Postmodernizm — Ikar
skóra zmęczonych dłoni pęka
uderzając w kamienne ściany
nasiąka ich niemyślącym uporem
woda spływa po niszczejących głazach
dzieli się na strumyki błyszczące bezgłośnie
serce bije mocno
żebra drżą
Ikar poczuł że nadchodzi przypływ
brudne powieki podniosły się ciężko
odsłaniając zamarznięte oczy
by mogły uderzyć w niebo
swoim bezmiernie ludzkim pragnieniem
pióra liżą poranioną skórę
słodkie białe języki
szepcą o wolności do wycieńczonych myśli
wszystko gotowe?
lecimy
fale rozpadają się na błyszczący pył
osadzający się na twarzy
mieszający się z brudem i potem
Ikar leci
nawet szybciej niż we śnie
czuje wiatr
i całość świata
tnie zawilgłą przestrzeń
oczami zachłannymi całym przyrodzonym nam głodem
szuka słońca
chce czegoś jeszcze
wyżej
napięcie mięśni
kości
myśli
wiążą się w pragnieniu
jeszcze bliżej
mieć całe światło nieba na swoim policzku
co się stało?
zwalnia
strach zaskrzypiał w ruchach
nie może lecieć wyżej
coś nie pozwala już roztopić myśli w tym pragnieniu
świadomość
wysyca tkankę jego myśli
Ikar postmodernizmu
wie jak to się skończy
skóra rozpadnie się od uderzeń promieni
a wosk spłynie do zbyt zachłannych oczu
więc leci nisko
cierpi
znosząc tętniące pragnienie
ale może zobaczy Ateny