Wznosisz szczęśliwa swą główkę do słońca,
pszczołę częstujesz zapachem różanym,
swe liście w deszczu otrząsasz skąpane
i nie wiesz, że los dobiega twój końca.
Młody mężczyzna cię skradnie zuchwale,
subtelnym czarem twoim urzeczony,
zerwie cię siłą, by dać narzeczonej,
w samoobronie ukłujesz go w palec.
A gdy się oni zatracą w miłości,
ty łzę uronisz za słońcem w wazonie,
co więcej nigdy tobie nie zapłonie
i więdnąć będziesz dni kilka w cichości.
Umierasz różo po randce owocnej,
życie za życie oddałaś jesienią.
Po tobie ślady się w nicość zamienią,
lecz parze się dziecko narodzi na wiosnę.