![](https://poezja.org/forum/uploads/set_resources_4/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
Renata Giemza
-
Postów
90 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Renata Giemza
-
-
Kocham twój głos i śmiech
twoje czarne włosy
i plecy po których przebiegały moje palce
nos i usta delikatne i zapach
za którym pójdę na koniec świata
Kocham iść przez miasto
gdzie ulice mówią którędy
gdzie nie widzę całej rozstępującej masy
tylko ty w zasięgu
mojego wzroku
Kocham czekać na ciebie
ukołysane słowo miłość
zaszumi w nas
siłą wiecznie zielonego lasu
Otwieram płaszcz
ramiona i nogi
rozbieram
kładziesz się obok
ciał styk
ust zbliżenie
biorę sobie ciebie
na wieczność
i przeszyjesz
przebijesz
napełnisz
chłodnym językiem
pragnienie...
świt był rozdzierający0 -
nie to nie inna wersja O... pisząc ten wiersz nie myslałam o tym zupełnie
to jest ojciec nasz tu na ziemi ojciec nasz alkoholik [niby mówi się że wybaczamy ale zapomnieć się nie da jeśli ktoś miał to nieszczęście mieć takiego ojca [a jest ich w okolo jak grzybów po deszczu0 -
każdy ma swoje przeznaczenie
0 -
płomień świecy
ciało rozgrzewa
wnętrze wciąż lodowate0 -
Ojciec nasz zamieszkał w butelce
dokładnie przykleił się do dna
od tamtej pory już tylko bełkotał
leżąc obok łóżka w cuchnącym
uryną ubraniu-kretyn
Ojciec nasz zapomniał że istniejemy
gdy dostawał choroby sierocej
kiwającego się w tył i przód lekko
powalałam patrząc na przekleństwo
w jego oczach -głupiec
Ojciec nasz zawarł pakt z diabłem
bluzgał nienawiścią i gwałcił matkę
co noc umiał tylko czytać etykiety
powiesił się w zwidach delirycznych
o czwartej nad ranem-skurwysyn
Ojciec nasz podświadomie żyje we mnie
w wariacjach na dwa głosy pęka
ta sama butelka gwałcę żonę
i chu.j z dziećmi przebudzenie
ze zbyt wielu snów smakuje
przekleństwem-idiota0 -
Kiedy się wypełniły dni
te które znam na pamięć
czas przyszedł znowu umrzeć mi
odpłynąć gdzieś w nieznane
A gdy przychodzi błoga niemoc
to z beznadzieją ściskam pieniądz
żeby się chytry charon nażarł
a ja bym duszy nie narażał
Dzisiaj leżę przy tobie
jutro w ciemnym grobie
trupem zapachniało chyba moim
o stypie gadają ,o bogowie ..
Ktoś wiązankę niesie
a ja jeszcze nie śpię
dajcie mi snikersa
za panną pobiegam0 -
nieznośna realność
Ikarem spada
krok za krokiem
cnót rycerskich
archetyp
lamusem pachnie
zabawki wieku niewinności
porozrzucane
może laptop
albo telefon wypasiony
bryka marka
tylko mnie kochaj
a cała reszta i tak będzie nasza0 -
dwie postacie
i domek z kart
kredytowych
rozsypał się
jak ten ryż
kiedyś nam
na [nie]szczęście0 -
niezłe ........
0 -
niebieskie światło
stopień doskonałości
oddech życia0 -
zapraszasz
siadam obok ciebie
podsuwasz karafkę z winem
pijemy chciwie
jak wielbłądy po dwóch tygodniach
podróży po pustyni
obsypujesz mnie
szeptem słów
wino ma smak grzechu
jutro obeschnę
opisując cię rozpiętego między pościelą
po nieprzespanej nocy
rozbiję karafkę
winną rozwiązłości języków
i pójdę się wykąpać0 -
okno na świat pozwala się dusić
tylko butelka kształtów i kolorów
pełna zawsze taka sama a jednak
niezależna inne zajęcia już nie przynoszą
pożytku zegar wciąż mi nad głową tyka
ja się rzucam jak pirania po akwarium
głowę napełniają słowa schody się
kołyszą po kątach tuzin osobników
przyciąga uwagę wątek robi się ciekawy
oko za oko a ty patrzysz jak ranny karp
gdy sięgam do lodówki byleby tylko nie szkło
wplotłeś się we mnie jak powiew swieżości
dla tej przestrzeni i rąk i oddechu chcę
zrzucić demony i tragiczne maski
a ty obłaskaw wszystkie dzikie zwierzęta
zamieszkujące moją duszę0 -
szelest liści
kroki cichną o zmroku
śmierć śle pozdrowienia0 -
Miasto jarzy się
jak ustrojona dziwka
w chwili zasiadania do stołu
stajemy się jednością
fala miłości
ciało chlebem
krew winem
złączeni
kto kat a kto ofiara
racja przecież
nie żył sam dla siebie
i nie umierał dla siebie
a ja o własnych siłach
toczę swój kamień0
jestem człowiekiem ....chyba
w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Opublikowano
Każdego wieczora mrok zapadał
nad lasem niedługo dzikie zwierzęta rozszarpią...
Jak smakujesz Jasiu?
zawsze marzyłem o młodszym bracie
o drugiej części mnie
ktoś ktoś jest we mnie ukryty
nie widać ale czeka nie boję się też czekam
coś coś rośnie i chce wyjść na wierzch
otchłań we wnętrzu wygląda śmiertelnie blado
na wieczność na jedność przez zęby
przeprosić się ze światem czas już dziś
trucizna ogryza kości samotność styka byt
Franky szukał człowieka do uboju
i konsumpcji chętnego tak bez przymusu
Bernd chciał być zjedzony z miłosierdziem
butelką leków do utraty zmysłów sennie
zaczarowani w Mein Teil wiecznie kalecy
kolacja symbol krew srebrne sztućce
zasługujesz na pełną kulturę miły
wyśmienity jak wieprzowina stek
przełknę przemkniesz żołądkiem
uzbierało się na kilka miesięcy
z jakieś dwadzieścia kilo pozbieram
zatrzymam bedziesz mną
schizo schizofrenia
śmieje się szaleńczo
pozwólcie że zapalę