"Azaliowy horyzont, paliowe słońce,
Przyodziane pięknym, bursztynowym kocem,
Obraz ten wyplata wzór dopełniony,
Cudnym szmaragdowym kojcem.
W którym leżą jaja, piękne, obłe, złote,
Jakby zabrane spod czułej matczynej opieki.
Gdzieniegdzie skrzydło motyla łopocze,
A ja poeta ze skrytością komentuję jego wdzięki.
Każde z tychże jaj choć tak podobne,
Kompletnie inne, jedne szare, skromne,
Drugie w ogrom barw malowane.
Fale się odbijają, gdzieś na widnokręgu,
Gdzieś w oddali widać, jak kapitan okrętu,
Heroicznym aktem próbuje go ratować,
Choć, na pokładzie bez śladu zamętu,
Mętna woda pochłonie go rychło,
Czas kapitulować."