Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Renata Giemza

Użytkownicy
  • Postów

    90
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Renata Giemza

  1. Każdego wieczora mrok zapadał nad lasem niedługo dzikie zwierzęta rozszarpią... Jak smakujesz Jasiu? zawsze marzyłem o młodszym bracie o drugiej części mnie ktoś ktoś jest we mnie ukryty nie widać ale czeka nie boję się też czekam coś coś rośnie i chce wyjść na wierzch otchłań we wnętrzu wygląda śmiertelnie blado na wieczność na jedność przez zęby przeprosić się ze światem czas już dziś trucizna ogryza kości samotność styka byt Franky szukał człowieka do uboju i konsumpcji chętnego tak bez przymusu Bernd chciał być zjedzony z miłosierdziem butelką leków do utraty zmysłów sennie zaczarowani w Mein Teil wiecznie kalecy kolacja symbol krew srebrne sztućce zasługujesz na pełną kulturę miły wyśmienity jak wieprzowina stek przełknę przemkniesz żołądkiem uzbierało się na kilka miesięcy z jakieś dwadzieścia kilo pozbieram zatrzymam bedziesz mną schizo schizofrenia śmieje się szaleńczo pozwólcie że zapalę
  2. Kocham twój głos i śmiech twoje czarne włosy i plecy po których przebiegały moje palce nos i usta delikatne i zapach za którym pójdę na koniec świata Kocham iść przez miasto gdzie ulice mówią którędy gdzie nie widzę całej rozstępującej masy tylko ty w zasięgu mojego wzroku Kocham czekać na ciebie ukołysane słowo miłość zaszumi w nas siłą wiecznie zielonego lasu Otwieram płaszcz ramiona i nogi rozbieram kładziesz się obok ciał styk ust zbliżenie biorę sobie ciebie na wieczność i przeszyjesz przebijesz napełnisz chłodnym językiem pragnienie... świt był rozdzierający
  3. nie to nie inna wersja O... pisząc ten wiersz nie myslałam o tym zupełnie to jest ojciec nasz tu na ziemi ojciec nasz alkoholik [niby mówi się że wybaczamy ale zapomnieć się nie da jeśli ktoś miał to nieszczęście mieć takiego ojca [a jest ich w okolo jak grzybów po deszczu
  4. płomień świecy ciało rozgrzewa wnętrze wciąż lodowate
  5. Ojciec nasz zamieszkał w butelce dokładnie przykleił się do dna od tamtej pory już tylko bełkotał leżąc obok łóżka w cuchnącym uryną ubraniu-kretyn Ojciec nasz zapomniał że istniejemy gdy dostawał choroby sierocej kiwającego się w tył i przód lekko powalałam patrząc na przekleństwo w jego oczach -głupiec Ojciec nasz zawarł pakt z diabłem bluzgał nienawiścią i gwałcił matkę co noc umiał tylko czytać etykiety powiesił się w zwidach delirycznych o czwartej nad ranem-skurwysyn Ojciec nasz podświadomie żyje we mnie w wariacjach na dwa głosy pęka ta sama butelka gwałcę żonę i chu.j z dziećmi przebudzenie ze zbyt wielu snów smakuje przekleństwem-idiota
  6. Kiedy się wypełniły dni te które znam na pamięć czas przyszedł znowu umrzeć mi odpłynąć gdzieś w nieznane A gdy przychodzi błoga niemoc to z beznadzieją ściskam pieniądz żeby się chytry charon nażarł a ja bym duszy nie narażał Dzisiaj leżę przy tobie jutro w ciemnym grobie trupem zapachniało chyba moim o stypie gadają ,o bogowie .. Ktoś wiązankę niesie a ja jeszcze nie śpię dajcie mi snikersa za panną pobiegam
  7. nieznośna realność Ikarem spada krok za krokiem cnót rycerskich archetyp lamusem pachnie zabawki wieku niewinności porozrzucane może laptop albo telefon wypasiony bryka marka tylko mnie kochaj a cała reszta i tak będzie nasza
  8. dwie postacie i domek z kart kredytowych rozsypał się jak ten ryż kiedyś nam na [nie]szczęście
  9. niebieskie światło stopień doskonałości oddech życia
  10. zapraszasz siadam obok ciebie podsuwasz karafkę z winem pijemy chciwie jak wielbłądy po dwóch tygodniach podróży po pustyni obsypujesz mnie szeptem słów wino ma smak grzechu jutro obeschnę opisując cię rozpiętego między pościelą po nieprzespanej nocy rozbiję karafkę winną rozwiązłości języków i pójdę się wykąpać
  11. okno na świat pozwala się dusić tylko butelka kształtów i kolorów pełna zawsze taka sama a jednak niezależna inne zajęcia już nie przynoszą pożytku zegar wciąż mi nad głową tyka ja się rzucam jak pirania po akwarium głowę napełniają słowa schody się kołyszą po kątach tuzin osobników przyciąga uwagę wątek robi się ciekawy oko za oko a ty patrzysz jak ranny karp gdy sięgam do lodówki byleby tylko nie szkło wplotłeś się we mnie jak powiew swieżości dla tej przestrzeni i rąk i oddechu chcę zrzucić demony i tragiczne maski a ty obłaskaw wszystkie dzikie zwierzęta zamieszkujące moją duszę
  12. szelest liści kroki cichną o zmroku śmierć śle pozdrowienia
  13. Miasto jarzy się jak ustrojona dziwka w chwili zasiadania do stołu stajemy się jednością fala miłości ciało chlebem krew winem złączeni kto kat a kto ofiara racja przecież nie żył sam dla siebie i nie umierał dla siebie a ja o własnych siłach toczę swój kamień
×
×
  • Dodaj nową pozycję...