Pewien stary sztukmistrz z małej Milówki założył się o trik za litr żubrówki gdy góral wódki nie żałował
żonę mu w skrzyni przepiłował odtąd chłopek miał w chacie dwie połówki
Raz jeden chłopek roztropek w Porytemsiedział pijany na polu pod żytem.Zwidy miał takie na baniże wszyscy to mitomani.A sam był już tylko zwyczajnym mitem.
Niewierną żonę miał raz mąż z Zadrogi.Wszystkim odsłaniała nie tylko nogi.A z powodu dziwnej niemocyukradkiem pod osłoną nocyzrozpaczony pan Igor łamał rogi *
* palindrom pióra Tadeusza Morawskiego
wykreślona z kronik świata
poraniona w bitwach i wojnach
tyle pochowała swoich dzieci
matek i ojców
nigdy się nie poddali
aż któregoś dnia
ptaki rozniosły tę nowinę
o wymodlonej wolności
po tylu latach
zakuta w obce kajdany
powróciła z tułaczki
bo przecież była
jak nie na mapie zaborców
to zawsze w sercach tych
którzy na zawsze ją pokochali
i zostanie
kiedy my żyjemy
nasza Polska
Ja się wcale Andrzeju na Ciebie nie gniewam
masz rację
stać mnie na lepsze teksty -ten rzeczywiście pisałem ,, na kolanie,,
a co do historii naszego kraju też znam wiele faktów
i wiem o co ci chodzi
pozdrawiam odświętnie
Maciej
1.może faktycznie miałem słabszy dzień
2. ten wiersz to nie wykład z geografii politycznej
3. jest na tym portalu wiele nieudanych tekstów
w końcu to nie portal dla zawodowców
pozdrawiam
Powracam myślą w te czasyjak co roku w porze jesienikłosy zbóż znów się latemjak ze złota się złocąna tych polachgdzie ziarno się urodzigwiazdy srebrzą się cichąjuż spokojną nocąbo przecież i słońceradosne też wschodzikiedy dzień co każde ranobudzi się od nowai jak ogień płoniegdy zachodzi czerwieniąorzeł rozpostarł skrzydłajuż leci w stronę niebato rocznica jest polskanasza listopadowaraduje się bardzo sercepoety natchnionebo krwawiło tyle razyaż pozostały bliznyna stole pachnie znowubochen chlebazasnęli tylko snemwiecznym nasi bohaterowiepochowani w grobachu matki ojczyznyhistoria dzisiaj ich ocenii za nich wszystko opowieBóg w święty dzwon w dzieńoznaczony uderzydziękczynienia hymndzisiaj za to śpiewamynowe obrazy poświęcimyw rzeźbione misternie ramyza wiekowe ziemiektóre wróciły do Macierzyi na zawsze tu pozostanągdzie polskie powstało plemię
Staremu rymopisowi z centrum Łodzi
tylko jeden temat po głowie chodzi.
Ciekawsze w mig wywietrzały
gdy włosy mu posiwiały.
Nie wiadomo czy jeszcze coś wymodzi .
Czy ten czas musi być taki smutny za oknem ciemno budzi się coraz wcześniej już dawno pożegnaliśmy wrześniem ciepłe i pogodne lato za chwilę listopad zginie we mgle nad łąką zgasła ostatnia tęcza opadłe liście drzew w tylu barwach się mienią w promykach blednącego słońca jak co dzień kartka z kalendarza wyrwana na ziemię spadnie przepadnie jak inne zapomniana i nic nie poradzisz na to deszcz zagra na parapecie fragmenty jakiejś serenady gdzieś snuje się delikatnie nić pajęcza na szarym niczym wór pokutny niebiejedyny biały obłok przynosi nową wenę w sekrecie a kiedy wzejdzie księżyc blady powstanie kolejny wiersz w magicznym zeszycie niezmiennie w nowe układa się słowo i w nim znajdzie ukrycie jak te liście dzisiaj kolorowo witam ponownie ciebie moja Muzo w kropli rosy o świcie i tak jeszcze jesiennie pozdrawiam bo ta pora nierzadko jest jak nasze życie dlatego z Tobą na spotkanie się umawiam właśnie jesienią
w rozbitym lustrzenie znajdziesz odbicia podnieś jeden odłamek a ujrzysz okruch życia ostatnia umiera nadzieja to wiary w sobie wciąż od zawsze szukaszna koniec miłością ją posklejasz i wstawisz w ramytylko klucz dawno nie pasuje pordzewiał stary zamek minione lata dawno pokrył kurz może do skrzypiących drzwi ktoś jeszcze kiedyś zapuka i zostawi siebie w darze bez skrzydeł odlatujeszdo lepszego światana ledwie parę godzin dopóki będziesz tutaj i jest nadziejachoć jesteś taki bezradnyjak dziecko w dniu narodzin