Ziemia się kręci,
 
	wszystko jak w zegarku.
 
	 
 
	Dzień dnieje pełną gamą marzeń, zmartwień.
 
	 
 
	Uśmiecham się zwyczajnie,
 
	do światłocieni.
 
	 
 
	Na głowę mi upadł nadmiar piękna,
 
	niosę ten dzień jak wiadomość o końcu wojny.
 
	Artefakt odkupienia, chleb głodującym.
 
	 
 
	Z zamiarem na twarzy wypisanym,
 
	Chowam się w złote światło
 
	jesieni całymi dniami.
 
	 
 
	Świtami widać mróz z zaciętą miną,
 
	jak przycina liście z krajobrazu.
 
	Ptasie serca tęsknią i miękną.
 
	 
 
	Czas ucieka.
 
	I niby nagle.
 
	 
 
	Jest na horyzoncie jej róż aureola,
 
	Nadchodzi noc w gwiazdy strojna, nie zdziwi nikogo, jeśli
 
	 zostanie na dłużej.
 
	 
 
	 
 
	Zastanowimy się pewnie ponownie,
 
	czym jest poezja.