Asekuracyjnie zawsze mówił że się nie zna
wzruszeniem ramion dobitnie potwierdzał
że go to nic a nic nie obchodzi
zawsze robił krok do przodu
by potem wycofać się pospiesznie
gestem wskazywał innych
że to niby nie on lecz oni
Nawet gdy przyszło już co do czego
nie potrafił pozbyć się braku zaufania
wybrał najlepszą dla siebie opcję
taką co mucha nie siada
bez odpowiedzialności za kogokolwiek
dumnie kroczył potem
przekonany o swojej nieomylności
(Edo, ergo sum- jem , więc jestem )
to będzie najpiękniejszy wiersz na świecie
żeby nie było że nie będzie
wiersz o miłości i o wiośnie
o ptaszkach żeby było nam radośnie
wiersz o magnoliach i żonkilach
rododendronach i glicyniach
triumf kolorów nad szarzyzną
bezpłciowość już nam zbrzydła
i o tej parze co w parku siedzi
na ławce wśród gołębi
trzymają lekko się za dłonie
a w sercach ogień ich już płonie
chcą się marcować jak te koty
lecz nie ma gdzie -a ona-co ty?
gdy on ją łapie za cycuszki
ona odgania nachalne muszki...
to miał być najpiękniejszy wiersz na świecie
nie ma takiego i nie będzie
Zbierałem kiedyś znaczki pocztowe
dzisiaj nic już nie zbieram
może wybiórczo wspomnienia
takie bez kancera
twarz ojca
matki dłonie
braci grających ze mną w nogę
dzieci nasze gdy przytulasz je do piersi swojej
wymiotuję krwią
schudłem
wszystko wokół mnie
nudne
nie cieszy mnie już nic
nie uskrzydla
jak Ikar pikuję w dół
czmychłaś