Vivat! Zgrzytaniem witam się z rokiem
Tłok kawiarniany, kopci się, korci
Bliskość krajuszka nowej powłoki –
Złotej menażki na stare kości
Skóra się złuszcza, strzępią się strąki
Pole widzenia miesza się z błotem
Trzoda pielgrzymów, kaszel, dreptanie
Buty wycieram o alabaster
Pędzi kataklizm, czekam w przedsionku
Na swoją kolej, ewentualnie
Wymknę się chyłkiem na pastwę losu
Pięknie jest błądzić, trwać poza czasem