Wydaje się, że wyrażanie zachwytu na portalach
poetyckich osiągnęło już swoje maximum.
Tym bardziej, że gdzie się nie wejdzie, wszędzie ci sami,
poprzebierani tylko nickami.
Jednak przesłodzonej muminkowatości, świergotaniu, czy zapewnianiu o genialności nie ma końca.
Słowa krytyki owijane w muśliny, gdzieniegdzie otwierają nieśmiało oczęta, a i to tylko na chwilę, przy jednoczesnym stokrotnym zapewnianiu, o być może myleniu się, kochaniu i szczerym uwielbieniu.
Komentarze żyją swoim własnym życiem, niczym wspaniała proza poetycka rodem z Tańca z Gwiazdami,
i zawsze znajdzie się niestety ktoś, kto bezczelnie, bezpardonowo, bezceremonialnie, będzie jeszcze bardziej zachwycony, jeszcze bardziej wyściska, wycałuje i popłacze się ze wzruszenia.