Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

GreD

Użytkownicy
  • Postów

    136
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez GreD

  1. mozolny zastąpię innym słowem. Nie spałem nocka w pracy. Pozdrawiam zasnołem.
  2. sprint, chodzi o to ze wybiegł z domu szybko i biegł w szale.
  3. Mam nadzieję, że Pani odebrała propozycje poważnie ponieważ potrzebuję osoby, która by się podjęła korekty. Rozumiem dobrze dziękuje za odpowiedz.
  4. Jeszcze raz dziękuję, sprint zostawię na razie.
  5. Dziękuję, poprawię. Pisany w formularzu 2 minuty brudnopis do poprawki. Ale dobrze, że się znalazłaś masz dużo czasu widzę jeżeli chcesz mogę ci posyłać teksty do sprawdzenia i do poprawki. Dorobisz sobie.
  6. Aha, wrażenie odnoszę, że żartujesz od rana trochę nie lubie głupot. Ale spoko...
  7. Twoje zdanie, nie interesują mnie kaniony, które są obyte i powielane. Moje pisanie jest jakie jest i tak piszę prostym jęzorem, mogę dużo ciężej. Racje przyznam mam zaległość w interpunkcji i ortografii. Forma to moje i tak zostanie. Sunizm.
  8. No wkońcu, dziękuje, bardzo mi miło. ? (nie zawsze wychodzi.) ?
  9. Drzwi otwarł gwałtownie, wybiegł nie zważając na nic, nie zwrócił nawet uwagi na otwarte okna sypialni, gdzie jeszcze tlił się lekko papieros w popielniczce stojącej na krześle obok łóżka. Biegł poprzez pobocza drogi mijając o krok samochody pędzące w mgnieniu oka. Dysząc przystał opierając się o drzewo i trzymał dłoń na piersi. Tkwił i tkwił bez ruchu wyprostowany z głową uniesioną ku koronom drzewa. Wydawało się, że ukoił ciało ten mozolny wysiłek, sprint opętańczy, który wyzwolił jego ducha z tej krewkiej osobliwości, pożądliwej emocji. Po twarzy spływały strugą łzy kapiąc wręcz z podbródka na zimną ziemię jak gdyby z fajansu pokrytego złotem. Lecz nikt nie zauważył, że stoi i płacze milcząc i dotykając dłonią czoła. Mijali go, przechodnie spoglądając beztrosko, mijały go tramwaje , autobusy miejskie, samochodów koleje, wolanty, a jednak oziębłość sroga okazała swą twarz w społeczeństwie chrześcijańskich zwyczajów narodowych barw gdzie Maryja królową matką wszystkich. Gdzie ołtarz w sypialniach, na ścianach, gdzie w sercach oziębłość i twarz.
  10. GreD

    Objawienie

    Skaczmy tą naszą i mą dyskusję, ona do niczego nie prowadzi. Myśl jak chcesz i co chcesz o mnie dla mnie nieistotne , nie ważne. Odpocznijmy dziś Niedziela, a to dzień pojednania, raczej nie przystoi z rana "drzeć koty" (droczyć się) przecież proszę, a to po polsku znaczy abyście dały spokój dziś sobie no i mi...
  11. GreD

    Czarny sztylet.

    Ostrze lśni, rzuca skry, jak ta żmiją, która teraz się, ze wstydu zwija!... Niechaj, syczy, kąsa, krew trucizną swoją wstrząsa, aby śmierci, lęki niosła, niczym długa nić pająka, niczym pętla z worka. Ostrze lśni, rzuca skry, pragnie krwi!... GreD.
  12. GreD

    List do M.

    Byłem tu tyle lat, żyłem jak ten ptak kukułczych gniazd, później gdzieś poszedłem, znikłem, aby złożyć śluby, aby oddać życie, które było wszakże niczym zdrady szlak, niczym rak! Więc tu z myślą po, tych latach drepczę po podłogach zimnych, jak ten którego zmusił los, aby żyć i tą wolność w słowach zanieść, aż po grób, aż po krzyż!... GreD.
  13. GreD

    Objawienie

    "cÓkierki" dla Panienki,
  14. GreD

    Objawienie

    Uczę się przy tobie, powiem lekcja klasa, tylko na co droczycie się ze mną, pisz wiersze a nie męcz mnie bo boli.
  15. GreD

    Objawienie

    Czytam tylko mistrzów, a wiecie Panie, ma prośba niczym na kolanach litanie dla was obelgą, czyż mylę się tu na tym portalu? Przecież tak grzecznie proszę, przepraszam jeśli uraziłem, którąś, a nie chciałem.
  16. GreD

    Objawienie

    O, dokładności co nie miara, ach ta pani to P... ;P
  17. GreD

    Objawienie

    Ależ pasują tylko źle zrozumiałem pierwszy, nie chciałem sprowokować Pań. Każdy komętarz jest na miarę złota, nie chcą tego robić...
  18. GreD

    Objawienie

    Bo, proszę...
  19. GreD

    Objawienie

    Cichuśko, cichutko...
  20. GreD

    Życie bez końca.

    Umarł, lecz jego życie końca nie miało, bowiem duch jego znalazł swoje miejsce. I jakże inaczej widzę to życie, gdzie, sens istnienia, kiedyś zamarł w milczeniu ust wołając, niczym nieme dziecię, niczym jego pragnienie. Teraz, kiedy rozumiem istotę praw jego, widzę, że chyli się niebo ku niemu, bo przecież jestem dzieckiem dla niego. A kiedy wspomnę w duchu imię, on rozmawia ze mną jak z synem. I słyszę melodię życia wspomnianego i czuję tęsknotę, niczym boleści łamliwe, które wędrują, jak mrówki jak dreszcze po skórze i w tym sercu gdzie żyje. Gdzie trwa, prowadząc mnie przez pustynię. Ten, którego niema, a słyszę. GreD.??
  21. GreD

    Objawienie

    Dlaczego Pani wypowiada się za innych użytkowników tego serwisu? Pytam z czystej ciekawości...
  22. GreD

    Pieszczota smaków.

    Patrzysz widzisz nieba oceany słuchasz: tańczysz w mgłach marzeń dotykasz czujesz dreszcz ciałem całym smakujesz dzielisz się językiem tą czułością granic O Pani. GreD.??
  23. Rozdział I. Odrodzenie XII. (Czym się stały moje dni w których znaczeń wiele? ) Ona: Nad twe słowa, które wszędzie, patrzę w ciebie ,niechaj twe urodne mienie będzie ciałem słodkim na niebie. On: Panno moja niechaj bóstwa niepojęte -zrozumienie znajdą w głowie. Niechaj oczy moje zawsze patrzą się na ciebie i niechaj miłości twa będzie brzemienna. Wokół cisza nastała przytuliła blade ciała, wszystko naraz stało się roztargnieniem, milczeniem. I tęsknoty cierpieniem się stały, a oczy wpatrywały się w podziw miłosnego tchnienia. On: Patrzę na ciebie, choć wiele chciałbym powiedzieć, to twa uroda w milczeniu pozostawiła mą duszę i wszystko wokół stało się bielsze, bowiem twe piękno wszystkie kolory pochłania. Ona: Niech twe słowa są zawsze przy mnie, które miłości twej są wyrażeniem. Stanął nagle i popatrzył poprzez okno sypialni, zamyślony wpatrywał się w bezgraniczną otchłań od odbijających się zwierciadeł stojących na podwórzu w uroku świateł i cieni w teraźniejszej chwili. Podszedł do stolika i sięgnął dłonią po pomarańczę, delikatnie uniósł rękę i wskazał palcem w kierunku ulicy. Na podwórzu bawiły się dzieci i nuciły piosenkę, stały naprzeciwko trzepaka do dywanów. On patrzył i podziwiał wspominając siebie z myślą o dzieciństwie. Rozmyślał...Ona patrzyła i milczała dumnie podziwiając jego. Wygięła swe ciało enigmatyczne w kierunku drzwi. Otwarła chwytając zimną dłonią klamkę i wyszła, wyszła bez słowa. On nie zwrócił uwagi, stał i patrzył nagi. Ulica w zgiełku swego szumu w tłoku przechodniów stała się obiecującym tchnieniem. A głębia kolorów poruszała ducha ku obiecującym pragnieniom, bowiem było to miasto tęsknoty. Trzymając pomarańczę w dłoni pomyślał o życiu, życiu, które dotyczy jego. W ciszy szepnął do siebie: Jakież to ulotne piękne cienie w zgiełku czasu zasłaniają słońca. Zasłonił dłonią oczy i podparł się ściany mówiąc: O Panie mój wysłuchaj mych modlitw, bowiem pragnę pojąć niepojęte słowo Twoje. Niechaj me nagie ciało będzie zawsze odkupieniem grzechu w tej boleści, żyjąc tutaj. (któż zrozumie, któż opowie i kto będzie wieczny?) W miłosnej pościeli leżąc nagi dotykał poduszkę dłonią, wspominał noc upojną spędzoną z prostytutką. Patrzył na sufit i szukał na nim rycin pozostawionych poprzez kapiącą wodę, która szukała ujścia, ponieważ tydzień temu sąsiad mieszkający nad nim zalał łazienkę. Poprzez uchylone okienko wdzierał się wiatr, który zrzucił ze stołu kartki na których spisywał wiersze. Myślał medytując nad własną postawą wobec dziedzictwa, które stało się dla niego męką. Zastanawiał się tchnięty i rozpowiadał się w głos! Pomiędzy słowami śmiał się w bezgranicznym szale mówiąc: Z czterech światów nastał jeden, na to Bóg opuścił ziemię, ponad rzeki ponad światy pozostawił śmierć i ludzkie mienie. W końcu zamilkł i rozpłakał się, łzy płynęły po policzkach strugą, a skomlenie jego było niczym jęki wilków kopulujących ze sobą. Wił się upadając z łóżka na podłogę, był jakby w transie, krzyczał głośno, klął wyzywając Boga na potyczkę ze sobą. Obwiniał świat cały, jęcząc powtarzał słowa: Czym są moje cierpienia tutaj w tej surowej naturze zmysłu mego, kto pozostawił mnie światu bez łaski chrztu. Dlaczego wybrałeś mnie, abym świat zmienił. Kim się stałeś w piekielnym ogniu , kiedy Lucyfer ziemię piekłem nazwał. Jakim prawem stoisz nade mną i patrzysz wisząc na krzyżu w progu tej ściany?... Zamilkł!... Uniósł się z ziemi, na podłodze zauważył leżące kartki, schylił się i podniósł jedną z nich. Wzrok skierował ku górze wpatrując się w tekst, który napisał. Dłonią otarł zapłakane oczy, wzdychając zaczął czytać, czytać nagłos. Ziemio tyś ciemności zabarwiła cieniem, Ziemio nasza zawsze będziesz karmić sobą, tchnieniem dzieląc się zielenią i słoneczną porą... Pomyślał: przecież jestem tutaj sam, a jednak czuję obecność Jego. Pomrukując do siebie popatrzył na lustro wiszące w cieniu przedpokoju, nie zastanawiał się długo. Podszedł stąpając gołymi stopami po zimnej posadzce i stanął naprzeciwko siebie. Patrzył milcząc, w dumie wzrok jego skierował się ku ziemi. Pryzmat własnej postury odbijający się od zwierciadła stał się dla niego spełnieniem. Dziwnie się poczuł, bowiem nagość jego stała się obnażającym się zaciekawieniem. Ciemności nastały, wiatr stał się zimny, poprzez uchylone okno wdzierał się chłód. Październikowa noc nastała pochłaniając swym cieniem komnaty w których przebywał. Gwałtowne odruchy stały się zrozumiałe. Wypełniający cichy podmuch powietrza poruszył płomień świecy która płonęła, a spływający po blacie stołu wosk wyglądał niczym rzeka wyrywająca się ze swojego koryta. I wszystko się stało nagle oczywiste, zrozumiałe, tylko skórki pomarańczy pachnący zapach uwalniały powoli, wypełniając pokój słodką wonią. On zniknął!... W końcu obudził się nagle przytulony w ramionach ukochanej, a sen spłynął z powiek. Rozdział II. Wszystko stało się rzeczywiste nawet myśli, które zadawały wszelakie pytania, były jasne, oczywiste znajome, bowiem stał się cud. A życie, dla którego poświęcił swą istotę, stało się piękne. Miłość obiecująca ciepłą, subtelną przygodę, stała się granicą, granicą przed którą stanął, aby przekroczyć brzegi swej świadomości. Dziedzictwo swej natury objawiło prawicę stwórcy. Więc oddał swe życie Bogu, w modlitwach spiżowych pochwalał Jego imię!... Rano, w nocy i nawet w południe subtelnie się modlił, a na to Bóg wysłuchał jego słów i objawił tajemnicę stworzenia. I czyny stały się błogosławieństwem, a lot ponad swe wyobrażenie był przykładem, przykładem poruszającym istnienia. To człowiekiem jednak był, a nadto czynił swą powinność, dla której znalazł czas, poświęcając się w całości ... I cóż powiedzieć można jak sen obudził zmysły, poruszając duszę i serce, po to, aby być wybrańcem losu. W końcu skierował swój wzrok ku stojącej na środku pokoju lampie, którą wcześniej postawił właśnie w tym miejscu. Jej światło objawiało cienie, cienie, które spływały z ciała i ruszały się w tańcu wraz z nim. Wszystko wokół wydawało się wyraźniejsze, a kiedy światło swą naturą majestatycznie wyostrzało kolory, to piękno objawiało swój urok i bawiło zmysły. Pokój stał się subiektywnym odzwierciedleniem jego natury. Wszystko przypominało figuralne jakże piękne złudzenie ładu. Jednak, że brakowało Panny, którą zapragnął nagle, to i tak myślał zastanawiając się nad przypadłością losu, ofiarną jemu… Miłości płomienie w sercu rozpaliły namiętności i wyobrażenie, które przed oczyma objawiła w przebłyskach nagle Piękno o którym nie wspomnę. Wszystko staje się obiecujące gdzie złudzenia budzą sens w sobie. (Kiedy wiemy skąd płynie pragnienie spełnienia to prowadzimy cudowną, tajemną karetę, karetę którą ciągną Dwa Pegazy w kierunku przeznaczenia niczym w baśni czterech cudów. Więc patrz na mnie, on wie i podziwia naturę ludzkości błogosławiąc nowo narodzonych swą opacznością.) Rozdział III. Stał na skraju przepaści, w którą wzrokiem patrzył i smutkiem się poskromił i usiadł nagle, w oczach smutek ukrył uśmiechając się skrycie. W myślach obietnicę składał, a na ustach zimnych dotyk wiatru pocałunek złożył. Milczał, tylko zimne krople deszczu spływające po jego twarzy stawały się wyrazem zdradzającym jego smutek. Nikt nie dostrzegł, nie zatrzymał, nie dotknął, kiedy pragnął czułości. Lecz to wyobraźnia jego poniosła go w szarą, cichą, jakże ciemną drogę, a życie stało się wspomnieniem . I jakże cudny promień ujrzał nagle, gdzie w oczach błysło mgnienie wszystkich wieków i światów... Dłonią oparł się o ziemię jałową, czarną i podniósł kamień na którym odczytał pismo nieznane i powiedział: Jam usiadł tutaj nagle i począł tą drogę ,powołanie, a Tyś zostawił znamię tu na tym kamieniu, które w dłoni skrzy jak diament, a Twe imię odgadnę mówiąc : Amen. I stał i stał myśląc... W zadumie poruszał palcem wskazującym i uniósł dłoń w kierunku niebios zamknął oczy i prosił. Tak się modlił czasem!... Rozdział IV. Kreatywnie podszedł do życia, a wyraz jego twarzy stał się wyraźny, obiecujący, ponieważ czekał z niecierpliwością na przybycie swej lubej. W kącie przy szafie skrywał czerwoną różę, którą pragnął ofiarować. Czas dłużył się, niecierpliwość wzrastała z każdą minutą. Chodził po pokoju spoglądając na zegar wiszący na ścianie. Obok stolika na krześle położył książkę i patrzył myśląc i wyobrażając sobie chwile spędzone z ukochaną. Poprzez uchylone okno przenikliwie wpadały promienie zachodzącego słońca. A dźwięk hejnału dobiegający z ratuszowej wierzy, był obietnicą wyrażającą oczekiwaną chwilę. Cisza, za którą krył się magnetyczny urok powietrza wibrujący niczym drgające struny gitary, stała się tchnącą nadzieją, nadzieją dla której miłości swe podarował życiu. Podszedł do okna skrycie zerkał patrząc na zegarek na ręce. Światło czerwonego słońca powoli bladło, a pora dnia stawała się nocą. Jednak spóźniała się Panna. Nie doczekał się spotkania, a smutek dał znać o sobie budząc jakby wyraźne podenerwowanie. Nie pozostawiając chwili marzeniom, uniósł książkę z krzesła i usiadł podpierając głowę o stół. Tęsknoty stały naprzeciw sumieniu. W chwili rozczarowania uniósł pióro zamaczając je w atramencie i zaczął pisać: Niegdyś kochać chciałem, i wybaczać. Teraz stoję i milczę. Na to gniew mnie zaraża i porażają mnie twe chwile. O ukochana jakże mógłbym zapomnieć o imionach, wyrazach twego ciała, kiedy odeszły ode mnie marzenia. I jakże bym upadł nagle tu na progu otchłani tęsknot to i tak kocham twe wzgórza unoszące biodra. Całując nagości twego ciała, dotykając językiem wargę podziwiając smak jabłka wspominam imię twe, o ile pamiętam kim byłem!...
  24. Ciekawość wzbudza we mnie, tą chęć, aby przy tobie zostać. I słowo wieczność na kamiennej płycie, ... niczym na czole Boga napisać, krwią naszą, która z nadgarstków spływa... GreD. https://www.4shared.com/mp3/IHJH-oDRei/Przysiga_Mioci.html
  25. GreD

    XI.

    Ci którzy, Boga za życia nie widzą, Boga po śmieci nie ujrzą!... GreD.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...