Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'pandemia' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 7 wyników

  1. Somalija

    trylobity

    biorę cię dożylnie piję do dna po gorycz nie przestaję czuć jesteśmy księgą kłamstw ale kocicą w słońcu dla ciebie nie karz czekać znikamy w szóstej katastrofie permskiej powtórce umierając w deszczu igieł placebo przyjdź wezmę go do buzi nie ważne co kamień pamięta i który bóg prawdziwy noc jasna ciała blisko
  2. jjerzy

    Niezrozumienie

    Premier jednego kraju, w pandemii, zwrócił się do wirusa słowami takimi: - Już nikt przez ciebie nie zginie, wynoś się od nas, kretynie. Lecz wirus nie mówił językami żadnymi.
  3. Wątpiciel

    Pandemia

    Z perspektywy mojego miasteczka może się wydawać, że Ziemia jest płaska, ludzie są smutni, a dzieci nie mają głosu. Nic tak nie wprawia w zadumę jak paraliż ulic, arterie ścieżek przerośnięte miażdżycą kurzu, który przykrył ślady obecności. Z końcem tej wątpliwej zimy przekonałem się, że nasze życia mijają się z celem bez słowa a Azja istnieje naprawdę.
  4. w centrum Łasku przy Warszawskiej zamieszkały sprytne łaski nagle przyszła epidemia i Łask łaskom się pozmieniał wszystkie łaski noszą maski lecz z przymusu a nie z łaski w maskach łaskom nie do twarzy bo je maska w nozdrza parzy mają problem z oddychaniem więc je noszą na żądanie jedna rzęzi druga kicha trzecia z rzędu tylko wzdycha czwarta ma pretensje o to że to dla niej wielki kłopot bo jej maska niszczy cerę wyjechała na Maderę lecz tam było jeszcze gorzej maski pozbyć się nie może tam spotkała piątą łaskę która też nosiła maskę szósta łaska zdjęła futro a maseczkę włoży jutro siódma wcale się nie zraża poszła w masce do lekarza lekarz będąc także w masce wytłumaczył w końcu łasce że nic chorej nie dolega a w kolejce ósma czeka ta spotkała się z dziewiątą i jej jakiś się przyplątał bakcyl chociaż obie w maskach jak dziesiąta twierdzi łaska Dzięki @[email protected] za przyczynek do wierszyka ;)
  5. Początkowo nikt nie zdawał bądź nie chciał zdawać sobie sprawy z powagi sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźliśmy. Świat, w którym się wychowaliśmy, konał na naszych oczach a my i tak nie przestawaliśmy wypełniać tabelek w Excelu. Byliśmy odcięci emocjonalną szybą od tej agonii, która szerzyła się wokół. Nie było w nas rozpaczy, choć każdy na pewno zadawał sobie pytanie, czy dziś nadejdzie też jutro. Żeby coś naprawdę zmienić, nie wystarczy tabelka w Excelu, tyle że nam tylko to pozostało — zachowywanie pozorów normalności w anomalnej sytuacji. Była to iluzja posiadania kontroli w chwili, gdy jesteśmy zupełnie bezsilni. Jednak czas totalnej bezradności dopiero miał nadejść. W piątym miesiącu kwarantanny będącej reakcją na szerzącą się pandemię zdarzyło się coś na, co nikt nie był przygotowany. Dzień, w którym Internet po prostu przestał istnieć, był momentem, w którym dotarła w końcu do nas beznadziejność okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. I wreszcie wybuchła panika. Ludzie początkowo próbowali wylegać na ulice, ale policja i wojsko zmuszała obywateli siłą, aby przestrzegali nakazów związanych z kwarantanną. Plombowane były całe budynki mieszkalne. Z nieba lał się żar lipcowego słońca, a ludzie byli zamurowywani w swych domach, w których często umierali albo z powodu choroby, albo zwyczajnie z głodu. Ci, których nie dotknął głód ani choroba zostali skazani na wegetację w całkowitej izolacji od swych rodzin, przyjaciół i wszystkich, których znali. Zostali oni odcięci również od jakichkolwiek informacji odnoszących się do skali rozprzestrzeniania się wirusa, sytuacji politycznej i ekonomicznej w kraju oraz na świecie. Pozbawiono ich pracy i środków do życia. Pierwszy bunt będący tak naprawdę wynikiem strachu i bezsilności szybko wygasł. Ustąpił on miejsca rozpaczy. Tak rozpoczęła się pierwsza wielka fala samobójstw. Jednego jestem pewien, w momencie, gdy Internet przestał istnieć, nasza dotychczasowa samotność wkroczyła w nowy wymiar. Wymiar nam dotąd nieznany. Jesteśmy pokoleniem, które wychowało się na Internecie. Nie znamy świata sprzed jego ery. Nie zostaliśmy nauczeni, by walczyć o przetrwanie. Co więcej, nie jesteśmy przystosowani nawet do tego, by żyć bez Internetu. Życie w izolacji to doświadczanie czasu w całej jego rozciągłości. W tym momencie jak nigdy jawi się on jako coś realnego, wręcz namacalnego i ciężkiego. Zawsze myślałem, że korporacje wytresowały nas do życia w monotonii, lecz teraz staliśmy się jej zakładnikami. W czasach kwarantanny Internet był jedyną formą ucieczki od niej. Teraz jednak nabrała ona charakteru absolutnego i niezbywalnego. Zacząłem doświadczać złudzenia, że się kurczę. A wraz ze mną kurczy się mój świat. Dotąd nawet zamknięty w domu mogłem mieć kontakt nie tylko z kimś znajdującym się po drugiej stronie miasta, ale i na przeciwległym krańcu kontynentu. Teraz jestem jedynym rozbitkiem na bezludnej wyspie. Wyspa ta ma rozmiar małej kawalerki. Dociera do mnie błahość codziennych spraw. Po co przebierać się z piżamy, czesać włosy, skoro nikomu nie jesteś w stanie się pokazać? Ileż rzeczy robiliśmy na pokaz. Ileż to rzeczy robiliśmy tylko z myślą o tym, że ktoś na nas patrzy. Teraz jesteśmy pozbawieni przymusu odgrywania tych wszystkich codziennych rytuałów. Brakuje mi ich, a jednocześnie nie widzę sensu czynienia ich dalej. Czuję, że w osamotnieniu moja osobowość ulega swoistej degradacji. Czasami wydaje mi się, że popadam w obłęd. Pewnego specyficznego rodzaju stan psychozy. Istota ludzka potrzebuje interakcji społecznych. Są one wpisane w jej naturę. Bez nich człowiek dziczeje i oddala się od swego człowieczeństwa. Czym w takim razie jest jednak owo człowieczeństwo? Czy nie sprowadza się ono jedynie do pewnych codziennych rytuałów i etykiety? Może jestem tylko wystrojonym i wymalowanym zwierzęciem, uwarunkowanym zewnętrznie poprzez społeczne normy ustanowione w chwili przypieczętowania umowy społecznej? Nie. To same relacje międzyludzkie są konstytutywną częścią człowieczeństwa, nawet w momencie, gdy społeczeństwo jako takie upada. Zarazem stanowią one jedyne autentyczne zakotwiczenie w świecie. W zasadzie są fundamentem istnienia jednostki. Nasz umysł jest osadzony w relacjach interpersonalnych, a to oznacza między innymi, że własną samoświadomość kształtuję poprzez relację z innymi. Nie mogę trwać w zupełnym oderwaniu od innych. Moja jaźń jest poniekąd wypadkową ludzi, których spotkałem na swojej drodze. To nie jest tak, że myślę, więc jestem. Raczej istnieję, bo jestem postrzegany. Teraz wszystko, co stanowiło fundament mego istnienia, zostało utracone. W chwili pogodzenia się z nadchodzącą śmiercią najmilej wspomina się doświadczanie. Nie liczy się sukces wartościowany społecznie, gdy społeczeństwa już nie ma. Liczy się tylko to, co było subiektywnie doświadczane. Dopiero w obliczu upadku świata, dociera do mnie, jak bardzo całe to społeczeństwo ze swoją gospodarką i polityką było na niby. Śmierć jest naprawdę. Łzy matek, które żegnają swe przedwcześnie zmarłe dzieci, których zwłok nawet nie zobaczą. To było prawdziwe. Ich rozpacz. Człowiek to zwierzę cierpiące. A jednak uwikłane w sieć międzyludzkich interakcji. Pozbawiony ich w zasadzie nie zastanawiam się już czy dziś nastąpi jutro...
  6. Oliwier Mucha

    COVID

    Jeszcze kiedyś, było na świecie normalnie, jednak COVID zmienił zdanie. Kiedyś beztrosko, biegaliśmy po parku, a teraz, Szumowski ma pandemię na karku. W restauracji siadywaliśmy dostojnie, a teraz, lekarzom pomóż hojnie, wpłać pieniążek na ,, się pomaga", jest to proste, jak pierwsze ,,ga-ga". Ten wirus niesie wady, w ludziach i sklepach straty. Jednak zalety idą też, nie bądź głupi jak ten zwierz. Nie byliśmy świadomi, że wirus jest wszędzie, był, jest, ale nie będzie. korzystaliśmy z wszelkich luksusów, a teraz, trzeba przestrzegać musów. Siądź z rodziną, i razem spędź czas, ten wirus połączył nas. Pograj w planszówki i porozmawiajcie razem, lecz przy tym nie bądź ,,kanapowym grubasem"
  7. Hej, Nie było mnie tu jakiś czas, a widzę, że tutaj wszystko po staremu - pięknie, kwitnie :))) Czerpiecie inspiracje z bieżących wydarzeń, czy raczej czynicie im na przekór ? Mnie natchnienie poetyckie niemalże całkowicie opuściło. I jakoś nawet nie mam o to do siebie żalu, nie jest mi przykro. Mam po prostu wrażenie, że pisanie i sztuka ogółem, są w tej chwili niepotrzebne. I właśnie w chwili, kiedy postawiłam kropkę w poprzednim zdaniu, w serce mnie dźgnęło - Czy aby na pewno? Czy może rola sztuki przy wojnach, kataklizmach, epidemiach i podobnych tragicznych, absorbujących kwestie techniczne, ekonomiczne i naukowe wydarzeniach jednak jest ważna? Albo tak zwyczajnie, po ludzku - szkoda zaniechać? Jak to jest u Was? Co o tym myślicie? Wyobrażacie sobie "całkowicie naturalny" - świat bez sztuki ? D.O
×
×
  • Dodaj nową pozycję...