Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

befana_di_campi

Mecenasi
  • Postów

    2 467
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20

Treść opublikowana przez befana_di_campi

  1. @Leszczym Po protekcji zaopatrzyłam tekścik w serduszko :) Bowiem befana - z pewnymi drobnymi wyjątkami - stara się wszystkich [po chrześcijańsku] - kochać ;-)))
  2. @Amber Mnie się kojarzy ten wiersz z bardzo sympatycznym [byłym niestety] portalem literackim "Łódka poezji". Zlikwidował się, bo powoli odchodzili Użytkownicy. A szkoda...
  3. Motto: "..pokrywka wznosiła się coraz wyżej i wyżej i zaczęły spod niej wychodzić świeże piękne kwiaty dzikiego bzu, a potem na wszystkie strony wystrzeliły duże gałęzie; rosły coraz wyżej i wyżej i przemieniły się w najpiękniejszy krzew [...] Ach, jakież to były kwiaty! Jaki zapach [...] "Tak, tak - powiedziała dziewczynka w gąszczu drzewa - niektórzy nazywają mnie Bzową Babuleńką, inni driadą, ale naprawdę nazywam się Wspomnieniem... " (Hans Christian Andersen) To nie ty - to bez (dziki) gwałt mi zapachem zadaje Więc też w ramionach twoich Cieniu oszalały któremu na miejscu twarzy tyka cyferblat (bez wskazówek) ja się zatracam i gubię niby jakaś głupia co powraca - szuka - - odnajduje swe dziś i przedwczoraj i nas bez siebie i nas w sobie samych naszych nienazwanych pragnień w dzikiej woni bzu - Bynajmniej. Nie czarnej
  4. @Jacek_Suchowicz No tak! Na łeb, na szyję... :-D
  5. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem...
  6. "Oby", czy "aby"? Bo "oby" to raczej życzenie, "aby" - stwierdzenie :)
  7. Pod głową zakręcony obłok we flakonie ruskich perfum o zduszonej woni słodziku z cynamonem - wszak z dominantą rozkwitłych akacji i rozgniecionej zieleni przez ciała gorących kochanków ku sobie popychanych gdzie najgęściejsze krzaki najbujniejsza trawa 15.05.2018
  8. @Leszczym :-D :-D :-D
  9. @Leszczym Gaworzenie malucha, który się nudzi siedząc na nocniku :-)
  10. huknięcie przez głowę atłasowym wałkiem - to jaśmin(owiec) zakwitł gorzkawą słodyczą bieli jak słoniowa kość 6.06.2018
  11. @Łukasz Jasiński Też tak uważam! I po co ja w ogóle wdałam się na początku w ten wątek? Stara a głupia🤕
  12. Pomysł dobry, uwagi na temat "wykonania" zatrzymuję dla siebie. Wszak plus za koncepcję 😉
  13. 1. Wspominając komers Słowiczy zaśpiew pobudził filigran akacji srebrzystością księżyca rozpachnionej rosą - Patrz. Oto z nami walcem kołuje dysk jaśminowy i my zapatrzeni w półobrocie na naszą krótką elficzną noc bielejącą świtem 2. Kwitnący jaśmin Z ułamaną gałązką esencja wszystkich ogrodów - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - za to w krtani cukrowa wata zatyka jaśminową wonią 3. Maj z czerwcem Kiedy dżdżem przesycony maj wtedy zieleń zachwycona darmowym widokiem Pogórza I jeszcze czerwcowym zapachem dobija jaśmin z dzikim bzem w tonacji ecru 30 maj 2020
  14. Za madre to nie jest 🙄
  15. Zastanowiło. Bardzo zresztą pozytywnie 😊 Wierzba to moje druidyczne drzewo 😊
  16. Bywa też proza poetycka 🤔
  17. befana_di_campi

    Proszę Kota

    @Olgierd Jaksztas co to znaczy "odnios"? A nie przypadkiem odniesienie albo odwołanie (się)?
  18. Z pokoju pani Eweliny zadźwięczał dzwonek. Ten z kolekcji kryształowych, co swoim szklanym, ostrym alarmem codziennie roztrącały poranną ciszę. W związku z tym panna Czernicka powinna się teraz natychmiast poderwać i pognać na złamanie karku do sypialni chlebodawczyni. Tym razem było jednak inaczej, mimo że nie dalej niż wczoraj dobra pani Krzycka otulona muślinowymi zwojami śnieżnobiałego peniuaru zasiadła przed gotowalnią do wieczornej toalety; za fotelem stała czesząca ją Czernicka, do której – po dłuższej chwili milczenia – zwróciła się pani Ewelina: — Wiesz, moja Czernisiu, mam kłopot… Panna Czernicka zbyt dobrze znała dobrodziejkę, żeby się dopytywać o powód jej nowej troski.; kłopot to kłopot, gdyż najprawdopodobniej jej dobra pani znów zapragnęła kogoś zbombardować tą swoją nadgorliwą sezonową miłością. - Wiesz, moja Czernisiu – powtórzyła pani Ewelina – odnoszę osobliwe wrażenie, że Opatrzność ostatnio o mnie zapomniała. — A bo pani przyzwyczaiła ludzi do swej nadzwyczajnej dobroci — odpowiedziała Czernicka – machinalnie drapując puchową pościel w efektowne fałdy. Lecz mimo królewskiego posłania, noc pani Krzyckiej ciężka była niczym przemoczona końska derka. Coś nad jej głową tupało i tuptało, skądś, - może z salonu? – dochodziły zaświatowe akordy rozstrojonego fortepianu oraz przeciągły jęk wiolonczeli; nadto pani Ewelina usłyszała jeszcze dziecięcy, z perlistym śmiechem łączony szloch; wyraźnie skrobały o posadzkę psie pazurki, gdy z garderoby głucho łomotał szafkowy zegar. Mocno pachniały konwalie, przekrzykiwały słowiki i piszczały kosy, zaś nad pobladłą twarzą pani Eweliny chyliła się zjawiskowa fizys znanego artysty, który rok temu dla niej i tylko dla niej przyjechał na parę tygodni do nudnego, zapyziałego Ongrodu. I właśnie wtedy, ona – Ewelina Krzycka - na dźwięk wymówionego przez służącego nazwiska drgnęła, wyprostowała, by udać się na spotkanie wkraczającego do salonu gościa. W chwili, kiedy go witała, jej uśmiechy oraz rumieńce uczyniły ją podobną do świeżo rozkwitłej pąsowej róży. Podczas pobytu muzyka w Ongrodzie, pani Ewelina nie raz i nie dwa pogrążała się w nostalgicznie rozkosznej zadumie nad tym, jak „Bóg w nieprzebranej dobroci zesłał na mroczną i chłodną drogę jej życia ciepły i jasny promień słońca. Promieniem tym stał się dlań ów genialny i śliczny ten człowiek wypadkiem na szerokim świecie spotkany, a teraz za drogiego przyjaciela duszy i serca przez nią przybrany. O, jakże on ważną rolę w istnieniu jej odegra! Czuje to po przyśpieszonym oddechu swej piersi, po tej fali życia i młodości, która, zda się, nagle napełniła całą jej istotę i aż wzdymała serce. Było już jej tak pusto i nudno na świecie, czuła się tak samotną, tak przez wszystko zawiedzioną. Już, już zastygnąć, zestarzeć, w martwą apatię lub w ciemną melancholię popaść miała, gdy oto Opatrzność dowiodła jej raz jeszcze, że czuwa nad nią, że wśród najgłębszej nawet niedoli ufności w czuwanie to tracić nie należy. Byleby tylko genialny, piękny i drogi przyjaciel ten przybywał prędzej…” Rzeczywiście, dla niego, wyłącznie dla niego, nader dystyngowana pani Ewelina Krzycka po raz kolejny meblowała swój świat, więc nie dziwota, że po odjeździe artysty i ona za nim niebawem podążyła. Ale Florencja, w której przed rokiem koncertował jej piękny wiolonczelista przywitała ją ciągłym deszczem. Miasto kwiatów nagle przemieniło się w czarno-biały i biało-czarny drzeworyt: chiaroscuro z czarno-białymi przekrojami ulic, biało-czarnymi placami, ciemnymi sylwetami świątyń, smolistymi konturami mostów i mgielno białym niebem. W międzyczasie sam idol, mimo solennej obietnicy, iż on, jej przyjaciel umiłowany, będzie na nią czekał z frazami polskiego poety Juliana Wołoszynowskiego[1]: „Czasem szuka się kobiety wiecznej poprzez wszystkie kobiety spotkane, czasem przyśni się kobieta – sen. Będzie oczy miała jak tamta miała i rysy twarzy jak inna, bujne włosy, jak trzecia; kibić jak jaka następna. Będzie głosem mówiła symfonicznym jak bukietem z nut gdzieś zasłyszanych, będzie wierzyć w życie zagrobowe, lecz swych ust nie uchyli twoim ustom. Pod wpływem snu i tajemniczej siły magnetycznego fluidu wejdzie przez sen w twoje życie, wejdzie na chwilę, bodaj jedną…” teraz jak gdyby nigdy nic wyjechał na tournee w towarzystwie jasnowłosej sopranistki o petrarkowskim imieniu Laura. Nic się więc pani Ewelinie nie powiodło: nawet okłamały ją lustra, przenikał ziąb, gryzła dojmująca samotność, drażniła afektowana przymilność Czernisi, nużyła swoista monotonia krajobrazów z przewidywalną do bólu wkomponowaną w nie architekturą, męczył uporczywy lazur firmamentu. W dwa dni po powrocie do rodzimego Ongrodu, umęczona i zanurzona w bezsilnym półśnie, pani Krzycka po raz wtóry potrząsnęła dzwonkiem: - Jaśnie pani?... – zapukał lokaj. - Panny Czernickiej! - Hmmm, nie wiem jak jaśnie pani to powiedzieć, bo panna Czernicka… - Co panna Czernicka? - Posesor[2] biegusiem sprowadził doktora, a Janek księdza. Panna Czernicka nie żyje. [1] Julian Wołoszynowski (1898-1977) – polski prozaik, poeta, dramatopisarz, krytyk i aktor teatralny. [2] Posesor – zarządca majątku.
  19. Śmierć? Chyba żywot wieczny jak u Lenina 😬
  20. @agfka bardzo to oryginalne ☺️ I jeszcze te fiołki, ktorymi w b. r. nie było mi dane, abym mogła się nimi dłużej nacieszyć 👋
  21. @andreas To brodę se wytrzyj :-D
  22. Ciepłym promieniem po rannej rosie lilia się ślizga i lotos pachnie mimozą kwiat pomarańczy listek paczuli – egzotyką Wibruje akacja solejki jedwabiem tym co otula słodką kobietę już zgęstniał maj syropem czerwca rozsnuwa błękit nostalgia 18.05.2018
×
×
  • Dodaj nową pozycję...