Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'swiatlo' .
-
On – jak szkło art déco, gładki i zimny, Gdy światło w nim pęka, rozlewa się cieniem. W liniach fasad zapisane dekady, Gdzie taniec walczył z ciszą istnienia. Ja – raczej Miami, światło i fala, Marmur, co drży pod dotykiem nocy. Neony pulsują jak myśli na wietrze, W świetlistej mozaice niespokojnego ja. Spotkaliśmy się, gdy czas się zatrzymał, W bezruchu dźwięków, w pauzie milczenia. Sztuka i los splecione w dłoniach, Jak wersy sonetu pisane przestrzenią. Lecimy tam, gdzie Vegas rozbłyska Jak serce świata, co nigdy nie śpi. Przepych i pustka splatają się w cieniu, A my – w zawieszeniu, snem czy ucieczką? Miami drży w ciepłym oddechu, Gdzie morze odbija minione spojrzenia. Wiatr niesie echa nieznanych historii, A my – wśród nich – jesteśmy czy byliśmy? On, z epoki marmuru i dymu, Ja, w pulsie neonów i tętna ulic. Dwa światy w jednym, migotliwe obrazy, W sztuce nocy – zgubieni czy znalezieni? He – like Art Deco glass, smooth and cold, When light breaks in him, it spills into shadow. Decades inscribed in the lines of facades, Where dance once battled the silence of being. I – more like Miami, light and waves, Marble trembling under the touch of night. Neons pulse like thoughts in the wind, In the luminous mosaic of a restless self. We met when time stood still, In the stillness of sounds, in the pause of silence. Art and fate entwined in our hands, Like the verses of a sonnet written in space. We fly where Vegas bursts into light, Like the heart of the world that never sleeps. Opulence and emptiness intertwine in shadows, And we – suspended, a dream or an escape? Miami trembles in the warm breath, Where the sea reflects glances long gone. The wind carries echoes of unknown stories, And we – among them – are we, or were we? He, from an era of marble and smoke, I, in the pulse of neons and the heartbeat of streets. Two worlds in one, flickering visions, In the art of night – lost or found?
-
Moja dusza jest pustką, wydrążoną szczeliną w człowieku, studnią bez dna: nagą i suchą, pozbawioną blasku światła. Jest szafą zamieszkałą przez szelest kroków i skrobanie palców, stukanie kości w niemej prośbie o zaspokojenie pragnienia. Albo przepaść? napiera na mnie zapadniętym dachem strychu – pochyloną głową przygarbionego człowieka, miejsca z komodami i niszami zawalonymi podrobami, zagraconymi wyblakłymi, wilgotnymi ścianami, porośniętymi pajęczynami i zamieszkałymi przez robale, blisko słońca, ze względu na swoje przygraniczne położenie, ale przed nim ukryte. Ta otchłań ma wiele form i wcieleń, wypaczeń i przebiegłości, z których każda przedstawia ją inaczej, ale ukrywa się przed kimś, ukrywa swój obraz. I tu i tam, powyżej i poniżej, w każdej skrajności i namiętności, z pewnością popadam w ciemność. Jestem smutny, smutny i chory, nie ma dla mnie tu miejsca, a mimo to jestem cały- tutaj! Chłonę to na własne oczy i słyszę z nieznośnym napięciem w bębenkach. „Znoszę” ten pobyt, przeklinam głośno, zastępując go ledwie dostrzegalną skruchą. Ale co zrobić, jeśli znalazłeś się tutaj, nie wiadomo GDZIE, JAK i KIEDY, nie mogąc zmienić swojej sytuacji. Jesteś w otchłani, w centrum nieznanej i przygnębiającej otchłani, nieskończenie trwającej i nieustannej. Dark
-
Ciemność... Ciemność to nie pustka Ciemność to nie to, co nas pochłania Nie to, co nas przeraża NIe to co gnębi Ciemność to siła Ciemność to nadzieja Ciemność to wstęp do jasności
-
Jak latarnia na cmentarnym placu Nadzieja się tli Mieszkamy w mrocznym pałacu Nienawiść nas mdli Spoglądamy w niebo Wznosimy dłonie i modły Wierzymy w każde cudo Lecz świat jest podły Odbierze nadzieję Odbierze wiarę Po świecie ból rozwieje Cierpimy jak za karę Choć o litość nie prosimy Za światłem wciąż gonimy
-
Odkąd miałam umrzeć, a jednak żyję świat przestał mi się wydawać z jednej formy, wszystko stało się płynne, nielinearne, i jak przez witraż przechodzi promień, a idąc zatłoczoną ulicą dostrzegam, że nic nie zapada w żaden moment, uczestnicząc w tym samym poruszeniu, co fale oceanów, rozświetlając się w impresji wiecznie otwartej