
lucjan1949 bieniecki
Użytkownicy-
Postów
232 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez lucjan1949 bieniecki
-
Święci.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Święci. Panie! Ilu u ciebie, Powinno być świętych. Przez omylność ludzi, Tutaj pominiętych. Ich liczne tysiące, Chrześcijan Nerona, Chanów wieczne zastępy, Kto zliczyć dokona? Tysiące męczenników, Na przestrzeni wieków, Z chłodu,głodu umarli, W małym człowieku. Panie! Gdzie są miliony ? Tam z nieludzkiej ziemi, Ci szli w czwórkach do Nieba, Armiami całymi. Wierzę mocno w ich święte, Życia umęczenie, Ich początek w Niebie, Wieczne uwielbienie. Tutaj gęste sito, Wielu nie podoła. Tam miłość człowieka, Bóg każdego woła. Józef Bieniecki -
Pochmurny świt.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pochmurny świt. Świt pochmurny się zbliżał, W rzadkich nieba prześwitach. Zimnym wiatrem świat lizał, Gnał zwałami w chmur kitach. Deszczem siąpił okrutnym, Żale nocy wylewał. W chorych starych i smutnych, Bóle w drzewach wyśpiewał. W nocnym jeszcze amoku, Snuł po świecie się chory. Obumarły,w pół szoku, Słał przesłanie pokory. Na dziurawym gościńcu, Wciąż zalewał się łzami. Czasem kręcił się w młyńcu Rwany wiatru dmuchami. Pojedynczym przechodniom, Pisał smutek na twarzy. Porozwiewał nadzieję, Dzień pogodnych miraży. Na dziedzińcu przedszkolnym, Wymiótł wszystkie dzieciska. Rzekłbym-stał się namolnym, Widać jesień już bliska. Józef Bieniecki -
W pogoni...
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
W pogoni.. Uciekałem od mamy ,za dziecinne grzechy, Z piaskownicy z wiaderkiem ostatniego piasku. Dla zabawy goniony dla wszystkich pociechy, Od szkolnych obowiązków,wstającego brzasku. Od jutra niepewności,z wiedzy i niewiedzy, By komuś nie szkodzić ,gdym zaszkodził wiele. Gdy o zmierzchu cmentarni gonili mnie szpiedzy, Zamiast w drzewach gałęzi, wisiały piszczele. Uciekałem przed sobą,aby się nie zdradzić, Że me szczere zapędy są interesowne. By wyrzuty sumienia uśpić lub wygładzić, A moją obecnością były zbyt wymowne. W ciągłej pogoni na swym pieskim strachu, W szkole,pracy i w życiu,w pogoni-ucieczce. Na chwilę przystanąwszy chowa głowę w piachu, Drogami na przełaj,po wygodnej ścieżce. A gdy ponad czasem uniosę się duchem, Trudno będzie ciało i ducha pogodzić. Wówczas ciągłej pogoni przeciwstawię skruchę, I z czasem ostatecznym nauczę się chodzić. Na krawędzi wszechświata,w końcu się zatrzymać. Aby tamtej przestrzeni nie ulec w bezkresie. Z konieczności ze Stwórcą nie muszę się zżymać, By nie stały przeszkodą- w moim interesie. Józef Bieniecki -
Wakacje.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wakacje. Już wakacji zbliża pora, Świat łąkowym pachnie mlekiem. Od mokradeł,przy jeziorach, Bociek śle przesłanie klekiem. W kolorowych pióropuszach, Czytać można drzew orędzie. Nawet gdzie samotna grusza, O wakacjach głośno wszędzie. Cyfra z cyfrą się miętosi, Rwią się w poły całe zdania. O ocenach myśl się płoszy, Z odpowiedzi- w zapytania. Oby rychły przyszedł koniec, Łeb z niewiedzy zawsze pełny. Kwiat kasztanów-wieczny goniec, Wciąż ogłasza krach bitewny. Nie znam nawet już nazwiska, Krowę mylę dziś z cielęciem. Coraz bliżej klęska bliska, Ojciec stał się moim zięciem. Jedna w głowie melodyja, Niebotyczne śle przesłanie. Na lenistwo-kawał kija, Jest lekarstwem na wzdychanie. Józef Bieniecki -
Okruchy miłości.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Okruchy miłości. Po poezji zostaną zawsze świeże płatki, A miłości okruchy,chociaż będą tliły. Wiary wieczne nadzieje niezniszczalne świadki, Biczem na zło-by prawdę -dobro nie zabiły. Bo na ścieżkach dobroci pełno kwiatów-krocie, I wśród chwastów,choć drogą,to pięknem przemierza. Nawet cudne kaczeńce,rosną w mule, błocie, Choć porosłe chwastami przyrzeczne nadbrzeża. Z jednej małej iskierki,płoną wieczne stosy, Pokojowe orędzie zawiesza oręża. A odważnych słów kilka,mnoży w milion głosy, Wiara mimo przegranej silniejszych zwycięża. Wiele kropel spadając i skałę wydrąży, Aby nie lec pokusie,nie czyta,nie słucha. Niesie sztandar zwycięstwa-Narodu Chorąży, Jego siła w spólnocie,potężna nie krucha. Na oblicze Narodu nie spłyną łez rosy, Przekleństwem kazamatów nie zatrzasną ,dżwierzy W zapomnianych mogiłach nie porosną wrzosy, Krwi daremnie złożonej ofiarnych żołnierzy. Niechaj okruch miłości do serca zapuka, A wieszcza strofami tradycji się kłania. Wśród promyków nadziei gwiazdę wiary szuka, Nowym pokoleniom zanosząc przesłanie. Józef Bieniecki -
W adwentowym oczekiwaniu.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
W adwentowym oczekiwaniu. W adwentowym czekaniu, Modlimy się Panie, Abyś oczy Swoje, Obrócił znów na nie. Świat niepokorny, My na nim czekamy, Precz odrzucony, Dziennie poniżony. Wierni czekają, Na Ciebie w stajence, Byś w swoim czasie, Zmienił ludzkie serce. Swoją modlitwą, Pojednań ,pokuty, Będziesz to czynić, Nim zejdziesz-dopóty. Póki oddzielisz, Złego od dobrego, W Królestwie znajdziem, Boga Przedwiecznego. Józef Bieniecki -
Żołnierzom wyklętym.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Żołnierzom wyklętym. "Myśmy rebelianci , polscy partyzanci." Gdy nastał czas,my uszli w las, Na pastwę został dom. A niekorzystny w świecie czas, W wyklętych ciskał grom. Czerwona krew, jak słońca krąg, Wytoczył stary wróg. Sens krzywd rozumiał, z wzniosłych rąk, Jedyny w Niebie Bóg. Drwiny pokoleń i krzywd splot, Oplotły Orła kraty. W "kużni wolności"-sierp i młot, Poprzedził zbrodnią,Katyń. Nie mogli milczeć w szponach zła, A cel, w wierze uświęcił. Pamięć i wolność w parze szła, Wola i prawe chęci. Za wartość sprawy, poległ mąż. Dług oddał Jej do końca. I z sierpem w pysku zdycha wąż, W konwulsjach sierpem trąca. Józef Bieniecki, -
Twoje imię.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Twoje imię. Imię twoje z szelestem listowia, Wywołuje uczucia wrażliwe. Kiedy leżąc u mego wezgłowia. Szeptasz z wiatrem ,dykteryjki tkliwe. Wdzięcznym dzwonkiem z skowronkiem się błąka, , Miesza razem z potoka szemraniem. Tam pod lasem ,mocarzowa łąka, Powróciła z boćkowym klekaniem. Błądzi łąką w ciepło popołudnia, Z chorałami cykadów się trąca. Aniołami w motylach przecudna, Nad kobiercem kwiatów falująca. W tataraku szepta czułe słowa, I wieczornym rechem żabek niesie. A brzezina , od słońca pąsowa, Hen powtarza po sosnowym lesie. I w miłosnych wyznaniach słowika, Gdy się chwali przy pełni księżyca. Kiedy lasu przycicha muzyka, Wiernych wspomnień imienia kotwica. W księżycowe wpletwszy warkocze, W srebrzystych wypłynowszy falach. Pieśń imienia, na sercu łaskocze, Na gitarach podpływając z dala. Twoje imię jest moim westchnieniem, Sennym pięknem wychyla się z nocy. Każdym brzaskiem ,ust moich promieniem, Z namiętnością zapatrzone oczy. Józef Bieniecki -
Polska bez Polski.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Polska bez Polski. Stocznie rozgrabić-obcym da, Kup za dwa grosze Niemcze! Jakaś obłudna obcja zła, Platformą w błoto depcze. Kopalnie zalać-zdeptać w proch, Nie łudzić je przyszłością. Każdy w rozwoju gasić krok, Póki nie w gardle kością. Zagłębie Miedzi-złotą kurę, Oskubać już na grzędzie. I zaprowadzić prawo szczura, Niech na urzędzie siędzie. Srebra rodowe ziemi naszej, We wrogie oddać łapy. Niechaj krew nasza już nie straszy, W ruinach jej atrapy. Energii nadać obcy ryt, W zależność by poległa. By wróg odwieczny przejął byt, We wszystkim im uległa. Czy rozum wam odebrał Bóg, Że jesteś już bezwolny? I z dwóch nie możesz wybrać dróg, Psiarczykiem żeś Platformy ? Platforma zdrajców-rządzi wspak, I Orła już oskubła. Iż Polski w Polsce mamy brak, Orzeł we znaku wróbla!!! Józef Bieniecki -
Moralnym kacu.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Moralnym kacu. Kawę na ławę,wid nie wid, Myśli kaprawe-siebie wstyd. Ręce do brania-nie dawania, W kacu moralnym zakłamania. Tytuł naukowy-gazetowy. Wiedza o niczym-groteskowy. Z proletariatu krok do przodu, Z wiedzą-co w uchu miewa miodu. Z rozdartym wnętrzem,krok przed szykiem, Cieszy salonów bilecikiem. A kiep w ogóle-pryszcz społeczny, Dla władzy bardem jest bezpiecznym. Już na historii zrobił kasę, Bo zakłamania posiadł klasę. Razem z publiką, pół debili, Historię z kłamstwem przemielili. Dzisiaj na barkach zakłamania, Zawładnął władzą, do wzrastania. I sępi się w objęciach kliki, Dla kaleczenia polityki. Józef Bieniecki -
Grzech.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Grzech. Na prawicy ,na lewicy, W forsie pławią się" nędznicy." Bożek gnębi i ubogich, Choć wysokie dla nich progi, Nie zarobisz-ukraść można, Nęci wszystkich myśl bezbożna. A im kasa wyższa będzie, Wyższy stołek na urzędzie. Pierwszy milion,trzeci milion, Hossa,sława i kotylion. A gdy zbierzesz dużą pulę, Możesz zostać nawet królem. Więc korupcja niczym róża, Ta sztamowa,piękna duża. Niesie słowem te przesłanie,: Nie obchodzi nas gadanie. Kto przy władzy i przy forsie, Uczestniczy w wielkiej hossie. I nie ważne,kto gdzie ,kiedy, Dziś napędza wszystkim biedy. Józef Bieniecki -
Lepiej póżno niż wcale...
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Lepiej póżno niż wcale... Jasiek lekko podpity, Wyszedł z knajpy-w drogę, Ze łzą w oku,coś szepnął, I warknął-nie mogę. Wchodzi w sklepik żydowski, Tam za kontuary, Wyciągnął zeń Żyda, Rzucił w tretuary. To ucapił za brodę, Lub bił tam gdzie morda, To okładał pięściami, I wrzeszczał jak horda. I tak w koło-aż ludzie, Co opodal stali, Nie mogli dłużej patrzeć, Więc się zlitowali. Policjantów zciągnięto,Jaśka pochwycili, Gdy powoli ocknął się, sprawę wyjaśnili. Za co bijesz niecnoto- niewinnego Żyda, Za co,wyjaśnię-wiedza wam się przyda. Toż to przecież mordercy, Jezusa zabili! Umęczyli wielce, Na Krzyżu przybili!! Jasiek-lat dwa tysiące, Temu to się stało, Toś ty o tym nie wiedział,? Teraz się wydało. I cóż z tego rzekł Jasiek, Kumpel mi powiedział, Więc go piorę za tamto, Dzisiaj się dowiedział. Józef Bieniecki -
Westchnienie leniwego.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Westchnienie leniwego. Jak się Jezu Ci chciało, Zejść na ziemię z Nieba, Ileż tu poniżeń, Wycierpieć Ci trzeba. W niebie Aniołowie, Pięknie ci śpiewali. Służyli Ci wiernie, Głęboko kłaniali. W Raju przechadzałeś, Po kwiecistych łąkach, Piękno rozdawałeś, W rozwiniętych pąkach. Tu na ziemi szarej, Mało masz pociechy. Łzy ludzkie i gorycz, Nieskończone grzechy. Wielka Twa ofiara, Dla zbawienia ludzi. W sercach wielu wiernych, Wielki podziw budzi. Niech ona w istocie, Nie będzie daremna. Cudem pozostaje. Dla zmarłych zbawienna. Józef Bieniecki -
Rzeknę.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rzeknę. Rzeknę-malarz artysta, talentem ujęty, Przeniósł twórcze swe piękno w sztuki instrumenty, I majowym obrazem wraz z Boskim natchnieniem, Ubogacił raz piękno,a dwa z powonieniem. Z wyobrażni wyłuskał gdzie milczące słowa, Ino myśl ich sięga,bo Boża ,duchowa. Umie w pięknie się znależć i pełnią oddychać, Słuchać gdzie tylko cisza,niczego nie słuchać. Pośród tylko Aniołów promieniem unosić, Dzieńkczynieniem wzruszać,dziękować, nie prosić, Na artyzmu ołtarzach,na pięknie wszechświata, W niskończoności wiecznej wciąż ku niebu wzlatać. W finezyjnych kolorach i bajkowej tęczy, Mistycznie utkane kwiatami się wdzięczy. Światu,Raju przedsionek,gustu wszego smaku, Nie śmieciami ułłudy,przeszłościami wraków. Bujać w Boskiej Możności na klepisku nieba, Piękno-pięknem podkreślać,tam gdzie jest potrzeba. Na akwarelę świata patrzeć okiem Bożym, Który ciebie w tym pięknie i dla ciebie tworzył. Spadnij nieba brylantem pośród pól kwiecistych, Na majowych litaniach,chwalebnych,przeczystych. Spisz na sercu obrazy,rzeczy nie stworzone, Aby rajem po śmierci były powtórzone. Józef Bieniecki -
Banda czworga.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Banda czworga Okrągłego stołu "szlachetni ojcowie". Wam sowiecki mandaryn pluwa do koryta. Wy urzędy w Ojczyźnie stawiacie na głowie, A zdradę narodową ubrali w zaszczytach. Chichot tamtego stołu po Sejmie się pląta, I podrzuca w zaparte nam kukułcze jajo. We kaszkietach moskiewskich czyhają po kątach, Na sowiecką melodią we wszystkim mieszają. Mocodawcy spisali każdemu w prezencie, Smyczę razem z obrożą lub krótkim łańcuchu. Dla warchlaka korytko mają w testamencie, Pańszczyźniane poddanie w rosyjskim posłuchu. Pożyteczni idioci z narodów obojga. Warują na komendę, a każdy przy budzie, Wykonując robotę, zawsze bandy czworga, Mocarstwowej oddani bez reszty ułłudzie. Gdy kat w końcu nastroi zdrajcom gilotynę, Z pod dywanów wymiotą wam wiekowe brudy. Buraczaną wystroją kapturami minę. A sędziami wam będą- okłamane ludy. Józef Bieniecki -
Kameleon.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Kameleon. Jak przystoi dziś na szuję, Wszystkim panom z ręki jada. Całe życie kombinuje, By popłynąć na układach. Od formacji do formacji, By się trzymać-podjąć kasę. Na zboczonej oriętacji, Nihilistów tworzyć klasę. Bękart krwawej rewolucji, W demokracji wypasiony. Efekt skrajnej prostytucji, Na ołtarze wyniesiony. Bez zasad i moralności, Na świeczniku siadł okrakiem. I jak diabeł ornat nosi, W razie czego-cofnie rakiem. Dyrdymały ludziom głosi, Opcji myląc już granice, Wszem i wobec-aż się prosi, Aby grzmotnąć go w przyłbicę. "Z gówna bata się nie kręci", Już bebechy przemieliły. Niepotrzebnie tacy wzdęci, W gnój go wszakże obróciły. Józef Bieniecki -
O kuchni Polskiej.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
O kuchni Polskiej W latach niewoli, rozbiorów i draństwa, Zaniku prawa i Polskiego Państwa. Naród niszczono, obłudnie kłamano, Historię, sztukę - nie zdeformowano. Choćby na tyle, jak chciano upodlić, Boga odebrać - oduczyć lud modlić. On stał niezłomny jak jego pasterze, Jak diament w skale, niezniszczalny w wierze. Przetrwała sztuka - tym z ludzkiego bydła, Polska ta piękna - szczególnie obrzydła. Historię niszcząc - najlepiej zapomnieć, By nie przetrwała wiekami potomnie. Wielka kultura gdy ma piewców wielu, Choć w małych kroczkach podąża do celu. Wrogowie władzy argumenty mają, Nigdy do końca nimi nie władają. Tak było w Polsce - natura rogata, Tam gdzie deptana, wznosiła skrzydlata. Płynąc na niebie w objęciach obłoków, Sobie wyznacza, ilość - wielkość kroków. Trudno powiedzieć skąd wraża opinia, Kuchnię upodlać - że wielka pustynia. To co jest- było, niesmaczne, niezdrowe, Może pomnażać zmiany chorobowe. Całkiem uboga, mało różnorodna, Bo w prymitywnym plemionom podobna. Ktoś chce obrzydzić, zdobycze podeptać, Choć sam nie godzien odpadli z nich chłeptać? Na nic wrogowie - chłoptasie za miedzy, Na nic wrogowie i przewrotni szpiedzy. Choć kropla w skale w końcu otwór drąży, W tej naszej polskiej nigdy nie nadąży. Nasza ma Ducha, ten nieograniczony, Z różnej nastawia swe urwiska strony. Prawda jest inna i różne powody, Nasza przewyższa największe narody. To my Polacy mamy zup nad miarę, I piersi ryby podali z wywarem. Zup aż czterysta ugina nam stoły, To naszej warto popróbować szkoły. To my przed Francją, bo prawie lat dwieście, Mieliśmy sztuczce - w kuchennym areszcie. To komuniści chcieli was oduczyć, Na Moskwy modłą- niewolić i tuczyć. Zamknąć w komórkach, czyli blokowiskach, I sztuczne jadło podawać do pyska. A nasza kuchnia- od wieków wspaniała, Z wiarą, kulturą wrogom się nie dała. Tą polską kuchnię - współtworzy szlachecka, A ubogaca możnością magnacka. Bogatych mieszczan i chłopów w zagrodzie, Młynarz, plebania, ziemianin- dobrodziej. Nasze pieczywo smakuje po świecie, Nie jeden smakosz - pyta jak pieczenie? Bo chlebek można jak deskę przeżuwać, Albo paprochy - trociny wypluwać. Ta kuchnia polska, szczególnie świąteczna, Ta nie od wczoraj, a latami wieczna. Jest różnorodna, piękna i bogata, Wyniosła w kunszcie i smokiem skrzydlata. Ta wielkanocna, bożonarodzeniowa, Okazjonalna - obfita i zdrowa. Ludziom z umiarem dyktuje rozkosze, I z gościnnością częstuje- po trosze. A tradycyjne zaś świąteczne stoły, Kuchnie światowe odsyła do szkoły. Brak tego wszędzie - tam jest gdzie Polacy, Społeczność tworzą jedynie dla pracy. W wiele kompleksów chcą wpędzić sąsiedzi, Paradoksalnie- przyjaźń w każdym siedzi. Ci, którzy lepiej o nas wszystko wiedzą, Swoje przywary jedynie nie śledzą. Tak jak z muzyką i malarstwo całe, Chociaż nie dzierżą palmy w świecie chwałę. Jest w sobie piękna - formą- estetyka, Nie jest przekupna żądłem polityka. Ale kunsztowne i na skrzydłach sztuki, Godna podziwu, dumy i nauki. Maluczkich pieniądz i zawieście wodzą, W ich móżdżkach kurzych, wrogie wizje rodzą. Józef Bieniecki -
Bananowe eldorado.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bananowe eldorado. Wielu jakość dziwnym trafom, Nie ulega paragrafom. Mord ,złodziejstwo-choć ich zbrodnie, Żyją dobrze i wygodnie. A maluczkich za zło ściga, Policyjna pierwsza liga. Środki na to-i więzienia, Są tu formą dopełnienia. Prześladuje mit Kalego, Co wam wszystkim jest don tego. Kali może i potrafi, Zawsze wpisać się do mafii. Kradną,kłamią,mamią -rządzą, I mafijnym prawem sądzą. Z demokracją bananową, Polityką prorządową. Korupcyjne ranczo w państwie, Na bandyctwie i łajdactwie. Z patentami sowieckimi, W założeniu już chorymi. Bananowe eldorado, Dzięki służbom i układom. Wszystko może i potrafi, Bo ma żądła ruskiej mafii. Józef Bieniecki -
Imperium zła.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Imperium zła. A na ziemi nieludzkiej, Krzywd ino potęga, Z turańskiego sposobu, Rządzenia wylęga. Oriętalne bandyctwo, Od wikingów,chanów, Dna sięgnęła na wschodzie, Sowieckich tyranów. Despotyczny ster rządów, Na kanwie bandyctwa, Stał się nutą kultury, Narodu dziedzictwa. Upodleni od carów, W komuny walonkach, Od Kaukazu po Sybir, Człek radziecki błąkał. Dzisiaj w słowach niewoli, W realiach podcięty, W korupcyjnym amoku, Do kąta wciśnięty. Potwór cywilizacyjny, Zło ,tajemna zbrodnia, W noc kremlowskich bojarów, Płonąca pochodnia. Józef Bieniecki -
Popielec.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Popielec. Pycha ,duma została, Za świątyni progiem. Winę moją nie małą, pogodziłem z Bogiem. W drodze ,ciemnym tunelu, Migają światełka. Nie dostrzega wielu, choć święta iskierka. Posyp ,skronie kapłanie, by w marności ciała, choć nadzieja z pokutą, do końca została. Posyp,prochem okruchów, przyznam ,prochem marnym, żem prochem w Twym duchu, i w Tobie mocarnym. Chylę czoło ku ziemi, i łzę ścieram chyłkiem, żem w Tobie jest niczem, Twej Możności pyłkiem. Słowa cichej modlitwy, szept w konfesjonale. I ofiara Mszy Świętej. Zmartwychwstanie w chwale. Józef Bieniecki -
Proch ziemi.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Proch ziemi. Mam wiele żalu Panie mój, A serce wprost kołacze. Jestem by z grzechem toczyć bój, To temu ono płacze. Po kalwaryjskiej,jednej z dróg, Podżwigam z Tobą trochę. Być jednym z tych maluczkich sług, By dumy zgnieść macochę. Upaść i podnieść z ziemi grzech, Ramieniem objąć szczerze. I pojąc pusty ludzki śmiech, I Twoim być rycerzem. Z pokorą przyjmę ziemi proch, I uczę się przebaczać. Tobie dorównać Boże krok, Gdy trzeba, umieć płakać. Twojej pomocy spłacę dług, Tu świętych wykorzystam. Wiem,żeś mój Stwórca,Ojciec,Bóg, W końcu na wszystko przystam. Józef Bieniecki -
Brawa!!!
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Brawa!!! Kolejka w niebie,och!-długi ogonek, Część niecierpliwa,kilku chce na stronę. Stoją do Piotra- graniczna odprawa, Wielu niepokój o wieki napawa. Polak stał w środku,nogami przebiera, Pewnie napadła żołądka cholera. Depta i depta-bez końca nie można, W końcu nachodzi go myśli ostrożna. Każde pytanie ma odpowiedż, w skutkach, Pewnie pokażą gdzie w niebie wygódka. Wyszedł z kolejki, idzie na początek, W niebie być musi medialny porządek. Przed Piotrem stawia niecierpiącą sprawę, Ten mu też kawę wykłada na ławę. O tam -za chmurką,jest nieba wychodek, Na tyle z dala by odsunąć smrodek. Biegnie z ściśniętą,świat coraz piękniejszy, Ale gdy bliżej, to i napór większy. Chmurkę dopada i zwleka galoty, I z żalem stwierdza podniebne kłopoty. Brawo mu biją-z lewa środka,prawa, Skąd,że tu ludzie-no i dupy sława? Gdy z wstydu przerwał ,podąża z pytaniem, Skąd ,że ten aplaus i dupie klaskanie. Piotr -uchyliwszy wskazaną mu chmurkę, Wymownie skrobie się po głowie piórkiem. To przecież Polska-tam od zawsze sprawa, Każdej od wieku dupie biją brawa. Józef Bieniecki -
Boże Wielki proszę.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Boże Wielki proszę. Boże Wielki i kochany, Ty w wielkim wszechświecie, Posadziłeś gwiazd miliony, A na ziemi kwiecie. Boże Wielki i kochany, Ty stworzyłeś słońce, Złote ,wielkie i potężne, Jak Ty gorejące. Boże Wielki i kochany, Ty stworzyłeś księżyc, Duży srebrny i ogromny, Świecący bez granic. Boże Wielki i kochany, Tyś świat cudny stworzył, Pozwól proszę by lud cały, Miłością Cię darzył. Boże Wielki i kochany, Ty w wielkiej miłości, Obdarz cały Naród Polski, Łaską Swej Świętości. Boże Wielki i kochany, Wspomnij na mą duszę, Kiedy przyjdzie czas mój Panie, Iść tam ,gdzie iść muszę. Boże Wielki Miłosierny, Nie pozwól nasz Panie, Ale zbaw nas-lud Swój wierny Usłysz nas wołanie. Józef Bieniecki -
Pory roku-Spojrzenie na zimę.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pory roku - Spojrzenie na zimę Spokój i cisza otacza świat cały, Puszysty, sypki, błyszczący i biały. Mała śnieżynko, lodu odrobinko, Jedna od drugiej inna i wspaniała, Gwiazdek miliony tworzysz okruszynko, Nieodgadnionej myśli Boga, chwała. Jesienne piękno ślesz zimową szatą, Niby jednaką, a jakże bogatą. Złotego słońca odbijasz promienie, Wzbudzasz wciąż we mnie zachwyt i zdumienie, Jak Wszechmogącym jest jej Stwórca, Świata, Że dla mnie stworzył, dał mi głębię, duszę, Niech dusza moja do Niego ulata, Za wszystko chwała, dziękować Ci muszę, W ostoi leśnej świerków i jedliny, Śniegiem pokryte niby wielkie czapy, Z rzadka rozdziela je drzewo brzeziny, Tworząc jak niby pojedyncze chałupy, To leśnych stworzeń, dzikich legowisko, Jeleni, saren i dzików gromada, Przez lata z igieł powstało klepisko, Bo od złych ludzi głów bronić wypada. W świerkach krzyżodziób wije gniazdko małe, By przed lutowym zimnem je ochronić, Popatrz syneczku jak stworzenie całe, Umie o dzieci swe dbać i je bronić. W wiekowych sosnach dzięcioł w drzewo puka, Jak dobry lekarz, drzewo opatruje, Nic mu nie umknie i wszystko wyszuka, To dzięki niemu wiele nie choruje, W oddali widać ,na tle śniegu bieli, Czerwone brzuszki gili, dwóch kochanków, Jeden i drugi coś piskliwie kwili, Kłaniają sobie, dwóch zgodnych wybranków, Ruchliwe stadko sikorek, bogatki, Wespół z modrymi sikorki z siostrami, Zgrabne przemyka z gałęzi na kwiatki, Gdzie trzeba zwisa, do góry łapkami. W szczerym zaś polu, widoczne na śniegu, Jak szare plamki, ciche w swym bezruchu, To kuropatwy, rodzina w przebiegu, Wstrzymana, nagłym zamieci podmuchu, Złocisty bażant krokiem swym poważnym, Kroczy po polu i okiem odważnym, Lustruje teren, kury swoje chroniąc, Przed głodnym psiakiem i lisem je broniąc, Bliżej domostwa na niedużej łące, Kucają w zaspie dwa szare zające, Strzegom uszami, przyszły na śniadanie, Trudne to czasy, będzie suche danie. Kwaki i wrony, w przydomowym sadzie, Obsiadły drzewa, przewodzą gromadzie. Kruki, gawrony, wielkie jak owoce, Spędzają ranki i zmierzchy , i noce, By za dnia w dalszym terenie buszować, Wszczynając burdy, intrygi swe knować. Niech ten świat cudny przez Boga stworzony, Będzie przykładem piękna i harmonii, Nie chciej człowieku z Boga go okradać, Nigdy nie będziesz dobrze ziemią władać, Daj spokój duszy przez Boga stworzonej, Niech hołdy niesie w podzięce dozgonnej, Ty który sądzisz, że z małpy powstałeś, I nigdy w życiu Boga się nie bałeś, Niech twej rodziny, małp będą bratanki, Małpy koledzy, małpie koleżanki. Pory roku - Spojrzenie na wiosnę Brzaskiem się budzi, piękna polska wiosna, Złotym promieniem, dźwięcznym śpiewem kosa, Strząsa czas zimy, świeża i radosna, Brylantem błyszczy w drzewach ranna rosa. Śnieżyczki przebiśniegi spod śniegu strzelają, Odkryte łachy, kwieciem swoim bielą, Jak za dar życia do Nieba wołają, Idącej Pani Wiośnie,drogą sobą ścielą, Stokrotek kosze, podobne rumiankom, Uśmiechem radość , obok polne bratki, W urodzie umkną subtelnym sasankom, Foremny kielich, w fioletowe płatki, Pierwiosnka urodna i zawsze wyniosła, Słabe zapachy kwiatów w łąkę niesie, Wśród miłków wiosny rodziny wyrosła, Żółci złotawo na tle sosen w lesie, Opodal stawy porosłe kaczeńcem, Brzegi wokoło, niby żółtym wieńcem, Które w ciepełku, spokojne wieczory, Żabie koncerty, jakby ludzkie chóry, Chwalą Boga i wszystko co rośnie, Skacze i pływa lub śpiewa radośnie, Perkozy piękne razem z krzyżówkami, Zwinne igrają w grupie z cyrankami, A boćki kroczą po podmokłej łące, Okiem rzucając na klucze lecące, Żurawi, w wodzie żaby wpatrują, Mają żal wielki, że ciszę im psują, Przylaszczki, ostróżeczki rosną tu obficie, Niosą raz piękno dla owadów życie, Wonne fiołki, podbiał pospolity, Tworzą kobierce mleczami spowity, Ściągną na łąki wielkie ich gromady, Zapachem kwiatów, przeróżne owady, Pierwszy bielinek, jest wiosny zwiastunem, Zapowiedzią spokoju, ludzi opiekunem, Kto go zobaczy roczek spędzi w zdrowiu, Z buzią uśmiechu, jak księżyc na nowiu. Raju ozdobą jest motyli grono, Tak cudnie piększą w każdym roku łono, Są fruwającym kwiatem, barwnym w różne wzory, Przyrody mienią pomnoża w kolory, Wiele rusałek krąży nad łąkami, Z paziem królowej, razem z cytrynkami, Spijają ranną rosę i kwiatów nektary, Za czas pylenia to są kwiatów dary, Trzmiele z osami i pszczół roje całe, Zaspokajają w nie rodziny całe, Pracowicie z kwiatuszka na kwiatek, Nektar i pyłki znoszą dla dziatek, Łąki porosłe kwieciem, trawami różnymi, Są tu jak lasy , drzewami dużymi, Które obszarem terenu ogromem, Dla tych owadów spiżarnią i domem, Kryją w ostępach ich całe gromady, Pluskwiaki, prostoskrzydłe, chrząszcze i cykady, One też w lesie radość z wiosny głoszą, W świat ptasi grania dziękczynne zanoszą, Las wielce czuły na wiosny powroty, Szumem namawia ptactwo do roboty, Budowy gniazd i dziupli sprzątanie, Połączy w parki, w dozgonne oddanie, Niżej przy norze stoi jak na warcie, Mama lisica, szum słucha uparcie, Dzieciom zapewni kolejne śniadanie, Ważne rozpoznać zwierząt różne granie, Z głębi zaś słychać, z gęstwin zagajnika, Chrząkanie lochy, kwik małych przenika, Rodzinka świnek po krzakach buszuje, Bulwy owoców, z mamą poszukuje, W każdym dniu z nimi terenu obchody, Z obejściem pozna póki jeszcze młody, Gronostaj smukły, borsuk, leśna kuna, Dzieci swe karmią, prócz leśnego runa, Którego z wiosną wielki niedostatek, Znak wiosny, dobry, na runo zadatek, Każdy z nas czeka na początek wiosny, Wierzył, że dzień ten, świeży i radosny, Świat znów spowije szatą swą- młodością, Węzłem połączy, zgodą i miłością, Marzenia naraz wszystkich się spełniły, Przepiękną wiosną tu nam powróciły. Pory roku- Wiosenne kwiaty Śnieżyczki, przebiśniegi, razem z krokusami, Są zwiastunem, że wiosna zawitała z nami. Kwiaty śnieżyc, dzwonkami chętnie podzwaniają, Zapach siejąc wokoło, owady ściągają. Już kaczeńce po brzegach strumyka obsiadły, Kwiatu buzie otwarte, jakby nic nie jadły. Obok w lesie ziarnopłon klombami się kładzie, Tworzy małe dywany, na wiosny paradzie. Sasanka w bukiecie, wielkimi oczami, Zdziwiona patrzy, w słoneczko nad nami. Nie chce wierzyć, że już trzeba wstawać, I chwalić Boga, piękno światu dawać. Żółta pierwiosnka, wokoło się złoci, Życie podkreśla, w tle starej paproci. W drodze szafirki, kolor ich błękitny, W niebie odbite, lekko aksamitny. Wilkomlecz z babka, są we wąskie liście, I w rannej rosie , błyskają perliście. Skrajem lasu fiołki, też posiane rosą, Piękną lasu ozdobą, tylko wczesną wiosną. W głębi czosnek niedźwiedzi, zapachem i kwieciem, Nic wspólnego nie łączy, kwiatuszka z niedźwiedziem. Za to ścielą się zgrabnie, pod drzewami łachy, Rozsiewając wokoło czosnkowe zapachy. Podbiał – koszyczki do słońca otwiera, Kiedy tylko zachodzi, natychmiast zawiera. Zaś na szerokiej łące, jak perskie dywany, Każdy inny i piękny, kwiatem ubierany. Do słońca się uśmiechają, stokrotko- radosne, Miłki, storczyk, jasnota, tak witając wiosnę. Pory roku – Spojrzenie na lato Swoją kolej ma lato, więc też zawitało, Po roślinkach to widać, wzrastać im kazało, W pszenicy która w żółć wpada, czerwieni się, złoci, Żyta w kolorze rosy, gdy się rankiem poci, Letnim kwiatem przeplata, błękitne chabrami, Kąkolem i makiem, na miedzach wykami, Te wchodzą w zagony, nieporządek wnoszą, Kiedy przyjdzie czas zbioru w ogień rzucić proszą. Lato w bogactwie polan i też łąki widać, Może się każdemu tak z daleka wydać, Niepozorne, że tylko w zieleni skąpane, One tymczasem w żółciem, fioletem ubrane, Czerwienią nie gardzi i niebieskim kwiatem, Tu rodziny storczyków są budziszka bratem, Który piękne niebieskie bukiety układa, Obok szałwii, bluszczyka- babka również rada, I chabrem łąkowym, koniczyn czerwieni, Pachnąca macierzanką, naparstnica mieni, Wszystkie te kolory trawy ubierają, Razem bogactwo tworzą, urody dodają, A nad tym wszystkim, jak w wielkiej paradzie, Muzyki wszelkie słychać, to granie owadzie, Te w trawie skrzypki stroją, pięknie wygrywają, W powietrzu i na kwiatach, wcale nie odstają, Trzmiel, pszczoła, podobne tonami, Jak trąby, wyżej ważka, przygrywa fletami, Wiele innych pomniejszych, już tutaj nie wspomnę, Niepodobne wyliczać, bo mnóstwo ogromne, Nad nimi z góry, król muzyki, śpiewu, Skowronek, dość często skorawy do gniewu, Pionowo, na dół , jak jastrząb pikuje, Lub szybowcem płynie, terenu pilnuje. W czasie tego czuwania wyśpiewuje nutki, Wroga straszy, z czasu robiąc krótki. Kiedy słońce w południe, znajdzie się w zenicie, Wszystko jakby zamiera, inaczej niż w świcie, Przycicha, krótko drzemie, by znów rozbudzone, Chwalić Boga, że było przez Niego stworzone, W takim dniu życie toczy się rytmem podwójnym, W końcu kończy dzień piękny, jasny i bezchmurny, Daje upust zmęczeniu. Już w oddali widać słonko zachodzące, Jakby nie chciało odejść, po niebie brodzące, Czepia się lasu, wierzchołków promieniem, Życie bierze odchodząc, pozostawia cieniem. Nim to jednak nastąpi, omiata blaskami, Robi tysiące złoceń, między gałęziami, Przez nie patrząc na niebo, na ciemnym błękicie, Rozchwiane widać liście, drganie, ciągłe życie, Dębu, wiązu, klonu, urodziwej brzozy, Pojedyncze wierzby, gdzie ptaki na łozy, Prowadzą z sobą swary, zawzięcie się kłócą, Inne nutki swe grają, końcem dnia się smucą, Wśród traw w polu, przepiórka, daje okrzyk krótki, By w końcu z dziećmi ukryć, przed wrogami, W trawie dużej lub liści, zwanych łopianami, Wiewiórka wśród gałęzi zwinnie się obraca, Połyskując rudawo niby złota raca, Dziupla, gałąź, znów dziupla, to znów na dół spada, Znów do góry, gałąź, do dziupli dopada, I tak wokoło, W górze nad drzewami z wiatrem się zmagają, Ptaki do nocnych gniazdowań zmierzają. Po koronach drzew i po całym lesie, Letni wieczorny wiater, polny zapach niesie, Dojrzałego zboża, siana i kwiecia polnego, Jakby chciał ukoić do snu wieczornego, Z zapachem pól, leśne się mieszają, Dzikiej róży, mchu, paproci i leśnego runa, Oduża i usypia, anioł – noc zwiastuna. Zanim przyjdą ciemności ptaki spać położą, Cienie jednego drzewa, w całość lasu złożą, Półcienie rządzą lasem, w przedsionku ciemności, Wszystko powoli cichnie, zmęczon dniem radości! Nowy w niebo wkracza, właściciel przestworzy, Skłon srebrem jaśni, a na ziemi tworzy, Różne znaki i kształty, przestrachem serwuje, W innych wzruszenie, patos, miłość prowokuje. Tym światłem, nocne życie lasu pobudzone, Inne wprawdzie, lecz życie, dla nocy stworzone, Towarzyszy hukanie, puszczyka czy sowy, Niesie ich nocne śpiewy, po lesie, dąbrowy, Przerywane czasami matek loch, chrząkaniem, Rykiem jelenia lub lisa szczekaniem, Nocne życie ucieka, kiedy dzień się budzi, Wszystko co nocy własność, obawia się ludzi, I przechodzi w spoczynek. Wczesnym rankiem ptactwo obudzone, Jako dzieci wesołe, nowonarodzone, Tworzą ze swego życia znów początek wiosny, Dlatego każdy ranek dla nich radosny, I ze śpiewem witają, Bogu tak dziękują, Za następny dzień życia, pieśniami hołdują. Późne lato rozpoznasz, że od wioski niesie, Kucie kos, które dźwięcznie odbiją po lesie, Wczesnym rankiem nim uschnie wód poranna rosa, Pierwsze pokosy kosi pracowita kosa, Przed południem i za dnia, gdy zdatna pogoda, Wiozą chłopskie furmanki tam gdzie ich zagroda, Płody ziemi, co Bóg dał tego roku hojnie, A ich ręce w mordęce urobiły znojne. Pory roku – Kwiaty lata Czerwcem lato zawita i wzbogaci kwiecie, Las i łąki w najpiękniejsze w świecie, Bo tym kwieciem są polskie, kwiaty wszelkie zioła, Każdy z nich w tym języku coś do siebie woła. I podkreśla urodę, tej Ojczystej ziemi, Jeden dom i rodzinę, skarbami wszystkimi. Oto pola koniczyn, z wiosną siane, nowe, Tworzą w swoich kolorach, barwy narodowe. To lucerna się żółci. Pomiędzy zbożami, Chabry w błękitne płatki, mrugają oczkami, Makom ślą swoje perski, które wraz z kąkolem, Poczerwienił łan zboża, rozrastając polem. Między lasem, a polem, w dużym zakrzaczeniu, Trochę w słońcu, w większości lesistego cieniu, Powój polny wraz z groszkiem, podąża po krzakach, Wisi zgrabnie w tarninie, jak niby na hakach. Dziewięciosił przykucnie i korony kwiatem, W słońce hardo wpatrzony, wespół z swoim bratem, Pewny siebie, bo kolcem piękna swego broni, Oprócz tego i prawem, które prawnie chroni, Wśród lasu, na polanie, kwiatem, który górą, Naparstnicy kolonia, pokryta purpurą, Piękne grona kielichów, których tu tak wiele, Odwiedzają gromadnie przyjaciele – trzmiele. Zaś obrzeżą przyleśne, piaskiem wyłysiałe, Rozchodnikiem plecione, są łysiny całe. Rzednie las, mchem porosłe tu całe podłoże, Wrzosów wielkie wysepki, niby polem zboże, Wśród kwiecia ich kłosów, ciągle się ugania, Owadów wielka mnogość smakosz – miodobrania. Pory roku – Spojrzenie na jesień Zmęczone jakby, kończącym się latem, Kładą się liściem, usychają kwiatem, Złoconym pięknem, ubierają liście, Czerwienią, żółcią, wilgocią się szkliście, Purpurą, w różne ubierają wzory, Tworzą na ziemi, upiększając bory, Kolcem kasztanów, czerwienią się główki, Z białawą plamką, niby Boże Krówki, Dąb swe owoce też rozsiewa wszędzie, W szarych czapeczkach, to właśnie żołędzie, Leszczyny, jarząb, owoce buczyny, Tworzą na drzewach, ziemi, magazyny, Które dla zwierząt we dnie i wieczory, Są w lesie sklepem, jak na wsi komory. Po sennych polach srebrną nicią wzlata, Ostatnią przędzą, pajęczego lata, Od dawien dawna, zwane babim latem, Są dla tej ziemi jej ostatnim kwiatem, Które przyciąga każdego spojrzenie, I przypomina, że polskie jesienie, Zwane złotymi nie kończą nim życie, Ale są przejściem, do ranka, o świcie. Kartoflisk pola, orane tamtędy, Tutaj koszone, badyle, ich pędy, Złożone, potem palone ich kupki, Niosą do góry dymu gęste słupki, Kopiącym mówią o dobrej pogodzie, Pięknym poranku, o pięknym zachodzie, Czasem zaś wiater, leciutkim swym chuchem, Snuje po ziemi niosąc swym podmuchem, Zapachy ziemi, palonej zieleni, Wspomina wszystkim o późnej jesieni. Zapach pieczonych w ogniskach ziemniaków, Też do jesieni należy zapachów, To ze wsi dzieci, pasąc na ścierniskach, Jedzą ze smakiem, siedząc przy ogniskach. Na mokrych łąkach, gdzie się kończą sady, Boćków klekoty, rodzinne narady, Któryś podskoczy, inne znów lądują, Są w ciągłym ruchu, sił swoich próbują, Przed długim lotem gdzie będą zimować, Teraz wciąż ćwiczą by szyków nie psować, Te ich powroty, duże ich ilości, Mówią o ziemi, ciągłej jej czystości, Są ich oazą, cieszą gościnnością, Każde powroty wiosenną radością. Tam zaś u góry, ku dzieci uciesze, Płyną kluczami gęsi całe rzesze, Rzędy żurawi, płyną hen po niebie, Równo jak liście jesiona na drzewie, Jedne śpiewają równo, swym krakaniem, Drugie na zmiany króciutkim gęganiem, Z krótkich tych pieśni można wywnioskować, Że chcą pozostać, lecz muszą żeglować, Pieśni żałosne, jak i smutna pora, Smutkiem powiewa, poddanie, pokora. Już często rankiem, po polach się ścieli, Szroni przyrodę, śnieżynkami bieli, I dzień jest krótki i często szarugą, Z krótkiej i letniej, zrobi nockę długą, Jest coś w jesieni, choć pokryta złotem, Coś wciąż smutnego, związane z odlotem, Lecz patrząc na nią, nadziei oczami, Coś się wywiąże, między nią, a nami, Bo chociaż smutne bywają odejścia, Nie do powtórzeń każde wiosny wzejścia, I słonko dziennie w zachodzie zapada, Gdy znowu wzejdzie, każda dusza rada. Tam w gęstym lesie, kolorowe liście, Chociaż przymglone, żółcią się złociście, I we tle lasu zielonej jedliny, Słońcem mrugają wiekowej buczyny, Im też spoczynek od czasu należy, Jak człowiekowi, kiedy nocą leży, Zimową porą, pomaż znów o wiośnie, Zaraz też wróci, będzie znów radośnie. Józef Bieniecki -
Z dymów.
lucjan1949 bieniecki odpowiedział(a) na lucjan1949 bieniecki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Z dymów. Z dymów popiołów, Łkanie biednych matek. Ciche ,bezsilne, Płacze sierot dziatek, Brudne i głodne. Ognie domostw w dali, To ich rodzinne, Ogień domy pali. Skry wiatr rozsypał, Piekła wrót rozwarte. Dym w oczy buchnął, Zaśmierdziało czartem. Raniony upadł. Zabici pokotem. A pieśń "wolności", Sierp wykuwa z młotem. We krwi utopił, A łzami obmywa. Nic nie uświęca, I ciągle przegrywa. I kuł nam będzie, Kajdanów okowy, Puki Duch Światła, Nie ześle odnowy. Józef Bieniecki