyznanie się do winy, prawda? - zieleń jego spojrzenia spotkała się z błękitem. - I ocena stanu rzeczy? Ale to ty - za niego wyszłaś! - Mówił powoli, z naciskiem, trzymając ją za łokcie. - Wyszłaś z własnej woli! I z własnej woli z nim byłaś! A gdy spotkaliśmy się i poznaliśmy się bliżej, miałaś świetną okazję, by od niego odejść! Możliwość, którą dał ci Wszechświat, czy też Moc! Jak nazwał, tak zwał! A co zrobiłaś? - mocniej ścisnął jej łokcie, przyciągając ją do siebie. - Chciałaś - mnie - zabić! A dobrze wiesz, że jeśli któryś z nas dwóch zasłużył na śmierć z twojej ręki, to właśnie on! Nie ja! Więc - dlaczego??? Milczała, czując coraz większe wewnętrzne rozedrganie. W dziwny sposób pomieszane z pustką i strachem. Płynącym z rosnącej świadomości tego, co zrobiła. Jaki popełniła kolejny błąd. Z tego, do czego doprowadził jej rogaty upór. - Byle po swojemu, tak? - kontynuował, wciąż trzymając ją mocno tuż przy sobie. Pobladłą, pragnącą uciec. Uciec jak najdalej i schować się gdzieś. Przed nim i przed wszystkimi. A najbardziej przed własnymi strachem i wstydem. Przed własnymi myślami. Przed kiełkującym wrażeniem, że przy nim przyjdzie jej zapłacić za wszystko. Łącząc swoje życie z jego i porządkując własne dotychczasowe. Pogmatwane do granic, chociaż wmawiała sobie, że jest dokładnie odwrotnie. - Byleś miała rację, tak?? - powtórzył pytanie. - A moje życie?? Mniej liczyło się od odzyskanego na krótko spokoju?! Że już go ze mną nie zdradzasz, bo zwyczajnie nie żyję?? Wiesz co?! Gdybyś go zabiła, byłoby to sprawiedliwą płatą za lata krzywd! Za twój ból i strach! Za jego zdradę! Za krzywdę waszego dziecka wreszcie!! Ton słów spowodował, że bladość z jej twarzy przeniosła się do jej serca. I do myśli, pustkując je coraz bardziej. Gasząc chęć ucieczki i opór. - Jesteś na mnie zły, prawda?... - szepnęła ledwie dosłyszalnie. - Bardzo zły?... Zasłużyłam sobie? - ledwie zdołała wyszeptać te słowa. - W każdym razie powinienem, bo masz rację: zasłużyłaś sobie. W rzeczy samej. Uśmiechnął się lekko do siebie w reakcji na typowo męską myśl, która mu właśnie zaświtała. - Rozbieraj się. Rijnsburg, 23 lutego 2020
-
"(...) jego drżenie było widać z dwustu metrów. Wypowiedział zdanie tak cicho, że w hałasie jaki wydawał tłum nie dało się tego usłyszeć, ale Lily wyczytała wszystko z ruchu warg. (...)" Frypciaku, napisałeś naprawdę dobry tekst. ? Ogarniasz wyobraźnią całość opowiadaniowej perspektywy, co jest konieczne przy dłuższych formach. Znakomicie. ? Ale scenę, przedstawioną w zacytowanych zdaniach warto wyobrazić sobie jeszcze raz. Przedobrzyłeś z dwustoma metrami. Czy drżenie ze strachu, nawet w opisanej przez Ciebie sytuacji, może być widoczne na taką odległość? A czy możliwe jest wyczytanie słów z ruchu warg? O przejrzeniu interpunkcji wspominam jedynie mimochodem. ? Serdeczne Sobotnie, M.
-
- A zatem? - mówiący podjął po chwili, spojrzawszy najpierw na nią, potem na niego. - Możemy zaczynać? Widząc, że wszyscy czekają na jej zgodę, powoli przytaknęła. Z wahaniem. - Możemy - odpowiedziała. Równie powoli. Nie do końca przekonana. - Więc dobrze - upewnił się niebieskoskóry. - Pani, nie zgodzić się mogła będziesz - dodał, odpowiadając na wyczytane z jej umysłu pytanie. - Też i wy, panie. - Propozycja jest następująca - rozpoczął smagłolicy. - Dotycząca obu sfer życia, stanowiących wszakże całość - materialnej i wewnętrznej. Osobistej. - Po pierwsze - popatrzył na nich kolejno - porozmawiacie ze sobą. Uczciwie. Szczerze. Bez ukrywanie czegokolwiek z przeszłości. -Położył akcent na każdym ze słów. - Następnie ty, pani, formalnie rozstaniesz się z mężem. I tak żyjesz z kimś innym, sensowne więc będzie uoficjalnić podjętą i tak decyzję. Niezależnie od jego negatywnych emocji - znów zaakcentował, odpowiadając jej bezpośrednio. - Istnieją pozytywne emocje. Istnieje rozsądek. Funkcjonują sądy. Dalej: człowiek ten chce inaczej żyć. Też je sobie ułożyć, podobnie jak ty. Ponadto masz naszą ochronę - uśmiechnął się lekko, po raz kolejny udzielając odpowiedzi. Odparła równie lekkim uśmiechem, także oczami. - Po trzecie - kontynuował - skoro jesteście świadomi, właściwym będzie wznieść was na jeszcze wyższy poziom. Jeśli zechcecie, przekażemy wam wszystko, co sami wiemy. Wliczając - tu skinął kolejno im obojgu - trening posługiwania się świetlną szablą. - To w skrócie wszystko - przemówił po chwili ciszy, spojrzawszy po twarzach towarzyszy. - Przemyślcie to. Na spokojnie. Bez pośpiechu - naciskiem w spojrzeniu zareagował na jej wewnętrzny grymas. - Pani, słuchasz negatywnych emocji zbyt często. To zrozumiałe w kontekście przeżyć. Ale sama wiesz, do czego prowadzi. Wiesz aż za dobrze. Nie tylko z sytuacji, która stała się i naszym udziałem. - Twoje zagubienie nie dziwi - dodał łagodniej. - Ale tak nie może być. Nie w twoim przypadku jako osoby świadomej. Strach doprowadził cię do gniewu. Do nienawiści wobec twojego męża masz niedaleko. Do zabicia jego - wskazał gestem lewej dłoni - niewiele brakowało. Kolejne cierpienie i ból już na ciebie czekają. Doskonale wiesz. - Bo przecież wiesz - powtórzył twardszy tonem, celowo udając, że nie widzi łez - że ta śmierć nie rozwiązałaby niczego. Znów przerwał na chwilę, dostrzegając jej myśli i uczucia. - Nie o wyrzuty sumienia tu chodzi. Rijnsburg, 16 lutego 2020
-
1
-
@Dekaos Dondi Dekaos, interesująco napisane. Z pomysłem. ? Ale "przyczepię się" do stylistyki, także w zakresie powtórzeń. Skoryguj też interpunkcję. Pozdrowienia.
-
- Pani, usiądź - wysoka istota zajmująca jedno z siedzisk wstała, wskazując jej miejsce. - Indagować cię będziemy. Nie próbować kłamać radzę - kontynuowała z charakterystycznym akcentem. Gdy usiadła, błękitnoskóry spojrzał na nią badawczo. Przenikliwie, jak poczuła po chwili. Po wewnętrznym mrowieniu, jakby ktoś przesunął palcami po jej umyśle. Raz, potem drugi i trzeci. Za ostatnim razem nieco mocniej. - Aha. To jasne już wszystko - zatrzymywał wzrok kolejno na twarzach towarzyszy. - Pani, z podejrzeń o złe zdobycie tegoż - wskazał ruchem głowy spoczywającą na centralnym stoliku jej broń - uwolniona jesteś. - Zachować ci ją pozwolimy. Pod pewnymi warunkami. Wszakże dogodnymi dla ciebie, jak sądzę - dodał po chwili. - Co sądzicie? - powiódł ponownie spojrzeniem po zgromadzonych. Przytaknęli kolejno. - Kwestia druga została nam. Ważniejsza. Wy. W pierwszej chwili nie zrozumiała, o co chodzi mówiącemu. Zadowolona, że mrowienie ustało i z obrotu sprawy. Błękitnoskóry taktownie odczekał, aż pojęła. - Ale to moja rzecz - po swojemu uniosła hardo głowę. Siedzący kilka miejsc dalej niedoszły skazaniec uśmiechnął się na jej gest. - W tej chwili już nie - zdecydowanym tonem odparował smagłolicy. - Tym bardziej, że nie podoba nam się twoje postępowanie. Bo wiesz dobrze, pani - przygwoździł ją spojrzeniem - że powinnaś postąpić inaczej. - Moje prawo wybierać, jak chcę - odpowiedziała najsilniejszym spojrzeniem, na jakie tylko mogła się zdobyć. - Nawet wbrew sobie? Posuwając się... tak daleko? - eufemicznie wtrącił brodaty. Milczała. Opuściwszy wzrok. - A gdyby odwrócić sytuację? - kontynuował. - Gdyby to on - wskazał uwolnionego - chciał ci otworzyć drogę do kolejnego wcielenia? W ten sam sposób? Równie zasłużenie? Podniosła głowę. - Nie lubię takich sytuacji, panie - odpowiedziała pewniejszym tonem. - To znaczy, być indagowaną. I aby ktokolwiek przeszkadzał mi decydować i postępować, jak chcę. - To twoje prawo, przyznajemy - podjął smagłolicy. - Tak. Ale sama przecież wiesz, że jesteś świadoma. Właśnie dlatego dziwi nas twój wybór. Tym bardziej, że dokładnie wiemy, co was łączy. Uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi na jego uśmiech. - Tak... to prawda - odpowiedziała wolno - ale... - Nikt nie lubi się bać - smagłolicy odczekał, czy nie dokończy - jednak są inne sposoby na lęk. - Prawda? Znów spuściła głowę. Mając w umyśle coraz większą burzę emocji. - Prawda? - powtórzył nagląco. Odpowiedziała chłodnym spojrzeniem. - Nie zmuszajcie mnie, panie - odrzekła z wahaniem. - Tym bardziej, że wiecie o wszystkim. - I właśnie dlatego chcemy, abyś uczciwie przyjrzała się swemu postępowaniu. Obiektywnie. Przede wszystkim swoim obawom. Wiem: uciekać od siebie i udawać jest łatwo. Bywa łatwiej - poprawił się. - I to wcale często. Ale wyższa świadomość zobowiązuje. To, co chciałaś zrobić, było niecne. Zaburzasz swoją karmę. Poważnie zaburzasz. Jego karmę też - uczynił gest kilka siedzeń na lewo od niej. - A to złe. - Dlatego mamy pewną propozycję - kontynuował po chwili zastanowienia. - Dla was obojga. Waalwijk, 7 grudnia 2019
-
1
-
Niebieskie Anioły
Michail odpowiedział(a) na Manuel del Kiro utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Manuel del Kiro Nostalgicznie, Manuel. Podoba mi się. ☺ Popraw literówki i będzie okay. Pozdrowienia. -
@Leszczym "(...) - tęsknisz rękami tkwiącymi w telefonie, torebce i po kieszeniach (...)" Bardzo dobre zdanie. Ale może dodasz "w" przed "torebce" - tak dla porządku? Pozdrowienia i dobrej Niedzieli.
-
Masz rację. I bywa tak, że próbuje. Ma tyle osób do wyboru spośród ludzkości, że czasem mu się udaje. Pozdrowienia i dobrej Niedzieli. ☺
-
@Wolnostylowy165 Interesująco napisany ten Twój "Smutek", fajnie się czytało. ☺ Zwróć uwagę na ortografię i interpunkcję dla idealności obrazu. Zbędny tak duży odstęp przed ostatnim zdaniem. Pozdrowienia.
-
- No nie, Mistrzu Michale - w tok myśli piszącego wskoczyła czerwonosukienna. - Nie możesz tak nieoczekiwanie zamknąć akcji. - Nie możesz - podjęły jednogłośnie Fiołek i Żonkil, czyli Marta i Żaneta. - Mistrz Witold nas stworzył, ty nas obudziłeś. Nie możesz nas teraz zasnąć. - No... tak - podjął niezbyt przytomnie Fuks. Wciąż jeszcze oszołomiony przegraną. - No dobrze - przytaknął w myślach namawiany. - A zatem... - A zatem, Fuks, wpadłeś aż po rudą czuprynę - czerwonosukienna znów uśmiechnęła się drapieżnie. - Pora... - ... na... - kontynuowała Żonkil. - ... uświadomienie - dokończyła Fiołek. - I to przez uszy - dorzuciła czerwonosukienna Cynthia, mrugnąwszy i zasyczawszy złowieszczo niczym doktor Lecter. - Fuksie, szykuj umysł na zmianę - dodała po chwili, zmierzywszy go wzrokiem od stóp do głów. - Szykuj... umysł - dopowiedziały Marta i Żaneta, zlustrowawszy go tak samo bacznie. - Nim stąd wyjdziesz, pożałujesz, że wszedłeś. - Zaczynajmy więc - płynnym gestem Róża wycelowała w Fuksa środkopalec. - Zaczynajmy - Fiołek i Żonkil wykonały taki sam ruch również prawymi rękami, otaczając go lekkim półkręgiem. Fuks zamarł, blednąc jeszcze bardziej, niż przedtem. - Widzicie? - czerwonosukienna po raz kolejny uśmiechnęła się łakomie. - Mamy go. Tym razem to już naprawdę koniec... Voorhout, 31 stycznia 2021
-
Pitekantropia (mini seria) część pierwsza "Stan wyjątkowy"
Michail odpowiedział(a) na fallendeamon utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@fallendeamon "Do sklepu z zabawkami dotarli po pół godzinie, kiedy Daniel (...)" Połączenie tych zdań budzi wątpliwość. Wprowadź spacje po myślnikach, rozpoczynających zdania. Zadbaj o interpunkcję i popraw literówki. Ciekawie, Upadły.;))* Planujesz ciąg dalszy, jak rozumiem. Świetnie. Pozdrowienia. -
Możecie ocenić tę książkę? Proszę... :)
Michail odpowiedział(a) na BPW utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Proszę Cię bardzo. ☺ -
Możecie ocenić tę książkę? Proszę... :)
Michail odpowiedział(a) na BPW utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@BPW - "Diana obudziła się, szybko łapiąc oddech."; - "W głowie ciążyły myśli (...)" - wiadomo, że "jej".; - "Zauważyła, że jest unieruchomiona i że (...)".; - "(...) bez skutku."; - "Usłyszała wybuch i zemdlała." Słowa "Wielki Wybuch" odnosimy tylko do jednego wydarzenia. - Pamiętaj o interpunkcji. Zapowiada się ciekawie. ☺ Pozdrowienia. -
Dorywczość
Michail odpowiedział(a) na Lidia Maria Concertina utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Lidio, przeczytałem z przyjemnością. Znakomity tytuł Treściwego Tekstu z Pomysłem. "Obojętni-e" to świetne w prostocie słowo. ? Ale popraw literówki. Pozdrowienia. -
- Nieeee! - zawył Fuks, przejmująco i buntowniczo zarazem. - Nieeee! Nic z tego, pensjonarki! Zapomnijcie! - wyfloczył z siebie jeszcze emocjonalniej. - Pora, i owszem - ale na rewanż! Uśmiechnął się, pogardliwie i jednocześnie fuksowato. Po czym obiema dłońmi zmierzwił sobie włosy i gwałtownie rozpostarł ręce. Złożył je jak do modlitwy, kulistym i pełnym spokoju ruchem. Wreszcie wykonał lewą nogą koło do tyłu i prawą do przodu. I znów spojrzał z wyższością - ze środka nakreślonej ósemki. Parsknęła. Podciągnęła powoli suknię i tak jak stała, rozjechała się w szpagat. Gdy z gracją wyciągnęła ręce i pstryknęła palcami obu dłoni, dwie pensjonarki natychmiast podbiegły, by ją podnieść. - I co? - spojrzała na Fuksa niczym głodna wampirzyca. - Potrafisz tak? - I co? - powtórzyły po niej jedna za drugą, mierząc go takimi samymi spojrzeniami. - Nie potrafisz - wpadł na pomysł zaatakowania ich fuksoprawdą. - Ale pytanie, czy wy potraficie to? - wykonał salto w przód. - Fuks! Fuks! Fuks! - zdezorientowały go wyskandowaniem jego imienia. - Róża, fiołek, żonkil! - skontrował stosownie do barw ich balowych kreacji. - Znów przegrałeś - skwitowała go czerwonosukienna. - To nazwy własne. Nie imiona. "Koniec i bomba (...)" * * Cytat pochodzi z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza. Cały cykl dedykuję Magdzie i jej mężowi - fanom Gombrowicza. Voorhout, 25 stycznia 2021
-
Zebrała szybko myśli. Na pełne wargi przywołała pensjogrymas i na tę samą melodię odnuciła: - Sufit, sufit, sufit! Po czym wykonała taneczne pas, zzuła szpilki - najpierw lewą, potem prawą - podniosła je, wycelowała i rzuciła we wciąż tkwiący na żyrandolu cylinder Fuksa. Spadł za drugim trafieniem. - Pensjonarkowe na wierzchu po raz drugi - zagrymasiła jeszcze bardziej dumnie niż za pierwszym razem. - Zobaczymy - odfuksił, robiąc zeza i ponownie celując palcem wskazującym i małym w żyrandol. Tym razem prawej dłoni. - Okno - okno - okno! - wyskandował. Przymknęła na chwilę oczy, zatupała dwa razy i wyrecytowała: - Widok - widok - widok! - Las, las, las! - odpowiedział. - Ścieżka i spacer! - podjęła wyzwanie. - Chodnik i rower! - odparował. - Automobil! - odparła natychmiast. - Aeroplan! - wykrzywił się Fuks. - Pterodaktyl! - uśmiechnęła się drapieżnie, niczym lamparcica w skoku. - Chmury i wiatr! - spróbował, kontratakując. - Atmosfera! - zgasiła go trzecim, rozpoczynającym się na literę "A", słowem. Schylił się, jakby przeciwstawiając gwałtownemu podmuchowi. - Łąka! - zawrócił do zieleni. Spojrzała z miną, pełną wyższości. - Morze, morze, morze - zaśpiewała. Po czym zakołysała się wdzięcznie i zagwizdała. - Sztorm! - odparł natychmiast. - Transatlantyk! - nie pozwoliła zbić się z tropu. - Góra lodowa! - skontrował. - Sahara - zaakcentowała pierwszą i trzecią spółgłoskę. Stracił na chwilę wątek. Tryumfująco wymierzyła weń środkopalec i zasyczała dobitnie: - Piasssek. Odczekała moment, patrząc, jak Fuks blednie. Pozwalając mu naprawdę pojąć, że widzi jego bladość. Jego! Fuksa! - Pensjonarki znowu górą. Pora więc spełnić trzy życzenia - z dumną miną poprawiła starannie długie, sięgające za łokcie rękawiczki. - Szykuj się. Voorhout, 13 stycznia 2021
-
Alkamon miasto radości
Michail odpowiedział(a) na Manuel del Kiro utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Manuel del Kiro Manuel, dobrze napisane. ☺ Ale raczej "przystawał" niż "przystanął", gdyż sytuacja przychodzenia i słuchania powtarzała się wielokrotnie. I "tak, że" zamiast "także". Zwracaj uwagę na takie szczegóły, na literówki - i na interpunkcję. Pozdrowienia. -
Odwzajemniła jego fuksospojrzenie, wpierw pochłonąwszy je głębią swojej oczoczerni, a potem odpowiadając najsilniej, jak potrafiła. Dumnie. Bezczelnie wręcz. Atakując arogancją arogancję i bezwstyd bezwstydem. A potem odparła fuksogest. Barkowo, zamaszyście i emocjonalnie. Niemal dokładnie jak on. Ale pensjonarkowo, z wdziękiem. Po odczekaniu chwili. Wystrzeliła do góry ramię, prosto ku wyobrażonemu sobie punktowi na suficie. Zastygła tak, utkwiwszy tam spojrzenie. Z lewą ręką opuszczoną i wysuniętą ku tyłowi lewą nogą. A potem oskarżycielsko przesuwając wyprostowany środkowy palec - ku cylindrowi! I chwilę później miażdżąc Fuksa wzrokiem i ustogrymasem. Aż przysiadł biedny, przygnieciony niewidzialnym ładunkiem emocji! Wyobraźcie sobie: on, Fuks, przysiadł! On! Pod jej pensjonarkowym wzrokiem! A ona tymczasem, powoli, nie zdejmując zeń spojrzenia, powoli opuszczała ramię, obracając dłoń z wciąż wyciągniętym palcem raz w prawo, raz w lewo. Raptem zgięła ją w łokciu, po czym równie szybko wyprostowała. Palce o pomalowanych na przemian na czarno i biało paznokciach - karcianie, do czerwonej sukni - wciąż wędrowały płynnie w dół. Do chwili, gdy znalazły się na wysokości jej twarzy. Wówczas ponownie odwiodła łokieć, kierując wyciągnięty ciągle środkopalec ku Fuksowi. A potem dźgnęła nim w powietrze. Raz i drugi. Ten, krzywiąc się boleśnie, złapał się za serce, a potem zasłonił lewe oko. Desperacko kontratakując, wyrzucił przed siebie prawą pięść, ale odchyliła się gwałtownym unikiem. Spróbował znów, nadal skrzywiony, tym razem lewym sierpowym. Znowu jednak uniknęła fuksociosu i dźgnęła ponownie. Aż się zatoczył. - I co? Pensjonarkowe na wierzchu - wygrymasiła dumnie. Zaszurała szpilkami, fuksowo i antyfuksowo zarazem. - Jeszcze nie - odgrymasił i wycelował w żyrandol dwoma palcami lewej dłoni: wskazującym i małym. Prawą poprawił dumnie szal, odwracając jej uwagę. Po czym zaatakował pogardliwą fuksominą i sprzężonym z nią spojrzeniem, wysunąwszy naprzód ryżogębę. - Parkiet, parkiet, parkiet - zanucił ni stąd, ni zowąd. Voorhout, 8 stycznia 2021.
-
1
-
Ciekawe skojarzenie, Natuskaa. ? Rozumiem. Pozdrowienia.
-
@Dekaos Dondi Ciekawie, Dekaosie.;))* Pozdrowienia.
-
Krążył tak pomiędzy pensjonarkami. On, Fuks, z umysłem rudym, nastawionym na czerwień. Wysuwając ryżogębę naprzód i szurając lakierkami przy każdej mijsnej. Przyglądając się bacznie i dogłębnie analizując, która bardziej się nada. Nie chodziło mu bowiem wyłącznie o wstępną łatwość ufloczenia. Ale też o to, która będzie bardziej podatna. Czy też chętna. Na fuksouświadomienie. Którą z nich bardziej skojarzy ze sobą. Która najłatwiej i najszybciej dostroi się i skompatybilizuje się z jego fuksoumysłem. Mijał je więc, krążąc i powiewając szalem. I rzucając spojrzenia na każdą z nich. Jedne podejmowały spojrzenie, niektóre spośród nich pozwalały mu je w siebie zagłębić. Inne odwracały wzrok z mniejszą lub większą niechęcią. I zastanawiał się. Czy ta wysoka ruda o długich nogach, widocznych w przednim rozcięciu sukni i wysuwająca zaczepnie prawe kolano? I rzucająca błękitne spojrzenia? Czy ta średniego wzrostu o szarych włosach z lewej strony głowy i jasnoblond z prawej, w zielonej mini spódniczce i czarnym topie? Czy ta chłopczyca w dżinsach i wyłożonej na wierzch białej koszuli? A może ta krępa o bardzo proporcjonalnej - wręcz idealnej - figurze, czarnych włosach i południowej urodzie, okraszona długą czerwoną suknią bez rękawów i długimi rękawiczkami? Albo ta, na którą dopiero teraz zwrócił uwagę, a która od dobrych kilku chwil poruszała się wdzięcznie w takt melodii, którą tylko ona słyszała? Uniósłszy ręce nad głowę i kołysząc biodrami? Nie mógł się zdecydować, ponieważ odpowiedzi na jego gesty były, jak czuł, zbyt mało pokrętne. A on chciał poczuć więcej ognia. Doznać wyraźnych impulsów współ fuksowatości. Wreszcie zdecydował się. Zatrzymał się z szurnięciem i zatupaniem przy tej czerwonosukiennej. Stanął, odrzucił zręcznie cylinder w kierunku żyrandola tak, że drugi z nich zakołysał się, a pierwszy zawisł. Zaszurał, ukłoniwszy się nisko i odrzucając laskę, wpierw nią dwukrotnie stuknąwszy. Wyprostował się, wysunął naprzód ryżogębę i rzucił fuksospojrzeniem. Prosto w przepastnsość jej czarnych oczu. Po czym ukonkretnił swój gest. Powoli i z zaangażowaniem. Zamaszyście z początku, z barku. A potem zwalniając i zawężając stopniowo ruch do dłoni. Tak, by zadziałało. Odczekał chwilę i...
-
Chodzi o możliwość znikania ścian. W moim odczuciu pytanie powinno dotyczyć mozliwosci: zatem "Czy". "Jak" zakłada, że tak się dzieje. Otóż nie zawsze to prawda. Bo ściany znikają zależnie od sytuacji - tak, jak sama napisałaś: "czasami". Ale, jak przyznałem, Twój tok myślenia przy pisaniu może podążać w inną stronę. ;)) Pozdrowienia.